hm. Maciej Starego
Patrząc na rozwój instruktora w Organizacji Harcerzy ma się nieodparte wrażenie, iż wszystko w tej materii postawione jest na głowie. Od kilkunastu lat ciągną się debaty harcmistrzów, jak i skąd pozyskać nowych instruktorów, natomiast niewiele mówi się o utrzymaniu „w służbie” obecnych instruktorów. Odwieczna prawda wszak mówi, iż „łatwiej jest osobę utrzymać, niż szukać nowej”. - Dlaczego zatem u nas jest na odwrót? Moją odpowiedź znajdziecie na końcu tego artykułu.
Patrząc na rozwój instruktora w Organizacji Harcerzy ma się nieodparte wrażenie, iż wszystko w tej materii postawione jest na głowie. Od kilkunastu lat ciągną się debaty harcmistrzów, jak i skąd pozyskać nowych instruktorów, natomiast niewiele mówi się o utrzymaniu „w służbie” obecnych instruktorów. Odwieczna prawda wszak mówi, iż „łatwiej jest osobę utrzymać, niż szukać nowej”. - Dlaczego zatem u nas jest na odwrót? Moją odpowiedź znajdziecie na końcu tego artykułu.
W marcu br. na potrzeby Konferencji Harcmistrzowskiej przeprowadzone zostało wśród instruktorek i instruktorów badanie ankietowe, którego wyniki dostępne są w publikacji podsumowującej konferencję. Jedno z pytań odnosiło się do motywacji zostania instruktorem, na które większość respondentów odpowiedziała, iż ma to związek z chęcią rozwoju własnego. - Jak zatem należy rozumieć rozwój? Zgodnie z definicją zawartą w internetowym wydaniu Słownika Języka Polskiego (PWN) jest to „proces przechodzenia do stanów lub form bardziej złożonych lub pod pewnym względem doskonalszych” albo „proces zmian zachodzących w organizmach w ciągu życia osobnika lub w kolejnych pokoleniach”.
Na potrzeby tego artykułu proponuję zdefiniować rozwój instruktora, jako proces ciągłego doskonalenia przez instruktorów swojej postawy i umiejętności. Proces ten nie kończy się wraz ze zdobyciem jakiegoś stopnia czy też objęciem funkcji, lecz trwa przez cały czas działania instruktora - wychowawcy w organizacji.
Jak jest – „nie” każdy widzi!
Dotychczasowe działania OH-y nakierowane na rozwój pojedynczych osób zogniskowane były głównie wokół realizacji prób na stopnie, organizacji zjazdów programowo-metodycznych, kuźnic, idei „przymusowego” wysyłania harcerzy na kursy czy też narzucania zewnętrznych form formacji religijnej, która to działania mają w sposób pozorny rozwiązać problem.
Efekty wyżej opisanych działań wciąż wydają się nikłe: liczba jednostek organizacyjnych w OH-y spada (w ostatnim roku 2008/2009 spadek ten wyniósł 10%). Przy aprobacie władz obniżany jest wiek drużynowego do poziomu 16-17 lat. Drużyny liczą średnio 10-11 harcerzy. Szkolimy na kursach drużynowych, ale tylko co czwarty z przeszkolonych harcerzy zostaje instruktorem. Większość z uczestników kursów phm. tego stopnia później i tak nie zdobywa. W organizacji, co roku przybywa średnio jedynie 4 harcmistrzów, mimo 15-osobowego (sic!) składu Komisji Harcmistrzowskiej. W znacznej liczbie utrzymywane są hufce i chorągwie, które nie spełniają wymogów regulaminowych. Ostatnio dochodzi nawet do odchodzenia z ZHR-u całych środowisk.
Przyczyny tego stanu rzeczy wynikają z wielu czynników, najczęściej jednak mają swoje źródło w bagatelizowaniu występujących problemów, braku kompetencji przełożonych oraz niezrozumieniu samej potrzeby i istoty rozwoju instruktorów jako głównego czynnika motywującego do pracy wychowawczej.
