hm. Tomasz Maracewicz
Koncepcja kursów „judymowych” dojrzewała we mnie od wielu lat, a inspiracją do niej były doświadczenia Wydziału Misyjnego z Pomorza (przełom lat 80-tych i 90-tych) i aktualne osiągnięcia mazowieckich kursów „Horyzonty”. Jednak dopiero teraz znalazłem w sobie dość sił, by spróbować przekuć pomysł w czyn. A zaczęło się banalnie, od zaskoczenia sposobem, jakim Kamiński „umasowił” ruch zuchowy, sposobem, który zrazu zniechęcił mnie swoją „nieharcerskością”. Otóż Kamiński, przez prawie cztery lata (1933-37), kierując etatowo szkołą Instruktorów zuchowych w Nierodzimiu przeszkolił na skalę przemysłową ponad 1600 zuchmistrzów. I kim byli owi kandydaci na zuchmistrzów? Otóż najczęściej byli nimi szkolni nauczyciele i nauczycielki, i to zwykle bez żadnej harcerskiej przeszłości. Liczyła się dobra zachęta, dobra atmosfera na kursie i „efekt skali” jakby to dziś można powiedzieć. Tak na kamieniu zrodził się ruch zuchowy.
Naturalnie, działanie Kamińskiego miało dla mnie znaczenie raczej jako wskazówka, by spróbować myśleć inaczej niż dotychczas, a nie jako wzorzec do bezpośredniego naśladowania. Również cel jaki mi przyświeca jest inny – nie animacja ruchu zuchowego ale skuteczne i w miarę masowe tworzenie nowych środowisk w małych i średnich miejscowościach, tam gdzie harcerstwa, a przynajmniej ZHR-u nie ma w ogóle. Środowisk czyli zalążków szczepów składających się z męskiej i żeńskiej drużyny.
Dlaczego tak trudno jest w owych środowiskach (choć przecież mamy wiele przykładów silnych środowisk działających w takich właśnie miasteczkach): m.in. dlatego, że brak odpowiedniej masy krytycznej środowiska instruktorskiego uniemożliwiający wsparcie działań jednostek oraz swoista społeczna pompa ssąco tłocząca, która wszystkich młodych kandydatów na instruktorów wysysa na studia do dużych miast.
Z których zwykle już nie wracają.
Gdzie więc tkwi tajemnica tych środowisk małomiasteczkowych, które żyją i to żyją świetnie. Najczęściej tajemnica tkwi w ludziach. W tym, że jest tam na miejscu jakiś, zwykle jeden, dorosły, ustabilizowany życiowo, ale pełen entuzjazmu instruktor harcerski, który stając się swoistą instytucją chroni przed wstrząsami kadrowymi i organizacyjnymi swoje środowisko, i nadaje mu stosownej dynamiki. I w tym, że gdy już taki człowiek jest, to może on korzystać z wszelkich dobrodziejstw takiego małego miasteczka: zaangażowania władz lokalnych, „promocji w miejscu sprzedaży” tj. faktu, że harcerstwo to fizycznie jest dostrzegane na mapie gminnych wydarzeń i wreszcie własnej pozycji na tle gminnych elit, pozycji lokalnego komendanta harcerskiego, która to pozycja w małych środowiskach jeszcze coś oznacza, może oznaczać.
Znaczy sprawa jest prosta: trzeba takich ludzi, ustabilizowanych, dorosłych, chętnych odszukać, przeszkolić i zapewnić im wsparcie. A potem to już pójdzie. Jakie to proste…
Istotą pomysłu jest oparcie się o kandydatów na drużynowych (a w przyszłości szczepowych), będących najlepiej absolwentami szkół wyższych w wieku 21 – 27 lat, którzy wrócili ze studiów do małych miasteczek, którzy nigdy nie byli instruktorami harcerskimi, ani nie pełnili funkcji instruktorskich, nie byłaby również wymagana uprzednia przynależność do jakiejkolwiek organizacji harcerskiej. Konieczna natomiast byłaby akceptacja warunków Prawa Harcerskiego, w tym warunków abstynenckich.
W założeniu, w projekcie będziemy bazować na poczuciu izolacji i beznadziei młodego człowieka, który wrócił po studiach do małego środowiska i ma poczucie, że świat się nim nie interesuje, będziemy bazować na żarliwości neofity i wreszcie na wsparciu moralnym, materialnym i infrastrukturalnym gminy zainteresowanej rozwojem harcerstwa.
