Numer 19 z dnia 19 listopada 2008 r.

 

Opowiadali Wam, na ckliwych kominkach, że drużynowi i instruktorzy są siłą Związku? Że naszym największym bogactwem są młodzi entuzjaści, a cały ZHR istnieje po to by wspierać drużynowych? Kłamali.

hm. Marek Gajdziński

W dyskusjach instruktorskich często podnoszony jest temat czy harcerstwo ma robić rzeczy wielkie, widoczne i ważne dla społeczeństwa czy też wystarczy, że wychowujemy młodzież. Gdy pada pytanie o przyczyny kryzysu harcerstwa odpowiedzią jest stwierdzenie „przecież my nic ważnego nie robimy”.

Gdy zaproponowałam Jarkowi, redaktorowi prowadzącemu ten numer, wywiad z wice ministrem edukacji – a jednocześnie harcmistrzem – spojrzał na mnie z powątpiewaniem.  Nie wierzył, że się uda. A jednak, pewnego wieczoru, udało mi się przemierzyć kilka długich korytarzy w Ministerstwie Edukacji Narodowej i zapytać Krzysztofa Stanowskiego o najważniejsze zadania, jakie stoją dziś przed harcerstwem, o organizacje pozarządowe oraz ile sprawności zdobył.

Na Wikipedii, napisane jest tak: „działacz polonijny, harcmistrz, wiceprezes Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie, członek Rady Naczelnej ZHR. Rodzinnie związany z Kresami, działał na rzecz odrodzenia Polskiego Harcerstwa na Litwie, Białorusi i Ukrainie. Był wiceprzewodniczącym ZHR. Od 2008 roku członek Rady Naczelnej ZHR z wyboru.”.

Wiesław Turzański: To chyba moje dzieci pisały. Niewątpliwie kwintesencją tej notatki jest powtarzający się w każdej linijce temat Wschodu.

hm. Piotr Łysoń

W okresie 20 lat II Rzeczpospolitej naszym przodkom udało się zintegrować ziemie trzech zaborów. Do dziś imponujące są wielkie inwestycje z tego okresu: Gdynia, magistrala węglowa, COP... i wiele innych. W latach 20-tych i 30-tych XX wieku, po ponad 100 latach niewoli, Polska, choć silnie zróżnicowana, stała się jednym państwem.

pwd. Natalia Mileszyk

Jakbyś odpowiedział zaczepiony na ulicy na pytanie: „Czym jest ZHR?". Możesz wypowiedzieć jedno zdanie. ZHR to ruch społeczny? A może organizacja harcerska? Organizacja wychowawcza? Sposób życia? Wszystkie te odpowiedzi są oczywiście jak najbardziej prawdziwe, ale... dość mało obrazowe dla osoby  „niewtajemniczonej". A kto odpowiedziałby, że ZHR w wolnej Polsce, w XXI wieku, w czasie kształtowania się świadomego społeczeństwa obywatelskiego jest organizacją pozarządową ?

 

pwd. Kasia Kozłowska

Podharcmistrzyni jest bezcennym skarbem dla drużyny, dla hufca, dla chorągwi… A skarby mają to do siebie, że każdy chce je mieć, najlepiej na własność. Ale widomo – podharcmistrzyni też człowiek – rozdwoić się nie może. I często musi wybierać; drużyna czy hufiec? Hufiec czy chorągiew? Z jednej strony własne obowiązki związane z pełnioną funkcją z drugiej – prośba lub rozkaz przełożonej.

pwd. Maciej Albinowski

Przyszli wodzowie, zakładając gromady zazwyczaj snują piękne marzenia. Wymyślają obrzędowości pełne szlachetnych wzorców, które mają stworzyć prawdziwie zuchowy klimat. Wyobrażają sobie przyszłe zbiórki jako miejsce spotkań dzielnych chłopców, poszukiwaczy przygód i serdecznych przyjaciół. Chcą żeby było tak, jak w słynnej gromadzie Antka Cwaniaka.

Sebastian Wilk

Na moją komendę: módl się!
Ostatnio w Związku sprawa religii jest niezwykle głośna. Z jednej strony oburza nas skrajnie konserwatywne podejście niektórych instruktorów, z drugiej z kolei potępiamy niemoralny liberalizm. Ciekawe jest jednak, iż członkowie żadnego z tych stronnictw nie do końca potwierdzają słowa czynami.

hm. Marek Gajdziński

Gdy po dziesięciu latach przerwy powróciłem do służby instruktorskiej zdziwiło mnie wiele rzeczy jakie zastałem w ZHR. Jedną z nich była wyraźna awersja okazywana instytucji Rady Drużyny. Od Naczelnictwa po drużynę starano się wprowadzić tzw. system wodzowski. Najwyższymi cnotami harcerskimi stały się karność i posłuszeństwo. Instytucja Rady Drużyny przestała nagle pasować do owej koncepcji wychowania. Stała się passe. A może czas już zdjąć klapki z oczu?

