hm. Marek Kamecki

Sprawozdanie Naczelnika zaskoczyło mnie pozytywnie jako fakt. Rozczarowało, a raczej potwierdziło moje obawy w warstwie merytorycznej.

Zanim przejdę do konkretów, pozwolę sobie na spostrzeżenie, że niestety dane zawarte w omawianym dokumencie są słabo weryfikowalne. Nie chodzi mi o możliwość manipulacji liczbami, ale o brak możliwości porównania danych z informacjami dotyczącymi poprzednich lat. Jestem przekonany, że musimy stworzyć w ZHR sprawne narzędzie badania dynamiki  zmian. Brak nam możliwości porównania i w efekcie do końca nie wiemy co się dzieje. To niebezpieczna sytuacja. Trochę jak chodzenie we mgle po słabo zamarzniętym jeziorze. Możemy się obudzić w momencie gdy już nie będzie co badać.

Druga uwaga dotyczy ograniczonego zaufania do statystyki jako takiej. Wiadomo, że dwóch na trzech ludzi na naszej planecie  to Chińczycy. Czy Ty czytelniku jesteś Chińczykiem – bo ja nie. Ilu Chińczyków spotkałeś dzisiaj? A wczoraj? No właśnie. I to jest cała statystyka – mimo, że prawdziwa.

Instruktorzy
Naczelnik podaje liczbę 717 instruktorów , jednakże trzeba wziąć pod uwagę także harcerzy, którzy pełnią funkcję p.o. drużynowych, nie mają stopnia instruktorskiego i nie są ujęci w tej liczbie. W OH-y ok. 60 % (sic!) drużyn jest prowadzona przez p.o. drużynowych co przemnożone przez ilość ze sprawozdania (384 jednostek x 60 % = 230) daje nam  230  osób pełniących funkcje instruktorskie bez stopnia.

Reasumując: mamy 947 osób pełniących funkcje instruktorskie ( 717 + 230 = 947).  Prosta czynność matematyczna pokazuje, że na każdą jednostkę przypada statystycznie 2,47 osoby pełniącej funkcję instruktorską ( 947 instr. : 384 jedn. = 2,47). Wyłania się obraz  bardzo organizacji o silnej kadrze – w każdej drużynie (gromadzie, kręgu) powinno być dwóch – trzech  instruktorów. Wszyscy jednak wiemy, że drużyny nie są tak dobrze obsadzone, że ta masa instruktorów pracuje poza drużynami, bo drużyny prowadzone przez tylu  instruktorów można policzyć na palcach jednej ręki.

Te dane pokazują, że mamy wyraźny przechył w stronę osób nie prowadzących drużyn lecz pełniących inne ważkie funkcje wychowawcze. Trudno mi sobie wyobrazić, że osoby te zasiadające w  ważnych ciałach nagle rzucą się do prowadzenia drużyn, tym bardziej, że część z nich ma bardzo nikłe doświadczenie na funkcji drużynowego, ale statystyka jest bezlitosna – idziemy w kierunku towarzystwa wzajemnej adoracji, wycofując się z podjętego zadania wychowywania młodzieży.

Drużyny
Z danych w Sprawozdaniu Naczelnika wynika, że mamy 384 jednostki, co daje ok. 14 harcerzy na jednostkę, czyli nieźle, jeżeli weźmiemy pod uwagę niższą liczebność gromad czy drużyn wędrowniczych. Drużyna harcerzy zaczyna się od momentu gdy funkcjonuje w niej system zastępowy, a to jest możliwe przy min. trzech zastępach. Czternastu harcerzy to absolutne minimum (prawie pięciu w zastępie), ale to już jest jakaś podstawa. Wiemy, że jest trochę drużyn mających ponad trzy zastępy (w mojej jest pięć), a więc na przykładzie Chińczyków widać, że gdzieś musi być drużyna, która ma ich mniej. I to już raczej nie jest drużyna.  Co więcej, fakt, że ok. 60% drużyn jest prowadzonych przez p.o. drużynowych – czyli w ogromnej większości ludzi zbyt młodych jest przerażający i stawia pod znakiem zapytania jakość pracy wychowawczej.

