hm. Rafał Bednarczyk 

Rok 2007 jest rokiem szczególnym dla harcerstwa. I nie chodzi mi tym razem o zupełnie nieoczekiwany wynik wrześniowego Nadzwyczajnego Zjazdu ZHP gdzie wybrano po raz pierwszy od 1948 roku społecznego naczelnika i niemalże taką samą Główną Kwaterę ZHP. Jest to dla nas szczególny rok również dlatego, że obie nasze organizacje były na Światowym Jamboree Skautowym w 100-lecie skautingu - co prawda ZHR tylko z wizytą, ale jednak ...

Kiedy w zimie 2003 roku pisaliśmy koncepcję przygotowań polskiego kontyngentu na Jamboree w ramach konkursu ogłoszonego przez Naczelnika ZHP od razu założyłem, że polski kontyngent będzie się składał ze wszystkich organizacji harcerskich w Polsce, w tym szczególnie z delegacji ZHR. Byłem „dumny i blady" kiedy udało nam się do tego pomysłu przekonać naczelnika Wiesława Maślankę i szczerze zmartwiony kiedy okazało się, że trzeba to ponownie ustalać z naczelniczką Teresą Hernik. Ale jak się okazało przekonanie władz ZHP to był zaledwie orzeszek bo po wystosowaniu oficjalnych zaproszeń FSE-Zawisza nawet nie odpowiedziała na moje listy, Stowarzyszenie Harcerskie najpierw wyraziło duże zainteresowanie, ale jak się okazało po przepracowaniu szczegółów nie było w stanie zorganizować swojej delegacji, natomiast rozmowy z ZHR trwały, trwały, trwały, aż w końcu Naczelnictwo ZHR zdecydowało, że nie wyśle oficjalnej delegacji. Potem jak pewnie pamiętacie „Pobudka" wyszła z pomysłem zorganizowania delegacji na Jamboree, która miała wziąć udział w Dniu Polskim 2 sierpnia na Jamboree,  ale w końcu ta wyprawa nie doszła do skutku.

Dlatego też, kiedy najpierw oboźny, a później komendant Wyprawy ZHR dzwonili do mnie z pytaniem czy możemy zorganizować spotkanie z polskim kontyngentem na Jamboree bez wahania odpowiedziałem, że zrobię wszystko co w mojej mocy, abyśmy choć przez chwilę byli razem na Jamboree, ale szczerze mówiąc trochę wątpiłem, czy będzie nam to dane. Zresztą te dwie rozmowy telefoniczne wtopiły się w ogrom ostatnich przygotowań do wyjazdu i godnego pokazania polskiego 800-osobowego kontyngentu na Światowym Jamboree.

Kiedy 22 i 23 lipca armada naszych autokarów ruszała do Anglii myśleliśmy tylko aby bezpiecznie dotrzeć do 3 podlondyńskich baz skautowych, w których ulokowaliśmy kontyngent w trakcie 3 dni przeznaczonych na zwiedzanie Londynu. Przy tak dużej imprezie pojawiły się kłopoty: zepsute autokary w ostatniej chwili przed wyjazdem, które trzeba było zamienić, opóźnienia, wreszcie kłopoty z dotarciem do baz, które tradycyjnie nie były w ogólne oznaczone. Potem zdobywanie Londynu i codzienna koordynacja wyżywienia i transportu 800 harcerek i harcerzy - prawdopodobnie popełniliśmy wszystkie możliwe błędy przede wszystkim próbując zapewnić logistykę 6-tką instruktorów komendy kontyngentu i dwoma prywatnymi samochodami. Ale w końcu udało się: harcerze zwiedzili Londyn i potem szczęśliwie dotarli do bram Jamboree.

 

Ostatni transport naszych harcerzy i sprzętu dotarł na Jamboree w nocy 27 lipca - już wtedy okazał się, że Brytyjczycy źle obliczyli dojazdy na teren zlotu i nasz ostatnie drużyny czekały prawie 8 godzin na transport. Jak się jednak okazało był to dopiero wstęp do tego co działo się podczas powrotu.

Tempo w jakim stawialiśmy nasze obozy (każda 40-osobowa polska drużyna jamborowa była w innym podobozie Jamboree, a każdy taki podobóz liczył około 3 000 skautów), przygotowaliśmy zajęcia prowadzone przez polskie IST (International Service Team) i zbudowaliśmy polski namiot narodowy (a właściwie 3 duże namioty wystawowe) było ogromne - właściwie instruktorzy z trudem znajdowali czas na sen przez pierwsze 3 dni Jamboree. Jednak nasza praca została doceniona i zauważona pośród 155 narodowych reprezentacji - polskie obozy drużyn były jednymi z najchętniej odwiedzanych i fotografowanych, polskie zajęcia szturmowały tłumy uczestników, a namiot narodowy został oceniony jako jeden z najciekawszych i różnorodnie prezentujących kraj i rodzimy skauting. Jeszcze raz harcerska kreatywność i praca zespołowa sprawdziły się w międzynarodowym boju.

I wtedy na dzień przed symbolicznym odnowieniem Przyrzeczenia 1 sierpnia i Dniem Polskim 2 sierpnia rano około 10 otrzymałem telefon od komisarza zagranicznego hm. Mateusza Stąsiek:

"Rafał - przyjechaliśmy i stoimy na bramie w ponad 100 osób. I nie chcą nas wpuścić bez biletu."

