Wywiad z współtwórcą reformy mundurowej w ZHP, byłym szefem Zespołu Mundurowego GK ZHP - hm. Michałem Góreckim.

Michał Górecki
Harcmistrz. Pełnił między innymi funkcje drużynowego, komisarza zagranicznego ZHP, instruktora Wydziału Wędrowniczego GK. Były szef Zespołu Mundurowego ZHP - pomysłodawca i współrealizator reformy mundurowej. Organizator obozów górskich i żeglarskich. Niepoprawny optymista. Obecnie mieszka w Szwajcarii. Żonaty :)

Jacek Garboliński – „Pobudka” (JG):
Michał, jesteś pomysłodawcą i współorganizatorem reformy mundurowej w ZHP, co Cię zainspirowało?


Michał Górecki (MG):
Kiedy już wyrosłem ze swojego munduru, kupionego jeszcze w Centralnej Składnicy Harcerskiej, a było to jakoś w 1994 roku i zobaczyłem nowe mundury KDH (tzw „musztardy”) przeszedłem poważny kryzys. Kieszenie w nowym mundurze sięgały spodni, a „karczek” powodował, że między plecami a mundurem zmieściłoby mi się kilo kartofli. Pomyślałem, że muszę coś z tym zrobić. Najpierw rozwiązałem ten problem na poziomie „osobitym” – po obozie załatwiłem sobie stary mundur „po kimś”. Sześć lat później, jako drużynowy, rozwiązałem problem na poziomie drużyny – kupiliśmy koszule Bundeswehry.  A później stwierdziłem, że czemu nie spróbować rozwiązać tego na poziomie całego związku. Szalone, ale cóż za wyzwanie!

  (JG): Ty i Zespół Mundurowy stworzyliście plan działania. Czy mógłbyś uchylić rąbka tajemnicy, w jakich etapach realizowaliście ten plan?

 (MG): Zaczęło się od tego, że przyszedłem z propozycją do ówczesnego szefa Komisji Dostaw Harcerskich – chciałem wprowadzić kilka poprawek w hafcie naramienników, wprowadzić możliwość haftowanych numerków na naramiennikach i parę innych rzeczy. Rozmowy szły opornie, a wszelkie zagajenia na temat mundurów kończyły się stwierdzeniem „nie da się”, lub „mamy zbyt dużo starych mundurów”. To prawda, finansowo był to całkiem nierozsądny ruch. Przynajmniej pierwsza jego cześć... Ale mi nigdy nie chodziło o finanse.
W końcu po wielu rozmowach moje pomysły doprowadziły do powstania Zespołu Mundurowego. Zostałem najpierw jego członkiem, następnie szefem.
Sama reforma była bardzo trudna. Nie wiedzieliśmy od czego zacząć, od której strony się zabrać, nie mieliśmy danych, nie mieliśmy możliwości zbadania tak dużej organizacji. W końcu ja oprócz zapału i lekkiej dozy amatorskiej wiedzy nie miałem nic. Trzeba było wykuć wizję, ogarnąć sprawę zarówno na poziomie produkcji (do tej pory produkcja była zupełnie niezorganizowana i rozproszona), na poziomie koncepcji (jak nowy mundur ma wyglądać), czy poziomie organizacji (jak spowodować żeby ludzie chcieli to nosić).
A ja byłem dwudziestopięcioletnim podharcmistrzem, który nigdy nawet nie zbliżył się do tak dużego projektu.  Do tego nie oszukujmy się – nie wszyscy są pasjonatami umundurowania (choć każdy ma coś do powiedzenia) i podchodzi do tej sprawy tak jak ja. Ale udało się zebrać kilka osób i ruszyć. Całość zbiegła się ze zmianą KDH w 4 Żywioły – do czego też zostałem zaproszony. Jako zatrudniony na etat menedżer składnicy (odpowiedzialny także za cały wizerunek składnicy, wyszukiwanie kontaktów handlowych i jeszcze kilka spraw) miałem o wiele większe możliwości – właściwie cały dzień poświęcałem składnicy, a w tym mundurom. Nie będę opisywał poszczególnych działań – nie mamy pewnie na to miejsca, ale najtrudniejsze było wykucie koncepcji. Ja sam chciałem dowiedzieć się jak to powinno wyglądać, słuchać ludzi, słuchać opinii...  Przegadałem o tym dziesiątki nocy, czy napisałem tysiące postów na stworzonym do tego celu Forum Mundurowym. A rezultat i tak mnie nie do końca zadowolił. Życie...
 