Statystycznie daje nam to liczbę ok. 3.200 harcerzy wychowywanych przez ludzi nie posiadających kwalifikacji uznawanych przez ZHR za konieczne do prowadzenia pracy wychowawczej. Z danych fragmentarycznych można domniemywać, że tendencja ta pogłębia się. I to jest mało ciekawy kierunek zsuwania się po śliskiej pochylni.

Chorągwie
Po przeczytaniu dokumentu natychmiast pojawia się pytanie o kryterium chorągwiane: od jakiego momentu możemy mówić o chorągwi? Regulamin określa, że chorągiew składa się z min. trzech hufców, a hufiec przynajmniej z sześciu drużyn. Tak więc w chorągwi powinno być przynajmniej 18 jednostek i (wg średniej ze Sprawozdania ) po przeliczeniu z min. 252 harcerzy.
Kryterium tego nie spełniają cztery chorągwie: Górnośląska, Opolska, Lubelska, Kujawsko-Pomorska. Dlaczego Namiestnictwo Świętokrzyskie jest namiestnictwem ze swoimi 10 jednostkami, a Chorągiew Górnośląska z 8 jednostkami chorągwią? Można przypuszczać, że istnieją inne kryteria poza ilościowe, ale minimum regulaminowe jest złamane. Od dawna postuluję (nie tylko na łamach „Pobudki”) zmianę struktury OH-y . Hufce stanowiące bardzo często mega-drużyny, tak ze względu na czynnik ilościowy jak i metodyczny (np. wspólne obozy), można przemianować na drużyny, a chorągwie odciąć od kryterium ilościowego i mianować komendanta chorągwi na każde województwo, bez względu na ilość istniejących drużyn. Inne zadania będzie miał komendant chorągwi małopolskiej, a inne górnośląskiej. Komendant tej pierwszej powinien przemyśleć dlaczego środowisko krakowskie postanowiło odrzucić blisko stuletnią tradycję harcerską, a  komendant tej drugiej po prostu musi się podjąć założenia harcerstwa prawie od nowa w województwie o największej populacji w  kraju (167 harcerzy i instruktorów na ponad 4 miliony mieszkańców?!!!). Wyznaczanie celów i mierzenie efektywności pracy będzie bardziej przejrzyste. A tak co? – ni pies, ni wydra. Chorągwie , które spełniają ledwie kryterium hufca.

ZHR na mapie demograficznej
W roku 2003 było w Polsce 3.320.103 mężczyzn w wieku 10-19 roku życia.
Sprawozdanie Naczelnika podaje liczbę 5574 zuchów, harcerzy, wędrowników i harcerzy starszych. Stanowi to ok. 0,17% populacji , którą jesteśmy zainteresowani. To bardzo przygnębiający wynik.

Jaki chcielibyśmy procent ogarniać? Jaki jest w ogóle możliwy?
Czy jeden procent młodzieży w wieku harcerskim jest dla nas w ogóle osiągalny?  To 33.201 chłopców, którzy musieliby pracować w 2075 drużynach (16 osób w drużynie) w stosunku do 384 , które mamy dzisiaj.
Przy dużej dynamice ( co roku jedna drużyna powoduje powstanie następnej) zajęłoby to prawie cztery lata. To zaiste szybkość kosmiczna. Niestety, aktualne dane pokazują, że mamy dynamikę ujemną. Poza tym trzeba chcieć.

W roku 2007 działało w Polsce 14.330 szkół podstawowych. Odliczmy szkoły specjalne i przyjmijmy liczbę 13.500 szkół. Niech w każdej powstanie chociaż pięcioosobowy zastęp (dlaczego nie drużyna?) – daje nam to liczbę 67.500 harcerzy czyli ok. 2% populacji. Jak szybko moglibyśmy to osiągnąć? Jak to zrobić? Trzeba chcieć.

