Numer 11 z dnia 15 stycznia 2007 r.

hm. Marek Gajdziński 

Pamiętam dyskusję, jaką onegdaj KIHAM toczył ze środowiskami związanymi z ówczesnymi władzami komunistycznego ZHP. Poza wieloma o wiele ważniejszymi kwestiami, był w niej też wątek prowadzący do ustalenia czy sylwetka instruktora ma być bliższa pojęciu „nauczyciel" czy „mistrz". Był to oczywiście wątek czysto metodyczny i przypominał raczej dyskusję akademicką. Bez wcześniejszego załatwienia spraw ideowych odnoszących się do kierunku wychowania, kwestie metodyczne były raczej drugorzędne. Niemniej, rozważania na ten temat zajmowały sporo miejsca w niezależnej prasie harcerskiej. Interesowały również i mnie. Do głowy mi wtedy nie przyszło, że 25 lat później, będziemy mieli Wolną Polskę i prawdziwe harcerstwo, i że w tym wymarzonym harcerstwie przyjdzie nam się zmierzyć z poglądem znacznie dalszym od jego istoty. Oto bowiem coraz częściej mówi się o wodzowskim charakterze harcerstwa i o tym, że instruktor powinien być wodzem dla swoich harcerzy. Spróbuję zatem nakreślić dwie obecnie konkurencyjne wizje sylwetki instruktora. Przywołam, też echa tamtej dyskusji z przed 25 lat. A Ty czytelniku sam zdecyduj, która z nich jest Ci bliższa.

Przed trzema laty pragnąłem stworzenia potężnej, sprawnej i silnie scentralizowanej organizacji polskiego skautostwa. Dziś mniemam, że był to dowód powierz­chownego zaznajomienia się z Ruchem i młodzieńczej niedojrzałości. Nie dostrzegałem, że są silniejsze węzły wewnętrzne od karbów formalnych. Ruch bez centralnej organizacji może doskonale istnieć i rozwijać się, organizacja natomiast centralna bez wyrobionych ludzi i bez dostatecznego zrozumienia przez nich idei zawsze będzie szwankować. Choć taka organizacja jest potrzebną, jednak należy uświadomić sobie, że chcąc utworzyć centralną organizację skautową, trzeba skupić w niej skautów nie z imienia, lecz z czynów. Dopóki to się nie stanie, punkt ciężkości będzie leżał gdzie indziej.

 

Siódmy punkt obowiązującego w ZHR prawa harcerskiego odnoszący się do karności i posłuszeństwa brzmi: Harcerz jest karny i posłuszny rodzicom i wszystkim swoim przełożonym. Próbowaliśmy w „pobudkowej" dyskusji omówić te kwestie w realiach współczesnego harcerstwa. Pomyślałem, że byłoby ciekawe popatrzeć jak to spojrzenie ewoluowało w historii polskiego harcerstwa. Tak się dobrze składa, iż na przestrzeni lat powstało kilka ważnych komentarzy do prawa harcerskiego, w których można przeczytać poglądy ich autorów. Wyciąg z tych komentarzy zamieszczamy poniżej.

   

Jarek:

Bieżący numer Pobudki poświęcamy w dużej mierze kwestii siódmego punktu naszego Prawa. Wydaje się, że w mamy w ZHR jakiś kłopot z pojęciami posłuszeństwa i karności. Niektórzy mówią, że to nasze harcerskie posłuszeństwo powinno być "bezwzględne" i że jest najważniejszym obowiązkiem instruktorskim. Inni, jak Mariusz Zięba w artykule jaki publikujemy obok, zastanawiają się czy w dzisiejszej rzeczywistości wymóg karności jest w ogóle wychowawczy. Ponieważ definiowaniem pojęć zajmujemy się w innych materiałach w tym numerze, chciałbym zaproponować rozmowę o tym, jakie konsekwencje dla Związku ma takie zróżnicowanie podejścia do posłuszeństwa.
Czy sądzicie, że rzecz jedynie w byciu posłusznym, czy też te różnice mają jakieś szersze konsekwencje dla ZHR i harcerstwa?

hm. Paweł Wieczorek KOHUB

Wyrosła nam POBUDKA z pampersów i zaczyna się zajmować coraz poważniejszymi sprawami, coraz też poważniej jest traktowana. Już nie jako cierń w pięcie albo pypeć na języku. Już się z nami dyskutuje na forach internetowych, na posiedzeniu Rady Naczelnej (takie plotki do mnie dotarły), ale - co dla nas najważniejsze - wśród liniowych instruktorów ZHR i ZHP.

