hm. Tomasz Maracewicz


Rok 1984. W katastrofie samolotu giną Wszyscy przedstawiciele władz. Polska nie ma premiera, ministrów, wyższych dowódców wojskowych. Nie funkcjonuje żaden ośrodek decyzyjny. Kraj pogrąża się w chaosie. W lasach niedaleko Gdańska przy ognisku siedzi grupa młodych ludzi, harcerzy. Piszą expose dla nowego szefa rządu. Zastanawiają się, kto z nich będzie premierem, kto będzie odpowiadać za służby specjalne, za wojsko, gospodarkę. Rozdzielają zadania. Chcą przejąć władzę. To nie scenariusz filmu political fiction. takie plany i rozważania grupa kilkudziesięciu harcerzy snuła 21 lat temu naprawdę. Zorganizowali grę strategiczna, której celem miało być napisanie planu przejęcia władzy. Planu teoretycznego, bo w Polsce twardą ręką rządził gen. Jaruzelski, SB bezlitośnie gnębiła podziemne struktury Solidarności, a samolot z komunistycznymi oficjelami wylądował szczęśliwie. Wtedy przy ognisku siedzieli między innymi obecni: szef Służby Cywilnej Jan Pastwa, prezydent Gdyni Wojciech Szczurek, dziennikarz "Gazety Wyborczej" Jaroslaw Kurski i współwłaściciel firmy PR Piotr Wysocki. Harcerze, którzy parę lat później, w 1989 roku, założą Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej.

Tak zaczął się głośny artykuł Pawła Siennickiego z dnia 11.12.2005 w Newsweeku, pt. „Czas wicedruhów”. Artykuł ten opisywał między innymi koneksje obecnych instruktorów ZHR z środowiskami władzy. Ale pierwsze dwa akapity sięgają daleko w przeszłość. Kiedy koneksji tych jeszcze nie było, kiedy nie było ZHR-u, kiedy nie było wolnej Polski. Niewielu zapewne wie, o czym są te dwa pierwsze akapity.

A traktują one o pomorskim Bartoszym Lesie czyli jak to dziś się nazywa – konferencji instruktorskiej. A dokładniej Drugim Bartoszym Lesie, którego nota bene miałem przyjemność być komendantem. Doskonale pamiętam ówczesną atmosferę, mam gdzieś jeszcze notatki, jakieś druki. A jednak chętniej wspominam Pierwszy Bartoszy Las, ten z marca 1984 roku. Wspominam go nie tylko dlatego, że był pierwszy, ale również dlatego, że stał się on dla mnie przejawem mądrości i zdolności przewidywania naszego, trójmiejskiego środowiska wychowawczego. Stał się swego rodzaju wizytówką celowego i roztropnego działania, z którego Pomorze słynie.


Nie chcę teraz wspominać tła i szczegółów całego wydarzenia, tej atmosfery odbytego w na poły konspiracyjnych warunkach rajdu gwiaździstego ponad 30 instruktorek i instruktorów (pamiętam np., że w moim patrolu wędrowała obecna wiceprzewodnicząca ZHR, hm Ewa Borkowska-Pastwa) Nie chcę wspominać podniosłych nastrojów przy kominku, nie chcę wracać do owego poczucia braterstwa i wiary w sens działania, które przepełniały nas wszystkich – uczestników Bartoszego Lasu. Bo to co dominuje w moich wspomnieniach, to uczucie dumy, że owa grupa instruktorek i instruktorów, najczęściej młodych, pochodzących z tak różnych środowisk, o tak różnych doświadczeniach – potrafiła, w rekordowym czasie dwóch dni (a raczej jednej nocy J) stworzyć piękny manifest naszego środowiska. Manifest, który służył nam przez kolejne lata i który, co ciekawe niewiele stracił na aktualności. Poczytajcie:


Tezy z Bartoszego Lasu 

                                    Motto: „Polska jest taka, jaką ją kształtują Polacy, jakimi
                                    są Polacy. Dlatego tak bardzo wiele zależy od
                                    tego jakim jest każdy Polak, każda Polka.
                                    Każdy młody Polak, każda młoda Polka …”
                                    Jan Paweł II do młodzieży dnia 4.02.1984 r.

