S. Czopowicz, Harcerska wolność, w: Harcerskie drogi do wolności. Materiały z Sympozjum (pod. red. Z. Formella), Aleksandrów Kujawski 2006, ss. 9-23. (publikowane w POBUDCE za wiedzą i zgoda zarówno Autora jak i Wydawcy)


hm. Stanisław Czopowicz

Proszę o wyrozumiałość. Jestem bardzo skrępowany, gdy publicznie mam mówić o harcerstwie. Uważam, że harcerstwo się praktykuje stosownie do czasu, miejsca i szczególnie wieku, a nie o nim rozprawia, podobnie jak o ideałach i wartościach nie powinno się wiele mówić tylko im służyć.

Temat dzisiejszego sympozjum wskazuje wolność. Wydaje się, że tę wolność rozumiemy jako jakąś sytuację polityczną, gospodarczą, w której i dzięki której możemy się nieskrępowanie rozwijać, robić to, co uważamy za słuszne. Czyli wolność traktujemy w rozumieniu potocznym jako sytuację zewnętrzną – obszar, na którym łatwiej lub trudniej się poruszać.

Taka wolność jest ważna dla harcerstwa. Lecz sprecyzujmy – jest ważna dla organizacji harcerskiej, dla realizacji programu, w ogóle dla wszelkiej działalności. Jednak harcerstwo to nie organizacja, nie program działania i nie wszystko to, co robimy. To tylko forma, sposób dochodzenia do celu, nie cel, nie sens harcerstwa. To służy celowi, ale nie jest celem. Co zatem jest celem harcerstwa? Odpowiedź jest jedna i jednoznaczna – celem i sensem jest człowiek. Ale nie człowiek w ogóle, nie ludzie, nie masa, lecz ten konkretny człowiek, z własnym imieniem i nazwiskiem, z datą urodzenia, z jego własnymi i jedynymi troskami i radościami. Ale też nie człowiek-wyspa, człowiek sam dla siebie, lecz człowiek wśród ludzi – jednostka w społeczności tworzonej przez jednostki.

Podstawą harcerstwa, biorąc pod uwagę cel i sposób działania harcerstwa, jest człowiek młody, człowiek od dziecka do młodzieńca 1).  Taki człowiek jest człowiekiem in spe – człowiekiem potencjalnym, czyli takim, który dopiero się staje człowiekiem w pełni, jest na drodze do pełnego człowieka. Pośród kilku czynników koniecznych do stania się człowiekiem w pełni jest wolność, potrzeba wolności. Nie chodzi tutaj przede wszystkim o tę wolność zewnętrzną, ale o wolność osoby, o moją wolność, czyli o wolność osobową, wolność wewnętrzną. Wolność lub niewola zewnętrzna jest ważna, bardzo ważna, ale nie decyduje ostatecznie o naszej wolności osobowej lub o naszym wewnętrznym zniewoleniu. Bo można być wewnętrznie wolnym w zniewolonym świecie zewnętrznym i można też w tzw. wolnym świecie, cokolwiek to dzisiaj znaczy, być osobą pozbawioną wolności. Ten paradoks wolności osobowej przeżyłem na własnej skórze. Pozwólcie na chwilę osobistej refleksji. Kiedyś, w pewnym okresie życia miałem prestiżową pracę, stanowisko, ponad przeciętne warunki materialne, poruszałem się w ciekawym świecie ludzi i zagadnień, a czułem się jak uwięziony w ciasnym pokoju. Cały czas wydawało mi się, że ja tylko odbijam się od ściany do ściany. I zdarzył się kiedyś w moim życiu taki okres, gdy posiadałem tylko parę łachów na sobie, gdy mi wyznaczano kiedy mogę iść na spacer i w którą stronę mam spacerować, kiedy mi zapalą i kiedy zgaszą światło, a czułem się zupełnie wolny. Miałem takie wewnętrzne poczucie, że nikt niczego nie może mi odebrać. Nawet niepokój, ogromna troska o najbliższych, o przyjaciół, o przerwaną pracę, o to, co się stanie, nie zniewalały, ale pomagały oddawać się głębszym myślom, wzrastać duchowo.

Zatem przez moment zastanówmy się nad taką wolnością osobową. No bo tylko człowiek wewnętrznie wolny może na prawdę przeżyć harcerstwo. Bo tylko wolna osoba może innym dopomóc stawać się wolnymi. Nie chodzi teraz o teoretyczne rozważania, np. filozoficzne, socjologiczne, psychologiczne, czy teologiczne o wolności, chociaż kiedy indziej są one bardzo potrzebne. Czasem zdarza mi się tak mówić i pisać o harcerstwie, ale nie dzisiaj. Teraz naszą uwagę skierujemy na kilka spraw praktycznych. Nie będzie to uczony referat, tylko prosta gawęda. Taka gawęda bardziej od serca. Gawęda skierowana do obecnych tutaj drużynowych, przybocznych, hufcowych, czyli do tych, którzy stanowią jądro harcerstwa, którzy są solą harcerstwa.