No bo trzeba wiedzieć, że Jamboree można było odwiedzić nie będąc uczestnikiem, ale tylko na zasadzie ZOO: kupujesz bilet za 15 funtów i oglądasz.

Mobilizujemy się więc cała komendą kontyngentu bo trzeba przecież naszych braci harcerzy wpuścić bez tej horrendalnie drogiej opłaty - tylko jak? Z odpraw komend wiemy, że Anglicy jeśli chodzi o finanse są nieubłagani. Wreszcie po półgodzinnym zamieszaniu, trochę prośbą, trochę groźbą, a przede wszystkim harcerską zapobiegliwością, udaje nam się uzyskać oficjalną zgodę na wejście harcerek i harcerzy ZHR na teren Jamboree bez stosownej opłaty. Spotykamy się na terminalu autobusowym, rozdzielamy nasze chusty kontyngentu polskiego całej delegacji ZHR (niestety są do zwrotu) i przez główną bramę Jamboree prowadzimy długą kolumnę prosto do polskiego namiotu narodowego. Po drodze słyszę pierwsze komentarze głównie harcerek (bo one są tuż za mną), w których dominują nuty zaciekawienia połączonego ze zdziwieniem. Pozytywnym zdziwieniem...

 

Wreszcie dochodzimy do namiotu polskiego gdzie następuje nasz krótki instruktaż o zasadach panujących na Jamboree, druhny i druhowie z ZHR umawiają się na śniadanie i rozchodzimy się do naszych zadań - harcerki i harcerze ZHR do odkrywania Jamboree i nawiązywania nowych znajomości z jak zwykle przyjaźnie nastawionymi skautami, a ja ... na parking po swój samochód bo okazuje się, że trzeba odebrać z dworca w Chelmsford słynną harcerską rodzinę Pastwów. Wreszcie razem z harcmistrzostwem Pastwami i synami dojeżdżamy na śniadanie całej delegacji opodal autokarów.

Po śniadaniu wyruszamy razem z Naczelnictwem ZHR na zwiad po terenie Jamboree - druh Przewodniczący jest szczególnie zainteresowany logistyką tak masowej imprezy z powodu zbliżającego się zlotu ZHR opowiadam więc do wiem i pokazuje poszczególne miejsca, a jest co opowiadać i pokazywać: 45 000 skautów w miasteczku zlotowym zbudowanym w szczerym polu, codziennie minimum 12 000 odwiedzających, 155 reprezentacji narodowych, 18 podobozów każdy po około 2-3 000 skautów, wszystkie kontynenty obecne, wszystkie wyznania ze swoimi świątyniami w centrum duchowym. Codziennie w nocy na teren Jamboree wjeżdżały chłodnie ze świeżym jedzeniem po jednej dla każdego podobozu, każdy podobóz dysponował wystarczającą ilością pryszniców i sanitariatów z ciepłą wodą, codziennie skauci uczestniczyli w programie na terenie Jamboree i wiele kilometrów poza - słowem: wielokulturowość, wielonarodowość, wielobarwność i codzienna dawka inspiracji programowej i metodycznej. Nic dziwnego, że zarówno harcerkom i harcerzom jak i Naczelnictwo ZHR Jambo się spodobało - przynajmniej takie odniosłem wrażenie.

 

Wieczorem po całym dniu wrażeń cała delegacja ZHR i komenda polskiego kontyngentu jamborowego spotkały się ponownie pod polskim namiotem narodowym. Były krótkie podziękowania i sympatyczne deklaracje obu stron. Potem była minuta dla fotoreporterów, a było co fotografować bo w końcu nieczęsto się do tej pory zdarzało, aby Przewodniczący ZHR dziękował za przyjęcie instruktorowi mianowanemu przez Naczelnika ZHP. Ale być może idą czasy w których będzie to częste i nie budzące emocji.

Tak wyglądała wizyta delegacji ZHR na Światowym Jamboree - jeden dzień wypełniony skautową przygodą, która najwidoczniej spodobała się harcerkom i harcerzom. A to ważne  bo już za 4 lata w Szwecji odbędzie się następne światowe jamboree, na którym koniecznie musimy być razem w jednym kontyngencie narodowym.  I to nie jeden dzień tylko najpierw 4 lata ciężkich przygotowań i szukania środków na sfinansowanie udziału, a potem 10 pełnych wrażeń dni wspólnego Jamboree. Wspólnego bo tylko takie doprowadzi nas do jeszcze bardziej wspólnego Jamboree kiedyś, może już za 8 lat w Polsce. Czego i Wam i sobie bardzo szczerze życzę.

hm Rafał Bednarczyk, Chorągiew Stołeczna ZHP
namiestnik męski hufca ZHP Warszawa-Mokotów, przewodniczący komisji stopni instruktorów Hufca Warszawa-Mokotów, komendant polskiego kontyngentu na Światowe Jamboree Skautowe w 100-lecie skautingu w Wielkiej Brytanii, po ostatnim Nadzwyczajnym Zjeździe ZHP w Bydgoszczy pełnomocnik Naczelnika ZHP ds. współpracy międzynarodowej i organizacji harcerskich. W cywilu lekarz medycyny i aktualnie dyrektor generalny polskiego oddziału CMP Medica. Maniak historii 1 SBS i Chociemnych i roli bohatera drużyny i niepoprawny wielbiciel owczarków niemieckich.


/zdjęcia z Jamboree autorstwa phm.Agi Leśny i pwd.Adama Przymusiały/