phm. Agnieszka Leśny

Jak mantra powraca pytanie, po co nam ZHR? Jaki jest sens istnienia naszej organizacji? W pewnym sensie odpowiedzieli na to Ci, którzy ZHR tworzyli. Na pewno jakieś swoje powody mieli – uogólniając; chcieli czegoś innego niż ówczesne ZHP. Motywacja celu była, więc operacyjna, a „głębsza idea” szła zapewne wraz z nią. Większość z nas do ZHR wstąpiła, więc nie musieliśmy pytać, po co nam ta organizacja. Była i już. Wstąpiliśmy z różnych powodów; fajne chłopaki były w drużynie, interesująco wyglądały zdjęcia z obozu w szkolnej gablocie, a w ogóle to tata, który kiedyś był harcerzem marudził nam nad głową, żeby pójść na zbiórkę i zobaczyć jak będzie. Kto wtedy myślał o wychowaniu? O jakimś „iźmie” chrześcijańskim? O endekach, pobudkowcach, krzyżu z oscypka? Po prostu było fajnie. Po to nam wtedy był ZHR. Mamy, więc pierwszy ważny powód, aby organizacja istniała: żeby było miejsce, gdzie jest fajnie.

Drugim ważnym celem, który chciałoby się przypisywać istnieniu ZHR jest wychowanie. Niewątpliwie jest to sprawa najwyższej wagi – tyle, że zapominamy, co o wychowaniu mówi nam metoda harcerska; wychowujemy przez zabawę, wyczyn, zadania zespołowe. Zamiast więc na wychowaniu, skupmy się na dobrze rozumianej zabawie, wyczynie i zadaniach zespołowych i zaufajmy, że jeśli moderatorami całej tej historii będą świetni instruktorzy – wychowanie będzie działo się gdzieś pomiędzy wierszami – w końcu na tym polegał geniusz pomysłu Bi-Pi. Tak naprawdę chodziło o czas mądrze spędzony w przyjacielskim gronie. Myślę, że warto się temu przyjrzeć: czas, mądrze, przyjaciele – trzy rzeczy, których – moim zadaniem – bardzo dziś w ZHR brakuje.

Wracając do wychowania – warto pamiętać, że dla młodego człowieka bycie wychowywanym to najgorsza rzecz, jaka może mu się zdarzyć; wychowuje go szkoła i biadolący nauczyciele, mama, babcia, ojciec, ciocia – wszystkich ich może bardzo cenić i kochać ale tęskni za swobodą. Tęskni za miejscem gdzie mógłby trochę odetchnąć – to dlatego przez wieki dzieciaki budowały „bazy” w krzakach, właziły w niebezpieczne miejsca, kopały schrony itd. – żeby stworzyć sobie swoje miejsce wolne od ciągłej, wychowawczej „gadki”. Dziś jeśli ktoś chce wstąpić do ZHR to najpewniej wejdzie na stronę zhr.pl albo forum. Co tam zobaczy? WYCHOWANIE. Co może pomyśleć? „O nie, znowu oni…” i zapisać się do innej organizacji. Wracamy do poprzedniego akapitu – wychowanie przez działanie. Dlatego na stronach organizacji skautowych jest zawsze mnóstwo zdjęć dzieciaków pływających na canoe, zjeżdżających po linach, ganiających się po lesie. My wiemy, jaki wpływ może mieć na niego harcerskie pływanie na canoe – on powinien myśleć, że będzie świetnie się bawił. Refleksja przyjdzie sama, później.

Harcerstwo nie wykorzystuje ogromnego potencjału, jakim są wypracowane przez lata formy oddziaływania przez przyrodę – i nie umie o tym mówić zrozumiałym językiem. W słowniku języka polskiego nie ma nawet słowa puszczaństwo… Tymczasem na świecie dynamicznie rozwija się tzw. outdoor education. Pedagodzy na nowo odkrywają korzyści płynące z zajęć sportowych, górskich wędrówek, rejsów – przecież to jest coś, co my mamy we krwi, znamy to od lat – tylko nie do końca potrafimy się z tym przebić. Warto by zawrzeć jakąś umowę z PTTK i innymi tego typu organizacjami, żeby głośno, wspólnie przypomnieć, że my to robimy od lat i mamy świetne efekty!