(JG): Wiem, że pierwsze plany reformatorskie wychodziły dosyć odważnie w przyszłość, jeżeli tak można powiedzieć. Jakie nowatorskie rozwiązania chcieliście wcielić w życie, a które zostały potem zweryfikowane?

(MG): Sęk w tym, że plany właśnie nie były zbyt odważne. Choć... to kwestia punktu odniesienia. Prawda jest taka, że mundury są odzwierciedleniem charakteru organizacji, a ten nie jest do końca określony... Zajmowałem się trochę ubraniem organizacji, która jest dość duża i nie ma jasno określonej wizji kim chce być. I to jest spory problem, bo mundury powinno ustalać się na końcu. Nie powinniśmy dziś zajmować się tym, czy nosić wywijki czy nie, czy sznury mają być tu czy tam, tylko zadawać sobie odważne pytanie – zaczynając od takich czy mundur w obecnej formie jest nam w ogóle potrzebny... A tych pytań wiele osób się boi. A szkoda, bo ja zawsze mówię „Baden Powell nosiłby dziś Gore-Tex” ;)
Ja chciałem choćby skasować sznury (po co ta cała galanteria władzy? Są tylko niepraktyczne, a używane głównie przez ludzi którzy mają SŁUŻYĆ zwykłym harcerzom, a chyba o tym zapomnieli), czy wprowadzić inne zmiany, no ale cóż...


(JG): O ile pamiętam, od razu ze zmianami w umundurowaniu ruszył też projekt tworzenia specjalnych kolekcji dla harcerzy, obejmujących między innymi artykuły uzupełniające mundur. Czy cały ten projekt został zrealizowany?

(MG): W trakcie prac nad nowymi mundurami zostałem Komisarzem Zagranicznym. Ułatwiło mi to kontakty ze skautami z innych krajów, a nie będę ściemniał, wykorzystywałem je także do rozmów o mundurach.
W większości organizacji nie ma różnicy między mundurem sensu stricte a „strojem polowym”. Zresztą – u nas tak było przed wojną. Zakładaliśmy Krzyż na dowolne ubranie i stawało się ono mundurem. Dopiero całkiem niedawno zaczeliśmy tak głupio trzymajać się wojskowego podziału na mundur i „cywila”. Przede wszystkim nie możemy przypinać Krzyża do cywilnego ubrania.
Zresztą po co go przypinać? Przecież fizycznie (przepraszam druhny i druhów) to ciężki kawałek metalu – dość nieporęczny. Skauci brytyjscy mają bluzę ze swoim symbolem, polar ze swoim symbolem, polo ze swoim symbolem, itd.
Postanowiłem więc stworzyć Kolekcję ZHP – uzupełniające mundur ubrania oznaczone logo ZHP. Jako uzupełnienie munduru lub zamiast niego.
Wtedy napotkałem kolejny problem – kapitalistyczną rzeczywistość... Otóż dla jednych drużyn polar za 100 zł to drożyzna, dla innych zwykły polar za 150 zł to coś w czym nie pójdą w góry, bo to niepraktyczne – wolą kupić coś lepszego. Są większe i mniejsze miasta, biedniejsze i bogatsze drużyny. Tak już po prostu jest i trudno to obejść... Wymyśliłem więc, że munduru nie będziemy różnicować (choć pewnie możnaby – ze sporym sukcesem), gdyż takie było założenie munduru (jednoczy klasy), natomiast kolekcje będzie występowała w 4 wariantach. Od najtańszego (np. chińskie polary za 60 zł, ale z logo ZHP) po najlepszy (polary szyte przez licencjonowaną szwalnię z oryginalnego Polartecu Thermal Pro – oczywiście za swoją cenę). Założenie – z daleka wyglądają podobnie. Właściwości – adekwatnie do ceny. Wszystko z logo ZHP.
Oczywiście problemem był popyt i jednak kult kupowania rzeczy najtańszych (choć na codzień niezawsze się tak ubieramy). Tak to już w harcerstwie jest. Do tego dochodził fakt, że na wszystkim organizacja chciała zarabiać (spółka ma przynosić zysk!), a ja mam trochę inne, może naiwne podejście?


(JG): Gdybyś miał teraz, z perspektywy czasu ocenić reformę mundurową w ZHP, a dokładnie jej zakres, jakość i zrozumienie, zwycięstwa i porażki, na co szczególnie zwróciłbyś uwagę? Jakbyś ocenił to przedsięwzięcie?

