pwd. Natalia Mileszyk

Jakbyś odpowiedział zaczepiony na ulicy na pytanie: „Czym jest ZHR?". Możesz wypowiedzieć jedno zdanie. ZHR to ruch społeczny? A może organizacja harcerska? Organizacja wychowawcza? Sposób życia? Wszystkie te odpowiedzi są oczywiście jak najbardziej prawdziwe, ale... dość mało obrazowe dla osoby  „niewtajemniczonej". A kto odpowiedziałby, że ZHR w wolnej Polsce, w XXI wieku, w czasie kształtowania się świadomego społeczeństwa obywatelskiego jest organizacją pozarządową ?

 

Ogół organizacji pozarządowych tworzy tzw. trzeci sektor.  Określenie to, przeniesione z języka angielskiego, nawiązuje do podziału dzielącego aktywność społeczno-gospodarczą nowoczesnych państw demokratycznych na trzy sektory. Według tej typologii pierwszy sektor to administracja publiczna, określana też niekiedy jako sektor państwowy. Drugi sektor to sfera biznesu, czyli wszelkie instytucje i organizacje, których działalność jest nastawiona na zysk, nazywany też sektorem prywatnym. Trzeci sektor to ogół prywatnych organizacji, działających społecznie i nie dla zysku, czyli organizacje pozarządowe (organizacje non-profit) .Określenie organizacje pozarządowe akcentuje niezależność tych organizacji od administracji (tylko proszę, żeby dyskusja nie rozpętała się co do tego zdania...) Z kolei nazwa non-profit odróżnia je od organizacji drugiego sektora i podkreśla, że ich działalność nie jest nastawiona na zysk. Organizacje te określa się też czasem jako wolontarystyczne , gdyż ich działalność jest w znacznym stopniu oparta na działaniu ochotników, czyli wolontariacie. Inna nazwa stosowana wobec tych organizacji to organizacje społeczne lub organizacje użyteczności publicznej . Te sformułowania podkreślają, że aktywność tych organizacji jest najwyraźniejsza w dziedzinie ochrony zdrowia, szeroko rozumianej pomocy społecznej, akcji charytatywnych i edukacji, czyli krótko mówiąc w działaniu dla dobra publicznego.[*]

 

  Jakby nie patrzeć, ZHR idealnie pasuje do powyższej definicji. Co więcej, jesteśmy jedną z większych organizacji pozarządowych w Polsce (jeśliby patrzeć na ilość członków czy liderów organizacji). Niestety, jednocześnie jesteśmy zatrważająco mało świadomi swojej roli w trzecim sektorze, mało widzialni, mało elastyczni... A może po prostu głównym (jedynym?) celem istnienia ZHRu jest wychowywanie członków, bycie strukturą introwertyczną, zmienianie rzeczywistości przez kształtowanie harcerek i harcerzy? Jeśli odpowiadasz na to pytanie twierdząco, to możesz porzucić lekturę tego artykuły i pójść napić się kawy, bo i tak Cię nie przekonam. Ale jeśli coś krzyczy w Tobie, że ZHR powinien również bezpośrednio wpływać na społeczeństwo obywatelskie i kreować swój wizerunek również jako profesjonalna organizacja pozarządowa to życzę miłej lektury i przemyśleń po;)

  Obserwacja pierwsza - jesteśmy mało widoczni. Zarówno w społeczeństwie, jak i w trzecim sektorze. Oczywiście, zdarzają nam się spektakularne akcje - Akcja Paczka, Biała Służba, Protektorat Prezydenta RP - jednak samymi wydarzeniami nie zbudujemy swojej pozycji wśród innych NGO. Brak nam spójnej wizji tego , co chcemy robić w przestrzeni publicznej, wszystko odbywa się „przy okazji" większych uroczystości. Tak przynajmniej wygląda to w perspektywie ogólnopolskiej. Jeśli jakieś środowisko działa na forum lokalnym to zazwyczaj wychodzi to mu o wiele lepiej. Ale bardzo często drużyny czy hufce nie wychodzą poza to co drużyna harcerska robić powinna. Jeszcze gorzej jest na forum wewnątrz trzeciego sektora - nie było nas na V Forum Inicjatyw Pozarządowych (ale nie zabrakło na pikniku stoiska Towarzystwa Przyjaciół Słońska „Unitis Viribus"), informacje o ZHR można tylko i wyłącznie znaleźć na zhr.pl (chyba że Naczelnictwo szuka pracownika, to ogłoszenia są też na ngo.pl) , brak naszych przedstawicieli w Komisjach Dialogu Społecznego[**] czy przy uchwalaniu programu współpracy samorządu  z organizacjami pozarządowymi[***].