Pierwsze słowa, które wypowiada dziewczyna i chłopak kiedy stają się harcerką i harcerzem brzmią: „Mam szczerą wolę”. Mam – czyli ja, czyli mówię o sobie i we własnym imieniu. Szczerą wolę może mieć ktoś, kto jest albo kto chce być wolny. Ta harcerska wolność jest bardzo szczególna, realizuje się w służbie, w oddawaniu siebie. Najpierw w służbie, w oddawaniu się Bogu, bo Bóg jest celem i miarą wszystkiego. Służba Bogu nie jest czymś wydumanym i abstrakcyjnym. Jest to coś bardzo konkretnego i wymiernego, gdyż polega na praktycznej służbie Ojczyźnie – Polsce i bliźnim, na wędrówce do Ojczyzny Niebieskiej przez Ojczyznę ziemską, na odnajdowaniu Boga w służbie bliźnim i w samych bliźnich2).  Polega też na pracy nad sobą, aby stawać się coraz lepszym i sprawniejszym do pełnienia tej służby. A wszystko to jest niczym innym jak oddaniem się Jezusowi Chrystusowi 3).

Żeby służba i przeżywana w niej wolność nie była samowolą, żeby nie zniewalała mnie samego i żebym nie zwodził i nie zniewalał innych, jest w harcerstwie drogowskaz – Prawo Harcerskie, wyznaczające właściwy kierunek. Jeżeli mówimy o drogowskazie i o kierunku to siłą rzeczy mamy na myśli jakąś drogę, którą musimy odszukać i którą musimy właściwie przebyć i nie pobłądzić. Bardzo trafnie jest to ujęte w temacie dzisiejszego sympozjum: „Harcerskie drogi do wolności”. Bo do wolności trzeba zawsze wędrować. Przez całe życie się jej uczymy, dorastamy do niej, odkrywamy ją i jej bronimy, ponieważ zawsze możemy ją utracić. Do wolności, do naszej wolności osobowej zmierzamy wieloma drogami, wszak każdy z nas jest inny, jest osobą. Każdy musi tę swoją wolność wewnętrzną odnaleźć i chronić sam. Nikt inny za nas tego nie zrobi, chociaż inni mogą nam w tym dopomagać albo przeszkadzać. Dlatego wielka sztuka: właściwie dobierać sobie tych innych i czynić z nich bliźnich i przyjaciół.

To wszystko to bardzo piękna teoria. Cały problem jednak tkwi w tym, jak to osiągnąć w praktyce w swoim życiu, jak innym dopomóc praktycznie zrealizować to w ich życiu. Spójrzmy więc na tę drogę do wolności od strony bardziej praktycznej. Skoro jest to droga, droga życia czy też droga przez życie, to prowadzi z przeszłości przez teraźniejszość do przyszłości. Spójrzmy zatem na przeszłość, na teraźniejszość i na przyszłość.

Przeszłość. Skąd idziemy, jaki dźwigamy bagaż, co jest naszą tradycją, co skrzydłami, co garbem? – świadomość, poczucie tego to rzecz niezwykle ważna. Bez przeszłości, bez korzeni człowiek jest pusty, wydrążony. Można napełnić takiego człowieka byle czym, zniewolić. Harcerstwo odarte z tradycji można fałszować, uczynić antyharcerstwem. I chociaż przyodzianie w harcerskie mundury, chociaż posługujące się harcerskimi nazwami, może służyć pozornie, a faktycznie znieprawiać4).  Bo najgorszym rodzajem znieprawienia, nie tylko w harcerstwie, jest rozmijanie się deklaracji, słów i czynów. Powinienem więc teraz namawiać Was do poznawania przeszłości, do próbowania zrozumienia jej, ale powstaje wątpliwość, czy takie namawianie ma sens, czy odniesie jakikolwiek skutek. Przecież każde pokolenie żyje własnym życiem, po swojemu. Ważne są dla niego jego własne przeżycia, przygody, zwycięstwa, porażki, odkrycia. Czy mogą pociągać wspominki starszych pań i panów? Czy mogą zaciekawiać ich dawne marzenia, wyczyny, radości i smutki? Czy to kogoś z Was może dzisiaj obchodzić? Wydaje się, że raczej może nudzić, a przywoływane dawne spory i rozterki, mogą raczej żenować albo śmieszyć. Może słuchacie tego tylko z uprzejmości, z dobrego wychowania.