Nobless oblige, my sami musieliśmy też zacząć traktować pismo poważniej, bo zgodnie z zasadami metodyki rośnie nasza odpowiedzialność. I my sobie z tego znakomicie zdajemy sprawę.

 

hm. Mariusz Zięba 

„Posłuszeństwo można uznać za podstawowy element struktury życia społecznego" - tak zaczyna się jeden z najbardziej znanych artykułów naukowych z zakresu psychologii społecznej: „Behawioralne badanie posłuszeństwa" Stanleya Milgrama[i]. Artykuł opisuje eksperyment, w którym ludzie decydowali, czy posłusznie podporządkują się osobom uznanym za autorytety i wykonywać będą ich polecenia nawet wtedy, gdy dotyczyć będą wyrządzania krzywdy innym ludziom. Osobami badanymi było 40 mężczyzn, którzy zgłosili się do udziału w eksperymencie na Uniwersytecie Yale po przeczytaniu ogłoszenia w gazecie. Byli to urzędnicy pocztowi, sprzedawcy, nauczyciele i robotnicy. Zwykli ludzie.

hm. Marek Gajdziński

Od kilku lat ze środowisk związanych z byłym Naczelnictwem ZHR oraz z byłą, ale też w dużej części obecną, Główną Kwaterą Harcerzy, płyną głosy o potrzebie nadania Związkowi charakteru wodzowskiego i oparciu naszego życia na fundamencie bezwzględnego posłuszeństwa. Opinie te budzą we mnie autentyczne przerażenie. Sądzę, że jako środowisko wychowawców, nie mamy prawa chować głowy w piasek i udawać, że tego nie słyszymy. Zwłaszcza, że postulaty tego typu formułują harcmistrzowie pragnący mieć i nadal jeszcze posiadający, ogromny wpływ na życie naszej organizacji oraz kierunki kształcenia instruktorskiego.

hm Tomasz Maracewicz

Po przeczytaniu pierwszego odcinka cyklu („Instruktor ZHR – analiza krytyczna ...”, Pobudka nr 9) można odnieść wrażenie, że jest w harcerstwie czytelny podział na instruktorów i „resztę świata”. Ha, dobrze, że to tylko wrażenie, bo istnienie takiego podziału nie jest ani sednem, ani sensem harcerstwa. Jest natomiast pewien podział dotyczący braci instruktorskiej, do którego ja osobiście przywiązuję ogromną wagę. Mam na myśli podział: DRUŻYNOWI i reszta świata !

hm. Tomasz Maracewicz 

Mam nadzieję, że nie bez echa przeszedł w Związku uchwalony dopiero co dokument Naczelnictwa pod nazwą „Cele i priorytety działania Naczelnictwa na lata 2006-2008". Z dwóch powodów: bo jest to dokument ważny, wiele mówiący o tym co Naczelnictwo zamierza do końca tej kadencji zrobić, a także dlatego, że jest to dokument dobry. Jest jeszcze mały powodzik, którego nie omieszkam poruszyć: wprawdzie nie chcę uzurpować sobie „sprawstwa kierowniczego", ale mam nadzieję, iż artykuł „200 dni ..." z poprzedniego numeru Pobudki choć trochę zainspirował Naczelnictwo do jasnego i szybkiego określenia swoich zamierzeń.

Dziś kolejna garść informacji o wyjeździe jamborowym, który nagle wzbogacił się o udział harcerek i harcerzy ZHR w imprezie rocznicowej organizowanej przez CES (poniżej kilka słów o CES, autorstwa Justyny Wiśniewskiej i o organizowanym przez nich zlocie). A wszystko to po porozumieniu się z koordynatorem ze strony Wydziału Zagranicznego, Justyną i decyzją, że warto połączyć siły. Oznacza to, że wyjazd przestaje być tylko wyprawą „pobudkową”, a staje się naszym wspólnym przedsięwzięciem.

