Z hm. Karoliną Kolbuszewską HR - właśnie wybraną Komendantką Mazowieckiej Chorągwi Harcerek ZHR rozmawia Phm. Agnieszka Leśny. Wywiad przeprowadzono 11 kwietnia 2006 za pomocą nowoczesnych środków komunikacji.

phm. Agnieszka Leśny

Aga
: Właśnie zostałaś wybrana na Komendantkę Mazowieckiej Chorągwi Harcerek. Ciężko było podjąć decyzję o kandydowaniu?  

Karolina: Nie była to łatwa decyzja. Z jednej strony kusiło mnie, żeby się tego podjąć, z drugiej zastanawiałam się, na ile nie będzie to ze szkodą dla innych sfer mojego życia.

Kiedy i w jakich okolicznościach pomyślałaś, że chciałabyś być naszą komendantką?
Właściwie bardzo długo w ogóle nie brałam tego pod uwagę. Przyjmowałam założenie, ze jestem gotowa pomóc przyszłej komendantce, ale sądziłam, że instruktorki nawet nie chciałyby mieć komendantki, która bywa w różnych miejscach z dzieckiem/dziećmi. Wolałyby taką, która może być bardziej  mobilna i poświęcić chorągwi więcej czasu.

 

Jakoś w grudniu, po spotkaniu komendy chorągwi jechałam samochodem z Kumakiem (ówczesną Komendantką hm. Moniką Jakubowską – przyp. red) i ona mnie o to zapytała. Twierdząc, że to nie tylko jej pomysł, ale że słyszała takie pytania od innych instruktorek

To i tak długo się kryłaś?

Wtedy powiedziałam kategorycznie "nie" ale przez następne dni ta myśl nie dawała mi spokoju bo jednak było w tym pomyśle coś kuszącego.

Co Cię ostatecznie przekonało?

Chyba reakcja różnych ludzi na moje "zastanawianie się", deklaracje wsparcia zarówno ze strony potencjalnych "kontrkandydatek", a także deklaracja pomocy ze strony innych instruktorek.

Czy wynik głosowania w jakiś sposób Cię zaskoczył?

Wynik głosowania mnie nie zaskoczył, po wyborach delegatów spodziewałam się takiego rozstrzygnięcia.

Skompletowałaś już zespół Komendy Chorągwi?

Jeszcze nie. Śmieję się, że Monika miała łatwiej, bo "dostała nas w spadku", a poza tym mogła przed wyborami już "rozdawać role". Ja przed wyborami mogłam sobie co najwyżej o różnych osobach myśleć, ale nie wypadało mi rozmawiać.

Kierowanie chorągwią harcerek i do tego największą w Polsce to zadanie niełatwe. Czy do takiej funkcji można się jakoś przygotować? Pomaga kurs harcmistrzyń, czy trzeba mieć to po prostu we krwi?

Myślę, że najbardziej przygotowuje do tego praca w komendzie chorągwi. To jest trochę jak przejście z funkcji przybocznej na funkcję drużynowej. Kurs harcmistrzyń daje chyba spojrzenie bardziej ogólne - na organizację jako całość. Zresztą jeszcze jest mi trudno ocenić na ile jestem do tego przygotowana :)

No właśnie. Mazowsze, chcąc nie chcąc, nadaje ton ZHRowi w całej Polsce, przez to, że jest największym skupiskiem harcerek i harcerzy ZHR. Jak według Ciebie, Mazowiecka Chorągiew Harcerek może wpłynąć na kształt całej Organizacji Harcerek?

W bardzo prosty sposób - biorąc udział w działaniach organizacji - uczestnicząc aktywnie w konferencjach, czy pracując w zespołach działających przy Głównej Kwaterze Harcerek.

A czy czujesz współodpowiedzialność za losy Organizacji Harcerek?

Tak.

Wracając do Mazowsza; jakie są według Ciebie największe wyzwania stojące przed "różaną chorągwią"?

Bardzo ważne jest uświadomienie sobie, że Mazowsze to coraz bardziej Mazowsze, a nie Warszawa. Z jednej strony ważne jest bycie razem, z drugiej - odpowiadanie na różne jednak potrzeby środowisk warszawskich i pozawarszawskich.