Dokąd zmierzamy? 
Pojawia się fundamentalne pytanie czy już jesteśmy towarzystwem wzajemnej adoracji i czy możemy mówić o jakimkolwiek wpływie na społeczeństwo?
To także pytanie o jakość pełnionej służby przez osoby odpowiedzialne za całą organizację. Nie wystarczy się uśmiechać i obdarzać otoczenie okrągłymi frazesami. Udawanie, że wszystko jest świetne i że zaraz to ho! ho!  i w ogóle wszystko super, jest  jak zawiązywanie oczu kierowcy pędzącego autokaru pełnego dzieci. Optymizm wyzierający ze sprawozdania jest wysoce nieusprawiedliwiony. Według autorów wszystko jest naprawdę cudowne, a tam gdzie nie jest to zaraz będzie, tylko te finanse słabe i dlatego nie można nic zrobić,  ale wiadomo kto jest w Naczelnictwie…

Stoimy przed faktem biologicznej zagłady naszego Związku. Za kilka lat przestaniemy odtwarzać ilość instruktorów niezbędną do utrzymania tej ilości drużyn. Potem drużyny zaczną obumierać. Nie wystarczy patrzeć na to z uśmiechem i pocieszać się, że czasy są ciężkie, bo nie są – wszystkie organizacje NGO przeżywają ogromny napływ  wolontariuszy. Tylko  ZHR się zwija.

Trzeba chcieć i umieć zmieniać rzeczywistość. Także poprzez wykorzystywanie inicjatyw instruktorów chcących coś zmienić, mających chęć i wizję.

W tym kontekście nie mogę się oprzeć przed poinformowaniem opinii publicznej o tym, że po ostatniej Konferencji Harcmistrzowskiej, pod wpływem rozżalenia wywołanego osamotnieniem, Naczelnik rozpoczął z grupą instruktorów rozmowy  na temat wprowadzenia, jako programu pilotażowego, równoległego regulaminu stopni instruktorskich, które są w powszechnym odczuciu jednym z elementów hamujących rozwój OHy.

W rekordowym czasie przygotowaliśmy kompletne rozwiązanie: regulamin stopni, regulamin zdobywania stopni, zasady programu pilotażowego, propozycje chorągwianych konsultantów programu oraz chorągwie zainteresowane eksperymentem.

Niestety ze strony Naczelnika spotkaliśmy się jedynie z odwlekaniem i przesuwaniem kolejnych terminów podjęcia merytorycznych rozmów. Zrezygnowaliśmy więc z inicjatywy i znowu para poszła w gwizdek. Powrót do tematu po wakacjach wydaje się mało prawdopodobny. Poczekamy do wyborów.

Nie jest to pierwsze  tego typu doświadczenie.
Jesienią 2007 grupa instruktorów zainteresowana kształceniem zaproponowała Naczelnikowi, że zorganizuje serię spotkań służących wymianie doświadczeń i zebraniu danych z obszaru kształcenia. Inicjatywa spotkała się z nieprzyjaznym przyjęciem i mimo, że „Dobre Praktyki Kształceniowe” odbyły się już dwa razy i jesienią tego roku odbędą się ponownie, to na mapie Organizacji Harcerzy i w Sprawozdaniu nic o nich nie ma. Owoce tej inicjatywy są nie do przecenienia, ale w oczach Naczelnika to było nieformalne spotkanie… czyje?

I tak marnowane są kolejne okazje i energia całych grup instruktorów, którzy pojedynczo i grupami opuszczają ZHR. Tworzy się atmosfera zastoju i marazmu. Nie służy ona temu, żeby co roku każda drużyna dała początek nowej.
Nie widzę perspektyw.

Pisanie sprawozdań może być frustrujące. Czytanie bardziej. Obawiam się, że podobne można napisać nawet wtedy, gdy w każdej chorągwi zostanie nam po jednej drużynie. Wtedy też innego znaczenia nabiera cytat:
„Aby było nas więcej, musimy być lepsi, abyśmy byli lepsi, skuteczniejsi, musi nas być więcej.”
[Sprawozdanie Naczelnika Harcerzy ZHR za okres 13 kwietnia 2008 - 12 luty 2009, s. 18. ]

hm. Marek Kamecki