W celu dokładnego opisania tego zagadnienia spróbuję sklasyfikować najczęściej popełniane błędy oraz występujące bariery w obszarze rozwoju instruktorów:
1. Brak horyzontu rozwojowego dla OH-y – w zakresie sformułowania jasnych oczekiwań względem wychowawców i wychowanków; zdiagnozowania możliwych dla organizacji szans i zagrożeń; analizy zmian, jakie zachodzą w otoczeniu organizacji. Skutkuje to skoncentrowaniem pracy władz tylko na bieżących działaniach i nie dostrzegania stanu niedowładu organizacji. Władze starają się też nie zauważać występujących problemów (np. źle funkcjonujący system stopni instruktorskich; niski poziom zaufania do Komisji Harcmistrzowskiej; odtwórczość i schematyczność w obszarze szkoleń; kastowość grupy harcmistrzów; prawie 60% drużynowych nie ma stopnia instruktorskiego itd.). Przełożeni skupiają się jedynie na zarządzaniu rozwojem instruktorskim podwładnych poprzez wysyłanie ich na kursy i wykorzystywanie narzędzi regulaminowych (próby na stopnie oraz zaliczenia bądź brak zaliczenia służby instruktorskiej).
2. Niezrozumienie roli i funkcji Centralnej Szkoły Instruktorskiej – przejawia się w chęci sprowadzenia jej działalności jedynie do roli organizatora centralnych szkoleń dla drużynowych z chorągwi, które nie prowadzą własnego kształcenia. Dodatkowo spora część zaangażowania CSI związana jest z dystrybucją dotacji centralnych na szkolenia. W żadnym natomiast zakresie CSI nie ponosi odpowiedzialności za kreowanie polityki rozwojowej instruktorów na poziomie całej organizacji oraz nie mierzy efektów wychowawczych.
3. Brak poczucia odpowiedzialności za rozwój młodszych instruktorów i wsparcia ich ze strony większości harcmistrzów – działalność większości harcmistrzów sprowadza się jedynie do zasiadania w Komisji Harcmistrzowskiej i komisjach instruktorskich, a tam przyjmują oni często rolę weryfikatorów. Jeżeli spojrzymy na kształcenie w OH-y, to szkolenia drużynowych spoczywają na barkach przewodników i podharcmistrzów. Od lat panuje powszechne przekonanie w chorągwiach, iż organizacja podharcmistrzami stoi, a harcmistrzem się zostaje, jak chce się przejść na harcerską emeryturę.
4. Zdezaktualizowany system stopni instruktorskich – jako narzędzie nakierowane jest na rozwój instruktora poza drużyną. Narzędzie to jest interpretowane w sposób następujący: przewodnik to drużynowy, podharcmistrz to hufcowy, a harcmistrz to działacz na forum związku. Efekty takiej filozofii skutkują wyciąganiem drużynowych z drużyn po dwóch-trzech latach na wyższe funkcje, ponieważ „nie można” zostać podharcmistrzem, prowadząc jeszcze drużynę. Wyższe stopnie zdobywają jedynie osoby, które chcą awansować w strukturze organizacji. Przez to, że nie ma w organizacji innej drogi rozwoju, duża część instruktorów odchodzi z ZHR w niedługim czasie po przekazaniu drużyny. Przykładem tego może być sytuacja na Pomorzu, gdzie obecnie jest prawie 30 przewodników, którzy powinni zdobywać stopień phm. Ponad połowa z nich nawet ukończyła wcześniej kurs podharcmistrzowski, ale nadal te osoby nie rozpoczęły zdobywania stopnia podharcmistrza. Inny przykład: od wielu lat połowa komendantów chorągwi posiada stopień nieadekwatny do sprawowanej funkcji, czyli może pełnić jedynie funkcję p.o. komendanta chorągwi. Ze zdobywaniem stopnia harcmistrza też nie jest lepiej: w organizacji, w której jest ponad 700 instruktorów, średnio co roku tylko 4 osoby zdobywają ten stopień. Przedstawia to poniższa tabelka sporządzona na podstawie danych pochodzących ze sprawozdania Naczelnika w latach 2008-2009.
