Numer 10 z dnia 10 listopada 2006 r.
hm. Tomasz Maracewicz
Dyskusje poprzedzające ostatni Zjazd Związku, a także jego przebieg i wyniki wyborów władz wskazywały na dokonanie się pewnego przełomu. Krótko mówiąc - zwycięstwo delegatów zainteresowanych głęboką zmianą składu władz naczelnych było spektakularne. Z programu wyborczego „zwycięzców" wybijało się hasło: dla wszystkich starczy miejsca. I jeszcze to, że zmianie ulegnie dotychczasowy styl sprawowania władzy w ZHR: chodziło o odejście od związków z polityką, a także odejście od swoistej arbitralności w kierowaniu na rzecz budowania braterstwa i otwartości na różnice poglądów w ramach harcerskiego systemu. Zasadniczo w „programach wyborczych" szło więc głównie o kształtowanie postaw, co w skali organizacji, z natury rzeczy wydaje się najważniejsze i ... najtrudniejsze.
- Odsłon: 6610
„Już jesteście częściowo zdegustowani brakiem działań zmierzających ku lepszemu Związkowi o który walczyliście (...) przez kilkanaście lat, (...) jestem ciekaw czy również na kolejnym Zjeździe jakiś baran będzie utrudniał rozpoczęcie w imię jedynych i słusznych argumentów, a chciałem zaznaczyć, że najlepiej się komentuje, (...) gdy się komentuje z drugiego rzędu. Szwejku - masz tyle zastrzeżeń do władz. dlaczego nie kandydowałeś do Władz Związku, dlaczego nie kandydowałeś na funkcję Naczelnika" - cytat z głosu w dyskusji na forum Pobudki.
hm. Marek Gajdziński
Druhu MacS!
Jestem zdziwiony, że Ty, bliski współpracownik Naczelnika, zadajesz mi pytanie dlaczego nie kandydowałem do Władz Związku.
- Odsłon: 8021
Od redaktora naczelnego „POBUDKI": Wiele lat temu napisałem dla „Tygodnika Powszechnego" artykuł o ówczesnym niepokornym harcerstwie, o tym jak rozumieliśmy ideę służby, rycerskość, braterstwo. Wówczas tekst nie mógł się ukazać, zatrzymała go PRL-owska cenzura, o czym z żalem powiadomiła mnie listownie Pani Redaktor Józefa Hennelowa. Dlatego kiedy w redakcji „POBUDKI" rozgorzała gorąca dyskusja o przytoczonym niżej felietonie, uznałem za stosowne, że to właśnie ja skomentuję go w imieniu naszego środowiska.
- Odsłon: 7292
Od Redakcji: Jednym z najważniejszych zadań POBUDKI jako pisma dla instruktorów jest dyskusja nad kształtem metodycznym naszej organizacji, w tym także zabieranie głosu w sprawie prób reformowania metody. Przy czym nieistotne jest dla nas, kto takie próby podejmuje. Ważne, czy w naszej ocenie, wspartej wiedzą, doświadczeniem i dobrą wolą, próby takie rzeczywiście służą poprawie funkcjonowania drużyn. W tym przypadku uznaliśmy że tak nie jest, dlatego decydujemy się opublikować materiał polemiczny, ryzykując nawet nieuzasadnione podejrzenie, że wdajemy się w spory natury personalnej. Sugerujemy dosłowne odczytanie tekstu, bez doszukiwania się podtekstów, a ogłoszony na końcu "konkurs" jest oczywiście otwarty również dla myślących inaczej niż zespół POBUDKI.
hm. Marek Gajdziński
Na początku tego roku ukazał się 80 numer Instruktora poświecony w całości systemowi zastępowemu. Bardzo mnie to ucieszyło. Publikując w Pobudce krytykę tez poprzedniej Głównej Kwatery, tego właśnie oczekiwałem - wywiązania się rzeczowej dyskusji o jednym z najważniejszych narzędzi naszej metody. Instruktor dyskusję tę podjął. Większość tekstów uznaję za wartościowe i wiele do tej dyskusji wnoszące. Również te, które prezentują model działania FSE, na którym to modelu, jak się wydaje, usiłowano się wzorować nakreślając w programie „Rozwój" kierunek ewolucji systemu zastępowego. Mam poważne wątpliwości do zaprezentowanego modelu, ale użyta argumentacja wydaje się logiczna. Można z nią rzeczowo dyskutować na gruncie metodycznym. Wśród tych tekstów jest też, tekst autorstwa ówczesnego Vice Naczelnika hm. Konrada Obrębskiego pt. „Zastęp rówieśniczy i zastęp pokoleniowy - dwie wizje zastępu." Jest to de facto polemika z tezami, które postawiłem w Pobudce. A poniewaz głęboko nie zgadzam się z autorem, z zapałem sięgnąłem po pióro.