Załóżmy jednak, że ktoś rzeczywiście chce spróbować popatrzeć na przeszłość, np. na tę niedawną harcerską przeszłość, na te niedawne „harcerskie drogi do wolności”. No to musi zdobyć się na znaczny wysiłek, żeby poradzić sobie z poprawnym przyjęciem i zrozumieniem togo, co usłyszy, tego, co może przeczytać. Potrzeba pewnej czujności w odbiorze. Potrzeba też nieco wiedzy i zdrowego rozsądku. O harcerstwie swych młodych lat mówią przede wszystkim ci, w których zostało z tamtych lat wiele emocji – emocji nie w pełni rozładowanych, nie zastąpionych później, w dorosłym życiu, emocjami innego rzędu. Taki ktoś opisuje lub opowiada o harcerstwie swojej młodości tak jak je wtedy odbierał, widział, rozumiał, przeżywał albo wręcz jak je sobie wyobrażał. Do tego swojego rozumienia, widzenia, a i do wyobrażeń zawęża obraz całego harcerstwa albo też to swoje rozumienie i wyobrażenie rozciąga w ogóle na całe harcerstwo. Niekiedy drzemie w kimś – niestety, tak się też zdarza – taka ludzka chęć postawienia siebie w centrum, pomniejszenia trochę innych, pominięcia jednego, ubarwienia drugiego. Jest także problem z właściwym przyjęciem tego, co piszą o harcerstwie tzw. zawodowcy. Popatrzmy jak niewiele mamy prac socjologów, pedagogów, psychologów, kulturoznawców, teologów. Ich dziedziny wiedzy – warsztat badawczy tych dziedzin stawia wysokie wymagania merytoryczne, wymaga dużego wysiłku intelektualnego i szerokiego, interdyscyplinarnego spojrzenia. Dzisiaj o niedawnej przeszłości najłatwiej pisać i mówić historykom. Najłatwiej, gdy dziedzinę historii traktuje się tak jak w XIX wieku – anachronicznie już dzisiaj, ale najmniej kłopotliwie – czyli jako dziedzinę idiograficzną. To znaczy, że tylko układa się i porządkuje pojedyncze fakty historyczne w łańcuchy przyczynowo skutkowe – i już, gotowe. Nie trudzi się klasyfikowaniem i kategoryzowaniem faktów, formułowaniem pytań, tropieniem prawidłowości i objaśnianiem rzeczywistości. Najłatwiej jest brać i relacjonować rzeczy gotowe – co, kto powiedział, napisał; kto, co nawspominał. Ostatnio najłatwiej pogrzebać się w aktach PRL-owskiej służby bezpieczeństwa, znaleźć tam jakiś „fakt”, i popastwić się nad tym faktem. I tak subiektywne, zaciemnione, nieraz błędne informacje powtarzane wielokrotnie, stają się „faktami naukowymi”. Cóż zrobić, w naszym statystycznie zracjonalizowanym świecie prawdę naukową mierzy się ilością cytowań i przypisów. W rezultacie powstaje zamazany, odbiegający nieraz znacznie od rzeczywistości, obraz przeszłości. W tym zamazaniu obrazu przeszłości mają też znaczny udział ci, którzy nie mówią i nie piszą o ich harcerstwie z ich lat młodości. Są to zazwyczaj ci, którzy spełnili się kiedyś w harcerstwie, nie wynieśli z niego kompleksów, swoje emocje umieli ulokować na innych obszarach – obszarach właściwych dla dorosłego życia. Jak kiedyś w harcerstwie, tak dzisiaj żyją pełną piersią w rodzinie, w zawodzie, w nauce, w przeróżnej aktywności. Mają tak bogato i szczelnie wypełnione teraz swoje życie, że na wspomnienia nie ma w nim jeszcze miejsca, nie starcza także na nie czasu. A wśród tych nie piszących zwykle są w większości ci, którzy mieli najpełniejszy udział w dawnych wydarzeniach, posiedli głębsze zrozumienie tego, o co naprawdę wtedy chodziło. I ciągle nie dostaje rzetelnej wiedzy o wielu osobach, sprawach i wydarzeniach5).

Mimo trudności warto jednak czasem zadumać się nad tą niedawną harcerską przeszłością. W przeszłości, w tradycji – w tym, że inni przed nami podobnie myśleli, marzyli, cierpieli i radowali się – jest ukryta jakaś moc, siła6).  Od tych starszych pań i panów – prawda, czasem dzisiaj nieco dziwacznych – gdy umie się słuchać i patrzeć z harcerską wyrozumiałością i przenikliwością, usłyszy się nierzadko jakieś słowo, zrozumie się jakiś gest – i to zakiełkuje, może zachwycić, nieraz nawet wpłynąć na odmianę życia. Pozwólcie (znów) na osobistą refleksję z moich lat harcerskich. Refleksję z ostatnich lat mojego harcerzowania, z okresu KIHAMu. Tegorocznej jesieni przypominamy sobie, w dwudziestą piątą rocznicę, powstanie Kręgów Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego7).  Zwrócenie się do tamtego czasu będzie więc chyba jak najbardziej usprawiedliwione. Otóż dawno temu, w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, w takim kręgu dwudziestu paru warszawskich i krakowskich instruktorów, którzy byli później bezpośrednimi sprawcami KIHAMu, czyli w takim protokihamie, Aleksander Kamiński spytał nas: „a znacie Filomatów, Filaretów, Promienistych, wiecie coś o nich?” My na to: „hm ... jakby ... no ... tego ...” Więc Kamyk: „jak patrzę na was i przywołuję pamięć o nich, dostrzegam u nich i u was podobną drogę, podobne pomysły, nawet podobnego ducha.” No to zaraz rzuciliśmy się na tych Filomatów, Filaretów i Promienistych8).  Jak wiele wtedy opanowało nas uczuć. Radość, że nie jesteśmy sami na szlaku, że znaleźliśmy i obraliśmy właściwą drogę. Złość, że już przed nami ktoś to wymyślił, że nawet lepiej to zrobił. Duma, że i my też potrafiliśmy to odkryć, że nie jesteśmy tacy najgorsi, że jesteśmy w bardzo dobrym towarzystwie. I powstawała autentyczna więź z tymi młodymi ludźmi, naszymi rówieśnikami sprzed lat. Stawali się nam bliscy. Tak bliscy, że prawie fizycznie nas bolało ich cierpienie, a radośnie radowała ich radość. Niekiedy nachodziły jakieś dziwne odczucia jakby oni byli obok i wspomagali nas albo jakbyśmy musieli zaraz coś dla nich zrobić, coś za nich dokończyć. Dzięki temu czuliśmy się jacyś pełniejsi, bogatsi, dzielniejsi, dostojniejsi, i po prostu – wolni. Wokół zniewolenie, szara PRL-owska smuta, a nam jakby skrzydła wyrastały. To przeszłość.

