Marcin Gołąb HO
 
Pogodę mamy teraz letnią, żar cieknie z nieba. W takich warunkach umysł szybko się męczy, łatwo o zwidy czy inne halucynacje. Wczoraj siedziałem na ławce przed domem czytając  "Wielką przygodę życia”. Chyba się zdrzemnąłem. Obok mnie przysiadł Andrzej Małkowski. Promieniował uśmiechem. Gawędziliśmy trochę, zastanawiając się na czym polega teraz (na początku XXI w.) rola drużynowego. W końcu Andrzej zaproponował, że poprowadzi przez pewien czas moją drużynę, zobaczy jak to wygląda.
 
I jak przed Scrooge'em w „Opowieści Wigilijnej” zaczęły się przede mną przewijać różne obrazy: zbiórka drużyny, obóz, wizyta w Okręgu, akcja zarobkowa i oddawanie książki finansowej. Sen okazał się koszmarem, a przynajmniej koszmarkiem. Szybko wróciliśmy na ławkę przed domem. Małkowski, nie uśmiechając się już tak szeroko, oddał mi sznur i zniknął. Ja obudziłem się zlany zimnym potem. Czyżby przez prawie sto lat tak zmienił się zakres obowiązków drużynowego, że nie mógłby im podołać sam Andrzej Małkowski? Nie wiem i nie chcę porównywać, nie znam dobrze tamtych czasów. Wiem za to, jakie wyzwania dzisiaj, przede mną, czyli przed posiadaczem granatowego sznura, stawia współczesny świat. Są to przeszkody, jak wszystkie, do przeskoczenia. Tylko czasami potrzeba naprawdę długiej tyczki.

Pierwszą barierą o dość znaczących gabarytach jest brak czasu oraz jego organizacja (jak zorganizować brak czasu? – dobre pytanie do drużynowego ZHR). Co zawiera się w działaniu drużynowego? Każdy drużynowy powinien mieć dobry kontakt ze swoimi harcerzami, przede wszystkim wiele czasu musi poświęcać Zastępowi Zastępowych, ale także nie może zapominać o działaniu w hufcu, szczepie, planowaniu pracy drużyny, zdobywaniu środków na działalność drużyny, prowadzeniu i pilnowaniu jej gospodarki, dobrych kontaktach z: parafią, szkołą, środowiskiem lokalnym. I jeszcze o samorozwoju, zdobywaniu stopni, sprawności także. Widać obowiązków jest wiele, a i to tylko bardzo pobieżna lista. Oprócz tego, o czym zdarza się zapominać, nie tylko harcerzom, ale też przełożonym: drużynowy też człowiek - ma rodzinę, przyjaciół, szkołę lub uczelnię i własne zainteresowania. A doba ma tylko 24 godziny. Organizowanie własnego czasu przez drużynowych przypomina gospodarowanie środkami przez zadłużone szpitale – robimy coś z niczego. Niejednokrotnie drużynowi w przypływie „odpowiedzialności” rezygnują z własnych zajęć (odpuszczony wypad do kina można zrozumieć, ale nieprzygotowanie się do sprawdzianu, bo zbiórka jest ważniejsza?) i nad inne obowiązki stawia harcerstwo. Moim zdaniem całe to zabieganie bardzo przeszkadza w prowadzeniu drużyny, w którymś momencie tracimy to „coś”, o co w tym wszystkim chodzi. Wędka staje się ważniejsza od ryby i robaka.

Kolejną bolączką drużynowego jest ilość harcerzy w drużynie oraz frekwencja na zbiórkach. Warto zauważyć, że nie tylko życie drużynowych toczy się w „zawrotnym” tempie. Cały świat przyspiesza, nawet harcerze z naszych drużyn ulegają temu „przyspieszeniu”. Chłopcy ciągle uczą się do jakiegoś egzaminu – jak nie na koniec podstawówki, to gimnazjum. Rodzice, którzy biegną do pracy – zarobić jeszcze więcej – nie są już naturalnym sojusznikiem drużynowych. Nie tylko nie dają tego, czego ich dzieci by oczekiwały, ale także zastępują swoją rodzicielską funkcję wynajdywaniem kolejnych zajęć fakultatywnych. Pływanie, hokej, zajęcia z gitary, jazda konna, a ostatnio bejsbol czy curling – wszystko to rozwija młodych ludzi, więc dlaczego tego nie pochwalać? Co jednak ma zrobić drużynowy, któremu harcerz mówi: „Ja chcę przyjść na zbiórkę, ale nie mogę. Mama zapłaciła już za karate”. Przegrywa on ze wschodnimi sztukami walki, jednak niekoniecznie atrakcyjnością zajęć, po prostu pieniądze nie mogą się zmarnować. Myślę, że wystarczyłaby lepsza współpraca z rodzicami. Gdyby tylko zechcieli przyjść na zebranie, albo nas zaprosić do domu. Tu pojawia się też problem postrzegania harcerstwa i ZHR przez rodziców, a także inne osoby z zewnątrz. Drużynowy reprezentuje przecież swoją organizację na co dzień i to, z jednej strony, od niego zależy wizerunek ZHRu – może zrobić wiele dobrego. Z drugiej strony, nie ma wpływu na opinie ludzi kształtujące się na podstawie przekazów medialnych. Polityczne zaangażowanie członków Organizacji oraz stereotypowe postrzeganie harcerstwa jest czymś co niepotrzebnie ogranicza możliwości drużynowego.