Nie wychowujemy dla żadnego jednorazowego zrywu (co nie wyklucza udziału). Zryw jednorazowy może zmienić stosunki polityczne na mniej lub bardziej korzystne dla rozwoju narodu. Właściwe przekształcenie Polski poprzez przekształcenie Polaka może odbyć się tylko na drodze długiej, żmudnej pracy. Do takiej pracy powinniśmy ludzi przygotowywać.

DO CZEGO WYCHOWUJEMY ?
Do współodpowiedzialności za wspólnoty do których należymy: ogólnoludzką, narodową, rodzinną, a także za wszelkie pośrednie o charakterze trwałym i nietrwałym (doraźnym), a co za tym idzie do współuczestnictwa w ich kształtowaniu zgodnie z duchem chrześcijaństwa. 


KOGO WYCHOWUJEMY ?
Człowieka gotowego nie tylko żyć na co dzień według chrześcijańskich norm (to usiłuje zrobić Kościół) ale takiego, który potrafi pociągnąć za sobą innych ludzi. Nie tylko potrafiącego odróżnić dobro od zła ale potrafiącego stanowczo się złu przeciwstawić.


JAK WYCHOWUJEMY ?

-         umacniając poczucie przynależności i powinności wobec wspólnot do których należymy;
-         ułatwiając utożsamianie się z ideałami chrześcijańskimi (nacisk na naukę moralną i społeczną, a nie obrzędy - tolerancja);
-         ucząc rozpoznawania zła i dobierania stosownych środków do walki z nim na wszystkich płaszczyznach (nacisk na rozwój intelektualny, a także przekazywanie konkretnej wiedzy i umiejętności);
-         ćwicząc odwagę i wytrwałość, których wymaga przeciwstawianie się złu na którejkolwiek z płaszczyzn: ogólnoludzkiej, narodowej, rodzinnej ( rozwój charakterologiczny).



W CZYM MA SIĘ PRZEJAWIAĆ POCZUCIE WSPÓŁODPOWIEDZIALNOŚCI ?

-         za wspólnotę ogólnoludzką:
a)      służbą w sprawie pokoju (działalność na forum Kościoła, organizacji międzynarodowych, korespondencja itp.);
b)      pomoc ofiarom głodu, epidemii, klęsk żywiołowych, prześladowań (zbiórka środków pieniężnych, lekarstw, odzieży, pomoc fachowa);
c)       troska o środowisko naturalne;
-         za wspólnotę narodową:

 

a)      rzetelna praca zawodowa i aktywny udział w życiu społecznym, zgodnie z predyspozycjami. Opozycyjność wobec władzy nie usprawiedliwia ani złej pracy, ani bierności. Owoce pracy, czy to zawodowej, czy społecznej przeznaczone są dla ludzi, a nie dla władzy. Wprost przeciwnie: im mniej przyjazna władza tym aktywność na niwie społecznej musi być większa dla skutecznego zneutralizowania skutków takiego sprawowania władzy;
b)      przeciwstawienie się biologicznemu wyniszczeniu narodu, walka z plagami – alkoholizmem, nikotynomanią, narkomanią;
-         za wspólnotę rodzinną
a)      zapewnienie bytu materialnego rodzinie;
b)      dbałość o harmonijny rozwój wszystkich jej członków, zwłaszcza dzieci;
c)       dbałość o równoprawność wszystkich członków rodziny.