Od redakcji: W ostatnich dniach listopada ubiegłego roku odbyła się w Katowicach konferencja historyczna dotycząca dziejów harcerstwa na Górnym Śląsku. Jej organizatorami byli: Katowicki Oddział Instytutu Pamięci Narodowej i Biblioteka Śląska, a prelegentami instruktorzy harcerscy kilku pokoleń, od tych, którzy zaczęli służbę harcerską przed 1939 rokiem, przez uczestników obu konspiracji harcerskich (1939-1948), wśród których znalazł się Biskup Senior Ignacy Jeż, więzień obozów koncentracyjnych w Dachau i Oświęcimiu oraz Druhna Władysława Sikora z konspiracyjnej drużyny „Mury” w obozie Ravensbrück. Chociaż mowa była o całej historii górnośląskiego harcerstwa, nie wolnej od błędów i działań sprzecznych z uznawanym przez nas za oczywiste Prawem, jednak konferencję zdominowała tematyka „harcerstwa niepokornego”. Nie przypadkiem wśród prelegentów i organizatorów znalazło się troje przewodniczących KIHAM-ów z Katowic i Gliwic, oraz KIHAM-owiec z Krakowa, harcmistrz Wojciech Hausner. Właśnie jego referat, jako najbardziej uniwersalny, odnoszący się do najtrudniejszych lat powojennego ZHP w skali ogólnopolskiej, prezentujemy na łamach POBUDKI w dziale „Nasze korzenie”.

hm. Wojciech Hausner

Niżej przedstawione uwagi do historii ZHP z lat 1956-1980 są skupione na jednej z wielu płaszczyzn funkcjonowania Związku. Jak nigdy harcerstwo zostało naznaczone bardzo wyraźnym piętnem „wychowania politycznego" stojącego w opozycji do modelu wychowania do służby Bogu, Polsce i bliźnim. To tutaj można poszukiwać genezy dzisiejszego stanu harcerstwa.

hm Henryk G. Wechsler
„Harcerstwo“ 1/1948

 

Od Redakcji: Chcemy, korzystając z pretekstu, że wielu bardzo młodych instruktorów odwiedza nasze strony, przybliżać Wam pewne klasyczne, a być może zapomniane teksty i zdarzenia, które odcisnęły się głęboko na charakterze i istocie polskiego harcerstwa. Taki jest tekst harcmistrza Henryka Wechslera, napisany na emigracji, w poczuciu utraty Ojczyzny i utraty tamtego harcerstwa, ale pełen żywego ducha i optymizmu, które kształtowało młode życie wielu „pokoleń” wigierczyków. Pamiętam jak przed ponad dwudziestu laty ogromne wrażenie zrobiło na mnie owo wspomnienie. Było to w czasie, gdy szukałem pomysłów do prowadzonych przez siebie kursów instruktorskich. A znalazłem w nim inspirację nie tylko do szkoleń, ale przede wszystkim, do spojrzenia od nowa na naturalną w harcerstwie relację mistrz – uczeń. Dziwnie mocnym głosem wpisuje się on i dzisiaj w naszą dyskusję o przywództwie, o rodzeniu się autorytetów. Bo to nie jest zwykły opis kursów instruktorskich. Polecam. Marabut

Rozumiem, ze rozpoczynając pisać o Wigrach i Wigierczykach jestem w sytuacji mówiącego ślepemu o kolorach. Nie dlatego, abym - uważał, że niewigierczyk jest synonimem ślepego, albo że piękno barw można było poznać tylko nad Wigrami. Nie - wcale tego nie myślę. Jeżeli tak napisałem, to dlatego, że w przeważnym stopniu zagadnienie Wigier to zagadnienie tradycji i atmosfery. I dużej sztuki trzeba, aby przedstawić je komuś, kto tej tradycji nie zna i atmosfery nie przeżył.