5. Postrzeganie szkoleń, jako jedynego miejsca, które „tworzy i rozwija” instruktorów – jest mitem. Wiara przełożonych, iż szkolenie w pełni przygotuje do pełnienia funkcji instruktorskich, bez dodatkowego wsparcia w pierwszym okresie pokursowym, skutkuje częstą rotacją na funkcjach drużynowych. Dobre szkolenie może uporządkować wiedzę, pomoże rozwinąć pojedyncze umiejętności, da dużą dawkę motywacji, ale tydzień lub dwa szkolenia nikogo nie przygotują w całości do pełnienia funkcji. Bez wsparcia po szkoleniach, polegającego na monitorowaniu postępów kursanta przez opiekuna i przełożonego oraz wskazania mu możliwości pozyskania wiedzy z dodatkowych źródeł, większość prób przyszłych instruktorów skazana jest na porażkę. Z danych środowiska pomorskiego wynika, iż spośród osób, które ukończyły kursy przewodnikowskie, połowa nigdy nie zdobyła stopnia instruktorskiego (w skali całego ZHR to co czwarty absolwent kursu), mimo iż ponad 70% otwiera próby, a 60% z nich rozpoczyna pracę na funkcji drużynowego. Większość z nich jednak znika z organizacji w pierwszym roku swojego instruktorskiego stażu.
6. Brak zrozumienia, że to instruktorzy – drużynowi są najważniejszym zasobem organizacji, który pozwala nam na realizację misji Związku – wychowania młodego człowieka i że to na nich (drużynowych) powinniśmy skupić wszelkie działania rozwojowe. Oni są wizytówką naszej organizacji, gdyż pracują bezpośrednio z młodzieżą, działają w środowisku lokalnym, mają stały kontakt z rodzicami, parafiami czy szkołami. To właśnie dzięki ich pracy wychowawczej mamy kolejne pokolenia drużynowych. Przykładem niech będzie Pomorze, gdzie 90% drużynowych pochodzi z drużyn harcerskich. Niestety władze Związku skupione są bardziej na utrzymywaniu struktur (hufce, chorągwie), które często nie spełniają wymogów regulaminowych. Problem w tym, że te struktury obudowane są komisjami, kapitułami itd., które są miejscem „awansu i służby” instruktorów, a niestety nie ma już wtedy kto prowadzić drużyn. Najprostszym rozwiązaniem wydaje się sięgnięcie po niepełnoletnich wychowanków!
7. Manipulowanie młodocianymi pseudo-drużynowymi (16-17 lat i mniej) – przez przełożonych instruktorów. Wychowankom mówi się więc: „Jesteś jedyny, ponieważ ja muszę zostać hufcowym. Jeżeli Ty nie poprowadzisz tej drużyny, to przez Ciebie ona przestanie istnieć!!! Kilkunastu młodych harcerzy będzie zniechęconych do harcerstwa, a ich rodzice będą mieli pretensje i będzie to Twoja wina…”. W większości tacy pseudo-drużynowi nigdy nie stają się świadomymi wychowawcami i w ciągu kolejnych dwóch lat w ten sam sposób przekazują kolejnemu 16-latkowi drużynę. W wieku 19 lat osoby takie są całkowicie wypalone i do harcerstwa odczuwają już jedynie niechęć.
