hm. Jarosław Żukowski 

GARŚĆ POMYSŁÓW

Różnorako czytałem już "Wskazówki dla skautmistrzów". Od przodu, od tyłu, liczyłem wyrazy, szukałem oryginalnych zwrotów, znaczeń, tak; aby filozofia skautowa B.P. była jak najbardziej dostępna, wyrazista, jasna. Można jednak dotrzeć do niej trochę inaczej, jakby pośrednio, wykorzystując to, co wesoły generał zaproponował jako przykłady do swoich "teorii". Myślę o tej garści pomysłów metodycznych, które pojawiają się między wersami, w każdym niemal rozdziale. Bynajmniej, nie są przestarzałe.

Przy okazji wiary we własne siły B.-P. pokazał jak poradzić sobie z brakiem samodzielności, wiary w siebie u chłopaków. Otóż najlepiej wysłać takich delikwentów pojedynczo, aby zrealizowali powierzone zadania, dbając o siebie i swój byt. Bóg mi świadkiem, że moi wędrownicy musieli na obozach letnich bez zegarka i pieniędzy "wybywać" z ciepłego namiotu, aby przez trzy dni badać "kondycję" parków narodowych, pozostałości ordynacji Zamojskich, spotkać nowych skautów na szlaku. Spali też tak, jak sobie zasłali - wracali zawsze innymi ludźmi.

Drobiazg drugi to zachęta do powrotu do "Młodego lasu", formy kształcenia preferowanej w początkach ZHR przez GK-ę, formy mającej podnosić kwalifikacje w tak kluczowej dziedzinie, jak obozy. Powiecie - to ogólne zdanie, ja powiem, odwrotnie - konkret, który wcielony w życie może owocować niesamowice. B.-P. mówi o tym aż dwukrotnie. (s. 56 i 80). Marek Kamecki, twórca "Młodego Lasu"  chyba go zrozumiał.

A jak zadbać o czystość obozową ? Choćby przez przeprowadzenie gry "zabij muchę" (s. 84). Śmieszny szczegół, niewidoczny wśród wszystkich dywagacji o zasadach, metodzie, celach. Ale jeżeli szczegół rozszerzyć, wytłumaczyć, pokazać z jakimi konsekwencjami wiąże się brud, to może mniej trzeba będzie "pilotów" i "plecakówek" na obozach.  

Pamiętam wiele kapitalnych pomysłów, nie archaicznych, nie zużytych. Bardziej niezauważanych, zapomnianych, przegapianych. Warto je odszukać, nazwać, rozwinąć, wypróbować. Mówią, że diabeł siedzi w szczególe. Może właśnie wtedy, gdy spraktykujemy choć jeden pomysł przemycany przez B.-P. (ot, chociażby ten o uświadamianiu seksualnym chłopaków - s.87) załapiemy, o co tak naprawdę łysemu dziadkowi chodziło. Bo cóż z książek za korzyść, jeśli wędrują one na półkę, a życie idzie swoją drogą.

Czytajcie "Wskazówki... "!

Żuk Kosmaty