Czy to się skończy podziałem na Chorągiew Stołeczną i Mazowiecką?

Nie wiem, może kiedyś, na dzień dzisiejszy takiego rozwiązania sobie nie wyobrażam. Jednak Ostrołęka i Pionki do Warszawy mają w miarę podobną odległość, ale do siebie wzajemnie miałyby już 2 razy dalej. Ale już pomijając kwestie terytorialne, "teren" dla Warszawy może być bardzo ubogacający, a teren bez Warszawy, przynajmniej na dziś nie przetrwa, chociażby z powodu braku kadry instruktorskiej (może wyjątkiem są Pionki, gdzie instruktorek jest szczególnie dużo).

Jakimi zadaniami zajmiesz się w pierwszej kolejności (pomijając kompletowanie Komendy Chorągwi)?

Na pewno priorytetowe jest powołanie komisji instruktorskiej.

A jakieś działania terenowe?

Pierwszym krokiem będzie powołanie członkini komendy chorągwi odpowiedzialnej za opiekę nad środowiskami pozawarszawskimi. Natomiast pierwszym "kierunkiem" naszych działań musi być Mława - przede wszystkim wychowanie tam INSTRUKTORKI, która poprowadzi tamtejszy hufiec. Uważam, że w środowiskach pozawarszawskich kształcenie się i zdobywanie stopni jest sprawą kluczową dla dobrego funkcjonowania tych środowisk.

Czy znasz cele, zadania i specyfikę Chorągwi Stołecznej i Mazowieckiej ZHP? Czy planujesz jakąś z nimi współpracę?

Nie znam, nie zastanawiałam się nad współpracą. Myślę, że w pierwszej kolejności zajmę się współpraca naszej chorągwi z Mazowiecką Chorągwią Harcerzy naszej organizacji.

Może szkoda. To dziwne, że wciąż udajemy, że ZHP na Mazowszu nie istnieje. Dziwne o tyle, że liczebność tych chorągwi jest zbliżona do liczebności całego ZHR...

Nie wiem, czy tak udajemy. Może po prostu nie traktujemy tego jako priorytet i w masie innych zadań to już nam ucieka. Ale na poziomie środowisk ta współpraca się zdarza.

W jaki sposób chcesz zacieśniać współpracę z harcerzami? Zloty Św. Kingi i Św. Jerzego znowu są osobno...

No cóż... To akurat była decyzja poprzedniej kadencji, więc nie czuję się za nią odpowiedzialna:) A tak poważnie - uważam, że kierunek jest dobry. Udało się wrócić przynajmniej w części do wspólnych przyznań stopni Harcerki i Harcerza Rzeczypospolitej (kiedyś bywało tak, że mijaliśmy się w bramie), powstała i funkcjonuje Kuźnica Harcerska, pomysł zgrupowań kursowych też mi się podoba., chociaż na razie jeszcze brakuje w tej koncepcji współpracy na poziomie kursów phm. A co do rozwiązań na przyszłość to dopiero będę rozmawiać z komendantem bratniej chorągwi.

Jak postrzegasz rolę chorągwi w życiu drużyn? Czy powrócimy do dużych, centralnych imprez i zlotów czy praca chorągwi będzie koncentrować się na wspieraniu i kształceniu instruktorek i drużynowych?

Chorągiew ma być pomocą a nie przeszkodą dla funkcjonowania drużyn. Nie jestem zwolenniczką  centralnych imprez, bo to ani dobre, ani praktyczne. Czasem oczywiście, harcerki powinny zobaczyć, że jest ich więcej w Warszawie czy na Mazowszu niż ich drużyna czy nawet hufiec, ale raz czy 2 razy do roku myślę w zupełności wystarczy. Uważam, ze spokojnie np. 3 maja możemy uczcić zobowiązaniami instruktorskimi czy przyznaniami HR-ek, nie musimy z tej okazji zwoływać całej chorągwi na apel.

Oczywiście pozostaje kwestia szeroko pojętej służby, której zwłaszcza w Warszawie nie brakuje...