Teraźniejszość. Tak naprawdę na przeszłość nie mamy już wpływu, przyszłość dopiero się stanie, najważniejsze jest dzisiaj, tylko na dzisiaj mamy wpływ w miarę największy. Przede wszystkim naszą wolność aktualizujemy, odnajdujemy i realizujemy w teraźniejszości. Nie powiem Wam, nawet nie będę próbował mówić, jak Wy macie to robić. Pokażę tylko taką migawkę jak my – krąg kierowniczy KIHAMu, gromada 40-50 osób – to robiliśmy. Najpierw odczytywaliśmy czym jest harcerstwo. Ono dzieje się w czasie, więc to zjawisko historyczne. Dzieje się wśród ludzi, więc to zjawisko społeczne, kulturowe, polityczne. Ma cel wychowawczy, więc pedagogiczne; zbudowane jest na przeżyciach, więc psychologiczne. Lecz my przede wszystkim odkrywaliśmy harcerstwo jako zjawisko moralne, jako służbę wartościom. Od samego początku i przez cały czas naszym zadaniem była odnowa moralna harcerstwa zawłaszczonego przez obcą mu ideologię 9).  Tak pisaliśmy w naszych uroczystych programach i deklaracjach. Na co dzień było zwyczajne pragnienie by być wolnym. Nie tylko wolnym w wolnej Ojczyźnie, wolnym w prawdziwym harcerstwie, ale być wolnym w swoim wnętrzu – być wolnego ducha i wolnym osobiście. Chcieliśmy przestać żyć w kłamstwie, nie udawać, nie uczestniczyć w grze pozorów. Pragnęliśmy, żeby nasze życie było czyste, żeby robić rzeczy dobre i piękne. No i chcieliśmy – to chyba było dla nas najważniejsze – umożliwić takie życie naszym młodszym druhnom i druhom. Dopomóc im w osiąganiu takiej rzeczywistości, takiego stanu. Wiodły do tego proste i sprawdzone środki harcerskiego dowodzenia. Przede wszystkim przykład osobisty – prawda życia potwierdzająca nas i nasze działanie. Szczere, prawdziwe, nie udawane i nie na pokaz przejęcie się harcerskimi ideałami i harcerską służbą. Z tego właśnie wypływał nasz sposób dowodzenia, raczej – przewodzenia. Jego szczególną, istotną cechą była nasza pokora, nasze braterstwo z podwładnymi. Dlatego to nasze przewodzenie było działaniem jakby z drugiej linii. Polegało na inspirowaniu innych, podsuwaniu im pomysłów, wspieraniu ich, zawiązywaniu więzi między osobami i środowiskami. Bez wychodzenia na pierwszy plan – pozostawanie w cieniu, a wysuwanie na czoło podwładnych, żeby oni czuli się i żeby rzeczywiście byli autorami, wodzami, samodzielnymi wykonawcami, żeby oni odbierali wszystkie zaszczyty i splendory. Staraliśmy się być takim niewidocznym intelektualnym mózgiem kierującym przez serce. Największym sukcesem członków kręgu kierowniczego KIHAMu jest ich dzisiejsza anonimowość, tak jakby nic nie zdziałali, tak jakby ich w ogóle nie było. Za to ilu mamy dzisiaj np. redaktorów naczelnych „Bratniego Słowa”, wydawców książek i czasopism nienależnych, pomysłodawców i twórców Białej Służby z 1983 roku, twórców pierwszych duszpasterstw harcerskich, autorów stopni i sprawności harcerskich KIHAMu, twórców i dowódców „Ruchu harcerskiego” 10). Czasem trochę smutno, że tyle – było nie było – przecież zrobiliśmy, a nas nie ma, wszystko ktoś inny. Ale na tym właśnie polega sens służby instruktorskiej – takiej służby, kiedy oddaje się siebie innym. I nie jest – nie powinno być – to żadne cierpiętnictwo, lecz wolna, szczera decyzja. Decyzja, która może cieszyć, dodawać wewnętrznej – nie na pokaz – godności i radości. Bo przecież Pan Bóg wie jak było naprawdę – i to jest najważniejsze, i tylko to się liczy. Taki sposób przewodzenia i taki rodzaj wolnej pokory przychodziły nam dosyć łatwo – już wcześniej zdążyliśmy się do nich przyuczyć. W większości byliśmy drużynowymi dobrych i bardzo dobrych drużyn. Dlatego dobrych, gdyż wiedzieliśmy, że każdy nasz pomysł ma stać się pomysłem naszych dziewcząt i chłopców. Że dziewczęta i chłopcy mają w zastępach i w drużynie wszystko robić z własnej woli. Jeżeli będzie inaczej, jeżeli będziemy coś narzucać, to w lepszej drużynie nas wyśmieją. W słabszej przyjmą narzucane pomysły i zadania obojętnym milczeniem – i będzie to gorsze niż wyśmianie, bo z drużyny zaczną się wykruszać chłopcy/dziewczęta. Najpierw ci najaktywniejsi i najinteligentniejsi, a potem już mało kto przy nas zostanie.

