Opowiadali Wam, na ckliwych kominkach, że drużynowi i instruktorzy są siłą Związku? Że naszym największym bogactwem są młodzi entuzjaści, a cały ZHR istnieje po to by wspierać drużynowych? Kłamali.

Z niepokojem obserwuję, że jako organizacja zaczynamy wchodzić na niebezpieczny poziom, na którym ważniejsza od ludzi staje się struktura, „droga służbowa", procedury... Coraz trudniej po prostu zgłosić się na kurs (bo chcesz się rozwijać, kształcić, doskonalić) - musisz najpierw otrzymać opinię przełożonego i potwierdzenie, że jesteś wystarczająco godny by się o obecność na kursie ubiegać. Nie możesz po prostu zgłosić drużyny na fajny zlot -najpierw szereg twoich przełożonych oceni czy wolno ci wypełnić kwestionariusz kwalifikacyjny. Coraz więcej procedur, opinii, warunków, czyli coraz mniej zaufania do ludzi i ich dobrych intencji.

 

Wikłamy się w problemy, kto komu i c oma zgłaszać - a tymczasem sens harcerstwa rozmywa się oraz blednie zarówno dla nas jak i naszych drużyn. Na szczęście wciąż znajdujemy czujnych trębaczy, którzy stawiają pytanie: po co istnieć ma harcerstwo? Jaka jest dzisiaj jego misja? Czy harcerstwo istnieje już samo dla siebie czy jednak ma coś do zaoferowania społeczeństwu?

 

Zapraszam Was do lektury nowego numeru Pobudki, w którym odnajdziecie wiele prób odpowiedzi na powyższe pytania.

 

Leśna drużynowa.

 p.s. Redaktorem prowadzącym numer 19 jest Jarek Błoniarz.