Maciej Strzembosz

Ojciec lubił posługiwać się anegdotami. Wśród jego ulubionych była taka: „Początek wieku, Szwecja. Młody chłopiec z biednego domu dziecka zauważył na ulicy, że starszemu panu upadła laska. Nikt inny tego nie widział, nikt mu nie pomógł. Młody chłopiec podbiegł i podniósł laskę. Starszy pan podziękował, rozpoczął rozmowę, a potem zachwycony rezolutnością chłopca wziął go pod swoją opiekę. 40 lat później ów dzieciak z domu dziecka został premierem Szwecji. A starszy pan? Był królem Szwecji, który wybrał się sam na spacer po mieście. Jaki z tego morał? Nie każdy staruszek któremu pomożemy na ulicy okaże się królem Szwecji. I nie każdy dobrze wychowany chłopak, który pomaga starszym, okaże się na tyle zdolny, by w przyszłości stać się premierem dużego, europejskiego kraju. Ale jeśli nie ma owego fundamentu jakim jest wychowanie - swoista czujność na tych, którzy potrzebują pomocy; gotowość by tę pomoc nieść - to bez tego wychowania takie spotkanie nie może się zdarzyć. Przypadek? Oczywiście, ale aby taki przypadek był brzemienny w skutki, musi zdarzyć się ludziom, którzy są do niego przygotowani: komuś, kto jak król Szwecji jest gotów otoczyć opieką młodego człowieka i młodemu człowiekowi, którego wychowanie sprawia, że pośpieszy z pomocą każdemu, nie oczekując, że ten komu pomaga musi koniecznie okazać się królem”. Tyle Ojciec. Opowiedział mi tę historię trzydzieści parę lat temu, a ciągle wydaje mi się aktualna. (...)

W domu dużo rozmawiało się o polityce. Od pokoleń Strzembosze interesują się polityką. Nie mamy do niej nabożnego stosunku, ale też nie wydaje się nam siedliskiem zła czy czymś z gruntu zdeprawowanym. Ważne jest natomiast czemu ta polityka służy i jak jest uprawiana. Zastanawiam się czasem jak Ojciec odbierałby budowę IV RP. Pewnie tak jak ja głosował by na PiS i Lecha Kaczyńskiego. I pewnie byłby ogromnie rozczarowany tym co się dzieje obecnie.

Siedzieliśmy w gronie przyjaciół myślących dość podobnie o polityce i oglądaliśmy tłumaczenia PiSowskich liderów po ujawnieniu taśm Begerowej. Słuchaliśmy tych nieporadnych tłumaczeń, że wszyscy tak robią, że polityka jest zawsze taka, że oni tak samo jak inni... Spojrzeliśmy po sobie i powiedzieliśmy: jeśli jesteście tacy sami – TO DO DOMU! Nie głosowaliśmy na was, bo jesteście jakoś szczególnie przystojni, bądź mili w obejściu. Przeciwnie – jest wielu milszych i przystojniejszych łajdaków. Głosowaliśmy na was, bo przekonaliście nas, że jesteście INNI! Jeśli jesteście tacy sami, to nie zawracajcie nam głowy. Do domu!

Czemu Wam to mówię? Bo jestem pewien, że Ojciec czułby się strasznie czytając w prasie o harcerzu z ZHR, który poszedł do gabinetu politycznego ministra i wyłudził mieszkanie poświadczając nieprawdę. Odebrałby to jak cios w samo serce, jak cios podważający sens tego co robił i tego co budował. I myślę sobie, że nie byłby szczęśliwy patrząc jak kolejni harcerze z ZHR-u zostają kolejnymi rzecznikami rządu czy specjalistami od politycznego marketingu i PR-u. Nie chodzi tu o zaangażowanie polityczne jako takie, w końcu harcerstwo jest wychowaniem do życia w społeczeństwie, a więc i do polityki. Ale w polityce są różne miejsca, takie w których można coś wartościowego zbudować i takie, w których jest się tylko twarzą dla działań innych ludzi. I w których zadaniem jest odwracanie kota ogonem, pomniejszanie porażek i wyolbrzymianie sukcesów, przemilczanie rzeczy niewygodnych, klajstrowanie, ściemnianie, wytwarzanie informacyjnego szumu. Tak zwany spin doctoring. Ale jak to się ma do harcerskiego wychowania w prawdzie; wychowania do służenia prawdzie? Jak to się ma do tej różnicy, która sprawiła, że jesteście w ZHR-ze, a nie w ZHP-ie?

Ktoś powie – wszyscy tak robią, takie jest życie, taka jest polityka… Ale jeżeli macie być tacy jak wszyscy, to nie warto było budować ZHR-u. Jeżeli macie wierzyć, że rewolucję moralną zrobi się za pomocą niemoralnych środków czy razem z ludźmi, którym nie warto podawać ręki – to szkoda zachodu. Jeśli jesteście „jak wszyscy”, jeśli nie jesteście inni – to do domu!

Ojcu najbardziej zależało na tym, byście wierzyli, że można być innym i że można inaczej. Inaczej żyć, inaczej pracować, inaczej politykować… I jeżeli macie odwagę być naprawdę inni, to Tata byłby z was szczerze dumny.

 

 

Maciej Strzembosz

 

2 rocznica śmierci Ojca,

 

spotkanie w Muzeum Narodowym,

 

sobota, 21 października 2006 r.