Przyszłość. Na przyszłość mamy wpływ ograniczony. Jednak właściwe realizowanie naszego dzisiaj, naszej teraźniejszości, jest właściwym sposobem zwracania się ku przyszłości. Jeżeli dzisiaj, czyli ciągle, będziemy w zgodzie z istotną zasadą harcerskiej metody wychowawczej – w zgodzie z wymogiem i zasadą naturalności, będziemy przestrzegać jej w naszych decyzjach i oddziaływaniach, możemy z większą nadzieją spoglądać w przyszłość. Nie potrafię podpowiedzieć jak dzisiaj zachować wymóg naturalności 11).  Mogę tylko, na zasadzie migawki, powiedzieć jak wyglądało to we wspomnianym kręgu kierowniczym KIHAMu. KIHAM dla każdego, zgodnie z jego wiekiem – a wiek to dla instruktora harcerskiego jedno z podstawowych kryteriów naturalności – był przygodą, zabawą, formą ekspresywności, sposobem samorealizacji, miejscem służby i braterstwa, wreszcie – miejscem rozwoju i drogi w dorosłość. Jeżeli dzisiaj jakiś były kihamowiec opowiada, jak to kiedyś walczyliśmy, wskazywaliśmy słuszną drogę, dowodziliśmy, uczyliśmy, itd., itp., no to opowiada, cóż zrobić. My cały czas uczyliśmy się, odkrywaliśmy, nieraz błądziliśmy, potem znów trafialiśmy na właściwe ścieżki12).  I to właśnie było piękne, to właśnie było godne wysiłku i poświęcenia, i to było naturalne. KIHAM czyli harcerstwo było dla nas bardzo ważnym, wręcz niezwykle ważnym obszarem naszego życia. Ale jednym z kilku, nie jedynym obszarem. Ważne i niezbywalne były codzienne obowiązki – rodzina, nauka, praca zawodowa, rozwój intelektualny. To one – podejście do nich i wywiązywanie się z nich – decydowały o naszej roli, naszej wadze w harcerstwie, w KIHAMie, nie odwrotnie! Było też harcerstwo, był KIHAM bardzo ważnym, szczególnym etapem naszego życia. Ale nie był całym życiem, które się zatrzymało na tym okresie i wszystko co później to było już mniej ważne. Był etapem właściwym dla naszego wieku i dla danego okresu życia. Potem w następnym okresie, z przybywaniem nam lat, nasza aktywność kierowała się na obszary właściwe dla tego okresu. Odnajdowaliśmy się jako ojcowie i matki w rodzinie, w zawodzie, w działalności artystycznej, kulturalnej, naukowej, w służbie społecznej – dla niektórych było to harcerstwo, ale jakże już inaczej rozumiane i praktykowane. Odnajdowaliśmy się – przynamniej niektórzy z nas – w działalności politycznej, gospodarczej, w powołaniu duchownym. To był bardzo trudny egzamin, niekiedy bardzo bolesny, ale – jak dzisiaj widać – chyba zdaliśmy go nie najgorzej.