No tak, ale poza 3 maja i tego typu świętami niewiele zostaje. Może lepiej uczcić wspólnie 3 maja niż 11 listopada kiedy wszystkim zimno i mokro?

Tylko, ze 3 maja najczęściej wiąże się z "długim weekendem", pierwszym po długiej zimie i jest wspaniałą okazją do wyjazdu z Warszawy, również dla drużyn.

No tak. Każde spotkanie ma swoje "za" i swoje "przeciw". Wróćmy do obecnej sytuacji chorągwi. Ruch wędrowniczy potrzebuje natychmiastowej resuscytacji. Jeśli chcemy by wędrowniczki na Mazowszu istniały to już nie bardzo mamy czas na eksperymenty - potrzebne jest natychmiastowe działanie. Czy masz jakiś plan na wzmocnienie ruchu wędrowniczego?

Ważne są 2 elementy - szkolenie i praca referatu wędrowniczego. W ramach nieeksperymentowania najbliższy kurs metodyki wędrowniczej będzie prowadziła Monika Jakubowska, która niejeden już kurs przeprowadziła. Oczywiście przy pomocy młodej kadry. Co do referatu - kluczową postacią jest na pewno osoba referentki, która będzie potrafiła dziewczyny za sobą pociągnąć. Wygląda na to, ze taka osoba jest. A czy się sprawdzi? Tego oczywiście nikomu obiecać nie mogę.

Jak odnosisz się do postulatów powrotu do modelu hufców jednopoziomowych (zuchowych, harcerskich, wędrowniczych?) Czy dopuszczasz możliwość stworzenia tylko hufca wędrowniczego, a reszty wielopoziomowej?

Był to dla mnie postulat nowy, bo wydawało mi się, ze przyzwyczaiłyśmy się do istniejącej sytuacji i już sobie z nią radzimy. Być może po tych prawie chyba 4 latach od reorganizacji należałoby po prostu ocenić tamtą decyzję z perspektywy czasu i zobaczyć, czy ona się sprawdza. Na pewno powinny się wypowiedzieć głównie hufcowe. Koncepcja wydzielenia tylko wędrowniczek średnio mi się podoba. Byłoby to mało naturalne rozwiązanie. Trzeba tez pamiętać, że hufce jednopoziomowe są realne tylko w Warszawie, w terenie zostaną hufcami wielopoziomowymi.

Jakie było Twoje największe zaskoczenie po objęciu funkcji Komendantki Chorągwi?

Wzrost ilości maili w skrzynce.

Hihih. Tego się chyba można było spodziewać... Którą, pełnioną przez Ciebie, funkcje harcerską wspominasz najlepiej?

Oczywiście zastępową. Już Baden-powell twierdził, że to najlepsza funkcja...

Czy masz kontakt z Twoim macierzystym środowiskiem?

Mam, aczkolwiek w chwili obecnej nie jest to niestety najmocniejsze środowisko. O ile harcerki jeszcze jako tako się trzymają, o tyle chłopcy już chyba polegli zupełnie. Ale i tak spotkamy się w Wielką Sobotę o 12.00, obecni i byli harcerze z mojego środowiska, na wspólnym święceniu pokarmów...

Całkiem niedawno urodziłaś drugą córeczkę. Czy uważasz, że na Twoim etapie harcerstwo przygotowuje do macierzyństwa? Czy raczej jest pożeraczem czasu tak potrzebnego rodzinie?

Dla mnie jest sposobem na oderwanie się od problemów natury kupka, zupka, itp. i formą kontaktu z innymi ludźmi - można się spotkać, żeby porozmawiać o niczym, czy o pogodzie za oknem a można się spotkać po to, żeby rozmawiać np. o kursie podharcmistrzowskim. Ja niestety źle się czuję w roli "kury domowej".

Poślesz swoje dziewczynki do gromady zuchowej?

Chętnie bym je posłała do skrzatów, więc się pospieszcie :) (autorka wywiadu pracuje nad koncepcja nowego poziomu metodycznego dla przedszkolaków - przyp. red).A tak poważnie - nic na siłę. Chociaż Iza na pytanie czy chce być harcerką odpowiada twierdząco.

O, to już przekonałaś się do idei Skrzatów?