Etap I - Nabór
Pierwszym etapem, mającym ogromne znaczenie, jest nabór. Trudno pozyskać dobrych kandydatów ze środowisk, których się po prostu nie zna. Niemożliwe? No nie, ale trudne. Może znajdziemy na to jakiś wspaniały pomysł. Na tym etapie wiemy, że szukać będziemy poprzez lokalne autorytety i instytucje: władze szkolne gminy i/lub proboszczów, którzy znają potrzeby i znają ludzi po prostu. Udział tych czynników od samego początku ma zapewnić ich późniejsze zainteresowanie, życzliwość i wsparcie. Ba, może z takimi władzami trzeba nawet umowę spisać, że weźmiemy ich kandydata na kurs pod warunkiem, że zapewnią potem środowisku miejsce na harcówkę i jakieś przynajmniej szczątkowe wsparcie na początek.
Etap II - Kurs zerowy
Kolejnym krokiem będzie tzw. kurs zerowy, odbywający się w okresie ferii zimowych, a poprzedzony przeczytaniem odpowiednich lektur. A choćby i Antka Cwaniaka. Kurs trwał będzie 7 dni i obejmie program kursu zastępowych wzmocniony zajęciami kursowymi z metody harcerskiej. Oczywiście jak zimowy, to na nartach i w górach. Bo jak inaczej. Kurs jest selekcyjny, jego celem będzie wyłowienie faktycznych kandydatów, a także zarażenie ich harcerstwem. Kurs winien zakończyć się próbą harcerza starszego, złożeniem Przyrzeczenia Harcerskiego oraz otwarciem próby na ćwika. Uwaga, to wszystko naturalnie tylko w odniesieniu do kandydatów, którzy „załapali” i którzy rokują nadzieję. I jeszcze jedno, po tym kursie uczestnik winien również umieć założyć i poprowadzić zastęp harcerski. Warto zwrócić uwagę, na szalenie ważny element: to dopiero na tym kursie uczestnik podejmie decyzję co do wyboru drogi Prawa Harcerskiego. Nie chcemy pod tym kątem odsiewać wcześniej.
Etap III - Sprawdzenie efektów
Następny etap to sprawdzenie w ogniu walki efektów naszej pracy. Trwać będzie on cztery miesiące i posłuży dokonaniu naboru, założeniu przez kursantów i poprowadzeniu w swoich środowiskach zastępów. W trakcie tego etapu odbędą się dwa lub trzy zjazdy weekendowe, których celem będzie uporządkowanie doświadczeń, analiza sytuacji, doskonalenie warsztatu kursantów jako zastępowych, a przede wszystkim wsparcie psychiczne i motywację. W tym czasie również, każdy zastęp zostanie zwizytowany przez kadrę kursu.
Etap IV - Obóz kursowy
Kolejnym etapem będzie trwający 21 dni letni obóz kursowy, w którym uczestniczyć będą kursanci i ich zastępy. Będzie to w miarę możliwości „zwykły” obóz harcerski z elementami kursu zastępowych dla wybranych uczestników i kursu metodycznego dla kursantów - przyszłych drużynowych. Równocześnie kursanci winni na obozie zdobyć stopień ćwika.
Etap V - Praca
Ostatnim etapem będzie pierwszy pełny rok pracy drużyny. Wtedy to kursanci - drużynowi winni przeprowadzić nabór, w którego wyniku powstać winny przynajmniej dwa samodzielne zastępy prowadzone przez absolwentów letniego kursu zastępowych, zacząć pracę winien Zastęp Zastępowych, a drużynowi: otworzyć próbę na H.O. i pwd. Wtedy też drużynowi winni ukończyć śródroczny kurs pwd.
Tyle model idealny. Od modelu do realizacji droga jest naturalnie daleka, więc przed nami masa pracy, masa pomysłów i różnorodnych przymiarek. I masa problemów, a szczególnie jeden: jak takim nowopowstającym środowiskom zapewnić ciągłą opiekę i wsparcie ze strony ZHR. Jest to zagadnienie zarówno logistyczne, jak i mentalne: czy środowiska wielkomiejskie będą potrafiły pochylić się nad swoimi mniejszymi i młodszymi braćmi. Oby.
Podoba Ci się ten pomysł, masz uwagi, propozycje, chcesz wziąć udział w realizacji? Wal do mnie jak w dym. Razem będzie łatwiej. Dodam tylko, iż prace teoretyczne rozpoczynamy już teraz, tak, by nabór mógł się odbyć jesienią 2009 r., a pierwszy kurs zimowy – zimą 2010.
hm. Tomasz Maracewicz - Mazowiecka Chorągiew Harcerzy ZHR