Teraz musimy dotknąć ważnego problemu. Znawcy harcerstwa (i w ogóle związków młodzieży) wskazują pewną swoistość związków młodzieży, więc i harcerstwa, a mianowicie tzw. „opóźnienie wieku społecznego”. Otóż w harcerstwie jest wspaniale: przyjaźnie, przygody, wzloty ducha, dzielność i sprawność, zachłyśnięcie się pięknem przyrody, niespotykane i niezapomniane przeżycia i wrażenia. I jest to, co najpiękniejsze i jedyne – młodość i romantyzm młodości. W każdym z nas drzemie pokusa zatrzymania, przedłużenia tej chwili, opóźnienia momentu stania się dorosłym13).  Harcerstwo daje też możliwość – powiedzmy to sobie otwarcie – tanim kosztem bycia aktywnym, bycia wodzem, bycia kimś znaczącym. Są oczywiście jakieś zwierzchnie władze, regulaminy, programy i wytyczne, ale faktycznie pogadamy sobie, pospieramy się, i robimy co chcemy, rządzimy, rozkazujemy, jesteśmy tacy ważni 14).  Znów pojawia się pokusa zatrzymania, przedłużenia tego stanu, bo czujemy przez skórę, że w dorosłym życiu rodzinnym, zawodowym i społecznym będzie o wiele, wiele trudniej. To wielka sztuka, gdy umie się rachować swoje lata, gdy umie się dostrzegać swoje nie à propos w jakimś miejscu, w jakiejś sytuacji, gdy umie się spojrzeć na siebie jakby spoza siebie. To wielka sztuka, ale i obowiązek dla instruktora, umieć wyczuwać na plecach oddech młodszych, którzy już chcą rządzić się sami i robić po swojemu. Jeszcze większa sztuka pozwolić, aby następcy wzięli sprawy w swoje ręce, wyczuć odpowiedni moment – gdy będzie za wcześnie nie poradzą sobie, gdy każemy im zbyt długo czekać stracą zapał i wytracą energię. I największa sztuka – doprowadzić do takiego stanu, aby następcy, uczniowie przerośli mistrza. Samemu zaś zabrać harcerską duszę w świat dorosłych15).  Zabrać tam zapał, wiarę. Zabrać istotne reguły harcerskiej gry: że nie wszystko dozwolone co nie zakazane, że cel nie uświęca środków, że nie zwycięża się za wszelką cenę, że wolność i swoboda nieodłącznie wiążą się z odpowiedzialnością i karnością, że władza to służba – to dawać a nie brać, że jest coś takiego jak honor i warto o niego powalczyć. Zabrać przeświadczenie, że w dorosłym życiu też można być i skutecznym i prawym. Takie zachowanie, dojście do takiego stanu to nie lada wyczyn. To akt rozumu, akt dzielności, akt wewnętrznej godności i wolności. I powiedzmy szczerze – akt radosny, ale jednocześnie bardzo bolesny. Nie powinniśmy się temu dziwić, przecież dewiza krzyża harcerskiego brzmi: „per aspera ad astra” – to wszystko wpisane jest w harcerski los. To jest właśnie sedno harcerskiej służby Bogu, a przez Boga służby Polsce i bliźnim. Jeszcze jedna osobista refleksja. Nie tak dawno publicznie przytoczyłem fragment wrześniowej rozmowy z moim przyjacielem Markiem Frąckowiakiem, szefem Niezależnego Wydawnictwa Harcerskiego w latach 1982/1983 – 1985, potem redaktorem i współorganizatorem wydawnictw oświaty niezależnej KOSu i Zeszytów Edukacji Narodowej, wydawcą książek skazanych w PRL na nieistnienie, w tym m.in. pierwszy raz po wojnie okupacyjnego podręcznika konspiracji – „Wielkiej gry” Aleksandra Kamińskiego. Wtedy 16)  zrobiłem to bez zgody Marka, dzisiaj już mam tę zgodę, fakt - wymuszoną, więc mogę jeszcze raz opowiedzieć, o czym rozmawialiśmy, a właściwie, co usłyszałem. Wiosną 1983 roku, stosownie do panującej sytuacji, Marek opracował solidny plan i nowe formy pracy dla swoich harcerzy w jego bardzo dobrym szczepie „Błękitnej Czternastce” przy warszawskim Liceum Królowej Jadwigi. Wyjechał ze szczepem na biwak, żeby tam spokojnie wszystko omówić z młodymi drużynowymi. Oni zaś wyczuwali, że coś się święci. I na biwaku okazało się, że ci młodzi instruktorzy – mądrzy i inteligentni – mają własny pomysł na organizację pracy w swoim środowisku. Marek, doświadczony instruktor, dobrze wiedział, że ich pomysł jest znacznie gorszy od jego pomysłu, ale wiedział też, że oni wolą swój pomysł, bo to ich pomysł. Po biwakowych harcach harcerze poszli spać, a przed Markiem cała noc udręki: Poniosłem klęskę jako wódz. Czy te kilka lat mojej pracy poszło na marne? Rano apel szczepu i rozkaz komendanta, czyli Marka. W rozkazie: akceptacja pomysłu zrodzonego wśród młodych instruktorów. Danie im wolnej ręki, a samemu stanięcie jakby z boku. Ale nie pogniewanie się na chłopców czy chowanie wobec nich urazy, tylko nadal opieka i współpraca. Dyskretna, serdeczna i bez narzucania się pomoc, żeby zamierzenia chłopców mogły być realizowane i żeby puszczeni na głęboką wodę drużynowi dali sobie z tym wszystkim radę i stali się autentycznymi instruktorami – harcerskimi wodzami. Przez wiele dni Markowi towarzyszyła przykra i nie dająca się odpędzić myśl, że poniósł osobistą klęskę, że to niemalże osobista tragedia. Dopiero po jakimś czasie nadeszło zrozumienie, że to właśnie było zwycięstwo. Tym bardziej zwycięstwo, ponieważ czas, którego naraz miał dużo więcej, bez zwlekania przeznaczył na aktywność właściwą dla swojego wieku, zawodu i doświadczenia. Nie zatrzymał się w rozwoju i nie wyrzekł się harcerstwa – teraz harcerskie ideały starał się zakorzeniać w świecie dorosłych na ważnym obszarze życia społecznego. I całe opowiadanie Marek skwitował: „ale wiesz jak to bolało, jak bardzo bolało”.