Nasi wychowankowie winni być przygotowani do pełnienia roli animatorów wszelkich grup formalnych i nieformalnych. Polem ich aktywności po opuszczeniu drużyny czyli po zakończeniu przewidzianego planem cyklu edukacyjno-wychowawczego, winny być wszelkiego rodzaju koła, kluby i organizacje studenckie, zrzeszenia zawodowe i specjalnościowe, organizacje hobbystyczne, regionalne, lokalne, miejskie, towarzystwa społeczno-kulturalne, naukowe, organizacje twórcze, kluby sportowe, amatorskie zespoły artystyczne, niektóre organizacje katolików świeckich, różne struktury przyparafialne itp. Ich zadaniem powinno być wpływanie na właściwe ideowo ukierunkowanie pracy swoich organizacji lub wybranych ich ogniw, wprowadzanie w nich właściwego modelu stosunków międzyludzkich, a przez to wpływanie na humanizację społecznych warunków życia w Polsce i chrystianizację stosunków między ludźmi oraz szerzenie wpojonego poczucia współodpowiedzialności.


Bartoszy Las, 17-18 marca 1984 r.

Cóż, zapewne współczesne dokumenty programowe ZHR-u są dojrzalsze i szerzej opisują aktualne potrzeby wychowawcze młodego pokolenia. Nie mniej spróbujcie docenić Tezy z Bartoszego Lasu. Spójrzcie ile tu wyważenia i dalekowzroczności, zauważcie jaki to śmiało zarysowany plan – wskazać młodym, rozpalonym łepetynom kierunki może mniej widowiskowe, może pozbawione sznytu i frajdy konspiracji ale jakże odpowiednie dla wychowawców tamtego czasu, wychowawców których czekały przecież kolejne lata zniewolenia. Nie wiadomo jak wiele tych lat. Zobaczcie też ile w Tezach troski o zwykłych ludzi, ile wiary w możliwość budowania normalnych więzi społecznych, ile poczucia sedna prawdziwej służby: szarej i wymagającej wytrwałości, ile wreszcie świadomości, że prawdziwe wyzwania czekają harcerzy poza harcerstwem – wszędzie tam gdzie jesteśmy potrzebni. 


Ogromną wartością Tez z Bartoszego Lasu był m.in. brak w nich tak popularnego wówczas radykalizmu politycznego. Stworzyliśmy oto program uniwersalny, program, który z równym skutkiem dla Polski mogli realizować zaangażowani politycznie działacze podziemnych struktur, jak i zwykli drużynowi, czasem osamotnieni, czasem wystraszeni, a przecież chcący pełnić służbę Bogu i Polsce najlepiej jak potrafią. I jeszcze jeden ważny rys, to że Tezy pisali m.in. drużynowi. Rozumiecie sami jaka to wartość. Rozumiecie sami jak łatwo było im potem powiedzieć „to mój program” gdy znajdowali w nim postawione przez siebie, ich własne przecinki, gdy znali na pamięć nie tylko kilka najważniejszych zdań, ale także ich wcześniejsze wersje i mutacje, o które tak długo w nocy kłócili się, by nadać najlepszą formę, by włożyć weń cały, noszony w sercu żar. I całą roztropność.

Wybaczcie uniesienie, ale to właśnie dzięki Tezom z Bartoszego Lasu, będąc wówczas drużynowym, całkiem od nowa spojrzałem na swoją służbę. Inaczej i głębiej odczułem swoje prawdziwe i prawdziwego harcerstwa powołanie. To dzięki Tezom również nie zdziwiło mnie wcale dlaczego podczas jednego z przesłuchań tak wiele czasu „mój” major poświęcił właśnie temu tekstowi zamieszczonemu w 10 n-rze Bratniego Słowa. Nie interesował go przecież artykuł o wojnie polsko-jaruzelskiej, nie przejął się zjadliwymi dowcipami o komunistach – dotknął sedna. Tezy z Bartoszego Lasu napisali najgroźniejsi przeciwnicy. Przeciwnicy, którzy wiedzieli kogo, do czego i jak wychowywać. Harcerze.
Dziś Tezy to pomnik ale i po trosze - zabytek. Czas Druhowie Drużynowi, żebyście szukali swoich własnych Tez, żebyście redagowali swoje własne manifesty, żebyście odkrywali to co dawno odkryte, ale co trzeba znaleźć sobie samemu. Jak każde instruktorskie pokolenie, od nowa, od nowa, od nowa …
Żyjcie wiecznie.
 
Marabut


{mos_sb_discuss:15}