hm. Adam F. Baran

Czy jest jakaś wyższa idea, która wyzwoliłaby w młodzieży takie pokłady intelektualnych i praktycznych działań, aby młodzież mogła dać coś od siebie cywilizacji Zachodu?

Artykuł Piotra Skórzyńskiego pt. „Pustka po skautingu”, który można było niedawno przeczytać („Rzeczpospolita” nr 287/2007 – Plus/Minus) nie dotyczy wyłącznie skautingu. Postawione przez autora pytanie zasadnicze sięga głębiej i w gruncie rzeczy sprowadza się do refleksji o aktualną ofertę nakierowaną na nastoletnią młodzież. Choć autor wyraźnie podkreśla, że chodzi mu o jakąś „wyższą ideę” to nie ukrywa, że pomysł idei skautingu gen. Baden-Powell'a jest dla niego nie tylko punktem odniesienia, ale i wzorcem jak dotąd niedoścignionym i ówcześnie niedocenianym.

Postawione przez redaktora Skórzyńskiego pytanie (Jaką wyższą ideę oferuje dziś cywilizacja Zachodu swej nastoletniej młodzieży?) powinno brzmieć jednak inaczej. Myślę, że należałoby spytać w pierwszej kolejności nie dorosłych (instruktorów, wychowawców, myślicieli, ect.) lecz przede wszystkim młodzież. Spytać przewrotnie i wprost: Czy jest jakaś wyższa idea, która wyzwoliłaby w niej (w młodzieży) takie pokłady intelektualnych i praktycznych działań aby ona sama (młodzież) mogła dać coś od siebie cywilizacji Zachodu? A dlaczego pytać o to młodych? Bo skauting był rzeczywiście rewolucyjną jak na owe czasy ofertą wychowawczą, ale opierał się (i opiera się do dziś) na działaniu o charakterze zwrotnym. Preferuje przede wszystkim postawę opartą na  schemacie „co ja mogę dać innym”, a nie „ciekawe co mogą mi zaproponować”.

Skauting gen. Baden-Powell'a rzeczywiście szerzy patriotyzm, stara się przeciwstawić swoje idee materializmowi, preferuje postawę służby, obcowanie z przyrodą oraz zdrowy duch rywalizacji grup i związanych z nim jednostek poprzez grę. Ale przede wszystkim w swoim rewolucyjnym pomyśle wychowawczym stawia na wolnym wybór, chęci samego zainteresowanego i samodoskonalenie w imię wyższych racji. Nie może zatem dziwić, że polscy patrioci szybko wykazali zainteresowanie tą propozycją, a starsza młodzież studencka i szkolna z początku ubiegłego wieku gremialnie ją podchwyciła nie tylko w obrębie trzech zaborów. Jakże wymownie brzmią w tym kontekście pierwsze słowa „uświęconego” krwią harcerek i harcerzy z pokolenia Szarych Szeregów Przyrzeczenia Harcerskiego: „Mam szczerą wolę, całym życiem pełnić służbę...”.

Choć proces degradacji harcerstwa w PRL sięgnął bardzo daleko, to na szczęście nie był definitywny (nawet w okresie głębokiego stalinizmu). Mimo przeciwności dziejowych losów odrodzenie polskiego harcerstwa nastąpiło ostatecznie w końcu lat 80. ubiegłego wieku, ale w zderzeniu ze społecznymi oczekiwaniami jego niezależny od ZHP nurt nigdy nie chciał i nie stawiał na ilość, tylko na jakość swojego oddziaływania. Jakże krzywdzące jest w tym kontekście to co napisał Piotr Skórzyński. Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej nie poniósł żadnej klęski! Skupił wokół swojej idei większość niezależnych środowisk i organizacji harcerskich z lat 80. Doprowadził do nowelizacji prawa o stowarzyszeniach zmieniającej nieuzasadniony niczym „monopol” ZHP na działalność harcerską w Polsce. Doprowadził też pośrednio (nie ingerując w żaden sposób) do pozytywnych zmian jakie zaszły w samym ZHP. Do dziś jako 14-tysięczna organizacja może się poszczycić wieloma inicjatywami wśród których kilkuletnia praca na rzecz odrodzenia polskiego harcerstwa w krajach byłego ZSRR nie zostanie nigdy zakwestionowana.