Od Redakcji:

Poniżej przedstawiamy tekst - ciekawostkę. Zapewne wiele takich i podobnych powstało w czasie, gdy był pisany. Tu najciekawsze jest zestawienie treści z osobą autora. Postanowiliśmy go opublikować, ponieważ nas sprowokował do kilku myśli. Na przykład o tym, że to co robimy w harcerstwie bywa bardzo kruche i nigdy nie możemy być pewni efektu jaki osiągniemy. Albo, że nie wystarczy pięknie mówić o wartościach i przesadna retoryka patriotyczna też może prowadzić na manowce. Zachęcamy do lektury i rozmowy na temat Waszych przemyśleń o artykule, jego autorze i służbie Polsce.

hm. Tomasz Maracewicz 

Zasubskrybowałem (ale słowo !) sobie swego czasu trzydziestotomową encyklopedię PWN. Z ogromną ciekawością czekałem na tom ostatni, a w nim na notkę o ZHR. I wreszcie jest. Cóż, rozumiem, że to tylko encyklopedia, miejsca mało, ale czy gdyby ktoś z Was miał redagować to hasło, napisałby to samo ? Ile w tym co poniżej jest prawdy ? Czy da się z tego przeczytać kim jesteśmy i czego dokonaliśmy ? Wiecie co - mam niedosyt.

phm Robert Chalimoniuk "Orzeł" 

 

Długo wahałem się czy zabrać głos w tej sprawie. Od Zjazdu minęło już trochę czasu, emocje opadły i chyba teraz, z pewnym dystansem potrafię mówić o rzeczach, co do których wolałbym pewno zapomnieć. Nie tylko ja...

Może jednak lepiej wyjawić całą prawdę i uciąć wszelkie domniemania. Raz i oby na zawsze.

hm. Krzysztof Stanowski
 
W wielu językach nie ma jednolitego nazewnictwa dla organizacji społecznych. Używanie nazwy zależą ściśle od ról jakie pełnią te organizacje w społeczeństwie. We Francji mówi się o economie sociale, w Wielkiej Brytanii public charities lub community organisations, w Japonii koeki hojin, w Stanach Zjednoczonych not-for-profit organisations, nongovernmental organisations lub voluntary organisations), w Kanadzie  coraz częściej słyszymy termin value based organizatios. W Europie często mówimy także o trzecim sektorze. Większość używanych nazw opisuje organizacje społeczne przez negację. Żadna z nich nie jest wystarczająco precyzyjna, ale razem pomagają zrozumieć istotę zjawiska.

W każdym numerze Pobudki będziemy przedstawiali jedną działającą dziś organizację obywatelską. Zaczynamy od Funduszu Lokalnego w Nidzicy.

Nidzica to niewielkie miasteczko w olsztyńskim. Kilkanaście lat temu typowe miasteczko na ziemiach odzyskanych. Jeden z najwyższych wskaźników bezrobocia w kraju, zaniedbany krzyżacki zamek, w którym królowała GS-owska restauracja. Jedno z takich miejsc, gdzie „diabeł mówił tam dobranoc". Wszystko zmieniło się w znacznym stopniu dzięki ludziom zaangażowanym w lokalnych organizacjach obywatelskim.

hm Paweł Wieczorek

Uwaga!!! Uwaga!!! Uwaga!!! Pozor!!! Redaktor Naczelny informuje, że poniższy tekst jest wysoce toksyczny i może być niebezpieczny dla zdrowia i życia osób pozbawionych poczucia humoru. W razie wątpliwości radzę przetestować na myszach lub chomiku. Drobnym gryzoniom przeczytanie grozi co najwyżej kolką i serią bolesnych zastrzyków. Duże gryzonie zostały niniejszym wstępem uprzedzone i czytają na własną odpowiedzialność. W niektórych przypadkach zalecam profilaktyczne zaniechanie przeczytania, albowiem Redakcja nie bierze odpowiedzialności za skutki uboczne.

OD REDAKCJI

Publikujemy list nadesłany przez ojca jednego z harcerzy ZHR, w przeświadczeniu, że poruszone w nim problemy nie dotyczą li tylko jednego środowiska. Nazwisko autora pozostanie anonimowe, ze względu na dobro jego syna, który nadal pozostaje w harcerstwie. Z tego też powodu zmienione zostały prawdziwe imiona rozmówców oraz numery i nazwy drużyn. Pomoże nam to potraktować „Rozmowy o katastrofie" jako studium przypadku, który oby stał się przestrogą dla wszystkich środowisk harcerskich. Być może w opisanym przypadku miał miejsce szczególny splot niekorzystnych okoliczności, takich jak: brak zrozumienia idei i metody harcerskiej, arogancja władzy, prywata. Nie mniej, warto poświęcić temu chwilę refleksji. Warto rozejrzeć się we własnym środowisku, czy aby nie odnajdziemy w nim śladów podobnych zjawisk.   