Mimo opisanych powyżej trudności, harcerz jednak przychodzi na zbiórki. Drużynowy ma za zadanie zainteresować go czymś, a także lepiej poznać. Przygotuje więc grę terenową w lesie: wroga eliminujemy przez zerwanie opaski, będzie dużo biegania i trzeba będzie skorzystać z mapy. Oprócz tego, w wolnej chwili na zbiórce, drużynowy chce pogadać z harcerzami. Np. na temat książki „Tomek w krainie kangurów”. Z tą książką to może przesada, ale dzisiejszy harcerz ma „gigantyczne” wymagania. Osobiście uważam określenie „pokemony”, używane wobec chłopców, którzy nie potrafią „żyć” bez urządzeń elektronicznych czy wytworów kultury masowej, za przesadzone i obraźliwe. Jednak dobrze oddaje ono klimat czasów, w których lepsze od zrywania opaski jest użycie ASG, paintballa czy pistoletów z czujnikami laserowymi. Zamiast mapy i znaków patrolowych używa się nie tylko GPSu (obsługa systemu nawigacji satelitarnej to cenna umiejętność), ale też SMSów. W dodatku jak tu znaleźć wspólny język z harcerzami, którzy oglądają każdy teleturniej i serial w telewizji (szczególnie popularne są te z czerwonym kółkiem – ostatnio taki jeden gdzie był odcinek o harcerzach krzyczących „Ognicho!”), nie czytają za to książek - poza lekturami szkolnymi oraz wszelkiej maści Harrym Potterem? Drużynowemu pozostaje przeglądanie streszczeń seriali, zacięte dyskusje na portalu grono.net o grach komputerowych i uważna lektura japońskich komiksów.

Teraz krótko o wychowaniu. Zauważyłem, w ostatnim czasie, znaczące obniżenie wymagań wobec chłopców. Ma ono miejsce głównie w szkole, ale również rodzice starają się nie przemęczać swoich pociech. Chłopcy nie zrobią teraz więcej niż muszą. Bezpieczne minimum. Jeden z moich harcerzy zapytany o pracę domową, którą miał zrobioną całkowicie źle, powiedział mi: „Nie ważne czy dobrze, ważne że jest”. Dlaczego to przeszkadza drużynowemu? Gdyż zdobywanie stopni i sprawności nie może być za łatwe. Trzeba od harcerzy wymagać, oni muszą poczuć trud zdobywania. Tylko nie zawsze chcą się tego trudu podjąć. I mało co ich do tego potrafi motywować. Szczególnie źle ma się, w moim przekonaniu, kwestia zdobywania sprawności. Obecny zestaw sprawności nie gwarantuje atrakcyjnego wyzwania harcerzom, nie pokrywa się z ich zainteresowaniami. A przecież bogato wypełniona książeczka sprawności to byłoby znakomite narzędzie w rękach drużynowego.
 
Na koniec zostawiłem często poruszaną i zawsze niewdzięczną kwestię biurokracji w harcerstwie. Na pewno wszystko to co robimy, musimy dokumentować i od tego nie ma ucieczki. Plan pracy, książka pracy – to dokumenty, które drużynowi muszą wypełniać samodzielnie. Inaczej z finansami i inwentarzem. Wśród licznych dokumentów, które musimy oddać do Okręgu, a także tych wszystkich formalności związanych z wyjazdem na obóz czy zimowisko można się zgubić. Nie jest to może coś, co przerasta umiejętności drużynowych, ale kiedy czas jest cenny, lepiej spożytkować go na pracę z drużyną. W obecnej sytuacji wydaje mi się, że najbardziej sensownym rozwiązaniem jest rozwinięcie funkcji kwatermistrza w drużynie, co znacznie odciąży drużynowego. Niestety zazwyczaj to drużynowy „wisi” za księgowość drużyny i wszystko musi sprawdzać raz jeszcze „na wszelki wypadek”. Dlatego może te wszystkie formalności mogłyby być prostsze i mniej czasochłonne?

Wszystko jest dla ludzi – tak, dla drużynowych też. Historia z Małkowskim to był, na szczęście, tylko zły sen. Ja z funkcji drużynowego, mimo opisanych powyżej przeszkód, nie zrezygnuję, nawet jeśli z dnia na dzień prowadzenie drużyny staje się co raz trudniejsze. W końcu każde czasy mają wyzwania na swoją miarę.
 
Marcin Gołąb HO - p.o. drużynowego 4 Warszawskiej Drużyny Harcerzy "Wyspa" im. Andrzeja Romockiego "Morro". Absolwent IX LO im. K. Hoffmanowej w Warszawie. Prywatnie entuzjasta dobrej literatury i
sztuki: malarstwa, teatru, kina.