8. 60% drużynowych OH-y nie posiada stopnia instruktorskiego – osoby te zgodnie ze statutem, nie są pełnoprawnymi członkami naszej organizacji, lecz mają takie same prawa jak ich wychowankowie – są uczestnikami. Dodatkowo można by przyjąć, że te 60% drużynowych jeszcze podlega procesowi wychowania i jednocześnie jest wychowawcami. Skoro tak jest, to po co wprowadzono podział na instruktorów i uczestników, jeżeli uczestnicy „wychowują” uczestników? Kolejną kwestią jest polityka polegająca na umożliwianiu rozwoju (poza kursami) tylko instruktorom. Przykładem tego był Zjazd Programowo-Metodyczny w Krakowie w styczniu 2008 roku, w którym udział mogli wziąć wyłącznie instruktorzy, a przecież to właśnie te 60% pozostałych drużynowych najbardziej potrzebuje wsparcia.
9. Nie stawianie podwładnym celów rozwojowych w pracy wychowawczej oraz brak oceny ich bieżącej pracy i zaangażowania – jest przyczyną ich częstego wypalania się. Skoro organizacja nie stawia sobie celów, to tym bardziej nie stawia się celów poszczególnym instruktorom. Jak instruktorzy mają się rozwijać, skoro nie wiedzą, co robią dobrze, a co powinni jeszcze poprawić? Brak oceny pracy pojedynczych instruktorów przez ich przełożonych może powodować zaniechanie przez nich rozwoju. Jeżeli instruktor sam się nie zainteresuje zdobyciem nowej wiedzy czy podniesieniem swoich kwalifikacji, to niestety szybko znajduje sobie pole służby poza harcerstwem, gdzie uzyska oczekiwaną pomóc.
10. Zdejmowanie z instruktorów odpowiedzialności – poprzez postępujący wzrost centralizacji. Hufce stają się mega-drużynami, chorągwie zaś – mega-hufcami itd. To samo dzieje się na szczeblu centralnym organizacji, gdzie CSI przejmuje rolę kształcenia w chorągwiach. Organizacja cyklicznych akcji centralnych takich jak Dzień Papieski czy Akcja Paczka itp. zabija w instruktorach odpowiedzialność za podejmowanie się indywidualnej służby na szczeblu lokalnym. W rezultacie rozumienie przez nich służby sprowadza się jedynie do „narzuconych” odgórnie działań akcyjnych. Od wielu lat nie było w OH-y żadnej imprezy skierowanej do drużynowych, w trakcie której mogliby oni wyrazić własne opinie oraz mieliby wpływ na podejmowane decyzje, zwłaszcza takie, które wpływają na ich pracę. Jeżeli z poziomu władz organizacji określa się tylko wymagania i narzuca „gotowe” rozwiązania, to skutkuje to właśnie spadkiem zaangażowania, niewielką chęcią rozwoju i rozmywaniem odpowiedzialności.
11. Wskazywanie przez przełożonych możliwości rozwoju jedynie poza harcerstwem – jest efektem narzucenia nowej misji w Organizacji Harcerzy ” sformułowanej za czasów Naczelnika hm. Pawła Zarzyckiego w następujący sposób: „- Celem harcerstwa jest wpływanie na rzeczywistość. Do dziś powoduje to dość duże spustoszenie w obszarze wykorzystywania możliwości rozwojowych w OH-y. Powszechne na Mazowszu, a następnie skopiowane przez inne środowiska podejście, iż instruktor musi być aktywny społecznie na wielu polach poza organizacją - samorządowych, partii politycznych, lobbingowych itp. powoduje odpływ młodych, jeszcze niedoświadczonych instruktorów, na pola służby poza Związkiem. Wprowadzenie mody na to, iż zbyt długie pełnienie funkcji drużynowego blokuje drogę do kariery w ramach „harcerskiej korporacji”, skutkuje wymianą na funkcjach drużynowych co 2-3 lata, a w konsekwencji ma wpływ na spadek jakości pracy wychowawczej w drużynach. Czy po to tworzyliśmy ZHR, by nie w pełni ukształtowanych instruktorów „oddawać” innym organizacjom, aby tam się realizowali?