Szperając na allegro natrafiłem razu pewnego na tytuł „Twórcy polskiego skautingu – Olga i Andrzej Małkowscy” Edyty Głowackiej-Sobiech. Książkę nabyłem i mocno się zdziwiłem, że wcześniej o niej nie słyszałem. Jest świetna.

phm Agnieszka Leśny

W poprzednim odcinku cyklu o motywacji [Pobudka nr. 9] zwróciliśmy uwagę m.in. na konieczność świadomego wyznaczania celów oraz na rolę motywującej współodpowiedzialności harcerek i harcerzy za wspólną pracę.

hm. Marek Gajdziński

Po publikacji na temat zasad podchodów w ostatnim numerze Pobudki, otrzymałem sporo maili i uczestniczyłem w kilku interesujących rozmowach z instruktorami z całego kraju. Wszyscy mogliśmy też śledzić komentarze zamieszczane pod artykułem. Z wypowiedzi instruktorów, którzy zechcieli wymienić się uwagami na ten temat, wyłania się jeden ogólny wniosek. W harcerstwie funkcjonują obecnie dwie, zupełnie różne, koncepcje dotyczące formy tej najbardziej chyba emocjonującej sytuacji wychowawczej, w jakiej możemy postawić harcerzy na obozie. Dla potrzeb dalszych rozważań nazwę je podejściem realnym i zabawowym. Nie ukrywam, że mnie osobiście najbliższa jest koncepcja podchodów jako nieodłącznego składnika realnego życia obozu, a nie dodatkowej zabawy, w sztucznie wykreowanych warunkach. Na podstawie opinii instruktorów podzielających poglądy zbliżone do moich, opracowałem projekt Honorowego Kodeksu Podchodów - oczywiście do dyskusji. Uzasadniając przyjęte rozwiązania staram się też odnieść do opinii, z którymi trudno mi się zgodzić.

Marek Kamecki  HR
Książka jest słaba. Na dobrą sprawę, prawie każdy uczestnik kursu podharcmistrzowskiego napisałby o systemie zastępowym coś znacznie lepszego. Po przeczytaniu tej niewielkiej objętościowo książeczki odnosi się wrażenie, że najwartościowsze fragmenty to cytaty z Baden-Powella. Reszta to dosyć chaotyczne uwagi i przykłady z życia skautów angielskich w pierwszych latach ruchu.

Dlaczego wiec „System zastępowy" znalazł się w kanonie „pism świętych" skautingu?

hm. Krzysztof Sieradzki

Ponieważ to już zima, przedstawiamy Wam dziś trochę propozycji form pracy, które mogą być stosowane na Waszych zimowiskach w tej zupełnie niezimowej aurze. Może skorzystacie ? Tradycyjnie możecie wykonać zwiad w okolicy. Zwracając uwagę nie tylko na ukształtowanie terenu, historię regionu, itp. ale także na sposób życia ludzi, ich kłopoty, potrzeby. Może wyniknie z tego zadanie, które podejmiecie do wykonania, aby pomóc swoim pomysłem, zaangażowaniem.

hm. Jarosław Żukowski 

GARŚĆ POMYSŁÓW

Różnorako czytałem już "Wskazówki dla skautmistrzów". Od przodu, od tyłu, liczyłem wyrazy, szukałem oryginalnych zwrotów, znaczeń, tak; aby filozofia skautowa B.P. była jak najbardziej dostępna, wyrazista, jasna. Można jednak dotrzeć do niej trochę inaczej, jakby pośrednio, wykorzystując to, co wesoły generał zaproponował jako przykłady do swoich "teorii". Myślę o tej garści pomysłów metodycznych, które pojawiają się między wersami, w każdym niemal rozdziale. Bynajmniej, nie są przestarzałe.

hm. Marek Gajdziński

W tym roku scouting świętuje 100 lecie swojego istnienia. Już za parę lat identyczny jubileusz obchodzić będzie także polskie harcerstwo. Jak przy każdej tego typu okazji, tak i wtedy, będziemy starać się spojrzeć w swoją przeszłość - podsumować dokonania, wyciągnąć wnioski na przyszłość. Wzrośnie więc zainteresowanie historią naszego ruchu. Pora więc zadać sobie intrygujące pytanie...