- Odsłon: 7595
hm. Tomasz Maracewicz
Sensacyjny tytuł, prawda? No cóż, po krytyce w ostatnim "blogu metodycznym", musiałem sięgnąć po technikę rodem z tabloidów, żeby zachęcić Was do przeczytania tej części mojej dysertacji o instruktorach. Nie żeby była do niczego! Bałem się tylko, że odstraszy Was kolejna porcja gmerania w regulaminach Związku. Nie jest tak źle, sami zobaczycie. Pierwej jednak chcecie zapewne wiedzieć czy z tym łamaniem praw wyborczych to aby nie bujda. Otóż nie. Grzebiąc w Statucie rzeczywiście odkryłem, iż permanentnie łamiemy część praw wyborczych (połowę?), części naszych instruktorów (raptem kilkudziesięciu, ale jednak). Jakie i czyje konkretnie to prawa - uważny P.T Czytelnik odnajdzie w tekście. Do dzieła.
- Odsłon: 9765
hm. Marek Kamecki
Nie bez powodu wziąłem tym razem „na tapetę" książkę szczególną, chociaż z pewnością dużo mniej znaną i czytaną choćby przez fakt, iż była wydana tylko jeden raz i to przed pierwszą wojną światową. Szczególną, gdyż powstała w momencie dla polskiego skautingu szczególnym -w przededniu przeczuwanej i spodziewanej próby wojennej, a także w momencie silnej transformacji jaką przechodziło wtedy harcerstwo. Wyjątkowość tej pozycji wynika też z faktu, że opisuje pierwsze Jambo w Birmingham w roku 1913 , a za kilka miesięcy nasi harcerze pojadą (?) na Jubileuszowy zlot stulecia - również do Wielkiej Brytanii.
- Odsłon: 8458
Co to ja miałem?... Aha, dobrą pamięć. I nie ja jeden.
Zatem w „miesiącu pamięci narodowej", jak określała listopad PRL-owska propaganda, może dlatego, żeby wybić narodowi z tej pamięci groźne zdanie Wyspiańskiego: „listopad dla Polaków niebezpieczna pora", postanowiłem napisać coś o harcerzach, o których nie pamiętamy.
Nie, spoko, nie będzie o bezimiennych mogiłach, choć i na to pora właściwa. Zbyt właściwa, już wyeksploatowana. Nie będę też przypominał różnych X,Y, Q i D., którzy w minionych latach byli członkami władz pewnej organizacji harcerskiej z namaszczenia innej, nieharcerskiej organizacji, bo o nich rzeczywiście pamiętać nie warto, choć i zapomnieć trudno...
- Odsłon: 7717
Przyznam się, że polegliśmy w próbie namówienia Naczelnika Harcerzy o wywiad. Mamy wprawdzie zapowiedź, że Naczelnik jeszcze raz przemyśli sprawę, nie chcemy jednak dzielić skóry na niedźwiedziu. Tak czy owak, dla zapełnienia luki, próbujemy wyręczyć Naczelnika i odpowiedzieć „za niego" na jedno z pytań, które mu zadaliśmy.
- Odsłon: 7219
W wrześniowym numerze Pobudki przypomnieliśmy, że w przyszłym roku, w Wielkiej Brytanii odbędzie się wydarzenie bez precedensu: XXI Światowe Jamboree Skautowe zwołane w 100-lecie powstania skautingu!!! Powiedzieliśmy wtedy, iż w wydarzenium tym zabraknąć nie może harcerzy z ZHR ! Natychmiast po tym wezwaniu wpłynęły do nas pierwsze zgłoszenia z drużyn, które chcą podjąć wezwanie. Upewniło nas to w przekonaniu, że warto naszą wyprawę zorganizować. Kto jeszcze nie jest zdecydowany, być może zachęcą go do tego artykuły o historii Jamboree znajdujące się w niniejszym numerze POBUDKI.
