hm. Tomasz Maracewicz

Jeśli nie wiesz dokąd idziesz, każda droga prowadzi co celu ! Prawda ? Prawda. Tylko co z tego wynika ? Ano między innymi i to, że błąkanie się „bez celu” łatwo wywieść nas może na manowce. Trzeba więc stawiać cele: w życiu, w szkole, w pracy i w drużynie harcerskiej. Poświęcenie odrobiny czasu na to, by świadomie wyznaczyć sobie cele działania to jeden ze sposobów nadawania sensu naszej służbie. Dzięki świadomości tych celów umiemy sobie łatwo odpowiedzieć: po co to wszystko ? Świadomość taka porządkuje nasze działanie, motywuje, utwierdza w poczuciu, że to co robimy jest przemyślane, potrzebne i ważne. Brak celów: konkretnie sformułowanych i oczywistych dla wszystkich, na dłuższą metę powoduje uczucie zagubienia, spłyca nasze działanie i spycha nas niebezpiecznie do roli „towarzystwa wzajemnej adoracji”.
 
Posiadanie celów i ich świadomość daje też często podpowiedź: którędy ? A nierzadko przecież taka podpowiedź może się przydać. Ot wyobraźmy sobie drużynę wędrowniczą, która za jeden z celów postawiła sobie pojechać za dwa lata na zlot skautów wodnych do Szwecji. Dzięki temu właśnie, że cel został jasno sformułowany, nie ma w tym roku wątpliwości co wybrać: kurs żeglarski czy szybowniczy ! Planowanie bez oparcia się o konkretnie sformułowane cele, zamienia nasz plan działań w przysłowiowy groch z kapustą: trochę wszystkiego, bez związku, bez wewnętrznej logiki.
 
Niebagatelną korzyścią z posiadania starannie sformułowanych celów jest możliwość mierzenia postępu i dokonywania ocen wykonanej pracy. Czasem na różnych zajęciach harcerskich i nie tylko, aplikuję uczestnikom dość proste ćwiczenie, polegające na próbie spisania na kartkach kilku najważniejszych życiowych celów. Celów związanych z pracą, szkołą, drużyną, a także – życiem osobistym. Cóż, okazuje się, że nie jest to proste zadanie. Wielu z uczestników często po raz pierwszy staje przed tak postawionym problemem, często po raz pierwszy zaczyna zastanawiać się czego tak naprawdę oczekuje od życia. Jeszcze  ciekawsze jest to, jak często słyszę pełne zaskoczenia westchnienie po wysłuchaniu kolejnego polecenia: A teraz napiszcie na odwrocie: co takiego zrobiliście w ostatnim roku, by zbliżyć się jakoś do tych Waszych, najważniejszych życiowych celów. Bo oto okazuje się, że brak codziennej świadomości tego, co chcemy osiągnąć powoduje, iż często będąc zaangażowanym w rozliczne przedsięwzięcia, obowiązki i przyjemności, mając wypełniony nimi kalendarz i harmonogram dnia – żyć zaczynamy w złudnym poczuciu, że życie nasze pełne jest działania, a zatem sensu i celowości. Jakże często dopiero konfrontacja naszego codziennego zabiegania, z tym co jest dla nas ważne, z tym co pragnęlibyśmy osiągnąć jutro, za miesiąc, za rok; dopiero ta konfrontacja odsłania prawdziwy sens naszej krzątaniny i dreptania w miejscu. Niestety.
 
Posiadanie jasno zarysowanych celów daje też nam na co dzień ułatwienie w odpowiedzi na kolejne pytanie: czy warto ? Czy warto tracić czas na to co nie ważne, niepotrzebne, odwodzące nas od osiągnięcia tego co ważne. Czy warto tracić siły na działania pozorne, nieefektywne i nieposuwające nas do przodu na trasie naszej życiowej wędrówki.
 
Dla właściwego postawienia celów w pracy drużyny harcerzy musimy posiadać pewną ilość informacji wyjściowych. Jest wśród nich m.in. 
  • wiedza o chłopcach w „wieku harcerskim” w ogólności, w tym także wiedza o regułach jakie żądzą ich światem, o ich psychice i potrzebach;
  • wiedza, a każdym z chłopaków z osobna: o tym kim jest, jak żyje, o czym marzy;
  • wiedza o własnej drużynie jako społeczności, a w tym rzetelna analiza sytuacji, w której owa społeczność się znajduje;
  • wiedza o otoczeniu, o tych czynnikach, które mają lub mogą mieć istotny wpływ na sukcesy lub porażki w naszej pracy.
Pisałem już w POBUDCE na temat wiedzy o chłopcach (P. nr 7) i na temat tego czym jest drużyna (P. nr 6). Dziś słów kilka tytułem  uzupełnienia.
 
