Jarek:

Bieżący numer Pobudki poświęcamy w dużej mierze kwestii siódmego punktu naszego Prawa. Wydaje się, że w mamy w ZHR jakiś kłopot z pojęciami posłuszeństwa i karności. Niektórzy mówią, że to nasze harcerskie posłuszeństwo powinno być "bezwzględne" i że jest najważniejszym obowiązkiem instruktorskim. Inni, jak Mariusz Zięba w artykule jaki publikujemy obok, zastanawiają się czy w dzisiejszej rzeczywistości wymóg karności jest w ogóle wychowawczy. Ponieważ definiowaniem pojęć zajmujemy się w innych materiałach w tym numerze, chciałbym zaproponować rozmowę o tym, jakie konsekwencje dla Związku ma takie zróżnicowanie podejścia do posłuszeństwa.
Czy sądzicie, że rzecz jedynie w byciu posłusznym, czy też te różnice mają jakieś szersze konsekwencje dla ZHR i harcerstwa?

Marabut:

Myślę, że nie ma w ZHR takich "niektórych", którzy uważają, że posłuszeństwo winno być "bezwzględne" i że jest najważniejszym narzędziem instruktorskim.  Spór raczej idzie o dwie kwestie: czy karność wyklucza krytykę oraz o źródła autorytetu. W tej pierwszej kwestii jest kilka podejść: od zakazu krytyki przełożonych w ogóle (jako czynnika obniżającego morale itp.), przez wigierskie "wszyscy myślą, jeden mówi, wszyscy robią" (czyli algorytm: dyskusja, decyzja, wykonanie), po model swobody wypowiedzi i wykorzystywania dróg odwoławczych, gdy decyzje przełożonego rodzą sprzeciw. Który model jest najwłaściwszy?  Chyba ten środkowy. Pod warunkiem, że dyskusja jest uczciwie zorganizowana, a jej wyniki brane na serio. Nie trzymanie reguł przez przełożonego zwalnia od ich przestrzegania podwładnego. Jeśli idzie o kwestię źródeł autorytetu: spór zapewne idzie pomiędzy rozumieniem autorytetu jako kategorii tworzącej się wyłącznie samorzutnie i dobrowolnie, po wiarę w sens automatyzmu autorytetu stopnia i funkcji.


Krzysztof:

Na jednej z pierwszych większych imprez harcerskich w jakich uczestniczyłem (dżdżysta jesień w połowie lat 70-tych) zobaczyłem, jak instruktorka niezadowolona z wykonania rozkazu przez swoją podwładną, wydała polecenie "Baczność" a następnie "Padnij". Kilkunastoletnia dziewczyna bez wahania padła twarzą w listopadowe błoto. A ja pomyślałem sobie "Krzysiek co ty tu robisz?!?!". Obraz tej dziewczyny w błocie stał mi przed oczyma kiedy powierzano mi pierwszy zastęp, drużynę, kiedy zostałem Naczelnikiem ZHR.

Kiedy w środowisku lubelskiej Zawiszy zastanawialiśmy się nad najwłaściwszą redakcją Prawa Harcerskiego (wcale nie uważaliśmy, że Prawo harcerskie jest czymś niezmiennym), najbliższa była nam rota z 1947 roku (ostatnia w ZHP stworzona przez przedwojennych instruktorów). Punkt dotyczący karności brzmiał w niej: Harcerz jest karny, opanowany, pogodny. Ten sposób myślenia przechował się w Stowarzyszeniu Harcerstwa Katolickiego Zawisza. Ich prawo mówi: Harcerz jest karny, każde zadanie wykonuje sumiennie do końca. I w kolejnym punkcie: Harcerz jest panem samego siebie, uśmiecha się i śpiewa w kłopotach. No właśnie, karny ale panem samego siebie.

Jarek:

Krzysiek zaproponował "ujęcie historyczne":), a ja chciałbym Was jednak namówić do skupienia się na tym jak rozumienie karności przekłada się na codzienną praktykę działania instruktorów w dzisiejszym ZHR. Wg mnie to przełożenie jest bardzo duże i zgadzam się z Marabutem, że  widać je np. w sposobie prowadzenia dyskusji. Zobaczcie jak trudno jest doprowadzić w ZHR do rozmowy o ważnych dla Związku sprawach czy o działaniach władz. Od razu pojawiają się głosy o podważaniu autorytetu, nie dość pełnym szacunku podejściu w pisaniu o ludziach piastujących funkcje itd. Wiecie o czym mówię, bo często tego doświadczamy, gdy napiszemy coś krytycznego w Pobudce. Jeżeli uruchamia to jakąś dyskusję, to głównie o sprawach drugorzędnych, a w zasadzie nigdy o sednie tego, o czym piszemy. Przeważnie w imię karności - wybraliśmy wodza demokratycznie, wtedy był czas na dyskusje ale jak już tego wodza mamy to po to, by go słuchać a nie z nim dyskutować.