- Odsłon: 6463
hm. Wojciech Hausner
Prolog
W 1914 roku w Krakowie została opublikowana ksiązka Andrzeja Małkowskiego „Jak skauci pracują?", która jest obszerną relacją z udziału polskich skautów w III Wszechbrytyjskim Skautowym Zlocie w Birmingham; jest relacją ale zarazem opowieścią o skautingu. W polsiej wyprawie wzięło udział 56 skautów i skautmistrzów z Małkowskim, Affanasowiczem, Nowakiem, Lewickim, Strumiłło.
- Odsłon: 11541
hm. Paweł Wieczorek KOHUB
Relacja z obchodów drugiej rocznicy odejścia od nas Tomasza ukazała się na głównej stronie internetowej ZHR. Nie zamierzam tworzyć dla POBUDKI konkurencyjnego opisu dobrze zorganizowanej konferencji, zresztą z wychowawczego, instruktorskiego punktu widzenia taki kronikarski zapis nic nie daje. Kto nie był sobotnim wieczorem w sali kinowej Muzeum Narodowego z najbardziej nawet szczegółowego raportu nie wyłowi tego co najważniejsze – nastroju Spotkania.
- Odsłon: 6727
Maciej Strzembosz
Ojciec lubił posługiwać się anegdotami. Wśród jego ulubionych była taka: „Początek wieku, Szwecja. Młody chłopiec z biednego domu dziecka zauważył na ulicy, że starszemu panu upadła laska. Nikt inny tego nie widział, nikt mu nie pomógł. Młody chłopiec podbiegł i podniósł laskę. Starszy pan podziękował, rozpoczął rozmowę, a potem zachwycony rezolutnością chłopca wziął go pod swoją opiekę. 40 lat później ów dzieciak z domu dziecka został premierem Szwecji. A starszy pan? Był królem Szwecji, który wybrał się sam na spacer po mieście. Jaki z tego morał? Nie każdy staruszek któremu pomożemy na ulicy okaże się królem Szwecji. I nie każdy dobrze wychowany chłopak, który pomaga starszym, okaże się na tyle zdolny, by w przyszłości stać się premierem dużego, europejskiego kraju. Ale jeśli nie ma owego fundamentu jakim jest wychowanie - swoista czujność na tych, którzy potrzebują pomocy; gotowość by tę pomoc nieść - to bez tego wychowania takie spotkanie nie może się zdarzyć. Przypadek? Oczywiście, ale aby taki przypadek był brzemienny w skutki, musi zdarzyć się ludziom, którzy są do niego przygotowani: komuś, kto jak król Szwecji jest gotów otoczyć opieką młodego człowieka i młodemu człowiekowi, którego wychowanie sprawia, że pośpieszy z pomocą każdemu, nie oczekując, że ten komu pomaga musi koniecznie okazać się królem”. Tyle Ojciec. Opowiedział mi tę historię trzydzieści parę lat temu, a ciągle wydaje mi się aktualna. (...)
- Odsłon: 7805
- Odsłon: 6902
Dzięki uprzejmości Szymona Kobusińskiego (www.szymonkobusinski.com) przedstawiamy zdjęcia Tomasza z profesjonalnej sesji fotograficznej zrobionej przy okazji benefisu Tomasza, który odbył się 28. października 2000 roku w Pałacu Kultury i Nauki.
- Odsłon: 6645
hm. Krzysztof Stanowski
Jako zastępowy a później jako drużynowy wielokrotnie opowiadałem młodym harcerzom przy ognisku o danych harcownikach - średniowiecznych rycerzach, którzy przed bitwą występowali przed szereg by dać przykład swoich umiejętności, odwagi i umiłowania ojczyzny. O Filomatach i Filaretach, którzy stworzyli jedna z pierwszych w nowożytnej Europie wychowawczą organizację młodzieżową. Za Małkowskim powtarzałem, że harcerze to współcześni harcownicy. Ludzie wyznaczający kierunek. Harcownikami byli niewątpliwie polscy skauci podejmujący walkę o niepodległość Polski, Zaruski tworzący pierwsze druzyny morskie, żołnierze Zośki i Parasola, ale także instruktorki z Bądź Gotów oraz twórcy akcji „M" wychowujący młodzież w czasie okupacji. Wreszcie uczestnicy przygotowanej jeszcze w czasie wojny uczestnicy akcji Warmia i Mazury, którzy na przekór historii starali się pomóc w powrocie do macierzy Polaków zamieszkujących te tereny czy instruktorzy Nieprzetartego Szlaku podejmujący jako jedni z pierwszych zadanie integracji wykluczonych.