Trzeba jednak przyznać, że jest wiele racji w stwierdzeniu, że dzisiejsze polskie harcerstwo „egzystuje zmarginalizowane, podzielone i bezradne wobec XXI-wiecznej kultury telewizyjnej”. Kilkuprocentowy udział ogółu polskiej młodzieży w stowarzyszeniach harcerskich (bo mamy ich w Polsce kilka) może smucić. Musimy jednak pamiętać, że dziś polskie harcerstwo (a na świecie: skauting) nie jest samotną wyspą. Stowarzyszeń i organizacji nakierowanych na dzieci i młodzież jest bez liku. Chodzi tylko o to, czy ich oferta ma w sobie coś więcej niż tylko zaspakajanie rozwojowych potrzeb, ambicji oraz marzeń (pisałem o tym w kwartalniku „Ethos” nr 75/2006). Harcerstwo w Polsce bez względu na organizacje jest ruchem ideowo-wychowawczym i ta ideowość jest dla jednych istotnym atutem, a dla drugich zbyt wygórowanym wymaganiem. Podobnie jak inne stowarzyszenia z sektora NGO harcerstwo zmaga się z wyzwaniami czasu. Z pewnością nie ucieknie także przed pytaniami o dalsze perspektywy w XXI wieku. 

„Harcerstwo to skauting plus niepodległość”, to cytat jakże często podnoszony w aktualnych, harcerskich dyskusjach nad historią skautingu sięgającą już wieku (choć w Polsce będziemy ją obchodzili formalnie dopiero w 2011 r.). Refleksja taka na szczęście nie sprowadza się wyłącznie do historii. Przykładem nie tak dawnym jest choćby międzynarodowe sympozjum na KUL zorganizowane 4 grudnia 2007 r. przez Katedrę Pedagogiki Chrześcijańskiej KUL nt. „Wychowanie chrześcijańskie metodą harcerską”. Wśród licznych prelegentów o. prof. Andrzej Potocki OP mówiąc o służbie podkreślał m.in. że konsumpcja, stała się dla wielu miarą sukcesu życiowego i stylem życia. Mówił też, że miarą powodzenia, skuteczności służby oraz osobistej satysfakcji jest jej sukces medialny oraz oczekiwania natychmiastowych efektów – szybkiego sukcesu. W ocenie profesora w świecie opanowanym przez „triadę trzy "f" – fast food, fast sex i fast car”, nie ma miejsca na długoterminową służbę, w której trudno o zauważalne natychmiastowe owoce. W tym kontekście nie ma co ubolewać, że 100-leciem skautingu nie zajmują się „politycznie poprawne instytucje nowoczesnych państw zachodnich, ani jeszcze bardziej postępowe media”. Światowy skauting czy polskie harcerstwo z natury rzeczy nie jest nastawione na medialny sukces.

Chciałbym też jedno podkreślić. Choć w tekście redaktora Skórzyńskiego postać prof. Tomasza Strzembosza pojawia się w sposób najzupełniej uzasadniony, to oczywiście prof. Strzembosz nigdy nie był Naczelnikiem ZHP. Harcerzem tej organizacji był w latach 40.,  drużynowym i instruktorem „po próbie” tylko kilkanaście miesięcy od grudniu 1956 r. Choć w latach 60. i 70. z harcerstwem definitywnie nie zerwał, to w żadnym wypadku nie utożsamiał się z ówczesnym ZHP i jej władzami. Od 1980 r. czynnie wspierał i animował ogólnopolskie działania mające na celu powrót do harcerskich ideałów. Pierwotnie współtworzył i poparł inicjatywę ostatecznie skrystalizowaną w formule Porozumienia Kręgów Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego (KIHAM), a w roku 1981 został wybrany jednym z dwóch wiceprzewodniczących Niezależnego Ruchu Harcerskiego (działającego poza ZHP !). W kwietniu 1989 r. prof. Strzembosza wybrano przewodniczącym ZHR, a od 1993 r. aż do śmierci piastował funkcję honorowego przewodniczącego. Był dla nas harcmistrzem Rzeczypospolitej dużo wcześniej niż formalny organizacyjny rozkaz z 16 października 2004 r.

Harcerstwo w Polsce, a skauting na świecie nie potrzebuje szerokich mas fanatycznych „wyznawców”. Nie wychowuje w myśl dożywotniej służby w swoich strukturach, tylko w celu właściwego ukształtowania przyszłego, wartościowego obywatela. Stawia przede wszystkim na „grę” jako metodę samokształcenia i samodoskonalenia oraz na przykład instruktora. Dopóki nie zabraknie ludzi godnych szacunku i naśladowania będą istnieć pokłady „wyższych idei”, które oni reprezentowali. W ten sposób w każdym pokoleniu możemy liczyć na młodzież, która mimo cywilizacyjnych pokus i zdecydowanej mniejszości statystycznej będzie potrafiła w oparciu o te wzorce i autorytety jak niewielka kropla „drążyć skałę”. Co ważne, stawiając sobie za cel pozornie nieosiągalne zadania per saldo wyjdzie z nich zwycięsko, w myśl zasady: „Jak spadać, to z wysokiego konia”.

________

Autor jest adiunktem w Instytucie Studiów Politycznych PAN. Niebawem, nakładem Oficyny Wydawniczej RYTM i wydawnictwa ISP PAN ukaże się jego książka „Walka o kształt harcerstwa w Polsce (1980-1990). Niepokorni i niezależni”.