Marabut:

Ha, dotykamy tu pewnej delikatnej kwestii. Bo wydaje nam się, że dyskutujemy w jakichś ogólnie przyjętych ramach, a jak przyjdzie co do czego, to i tak  będziemy postępować tak jak należy. Również w stosowny sposób,  karnie i odpowiedzialnie. Nie mamy jednak pewności, czy młodzi ludzie, bez doświadczenia życiowego, czytając  akie, w ich pojęciu być może (choć praktyka pokazuje, że nie tylko w ich) podważające autorytet władz teksty, nie będą rozumieli gdzie jest granica.  O tym też warto pamiętać.  Choć chętnie zacytuję tu naszego RedNacza - nie obrażajmy inteligencji naszych P.T. Czytelników !
 
Krzysiek:

Prawo harcerskie obowiązuje harcerzy i instruktorów. Harcerzy ma wychowywać do życia w społeczeństwie. Czy w wielu profesjach, w wielu funkcjach społecznych oczekujemy dziś bezwzględnego posłuszeństwa? Oczywiście w "Gromie", w stosunkach między księdzem katolickim a biskupem. Jeśli dziś szukam pracownika staram się unikać ludzi gotowych wykonać najgłupsze nawet polecenie. Gdybym myślał o małżeństwie... brr... Dość tych bredni przecież jestem żonaty.

Idea bezwzględnej karności w wychowaniu jest kusząca, ale też bardzo niebezpieczna. Pozwala sprawnie działać w sytuacjach krytycznych. Zdejmuje z podwładnego odpowiedzialność i obowiązek moralnej oceny czynów w których uczestniczy. Wodza upewnia w boskiej nieomylności. W organizacji społecznej utrwala pozycję lidera utrudniając pozostałym członkom zespołu dojrzewanie do podejmowania współodpowiedzialności za działania grupy.

Są w życiu sytuacje, kiedy odmawiamy wykonania polecenia legalnego przełożonego. Kiedy świadomie łamiemy prawo, które uważamy za niemoralne. Nazywa się to obywatelskim nieposłuszeństwem. Tak postępował Martin Luther King siadając w Alabamie w miejscach tylko dla białych. Mahatma Ghandi naruszając monopol warzenia soli. Tak postępowaliśmy w podziemnej "Solidarności" wychodząc na ulice by zaprotestować przeciw wprowadzeniu stanu wojennego. Każdy akt obywatelskiego nieposłuszeństwa wiąże się z gotowością na przyjęcie przewidzianej prawem kary.

Kiedy w 1989 roku zakładaliśmy Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej, wiedzieliśmy, że postępujemy wbrew prawu, które dawało ZHP monopol. W tamte dni setki instruktorów spotykało się z rodzicami tłumacząc im dlaczego wbrew poleceniom swoich przełożonych z ZHP występują z organizacji by prowadzić młodzież do służby Bogu, Polsce i bliźnim.

Wbrew temu co sugeruje Jarek, jest to myślenie nie tyle historyczne ile przezorność. Przed wojną Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wyznaczał swojego przedstawiciela, który miał we władzach ZHP ogromny wpływ. Sprzeciwiałem się takiemu bezpośredniemu ingerowaniu Ministerstwa Edukacji w czasach komunizmu, sprzeciwiam się i dziś. Bo nie wiem, kto zostanie Ministrem Edukacji. I nie chcę, by decyzje dotyczące harcerstwa podejmował ktokolwiek poza czynnymi instruktorami i rodzicami.

Każdy harcerz (a instruktor jest przecież harcerzem) powinien być karny. Ale za wychowanie  chłopaka czy dziewczyny odpowiedzialność ponosi bezpośrednio drużynowy (a nie np. autor regulaminu stopni). Dlatego drużynowy-instruktor powinien stale sprawdzać, czy jego organizacja nie zbacza w złym kierunku (biada tym, którzy ster organizacji pozostawiają wszystkim chętnym). Korzystać z demokratycznych instytucji Związku, by głośno wyrażać swoje poglądy czy obawy. Wreszcie w skrajnych przypadkach, kiedy granice zostaną przekroczone, być gotowym do obywatelskiego nieposłuszeństwa lub odejścia z organizacji.

Marabut:

Teraz ja wrócę do historii. Mnie również za kilka kwestii, bliska jest redakcja Prawa z 1947 (nie licząc może tych zmian, które podyktowała rzeczywistość powojenna). Krzyś przypomniał co napisano o karności, a ja przypomnę to co znalazło się w nowej redakcji zamiast "posłuszny rodzicom i wszystkim swoim przełożonym". W 7 pkt. Prawa czytamy: "Harcerz kocha i szanuje swój dom rodzinny". Jakie to piękne. To więcej niż posłuszeństwo, ślepe i bezrozumne. Tu dotknięto źródeł: nie zawsze możesz być posłuszny (ojciec pijak itp.), ale zawsze musisz czynić to co z nakazów szacunku i miłości wynika. Właśnie: szacunek i dobra wiara, a nie posłuch i podporządkowanie. Tu jest ta różnica, która wynika z zasady indywidualizmu w harcerskim wychowaniu. W przeciwieństwie do innych pomysłów na skupianie wokół idei młodych i żarliwych dusz.

Jarek:

Tu zatrzymam naszą dyskusje i poproszę Czytelników o włączenie się. Czekamy na Wasze głosy w dyskusji poniżej...