Po co to wszystko mówię? Nie żeby pouczać. Nie żeby namawiać do czegoś. Zbyt dobrze rozumiem, że jak ktoś się sam nie sparzy, nie będzie wiedział, co to gorące. Wiecie!, ja wiele rozterek, tych rozterek, które Was dzisiaj nękają, mam już za sobą, jestem już od nich wolny, mogę już na nie patrzeć z pewnym spokojem. Ale właśnie dlatego wiem jaki trud przed Wami. Ile chwil dramatycznych, ale i ile chwil piękna i radości Was czeka. Niestety, obok radości będzie i ból, czasem duży. Wiem ile będziecie musieli wydobyć hartu i siły ducha, żeby umieć mądrze i pięknie żyć z tym wszystkim, żeby te chwile dramatyczne nie przysłoniły tych pięknych, żeby nie zniewoliły Was ani smutki, ani radości. Chciałbym żebyście wiedzieli, że ja to wiem, a także jeszcze – zapewne dzięki harcerstwu – potrafię to współodczuwać, że wiedzą i potrafią to również moi przyjaciele. Dlatego całym sercem jesteśmy z Wami. Chociaż to Wy sami musicie teraz tworzyć swoje harcerstwo, sami dorastać w nim i sami z niego wyrastać – nie jesteście samotni. Bardzo bym chciał, byście czuli naszą więź duchową z wami, bo z tej więzi też można czerpać moc, siłę, dzielność, pogodę ducha.

Kochani! Szerokiej drogi. Szczęśliwej drogi. Czuwajcie!


Stanisław Czopowicz
Aleksandrów Kujawski, 26 XI 2005

1) W tym rozumieniu praca i działalność dorosłych instruktorów, chociaż kluczowa w harcerstwie, jest tylko o tyle usprawiedliwiona, o ile służy młodemu człowiekowi i może coś dać młodemu człowiekowi; por. A. Kamiński, Co młodemu człowiekowi może dać harcerstwo, w A. Kamiński, Studia i szkice pedagogiczne, Warszawa 1978

2) Pięknie o tym piszą w komentarzach do Prawa Harcerskiego ksiądz Hm RP Jan Mauersberger i kardynał Stefan Wyszyński; por. J. Mauersberger, Komentarz do Prawa i Przyrzeczenia Harcerskiego, Warszawa 1942 oraz S. Wyszyński, Krótki komentarz do Prawa Harcerskiego, 1970, w: M. M. Drozdowski, Z. Peszkowski i G. Nowik [wyb, i oprac.], Harcerska antologia papieska, Warszawa 1999.

3) Więcej o harcerskiej służbie Bogu, por. np. W. Nowaczyk, H. Boryński, Uderzmy w głąb! Wskazówki metodyczno-programowe harcerskiej służby Bogu, Kraków 1938; G. Nowik, Wychowanie religijne w harcerstwie (1910-1939), w: „Chrześcijanin w świecie” 2/1988

4) O Harcerstwie, o jego ideałach, wartościach, symbolach, kadrze, organizacji, programie pracy i metodzie wychowawczej zob. S. Czopowicz, Bogu Polsce bliźnim. Obraz Harcerstwa Rzeczypospolitej Niepodległej, spuścizna ideowa i wychowawcza, Warszawa 2004

5) Więcej na temat problemów związanych z pisaniem i nie pisaniem o harcerstwie zob. S. Czopowicz, O Radzie Porozumienia KIHAM i odradzaniu się ruchu harcerskiego. Przyczynek metahistoryczny z pogranicza egzystencji i metody, w: „Drogowskazy” nr 79

6) O mocy płynącej z tradycji i z tradycji harcerstwa mówił Naczelnik Szarych Szeregów Stanisław Broniewski „Orsza” na ognisku podczas Zlotu Jubileuszowego Harcerstwa w Krakowie 19 IX 1981, por. treść gawędy „Orszy” w: S. Czopowicz [wyb. i oprac.], KIHAM. Zarys wydarzeń, wybór dokumentów i relacji, Warszawa 1982