hm. Tomasz Maracewicz

Koncepcja kursów „judymowych” dojrzewała we mnie od wielu lat, a inspiracją do niej były doświadczenia Wydziału Misyjnego z Pomorza (przełom lat 80-tych i 90-tych) i aktualne osiągnięcia mazowieckich kursów „Horyzonty”. Jednak dopiero teraz znalazłem w sobie dość sił, by spróbować przekuć pomysł w czyn. A zaczęło się banalnie, od zaskoczenia sposobem, jakim Kamiński „umasowił” ruch zuchowy, sposobem, który zrazu zniechęcił mnie swoją „nieharcerskością”.  Otóż Kamiński, przez prawie cztery lata (1933-37), kierując etatowo szkołą Instruktorów zuchowych w Nierodzimiu przeszkolił na skalę przemysłową ponad 1600 zuchmistrzów. I kim byli owi kandydaci na zuchmistrzów? Otóż najczęściej byli nimi szkolni nauczyciele i nauczycielki, i to zwykle bez żadnej harcerskiej przeszłości. Liczyła się dobra zachęta, dobra atmosfera na kursie i „efekt skali” jakby to dziś można powiedzieć. Tak na kamieniu zrodził się ruch zuchowy.

hm. Jacek Garboliński

Jestem instruktorem środowiska siedzącego okrakiem na granicy administracyjnej Warszawy (Targówek-Zacisze) i Marek. Oczywiście, ani Warszawa, ani Marki to nie jest środowisko wiejskie, ale nie chodzi tu o problem klasyfikacji. Chciałem raczej podpowiedzieć jak w „dziewiczej” szkole podejść do „zrobienia harcerstwa”.

Rafał Przybylski

 

Mam na imię Rafał. Mam 42 lata. Nie jestem alkoholikiem, ale na początku chciałbym przedstawić Wam niektóre zasady obowiązujące na mityngu AA. Jestem lekarzem. Pracuję m.in. z alkoholikami. Wiele się od nich w życiu o życiu nauczyłem. Nie pytam się ich nigdy, czy byli harcerzami i w jakiej organizacji.

Agnieszka Kłosowska

Tym razem nie będę pisała o znaczeniu gier i zabaw w życiu dziecka, lecz o dobroczynnym działaniu dotyku. Zaraz któryś z zuchmistrzów (tak, Maćku to do Ciebie) powie mi, że „zły dotyk boli”. Ale nie o to mi chodzi.

 

POBUDKA: Co  spowodowało, że podjąłeś decyzję o przyjęciu funkcji Komendanta Zlotu XX-lecia ZHR i kiedy to nastąpiło?

hm. Artur Nowak: W maju br. zostałem poproszony przez Przewodniczącego, hm. Michała Butkiewicza o poprowadzenie tzw. grupy organizacyjno – kwatermistrzowskiej Zlotu XX-lecia  ZHR. W skład zespołu weszli przedstawiciele Naczelniczki i Naczelnika oraz kilku Okręgów. Efektem pracy zespołu było zarekomendowanie Naczelnictwu i Radzie Naczelnej jeszcze przed wakacjami dwóch miejsc, które po wcześniej przeprowadzonych zwiadach i wywiadach mogły stać się bazą zlotu: Pionki oraz Koronowo k. Bydgoszczy. Ostatecznie podjęto decyzję o organizacji zlotu na Kujawach. 

hm. Marek Kamecki

 

...coraz niżej. Jest początek listopada 2008. W przyszłym roku w sierpniu ma się odbyć zlot XX-lecia ZHR. I pewnie się odbędzie. Bardzo chciałbym pojechać tam z moją drużyną i pokazać im cały Związek. Prawdopodobnie już nigdy nie będą mieli takiej okazji. Ale już dzisiaj wiem, że tak się nie stanie.  

pwd. Joanna Kacprzycka

Słowem wstępu powiem, po co ten artykuł. Otóż czasem jak czytam wnioski wysyłane do Okręgu Mazowieckiego ZHR, to mam wrażenie że nie każdy wie o co chodzi. Dlatego postanowiliśmy Wam ułatwić sprawę i pokazać jak wygląda dobrze napisany wniosek o dotację. Potraktujcie to jako przewodnik – przepis jak napisać wniosek. Poniżej przykładowy wniosek (Uwaga: to jest przykład wniosku – ten wniosek nigdy nie został realizowany, napisałam go na potrzebę tego artykułu). Mam nadzieję, że to ułatwi Wam pracę i dostarczy więcej satysfakcji z pisania wniosków.