- Odsłon: 8042
Martyna Michalik
W trzydziestą rocznicę powstania Komitetu Obrony Robotników nikt nie kwestionuje wagi tamtego wydarzenia, jako milowego kroku w polskiej drodze do niepodległości.
O ile często dyskutowany bywa KOR jako organizacja, która przełamała izolację grup społecznych, zrobiła dużo, aby przełamać atomizację społeczeństwa, o tyle rzadko przyglądamy się KOR-owi od wewnątrz i zastanawiamy się nad innym środowiskotwórczym aspektem KOR-u.
W moim odczuciu było to przede wszystkim spotkanie, po raz pierwszy w czasach powojennych, dwóch tak bardzo różniących się od siebie formacji duchowych, a co za tym idzie, spotkanie dwóch wizji Polski, modelów wychowania, i w końcu ludzi reprezentujących dwa odmienne nurty związane z historią poslkiego harcerstwa. I doniosłości tego wydarzenia nie sposób przecenić.
- Odsłon: 7598
Marek Barański, od 1957 w 1 WDH.
Miałem cudowne dzieciństwo, ale jednocześnie wiedziało się że Polska jest pod okupacją. (...) Zawsze wiedziałem, że harcerstwo to jest coś wspaniałego. Pod koniec lat czterdziestych na wakacjach ojciec mnie zaprowadził do lasu, bo tam byli harcerze. Strasznie mi się to podobało. Miałem starszą kuzynkę, która była na jednym obozie harcerskim i opowiadała z wielkim zapałem, co tam było. Więc kiedy w grudniu 1956 roku usłyszałem, że jest reaktywowane harcerstwo, to od razu wiedziałem, ze się tym zajmę.
- Odsłon: 6178
Mirosław Chojecki, od 1956 w 16 WDH.
Urodziłem się dokładnie 10 lat po wybuchu II Wojny Światowej. Moi rodzice byli żołnierzami Arimi Krajowej w elitarnym oddziale „Parasol", którego celem było likwidowanie wysokich funkcjonariuszy hitlerowskich jak np. gen. SS i Policji w Krakowie - Wilhelma Koppe, gen. SS - Franza Kutscherę, funkcjonariusza oddziału kobiecego Pawiaka - Ernesta Weffelsa, szefa esesmańskiej komendantury Pawiaka - Engelbrta Frührwirtha, kierownika w urzędzie dowódcy Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w Warszawie, inicjatora i organizatora przesiedleń ludności - Waltera Stamma.
- Odsłon: 7924
Urszula Doroszewska, od 1969 w 1 WDH.
... nastąpił nowy okres w moim życiu, czyli Mokotów, liceum Reytana i Pierwsza Warszawska Drużyna Harcerska im. Romualda Traugutta, tzw. "Czarna Jedynka". To był 1969 rok. Akurat powychodzili z więzienia nasi starsi koledzy, którzy siedzieli w 1968 roku, np. Antek Macierewicz. W naszych oczach byli to wielcy bohaterowie, bo siedzieli. Wtedy byli już studentami. Instruktorami w "Jedynce" byli Wojtek Onyszkiewicz, Janusz Kijowski, Michał Kulesza, Piotrek Naimski, Marek Barański; Wojtek Fałkowski doszedł później. Oczywiście "Soda" [Andrzej Janowski], ale to starsze pokolenie.
- Odsłon: 9532
Marcin Gugulski, od 1970 w 1 WDH.
Nie byłem w Czarnej Jedynce. Byłem w drużynie harcerskiej w 272 szkole podstawowej. Nazywała się 314 WDH Hawana im. Fidela Castro i była bardzo dobrą, tradycyjną, skautowską drużyną w każdym elemencie wyszkolenia, tylko patron był wredny. (...)
- Odsłon: 5900
Piotr Naimski, od 1964 w 1 WDH.