Obserwacja druga - boimy się wychodzić z naszymi działaniami na zewnątrz. Oczywiście, przede wszystkim musimy skupić się na wychowywaniu naszych członków. Ale czemu jakoby przy okazji nie wychowywać ich rówieśników, nie oddziaływać na ludzi dorosłych, nie dopuścić do naszych działań osób z zewnątrz gdy tylko to możliwe. Robimy to, ale wciąż nieśmiało i wciąż chyba zbyt asekuracyjnie. A przecież „Celem Związku jest: (...)upowszechnianie w społeczeństwie ideałów harcerskich." [****]

 

 

 Obserwacja trzecia - moim zdaniem instruktor ZHR jest materiałem na najlepszego lidera społeczeństwa obywatelskiego. Ma odpowiednie cechy charakteru, przeszedł odpowiednią formację  i szkolenia, ale... nie jest świadomy swojego potencjału. Nie umiemy wykorzystywać faktu bycia instruktorami w naszych CV, przy prezentacjach swojej osoby, raczej w tej materii wierzymy w hasło „Harcerstwo to frajerstwo". Z niewiadomych mi przyczyn nie umiemy naszych umiejętności przenieść na grunt „bez munduru". Po odejściu ze Związku znalezienie sobie pola służby graniczy z cudem (a zapotrzebowanie społeczne jest ogromne!), nie wspominając już o byciu aktywnym na innych polach trzeciego sektora przez instruktorów czynnych.  A przecież w wielu miejscach praca wolontaryjna  wygląda podobnie, cele są zbliżone, może trochę inna metoda. Mało kto z nas myśli o sobie jako o liderze, osobie zmieniającej rzeczywistość przez swoją działalność, pracującym metodą projektów.

 

Obserwacja czwarta - podejście do kształcenia jest „zbyt harcerskie". Nie chcę, żeby zabrzmiało to jak „harcerskie znaczy gorsze", ale w tym przypadku tak jest. Zastanówmy się - czy chcemy wychować dobrego człowieka i lidera, czy dobrego instruktora? Bo każdy dobry człowiek i lider, będący dobrym harcerzem  jest w stanie być dobrym instruktorem ZHR, w drugą stronę nie jest to już takie proste. Dlaczego zamiast zrobić zajęcia np. „Sposoby rozwiązywania konfliktów" robimy zajęcia „Sposoby rozwiązywania konfliktów w drużynie harcerskiej". Nie od dziś wiadomo że lepsze efekty szkoleniowe osiąga się przechodząc od ogółu do szczegółu - a nie od szczegółu do... niczego. Uwierzmy w nasze kursantki i naszych kursantów - że są inteligentni, umieją myśleć problemowo i zdobytą wiedzę wykorzystają w drużynie, dawajmy im wędkę a nie rybę. A jeśli już się zdarzy, że w planie kursu znajdą się zajęcia np. z PR, to często prowadzą je osoby nie-do-końca-będące-ekspertami (eufemistycznie mówiąc...)

 

Idea społeczeństwa obywatelskiego, trzeciego sektora nie stoi w sprzeczności z ideą harcerstwa i naszą metodyką. Co więcej - mają one wiele punktów wspólnych, które szczególnie teraz, w wolnej Polsce powinny być podkreślane. Wyrastają z podobnych wartości. Dlaczego boimy się bycia postrzeganym jako organizacja pozarządowa? Coraz częściej nasza praktyka idzie w dobrym kierunku - vide warsztaty metody projektu w ramach projektu „Młodzież", warsztaty „Przywództwo dla skautmistrzów", zapraszanie na szkolenia specjalistów spoza Związku. Jednak ciągle jest takich inicjatyw za mało! I nie oszukujmy się - ile z nas mając studia, pracę, służbę instruktorską, rodzinę, przyjaciół i czasami sen ma czas na dodatkowe szkolenia? Więc może warto przemyśleć ideę trzeciego sektora w kontekście kursów instruktorskich? Przecież kursy przewodnikowskie to genialne kursy młodych liderów! Zacznijmy więc od wyrzucenia z nazwy każdych zajęć przymiotnika „harcerskie" i zrobienia profesjonalnych zaświadczeń z kursu, a nie dyplomu bez przedstawienia nauczonych treści ale za to z mnóstwem lilijek...

 

 

pwd. Natalia Mileszyk, Mazowiecka Chorągiew Harcerek ZHR, Referentka Harcerek, związana z Polską Akcją Humanitarną

[*] Źródło - www.ngo.pl

[**] Jednostki doradcze przy samorządach, których członkami są przedstawiciele organizacji pozarządowych

[***] Obowiązek nałożony przez Ustawę o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie

[****] Statut ZHR, §5