hm. Marek Kamecki

Harcerstwo jest społecznym ruchem wychowawczym kształtującym u swoich uczestników pewne cechy charakteru. Nie trzeba ich tu wyliczać, ale wśród nich jest  postawa samodzielności, zaradności i niezależności finansowej. Anglosasi określają  człowieka o takich cechach mianem self-made man. Sobieradek? - a czemu nie! - ale tylko do poziomu ćwika. Potem zaczyna się wyciąganie łapek po nieswoje pieniądze. Finansowanie kursu drużynowych, koszty przejazdu na odprawę hufcowych, udział w konferencjach, projekty pisane mniej lub bardziej fikcyjnie po to, żeby sfinansować ciekawe wakacje - jesteś wędrownikiem, chcesz zostać instruktorem? - naucz się wyciągać rękę po nie swoje pieniądze.

hm. Tomasz Maracewicz

Kurs Jakobstaf wypuścił w świat swoich pierwszych absolwentów. Pewien cykl się zamknął. To dobry czas na podsumowania.

phm. Agnieszka Leśny

Koszmar kapituły

W ZHR dużo oceniamy. Mój ulubiony obrazek: na kapitułę stopnia przychodzi zestresowana harcerka. Często nie zna osób zasiadających w kapitule. Przedstawia swoją próbę, pokazuje zdjęcia, jakieś papiery. Obok opiekunka (choć czasem nie dociera, albo spóźnia się). Druhny z kapituły zadają różne pytania – nigdy tak naprawdę nie wiadomo jakie.

pwd. Jan Koprowski 

             W artykule „Do naszych kochanych pań" pisałem, iż czekało mnie prowadzenie zajęć z Savoir-Vivre dla harcerzy. Czas obozowy już minął. Pomyślałem, że warto podzielić się swoimi doświadczeniami. Na początku, kiedy patrzyło się na chłopców, cały plan wydawał się z góry skazany na porażkę. Przecież oni się zanudzą na śmierć! Zaczęliśmy od spraw bardzo podstawowych takich jak powitanie, podawanie dłoni czy przedstawianie się... Forma była nudna: czytanie z książki, urozmaicona tylko scenkami w stylu „co było źle?". Miałem silne wrażenie, że druhowie zaczną spać, a zajęcia po dwóch minutach okażą się przykrą, nudną katorgą i planowane 10 minut będzie trwało dłużej niż nudna 45 minutowa lekcja w szkole. 

phm. Agnieszka Leśny

11 listopada 2008, w ramach wędrowniczych obchodów Święta Niepodległości, odbył się pokaz pełnometrażowego filmu „11 listopada”, nakręconego z inicjatywy drużynowych 58 Szczepu ZHR w Zielonce dh. Urszuli Szałaty i dh. Kamila Kulczyckiego. Fakt, że harcerki i harcerze z Zielonki nakręcili film, obił mi się o uszy. Znajomi opowiadali o zwiastunach wrzuconych na YouTube. Nie zainteresowało mnie to jakoś specjalnie, ponieważ harcerskich filmików w sieci jest mnóstwo – a większość z nich jest bardzo kiepskiej jakości.

hm. Marek Gajdziński

11 listopada pojawił się w sieci niezwykle pożyteczny serwis dzięki, któremu będzie można w prosty sposób znaleźć dla siebie i dla drużyny aktualne propozycje różnych pól służby społecznej.

hm. Marek Frąckowiak

Wielka sala, mnóstwo zaaferowanych ludzi, ktoś coś głośno mówi, większość zebranych słucha, część rozmawia, przez szerokie drzwi wciąż ktoś wchodzi lub wychodzi, kilka osób robi zdjęcia, niektórzy spoglądają na ekran pokazujący to, co mają przed sobą, ktoś na parapecie je drugie śniadanie, z tylnych rzędów słychać popłakiwanie dziecka na kolanach mamy...

phm. Wojtek Hoser

W poprzednim numerze "Pobudki" najgorętsza dyskusja rozgorzała wokół artykułu opisującego przygody druha Michała na zlocie wędrowników bratniej organizacji. Niezależnie od intencji autora dyskusja skupiła się na wątku złączenia śpiworów druha Michała i pewnej druhny, oraz atmosferze niewybrednych żarcików, całą imprezę przenikających. Z grubsza rzecz ujmując w dyskusji wzięły udział dwa obozy "starych dziadków szukających dziury w całym" i "młodych nie widzących problemu". Jako aktywny dyskutant z pierwszej frakcji czułem, że dziura nie w pełni została zdemaskowana, postanowiłem opisać to szerzej, a inspiracji jak na "starego dziadka" przystało dostarczyła mi historia własnego środowiska harcerskiego.