1 czerwca 1976 wyjechałem z kolegą Olkiem do Szwecji. Mieliśmy młode żony, malutkie dzieci i niezbyt wiele możliwości zarabiania na życie, będąc początkującymi doktorantami w PAN. Wakacyjno-urlopowe zbieranie truskawek dawało szansę przeżycia następnego roku. Paszport dali - środkowa epoka Gierka dopuszczała takie ekscesy. Wróciłem bodajże 29 albo 30 lipca. Jedyna wiadomość, jaka do mnie dotarła z Polski do Szwecji to informacja o wypadku i śmierci Antoniego Słonimskiego. O Radomiu i Ursusie dowiedziałem się na promie, płynąc do Gdańska.
- Odsłon: 9803
Wojciech Onyszkiewicz, od 1965 w 1 WDH.
Ja się znalazłem w "Jedynce" bardzo późno, latem przed klasą maturalną. Idiotyczne przypadki spowodowały że nie znalazłem się w niej wcześniej. (...) znalazłem się nagle na cudownym obozie wędrownym w Górach Świętokrzyskich, prowadził go Marek Barański. To był rok 1965.
- Odsłon: 6205
Od redaktora naczelnego Pobudki: Mam świadomość, że teksty historyczne nie cieszą się szczególnym zainteresowaniem naszych czytelników, mimo to POBUDKA stara się je regularnie publikować. Po pierwsze dlatego, że jeżeli nie my, to kto? Część redakcji to weterani, takie „zworniki" między dawnymi a nowymi laty, dla nas to nie historia, co najwyżej wspomnienia, ale też dajemy gwarancję, że publikowane teksty napisane są rzetelnie, bo znamy te sprawy nie z książek lub opowiadań, a z własnych doświadczeń. Po drugie - czy to tylko historia, czy też ważna część naszej, zethaerowskiej tożsamości? „Narody tracąc pamięć, tracą życie" - mówił drugi Marszałek Odrodzonej Rzeczypospolitej, Francuz Ferdinand Foch - zapewne dotyczy to także harcerstwa.
hm. Jerzy Bukowski HR
Czytając w Instytucie Pamięci Narodowej materiały, jakie zgromadziła na mój temat Służba Bezpieczeństwa PRL, z dużym rozbawieniem zapoznałem się ze sporządzoną z ogromnym nakładem środków operacyjnych dokumentacją, opisującą istotne zagrożenie dla porządku publicznego, jakim miały być organizowane przez mnie w latach 80. ubiegłego wieku ogniska harcerskie pod kopcem Józefa Piłsudskiego na krakowskim Sowińcu.
- Odsłon: 6455
hm. Ewa Hoffman-Piotrowska
Przez Polskę znowu przetacza się dyskusja na temat kształtu szkolnictwa w naszym kraju związana z dramatycznym zajściem w XXX gimnazjum. Obawą napawa fakt, że w szkoła publiczna nie daje poczucia bezpieczeństwa, choć (szczególnie w przypadku szkół na poziomie ponadpodstawowym) zapewnia wielokrotnie kształcenie na wyższym poziomie niż ma to miejsce w wielu placówkach społecznych czy prywatnych.
Pytanie o to, jaka ma być szkoła w sposób szczególny dotyka środowiska instruktorów, byłych instruktorów, którzy zainteresowanie dla spraw wychowawczych mają niejako wpisane przez lata harcerskiej praktyki. Zainteresowanie to zostaje wzmocnione, kiedy ludzie czynnie lub biernie związani z harcerstwem wchodzą w kolejny etap dorosłego życia. Troska o dzieci i młodzież staje się bowiem troską o ich własne dzieci.
- Odsłon: 8731
Jeśli rolą ZHR jest wychowanie młodych ludzi do świadomej postawy obywatelskiej (patrz statut ZHR), to jednym z ważnym zadań, powinno być przygotowanie ich do aktywnego udziału w organizacjach pozarządowych. Organizacjach, które pełnią coraz istotniejszą rolę we współczesnym świecie. Pozwalają osobom prywatnym, obywatelom angażować się w rozwiązywanie problemów, osiąganie wspólnych celów społecznych.
- Odsłon: 8602
Droga Pobudko !
Piszę, aby podzielić się moim niezadowoleniem spowodowanym listem Naczelnika Harcerzy z dnia 30 października br. (http://www.zhr.pl/info/4105).