Tylko, że ciągle mało tych sensów dla istnienia ZHR. Można jeszcze uderzyć w nutę patriotyczną; chcemy, aby dzięki ZHRowi Polacy stali się lepsi, byli lepszymi obywatelami. No tak, tyle, że my nie jesteśmy organizacją demokratyczną, obywatelską – więc to chyba kiepski przykład. Choć w tej materii eksperymentuje trochę ZHP wprowadzając takie rozwiązania jak konstytucje jednostek, wybory na drużynowego wśród harcerzy starszych, programy obywatelskie. W każdym razie, na razie nasza organizacja nie jest ani przykładem dobrze działającej demokracji, ani miejscem wysokich standardów komunikacji, ani nie jest dobrze zarządzana, ani nie umiemy za bardzo działać zespołowo – tego, więc młodszych za bardzo nie nauczymy.

ZHR musi mieć swoją misję społeczną. Wychowanie samo w sobie nie jest nią – bo od tego jest szkoła i rodzina, harcerstwo może jedynie wspierać w tym zadaniu rodziców i instytucje. Tyle, że z takim hasłem na sztandarach długo nie przetrwamy. Młodzi ludzie chcą wysokich ideałów, wyznaczonych celów. Dla tego są w stanie wygospodarować czas, serce i energię. Doskonałym przykładem jest tu Pokojowy Patrol Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – którego duża część liderów to byli lub czynni harcerze. „Patrolowcy” najpierw wyjeżdżają na szkolenia z pierwszej pomocy i technik survivalowych – brzmi znajomo prawda? Później uczestniczą w szeregu akcji i obstaw, angażują się w organizację finału WOŚP. Latem jadą na kwaterkę, pełnią służbę, a następnie sprzątają po Przystanku Woodstock. Dlaczego to robią? Dlaczego setki młodych ludzi, wyjeżdża na jakieś pole namiotowe, pełni nocne dyżury, służbę medyczną, a następnie przez parę dni sprząta śmieci? Mogłoby wydawać się to absurdalne – ale oni po pierwsze robią to w świetnej ekipie i super atmosferze. Fundacja WOŚP dba o nich, a na Woodstocku, jego uczestnicy na koniec festiwalu biją Pokojowemu Patrolowi brawo.  Mimo, że „patrolowcy” rekwirują alkohol w butelkach, zwracają uwagę i robią inne „mało popularne rzeczy” – czerwona koszulka Pokojowego Patrolu wzbudza na Woodstocku szacunek. Owsiak stara się każdemu z Patrolu ścisnąć rękę. Na święta każdy otrzymuje kartkę świąteczną, a w ciągu roku listy o sukcesach i planach Fundacji. Bycie w Patrolu oznacza super przyjaciół, sensowny wolontariat, nowe umiejętności i poczucie uczestniczenia w czymś wielkim. My jako harcerze mamy dużo więcej rzeczy, z których moglibyśmy uczynić naszą misję – a nawet pierwszą pomoc – na fundamentach, której powstał kilkutysięczny Pokojowy Patrol – niszczymy biadoląc na HOPR.

Nie twierdzę, że harcerstwo ma wymyślać sobie kolejne zadania – musimy tylko z dystansu przyjrzeć się temu, co mamy. Przestać nawijać o wychowaniu tylko wspierać je koncentrując się na metodach i formach, a nie ideologiach. Uważam, że moglibyśmy znacznie głośniej włączyć się w działalność proekologiczną – i o puszczaństwie i naturze zacząć mówić innym językiem. Przypomnijmy sobie jak było z „Sokołem” i „Eleusis”- tam chodziło o gimnastykę i abstynencję – a osiągnięto tak wiele. ZHR ma duże doświadczenie w propagowaniu zdrowego stylu życia – ale jakoś nie włączamy się w programy, nie uczestniczymy w dużych imprezach – mimo, że wiele z nich tj. Dzień Ziemi, Ecco Walkathon, Masa Krytyczna mają zbieżne dla nas cele – udział w nich mógłby być świetną zbiórką, służbą a jednocześnie „wyprowadzeniem” harcerstwa z harcówek do żywych ludzi.

Jaki jest sens dla ZHRu? Budowanie atrakcyjnej, przyjacielskiej wspólnoty, w której ludzie mają czas dla siebie i innych. Razem stwarzają alternatywę dla konsumpcyjnego stylu życia i wzajemnie się w tym wspierają m.in. poprzez propagowanie sportu, zdrowego życia, kontakt z naturą. Do swoich działań włączają innych, „promieniują”, zapraszają, służą pomocą – są partnerem w programach, działaniach, wspierają inne organizacje.


Warszawa, 22.06.2009