Po pierwsze: znajomość ogólnej wiedzy o naturalnych cechach chłopców w określonym wieku to jednak trochę za mało. Wiedza ta nie wystarczy nam do właściwego stosowania jednej z opisywanych już w poprzednich artykułach (P. nr 3) kardynalnej zasady metody harcerskiej – zasady oddziaływania od wewnątrz lub inaczej zasady indywidualizacji. Nie chcę powtarzać opisu powyższej zasady, skupię się natomiast na kilku uwagach praktycznych.
 
Dla tworzenia planów wychowawczych konieczna jest wiedza o każdym z chłopaków z osobna. Jak to napisano powyżej – wiedza o tym kim on jest, jak żyje, o czym marzy. Tylko dzięki temu będziecie mogli zaplanować zajęcia, które da się w sposób indywidualny przełożyć na konkretne zadania i próby, uwzględniające potrzeby i możliwości poszczególnych chłopaków. Fakt, że jak przypuszczam, znacie ich „jak zły szeląg”, może nie wystarczyć. Po długim czasie wspólnych gier i zabaw okaże się przecież, że niektórzy z Twoich chłopaków wryli się wam głęboko w pamięć, a niektórzy, wstyd powiedzieć – stanowią dla nas typową „czarną” dziurę. Znam na to jeden praktyczny sposób, który z powodzeniem stosowałem. Zeszyt.
 
Otóż założyłem sobie zeszyt, w którym na każdego chłopca zostawiłem sobie kilka stron. I po każdej zbiórce, każdym mniej lub bardziej formalnym spotkaniu starałem się na temat każdego z nich napisać kilka słów. Na początku były to banały w stylu „całą zbiórkę rozrabiał”, ale z czasem pojawiały się różne istotne obserwacje, wnioski i wskazania. Z wycinkowych notatek wiedziałem w końcu bez pudła, które zajęcia komu z nich się udawały, kto z nich się spóźniał, kto nie odzywał, a kto – bał się wejść na drzewo. Z czasem nauczyłem się tak obserwować, że notatki te były coraz wnikliwsze, a dla mnie samego stanowiły rodzaj specyficznego KIM-a. Jak dużo tym razem uda mi się zapamiętać ? Na ile ważne będą to spostrzeżenia ?
 
Takim sposobem powstawał idealny materiał do indywidualnych prób, do zadań, do rozmów z rodzicami, do przemyśleń. Zachęcenie do prowadzenia takich notatek zastępowych, to już tylko jeden krok. Wystarczy siadać z nimi (uwaga, z każdym z osobna !), porównywać spostrzeżenia, rozmawiać. Jak starsi bracia, jak wychowawcy – z troską, z dumą i z przyjaźnią.
 
Po drugie: wiedza o otoczenie. Często niestety drużynowi bagatelizują to tzw. otoczenie wychowawcze: rodziców, szkołę, Kościół, podwórko, kluby sportowe, koledzy, telewizję … . Wszystko to co otacza chłopca, a także co otacza drużynę harcerską - może w sposób znaczący oddziaływać na wynik naszej harcerskiej pracy. Warto przyjrzeć się i zastanowić na ile różne czynniki tego mitycznego „otoczenia” rzeczywiście znacząco wywierają wpływ. I w jaki sposób z pozytywnego oddziaływania skorzystać, a negatywne oddziaływanie – zneutralizować. Tak czy owak, trzy pierwsze czynniki: rodzice, szkoła i Kościół, to nasi naturalni sojusznicy. Musimy liczyć się z ich zdaniem ale też musimy nawiązać skuteczny dialog. Nawiązanie cyklicznych kontaktów z rodzicami, ale także z wychowawcami szkolnymi i katechetą daje kapitalną szansę do wzbogacenia naszej wiedzy o harcerzach z drużyny, a zarazem – do pozyskania wiernych i zaangażowanych sojuszników. Już sam fakt zainteresowania z naszej strony, nawiązania kontaktów, zasięgania rady i informowania o własnych działaniach i o swoich wychowankach, spowoduje, że staniecie się wiarygodnymi partnerami: takimi, którym warto powierzyć swoje pociechy, których warto wysłuchać, warto wspomóc.
 
Może to zdaje się zbyt proste, ale wprowadzenie zasady odwiedzin u rodziców wszystkich harcerzy przynajmniej dwa razy w roku, i wizyt w szkole, i w parafii – przy każdej nadarzającej się okazji, jest na początek całkiem ambitnym planem utrzymywania kontaktów i współpracy w wychowaniu. Znajdzcie w sobie choć tyle wytrwałości !
 
hm Tomasz Maracewicz
{mos_sb_discuss:16}