Jako rodowity Gdynianin dostrzegam i doceniam wkład radnych w dynamiczny rozwój mojego miasta. Tajemnicą poliszynela jest fakt, iż połowa tej ekipy to byli i obecni instruktorzy ZHR-u (mniej lub bardziej aktywni). Powodem ich skuteczności są niewątpliwie cechy wyrobione w harcerstwie – uczciwość, słowność, pracowitość, przedsiębiorczość i poczucie odpowiedzialności za swoją lokalną społeczność. Natomiast zupełnie odcinam się od dopisania do tej listy światopoglądu – jakiegokolwiek, a już tym bardziej konserwatywnego. Jakie znaczenie na np. tworzenie nowych miejsc pracy ma to, że radny jest chrześcijaninem ?
- Odsłon: 7128
W drugim numerze lwowskiego „Skauta", wydanym w listopadzie 1911 roku (znowu okrągła rocznica), przedostatni, czyli ÓSMY punkt prawa brzmiał jaki poniżej:
„Skaut śmieje się i pogwizduje nawet w najcięższem położeniu".
Skautki absolutnie znieść nie mogły myśli, że dobrze urodzona panienka może gwizdać jak jakiś batiar z Kleparowa, zaczem przerobiły ów punkt na swój użytek tak oto:
„Skautka śmieje się i NUCI nawet w najcięższem położeniu".
- Odsłon: 7207
hm. Marek Kamecki
Na samym początku należy wyrażnie i z całym naciskiem powiedzieć, że wszelkie nasze działania mają na celu oddziaływanie na pojedynczego chłopca. Nie grupa, zespół czy organizacja i jej wizerunek są przedmiotem naszego zainteresowania, ale właśnie konkretny - z krwi i kości - mały człowiek jako osoba , jako wzrastająca i dojrzewająca istota ludzka.
Jest to myśl, wydaje się oczywista, a jednak w tak niewielu miejscach realizowana - wszędzie wszak, czy to w szkole, czy różnego rodzaju grupach i organizacjach, ba nawet także w wielu rodzinach chłopca traktuje się jak przedmiot mający spełnić jakieś wymagania, podporządkowuje się jego rozwój z góry ustalonym programom i procedurom, wpycha do ustalonych form.
- Odsłon: 10015
hm. Marek Gajdziński
Gdzieby tu jeszcze wsadzić jakiś regulamin - pytał KOHUB we wstępniaku do ostatniej Pobudki, mając na myśli plan podjęcia próby uregulowania zasad podchodów harcerskich. Później w odpowiedzi na jeden z komentarzy napisał tak...
(...) Od zarania harcerstwa wartownik miał pilnować obozu. Przed każdym zagrożeniem. Złodziejem, bandą pijaków, pożarem. Przed podchodami też. W każdym wypadku zasada bezpieczeństwa jest ta sama i powinna być ogłoszona w REGULAMINIE WARTOWNICZYM: dostrzec niebezpieczeństwo i zameldować instruktorowi. Koniec! Nikt nie wymaga od wartownika walki wręcz. "Elegancja" polega na tym, że ogłoszenie alarmu przez wartownika kończy podchody, to znak, ze podchodzący przegrał - niezależnie czy jest w mundurze czy w kamizelce kuloodpornej. A jeśli dzieje się coś nadal, no to już jest napad, i wtedy potrzeba instruktora z solidnym kijem. Albo latarką. Proste? Ale oczywiście wszystko zawsze można skomplikować.(...)
- Odsłon: 12612
hm. Marek Gajdziński
Przedstawiam opis przebiegu zajęć, które w programie kursu drużynowych figurowały jako wykład pt. „Hierarchia wartości". Czy jest to wykład w tradycyjnym tego słowa znaczeniu? Napewno nie! Myślę, że jest to ciekawy przykład, zajęć pobudzających do refleksji, do samodzielnego poszukiwania odpowiedzi na trudne pytania i wyciągania wniosków. Zdaję sobie sprawę, że wielu instruktorów OHy nie pozostawi na mnie suchej nitki. Przez ostanie lata obowiązywał inny model kształcenia - wódz mówi, podwładni słuchają i przyjmują jego słowa za pewnik. A jakie jest Twoje zdanie?
- Odsłon: 10611
- Odsłon: 8786