12. Usprawiedliwianie decyzji podejmowanych przez przełożonych zapisami regulaminów - często spotykane jest zarówno w działaniach komisji instruktorskich, jak i komendantów chorągwi. Zapomina się przy tym, że ważniejsza od regulaminu jest osoba lub drużyna. Przykładem takiej regulaminowej bariery jest sytuacja, gdzie 23-letni drużynowy drużyny puszczańskiej, z prawie 5-letnim stażem, po upływie ośmiu miesięcy od zdobycia stopnia phm. chciał otworzyć próbę na stopień hm. W tym celu uzyskał zgodę Naczelnika, ale pod warunkiem, że jego próba nie skończy się wcześniej niż za 18 miesięcy. Cóż z tego, iż zmotywowany do pracy nad sobą instruktor w sześć miesięcy wykona wszystkie zadania, skoro będzie musiał czekać na oficjalne zamknięcie kolejny rok - przecież tak stanowi regulamin!
13. Powszechne tolerowanie mierności przez przełożonych – poprzez przyzwalanie podwładnym na bylejakość. Zagadnienie to ściśle powiązane jest z nie werbalizowaniem przez przełożonych swoich oczekiwań oraz brakiem sprawowania nadzoru czy też konsekwentnym działaniem wobec podległych jednostek czy instruktorów. Stan taki powoduje minimalistyczne podejście instruktorów do wywiązywania się ze swoich obowiązków. „Skoro innym uchodzi to płazem, to po co ja mam się wysilać?” Możemy m. in. zaobserwować to na polu kategoryzacji, czego przykładem jest fakt wzięcia udziału w Turnieju Drużyn Puszczańskich tylko sześciu drużyn z całej Polski (w ostatnim roku); opóźnienia w zdobywaniu stopni czy też nieterminowość w rozliczaniu się z dokumentacji (plany chorągwi, rozliczenia imprez itp.).
14. Niezrozumienie potrzeby wykonania pewnych działań/prac przez podwładnych - skutkuje ich apatią rozwojową lub wręcz niechęcią. Przełożeni powinni stawiać „poprzeczkę” wysoko, lecz realnie do osiągnięcia i konsekwentnie wymagać/pomagać w drodze dojścia do niej. Ludzie nie zostają drużynowymi dlatego, że jest to łatwe i tylko przyjemne zajęcie, ale dlatego, że muszą nabyć pewne umiejętności oraz uczyć się odpowiedzialności za innych. Co roku jesteśmy świadkami sytuacji, w której chorągwie, hufce czy drużyny nie wywiązały się w terminie z obowiązku spisowego czy też przesłania planu pracy. W mojej ocenie problem najczęściej wynika z niezrozumienia potrzeby wykonania danej pracy, skoro nie można poznać jej efektów – nie publikuje się wyników spisu, a plany pracy bez jakiegokolwiek omówienia wędrują do szuflady przełożonych itd.
15. Wykorzystywanie formalnej władzy do eliminowania osób inaczej myślących. Problem wielokrotnie opisywany na łamach Pobudki. Działania tego typu nagminnie kończyły się odchodzeniem całych grup instruktorów ze Związku, a osoby, które zdecydowały się zostać, zostały zniechęcone do jakiejkolwiek aktywności. Jeżeli jest mowa w tym przypadku o rozwoju, to jedynie wśród osób sprawujących władzę, które manipulują, deprawują i niszczą drugiego człowieka tylko po to, by pokazać swoją siłę i władzę.
16. Złe wzorce i nawyki nabywane od przełożonych – skoro przełożeni sami nie podnoszą własnych kompetencji, nie rozwijają się, nie zdobywają stopni, są niesłowni i niepunktualni, to nie oczekujmy, że będą wymagać rozwoju od podwładnych.
Jak powinno być?