hm. Paweł Wieczorek

Wsadzili nas do loży. Nie sprecyzowali jakiej, ale ponieważ chodzi o redaktorów, zakładam że do prasowej. Kto w takiej był, wie, że to zazwyczaj arcyniewygodne miejsce, zwłaszcza w starych teatrach, wzorowanych na dworskich. Tam loża prasowa ulokowana jest nad sceną, bo ma być z niej widoczne głównie to, co najważniejsze – kto z zaproszonych prominentów przybył na premierę, czy władza klaszcze, czy się krzywi, który ambasador wyszedł trzasnąwszy drzwiami. Względnym bardzo profitem dla zaproszonych dziennikarzy jest dogodny wgląd w dekolty pań, siedzących na parterze. Drzewiej to były dekolty, teraz jeno fitness i anorexia... A sama sztuka – cóż... Kiedyś Franc Fiszer był na „Weselu” i przez cały czas gadał z sąsiadem, a głos miał donośny. Wreszcie ktoś z tyłu nie wytrzymał, trącił Fiszera w plecy i mówi: drogi panie, trochę ciszej, bo nie słyszę tekstu „Wesela”. Na to Fiszer z naganą w głosie: TEGO się nie słucha, TO się zna na pamięć. Może więc ktoś założył, że wszystko już znamy? 

Pewien dzień - zwyczajny jak każdy inny. Nie pamiętam, kiedy to było dokładnie, nie pamiętam, jak się rozpoczął... Może szedłem do pracy jak zwykle? Może szedłem do kogoś, a być może poszedłem odnaleźć coś, co już dawno zgubiłem?

hm. Paweł Wieczorek KOHUB

Dym smużył prosto w niebo. Oboźny pomyślał, że gdyby pięć minut temu wystartował stąd pocisk amerykańskiej tarczy antyrakietowej, też właśnie tyle by po nim zostało. Złapał bukowe, nadpróchniałe polano żeby wrzucić je w nienasyconą gardziel molocha, ale gdzieś z tyłu usłyszał że się kondor pasa, bo właśnie ktoś zagwizdał motyw ze starego przeboju. Znaczy – alarm. Polano pofrunęło za trzon kuchenny, a on ujął gestem solennym i regulaminowym wysuszoną szczapę sośniny ze sterty ułożonej jak dekoracja w filmie o złocie dla zuchwałych. Nadchodziła Komendantka. Ona nigdy nie szła, zawsze „nadchodziła”. Dyżurny sprzątacz w mig przykucnął na piaskowej, wygrabionej strefie przeciwpożarowej zatoczonej wokół kuchni. Przewidywalne pytanie Komendantki trafiło więc w pułapkę:

-    Suche igliwie wyzbierane?
-    Właśnie się zbiera, Druhno Komendantko!

Redakcja "Pobudki" ogłasza konkurs na opowiadanie "Rok harcerski 2028". Czekamy na Wasze wizje obozów, zbiórek czy przygód jakie mogą w przyszłości zdarzyć się w harcerstwie!
Czy czekają nas tylko cyber-spotkania? A może świat czeka wielka rewolucja, ludzkość powróci do życia w lasach, a przetrwać w nich będą umieli tylko harcerze?

 

Hm. Paweł Wieczorek KOHUB

Burza obok szklanki wody

Artykuł Druhny Naczelnej „Wychowanie do wojny czy do pokoju?" zamieszczony w odnowionej POBUDCE, pokazał to, czego obawia się wielu z nas. Rzeczywiście nie wiemy: „jaka misja stoi przed ZHR dzisiaj, kiedy wybrzmiało już rzucone nam „Pojutrze"?To słuszna uwaga o kardynalnym dla przyszłości polskiego harcerstwa znaczeniu. Tylko po co siać panikę: od samego tytułu poczynając kreować nieprawdziwy obraz dyskusji o rzekomo dominujących pomysłach na cele wychowawcze i misję społeczną ZHR? Nie istnieje dziś bowiem realnie dylemat czy wychowywać w harcerstwie do wojny, czy do pokoju. Kto miałby nawoływać do wojny? Młodzi ludzie, którzy oddają hołd bohaterom minionych zmagań? Czy to ich wina, że literatura historyczna, poezja, a nawet ogniskowe piosenki przesycone są duchem martyrologii, bo taką dano nam historię, „na taką miłość skazali taką przebodli nas ojczyzną" (Zbigniew Herbert)? A może przy okazji wspominania rocznic wzywamy do pomsty i zbrojnego odzyskania utraconych Kresów?Czy ktoś przy zdrowych zmysłach przygotowuje harcerzy na krwawy bój w obronie prześladowanych rodaków na Białorusi czy Ukrainie? Nie słyszałem. Jeśli się mylę, proszę o przykłady. Z harcerstwa, nie z bojówek Młodzieży Wszechpolskiej,wspólnymi symbolami i gestami zbratanych z nazistami Berlina, Drezna, Lipska...