(MG): Główny cel, który osiągnięto, a który nie zawsze widać, to fakt iż organizacja przejęła kontrolę nad produkcją SWOICH strojów organizacyjnych brzydko mówiąc. Do tej pory panowała wolna amerykanka. Różne firmy szyły jak chciały – z resztek materiałów, byle taniej, byle więcej sprzedać. Mnie chodziło o coś zupełnie innego. Oczywiście wiele firm zbuntowało się. Intratny interes polegający na sprzedawaniu mundurów szytych z resztek materiałów musiał się zakończyć. Jednak skończyły się czasy, gdy chodzono w starych mundurach CSH, „musztardach” KDH, koszulach bundeswehry (albo innych wojsk), koszulach ZHR, mundurach instruktorskich „leśnikach” i innych typach. Istny jarmark.
Gdybym mógł cofnąć się w czasie.... ale nie mogę. I nie chcę gdybać. Było trudno – wbrew pozorom to wcale nie intratny rynek, a wymagający. Wszyscy chcą nie wiadomo jakich mundurów za nie wiadomo jak mało (mundur ochroniarza kosztuje o wiele więcej, a jest o wiele gorszej jakości). Każdy jest ekspertem. Jedni chcą mundury na wzór skautów zachodnich, inni zero odstępstw od „tradycji” (niech ktoś mi wskaże jedną „tradycję” mundurową). Temat jest na tyle mało ważny, że nie chce się poświęcać mu czasu na Głównych Kwaterach i Radach Naczelnych, ale gotowe rozwiązania krytykuje każdy (bo każdy je nosi). I do tego mnóstwo, mnóstwo, mnóstwo emocji i wspomnień, które zakłócają logiczny tok myślenia i świadomość tego, że te mundury nie są dla nas – starych pryków, tylko dla dzieciaków, które za rok, dwa, będą zupełnie inne.
Jestem zadowolony z efektów, choć wiele bym zrobił inaczej. Przede wszystkim poszedłbym mocniej naprzód – zbytnio bałem się, że komuś się nie spodoba. A ZAWSZE się komuś nie spodoba...


(JG): I ostatnie pytanie – jak oceniasz waszą reformę z perspektywy czasu? Czy osiągnęliście założone cele?

(MG): Jak już napisałem – pewne cele osiągnęła, pewnych nie. Główne sukcesy to przejęcie kontroli nad produkcją, ujednolicenie mundurów, spowodowanie, że większość instruktorów założyła pachnące ogniskiem koszule, a nie salami konferencyjnymi pseudowojskowe marynary. Sukcesem jest skasowanie zuchowych beretów (przypominających skrzyżowanie naleśnika ze smyczą), czy wreszcie zmiana w wyglądzie. Jest natomiast wiele, wiele rzeczy z których jestem niezadowolony, a które chciałbym zmienić, czy poprawić. Nie dano mi niestety szansy – najpierw pożegnano się ze mną jako menedżerem 4 Żywiołów, później nowa Główna Kwatera (mająca podobno nieść zmiany) totalnie zignorowała trwającą ciągle reformę. Po prawie roku braku możliwości ruszenia jej z miejsca po prostu złożyłem rezygnację – a szkoda.
To co mogę powiedzieć tym, którzy chcą w innych organizacjach robić reformę – patrzcie naprzód! Wsłuchajcie się w głos BP. Obecny mundur harcerski przypomina strój codzienny sprzed stu lat. Wystarczy obejrzeć „Katyń”! Beret, getry, pas. (Swoją drogą scenograf tego filmu zaopatrywał się chyba w składnicy...). Czy ktokolwiek zapisał gdzieś, że mamy z wyglądu rekonstruować przeszłość?? Pałatki, kangurki, ładownice... Czy to odpowiada temu co robimy? Pomyślmy o polarach, kurtkach z membranami, wygodnych butach trekkingowych, czy koszulach z oddychających tkanin. I nie trzymajmy się kurczowo tej jednej koszuli. Wszak koszula i spodnie były uniwersalnym strojem jakoś do lat 70tych. Potem zaczęto wymyślać inne stroje. A kiedyś byliśmy awangardą. Pomyślcie o tym i zadawajcie sobie trudne pytania. Nie tylko takie „ile guzików ma mieć koszula”, ale także takie „czy koszula jest w ogóle potrzebna?”. Nie bójcie się ich. Harcerz jest odważny.

Z hm. Michałem Góreckim rozmawiał hm. Jacek Garboliński, Mazowiecka Chorągiew Harcerzy ZHR, listopad 2008.
/zdjęcia pochodzą ze strony składnicy "4 żywioły": http://www.4zywioly.pl//