W celu uzdrowienia sytuacji najprostszą receptą wydawałoby się wyeliminowanie wyżej wymienionych błędów i barier. Należy jednak zdać sobie sprawę, iż będzie to proces, który zajmie wiele lat i spowoduje duży opór sporej grupy instruktorów, zwłaszcza tych, którzy te błędy popełniają oraz tych, którzy ukształtowali się w takich warunkach i uznają je za „normalne”. Porównać to możemy do znanego w wojsku zjawiska „fali” – skoro ja przez to przeszedłem, to dlaczego moi następcy mają mieć łatwiej. Drugą trudność stanowi proporcja pomiędzy instruktorami: na 717 instruktorów w OH-y tylko 160 z nich pełni funkcje drużynowego, zatem proporcja w sytuacji wyborów stanowi stosunek 1:3.5, niestety na niekorzyść drużynowych.
Zważając na powyższe obawy wydaje mi się jednak, że jest to proces nieunikniony, jeżeli jako organizacja chcemy dalej istnieć. Przestrogą dla nas niech będą słowa W.E. Deminga „Nie trzeba się zmieniać, przetrwanie nie jest obowiązkowe”.
W mojej ocenie należy się skupić na rzeczach najważniejszych:
1. Pokazywanie zdarzeń pozytywnych - wzorcowych, które mogą być powielane w innych środowiskach. Równolegle należy pokazywać sytuacje patologiczne i nazywać je wprost jako błędy wychowawcze, które nie powinny być w przyszłości popełniane. Nie chodzi tu o napiętnowanie czy też eliminowanie kogokolwiek, lecz o pokazywanie przyczyn i efektów konkretnych zjawisk czy zachowań po to, by wyciągnąć wnioski na przyszłość.
2. Wypracowanie i wdrożenie polityki instruktorskiej nakierowanej na działania rozwojowe celujące w grupę drużynowych – instruktorów, które to w następstwie bezpośrednio przełożą się na wzrost ilościowo-jakościowy całej organizacji.
3. Umożliwienie pełnego rozwoju instruktorskiego w drużynie (od przewodnika do harcmistrza) tak, by instruktorzy mogli wzrastać wraz ze swoją drużyną.
4. Podniesienie wieku drużynowych do przedziału 18-22 lat, tak, by z jednej strony byli oni świadomymi wychowawcami, a równocześnie byli z czasem zdolni do refleksji na temat własnego rozwoju.
5. Uświadamianie instruktorom, iż odpowiedzialność za osobisty rozwój spoczywa w ich własnych rękach, przy czym zadaniem każdego przełożonego jest stwarzanie optymalnych warunków, które to umożliwiają, a także zachęcanie, inspirowanie i wskazywanie możliwych ścieżek, jakimi instruktor może podążać w harcerstwie.
Każdy z powyższych punktów wymaga szczegółowego opisania w formie odrębnego artykułu, ale ze względu na obszerność zagadnienia pozostawiam te tematy na kolejne numery „Pobudki”.
Obiecałem na początku odpowiedź na pytanie: - Dlaczego w ZHR najczęściej zastanawiamy się nad tym, jak pozyskać nowych instruktorów, zamiast skupić się na utrzymaniu dotychczasowych. Postawiona przeze mnie teza może wydawać się banalna, ale w mojej ocenie jest prawdziwa – łatwiej jest przełożonym nauczyć pewnych zachowań, zasad, wzorców (niekoniecznie dobrych) osoby młode, niż rozwijać, dyskutować, a nawet czasem spierać się z osobami doświadczonymi, które inaczej mogą widzieć problem. Stąd też wynikła zmiana modelu organizacji z takiej, jaką był ZHR w 1989 r., na taki, jaki jest teraz. W mojej pamięci pozostał organizacją żywą, twórczą, eksperymentującą, w której spierały się między sobą osoby prezentując lokalne rozwiązania; w której było miejsce dla każdego, kto chce wychowywać; gdzie bariery były, ale najczęściej poza organizacją, a dziś…. niestety każda dyskusja czy pokazywanie problemów odbierane jest przez ogół instruktorów jako konflikt personalny. Przyczyny takiego stanu rzeczy upatruję właśnie w braku dojrzałości instruktorów.
hm. Maciej Starego