7) O Kręgach Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego por. S. Czopowicz (wybr. i oprac.), KiHAM. Zarys..., dz. cyt.; por. także M. Figiel, M. Folc, Jedność i wielość. Harcerstwo lat osiemdziesiątych w oczach instruktorów, Warszawa 1998

8) Każdy instruktor powinien wiedzieć o Filomatach, Filaretach, Promienistych, duchowych i metodycznych poprzednikach harcerstwa; do dzisiaj posługujemy się pochodzącym od Nich hasłem „Ojczyzna – Nauka – Cnota”; więcej por. A. Kamiński, Polskie Związki Młodzieży (1804-1831), Warszawa 1963

9) Więcej na ten temat por. S. Czopowicz, Fenomen KIHAM-u, w: „Drogowskazy” nr 58

10) Więcej o tym por. S. Czopowicz, O Radzie Porozumienia..., art. cyt.

11) Oczywiście nie chodzi tutaj o relatywistyczny naturalizm wyrażający się np. w „patrz w siebie i bądź sobą” albo „róbta co chceta”. Wymóg naturalności to jedna z podstawowych zasad harcerskiej metody wychowawczej – oddziaływania naturalnego. Wedle tej zasady do harcerskiego celu-ideału zmierza się w zgodzie z człowiekiem jako wolną osobą, biorąc człowieka i życie takimi jakimi są, tyle że każdy przejaw życia i postępowania naświetlając wartościami i ideami Harcerstwa. Reguła brania życia i człowieka takimi jakimi są, nakazuje m.in. uwzględnianie w praktyce harcerskiego działania wieku harcerek, harcerzy i instruktorów; np. tylko w określonym wieku można być zastępowym, drużynowym, hufcowym; zbyt późno lub zbyt wcześnie nie można; dajmy na to dwudziestokilkuletni zastępowy, czy kilkunastoletni hufcowy – to przecież nienaturalne. Więcej o harcerskiej metodzie wychowawczej por. S. Czopowicz, Bogu..., dz. cyt.

12) Więcej o tym por. K. Wiatr, KIHAM-owy Kraków, w: „Drogowskazy” nr 58 oraz K. Wiatr, O ewolucji mysli harcerskiej w pracy KIHAM, w: „Drogowskazy” nr 79

13) Więcej o tym problemie oraz o innych swoistościach związków młodzieży por. A. Kamiński, Analiza teoretyczna Polskich Związków Młodzieży do połowy XIX w., Warszawa 1971; warto zauważyć, że pozycja ta powinna stanowić lekturę obowiązkową każdego podharcmistrza i harcmistrza.

14) W owym „tanim koszcie bycia wodzem” kryje się również ogromna zaleta – właśnie dzięki harcerstwu wielu młodych i bardzo młodych ludzi ma taką, chyba nigdzie indziej nie spotykaną możliwość rozwoju; rzecz w tym aby wszystko odbywało się zgodnie z zasadami harcerskiej metody wychowawczej, a więc także w zgodzie z wiekiem i pod rozsądną aczkolwiek dyskretną opieką doświadczonych instruktorów.

15) Więcej na ten temat por. S. Czopowicz, Harce młodzieży polskiej, w: „Bratnie Słowo” V/1992 oraz w: „Harcerska Kuźnia” IV/1992 i VI/1992

16) Było to 10 IX 2005 na Jasnej Górze na konferencji dla starszych harcerzy i instruktorów podczas dorocznej Pielgrzymki ZHR; z Markiem rozmawiałem kilka dni przed tą konferencją.


Stanisław Czopowicz, teolog (Papieski Wydział Teologiczny w Warszawie); b. Instruktor harcerski (m.in. zastępowy, drużynowy, szczepowy w warszawskim Szczepie 208 im. Batalionu Parasol, 1980-1982 Przewodniczący Porozumienia Kręgów Instruktorów Harcerskich im. Andrzeja Małkowskiego KIHAM, a następnie do 1984 jego niejawnej kontynuacji: ruch, Ruch Harcerski); od końca lat sześćdziesiątych uczestnik inicjatyw niepodległościowych; żonaty (dwóch dorosłych synów); wieloletni pracownik w dziedzinie kultury i nauki (m.in. autor baz danych i systemów informacji o muzyce, redaktor i wydawca książek, czasopism i nagrań muzycznych, współpracownik wydania dwudziestodziewięciotomowej encyklopedii The New Grove Dictionary of Music and Musicians, London - New York 2001, twórca Ośrodka Dokumentacji Polskiej Muzyki Współczesnej przy Związku Kompozytorów Polskich), obecnie w warszawskiej Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina.
Ważniejsze publikacje z tematyki harcerskiej: KIHAM – zarys wydarzeń, wybór dokumentów i relacji, Warszawa 1987 (II obieg), 2 wyd. – Warszawa 1998; Bogu, Polsce, bliźnim. Obraz Harcerstwa Rzeczypospolitej Niepodległej, spuścizna ideowa i wychowawcza, Warszawa 2004.