Numer 23 z dnia 17 listopada 2009 r.

hm. Jarosław Błoniarz

Oj, zaniedbaliśmy naszych kochanych PT Czytelników, zaniedbali. To pierwsze trąbienie Pobudki od czerwca. Już niedługo stuknie nam pięć lat i jak widać, tchu w cherlawych piersiach czasami brakuje.

hm. Marek Kamecki

Do końca 1990 roku czyli w niecałe dwa lata, działania założycieli ZHP-1918 i Komitetów Odrodzenia doprowadziły nie tylko do uratowania tego siedliska najbardziej betonowej nomenklatury jaką był ówczesny ZHP, ale zepchnęły ZHR na pozycję organizacji winnej rozłamowi w polskim harcerstwie.

phm. Marek Gajdziński (ver.1989)

Przedstawiamy archiwalny artykuł pióra naszego redakcyjnego kolegi Marka Gajdzińskiego jaki ukazał się w piśmie „Czuwamy” z 23 lutego 1989r. Tekst został napisany 12 lutego w nocy - bezpośrednio po powrocie Marka z historycznego spotkania instruktorów Ruchu w kościele na Chłodnej gdzie zapadła decyzja o utworzeniu ZHR. Kto pamięta atmosferę tamtego dnia ten odnajdzie w nim echa swoich emocji. Kto nie może pamiętać, dowie się z niego jaki entuzjazm towarzyszył naszej wspólnej decyzji.  Czuć go doskonale. Warto też poznać wizję organizacji jaka została nakreślona u jej zarania. To pozwoli wiele zrozumieć nawet w odniesieniu do obecnej sytuacji ZHR.

phm. Aleksander Sądowski

Podsumowanie badania ankietowego przeprowadzonego wśród drużynowych drużyn harcerek i harcerzy uczestniczących w Rajdzie Meksyk
.

 

hm. Adam Ostrowski

Od Redakcji:

Dh Adam, szef Komisji Instruktorskiej na Mazowszu, przysłał nam poniższy tekst jako polemikę z artykułem Marka Gajdzińskiego z 21 nru Pobudki pt. "Kto łamie Prawo Harcerskie?".

Zofia Heppner

Różowy słoń w zielonym lesie... czyli garść refleksji pozlotowych pozwalających docenić pozytywny aspekt wzmiankowanego położenia

hm. Jacek Garboliński

Pierwszy tydzień sierpnia i kolejny obóz zakończony, i to pieszą wędrówką na Zlot XX-lecia ZHR.
A co przede mną? Prawie cztery dni w lesie, cztery dni wypełnione harcowaniem, spotkaniami, rywalizacją na Turnieju Drużyn Puszczańskich - TDP 2009. Wyszło to co prawda przypadkiem, ale tym bardziej ekscytowało.

A oto pokłosie tych czterech dni - moje przemyślenia na gorąco, jeszcze podczas powrotu ze Zlotu.

hm. Tomasz Maracewicz

Gdy z entuzjazmem opowiadałem o zmianach w regulaminie służby instruktorskiej, ktoś spytał mnie: no dobra, ale czy ty rzeczywiście sądzisz, że oto tutaj dokonała się rewolucja? a może to tylko kolejne poprawki, kolejnych paragrafów, z których dla harcerstwa nic nie wynika? Może.

pwd. Justyna Gutowska

Długo szukałyśmy służby na Agricolę. Dzwoniłam do wielu organizacji pozarządowych, które działały tam, gdzie mogłyśmy mieć służbę, ale niestety bez skutku. Nic sensownego w tym czasie dla nas nie było... Ale nie mogłyśmy się poddawać, więc wciąż w głębi serca miałyśmy nadzieję, że jak porozmawiamy z ludźmi na miejscu, to znajdzie się dla nas sensowne pole służby.

pwd. Magda Magowska

Opowieść o Dawidzie – czyli gawęda zamiast wstępu

W czasie rządów króla Saula naród izraelski walczył z wieloma wojskami. Zwyciężali wszystkie bitwy, dopóki w szeregach przeciwnika nie stanął Goliat – potężny Filistyn, któremu nikt nie był w stanie stawić czoła. Był on tak trudnym przeciwnikiem, że król wyznaczył nagrodę dla śmiałka, który go zabije.

phm. Marcin Wrzos

Popalali, wagarowali, podrywali dziewczyny, bywali zakochani. Niektórzy z nich chcieli zostać księżmi. Świetnie śpiewali, byli kompozytorami, uwielbiali gry sportowe. Można powiedzieć, że ich życie nigdy nie było nudne. Nawet w wiezieniu darli się na całe gardło – jak pisali w grypsach więziennych. Byli harcerzami. Przyjaciółmi. Wychowankami salezjańskimi. Dwaj z nich nawet przed wojną, a być może pozostali podczas niej  śpiewali ze Stuligroszem. Czesław Jóźwiak, Edward (Eda) Kazimierski, Franciszek Kęsy, Edward Klinik i Jarogniew Wojciechowski – to błogosławieni, którzy zostali ścięci w 1942 r. gilotyną w Dreźnie. Mieli od 20 do 23 lat.

hm. Marek Frąckowiak

Być może ktoś, przeczytawszy tytuł tego felietonu, zakrzyknie, że pomyliłem daty, że przecież w roku 1984 ZHR-u jeszcze nie było. Pragnę więc od razu na wstępie wyjaśnić: owszem, w roku 1984 ZHR jeszcze nie istniał ale czasem wydaje mi się, że dziś, po dwudziestu latach od powstania, w niektórych aspektach swego działania jest już blisko „Roku 1984”.

phm. Agnieszka Leśny

Jak mantra powraca pytanie, po co nam ZHR? Jaki jest sens istnienia naszej organizacji? W pewnym sensie odpowiedzieli na to Ci, którzy ZHR tworzyli. Na pewno jakieś swoje powody mieli – uogólniając; chcieli czegoś innego niż ówczesne ZHP. Motywacja celu była, więc operacyjna, a „głębsza idea” szła zapewne wraz z nią. Większość z nas do ZHR wstąpiła, więc nie musieliśmy pytać, po co nam ta organizacja. Była i już. Wstąpiliśmy z różnych powodów; fajne chłopaki były w drużynie, interesująco wyglądały zdjęcia z obozu w szkolnej gablocie, a w ogóle to tata, który kiedyś był harcerzem marudził nam nad głową, żeby pójść na zbiórkę i zobaczyć jak będzie. Kto wtedy myślał o wychowaniu? O jakimś „iźmie” chrześcijańskim? O endekach, pobudkowcach, krzyżu z oscypka? Po prostu było fajnie. Po to nam wtedy był ZHR. Mamy, więc pierwszy ważny powód, aby organizacja istniała: żeby było miejsce, gdzie jest fajnie.

Podkategorie