Wiesz, musiałabym na pewno zobaczyć w praktyce jak "to działa", ale wychodzę z założenia, ze każda forma kontaktu z innymi dziećmi może być cenna.

Coraz więcej młodych dziewcząt ma problemy emocjonalne i psychologiczne. To znak czasów, który dotyczy również zuchenek, harcerek i instruktorek naszej chorągwi. Czy masz jakiś pomysł jak można im pomóc "po harcersku"?

To, co na pewno możemy im zaoferować to bezpieczeństwo, oparcie w grupie i możliwość dowartościowania się. Ale zaplanowanie konkretnych działań nie jest proste. Dawno temu, jak jeszcze byłam drużynową, dwoje naszych instruktorów zorganizowało cykl warsztatów psychologicznych dla drużynowych. Ze sporej grupy, która pojawiła się na treningu wstępnym w całym cyklu wzięła udział tylko garstka. Ja już wtedy twierdziłam, ze takie warsztaty powinny być dla instruktorek i instruktorów obowiązkowe.

Może warto pomyśleć o podpisaniu umowy z jakimś psychologiem w wybranej poradni?

Może tak... ale nie wiem, czy musi to być formalna umowa, może wystarczyłaby forma współpracy nieformalnej

Często słyszymy o doskonałych drużynowych, które mają kłopoty z nauką. Można podejrzewać, że prowadzenie drużyny się do tego przyczynia bo jest bardzo czasochłonne, choć wiadomo, że nigdy nie ma jednej przyczyny. Czy uważasz, że taka drużynowa powinna przestać pełnić swoją funkcję (tak jest np. w "Zawiszy" FSE) ?

Chyba nie stawiałabym sprawy jednoznacznie: kłopoty z nauką = rezygnacja z funkcji, ale w niektórych przypadkach prawdopodobnie rzeczywiście byłoby to najlepsze rozwiązanie. Na pewno zależy to tez od skali "problemów".

Reforma edukacji niestety nie ułatwiła nam zadania. Przecięła nam poziomy metodyczne trudnymi egzaminami... Nie uważasz, że powinno się zmienić przedziały wiekowe przynależności do gromady i drużyn?

Właściwie nie wiem, czy jest to realny problem w drużynach. Od edukacji jestem daleko i nie przyzwyczaiłam się jeszcze do nowego systemu, a z drużynowymi jakoś nigdy na ten temat nie rozmawiałam.

Kiedy, według Ciebie, przewodniczka staje się podharcmistrzynią?

Formalnie - kiedy zamknie próbę i zostanie jej przyznany stopień. Realnie - kiedy podejmowane zadania i sposób percepcji harcerstwa, a także postawa, są na poziomie podharcmistrzowskim. Przede wszystkim musi widzieć i robić coś więcej niż to, co robi we własnej drużynie.

Ale czy to ma być poziom hufca? Chorągwi? Czy podharcmistrzynią może być  po prostu harcerka, która długo jest przewodniczką, oddała drużynę i działa np. w szczepie czy kapitule?

Powinna być aktywna na poziomie hufca, ale zaistnieć też w chorągwi. Sama działalność w kapitule według mnie to mało, bo powinna się też sprawdzić w kwestiach organizacyjnych, a kapituła nie jest specjalnym wyczynem organizacyjnym. Szczep to więcej niż drużyna, ale nadal własne środowisko, a podharcmistrzyni jest już instruktorką chorągwi.

Gdy ponad dwa lata temu robiłam wywiad z ustępującą Komendantką hm. Izą Paczesną, zapytałam ją, o co poprosiła by złotą rybkę. A jak myślisz, o co złota rybka poprosiła by Ciebie?

Dlaczego ja mam mieć trudniej? No dobrze... złota rybka z irytacją by poprosiła, żebym szybko się zdecydowała, które życzenie ona ma spełnić...

Czy jest jeszcze coś jeszcze, co chciałabyś przekazać za pośrednictwem "Pobudki"? poza "dobranoc" - (wywiad kończyłyśmy koło pół do trzeciej w nocy - przyp. red)

Bardzo dobranoc.

Rozmawiała: phm. Agnieszka Leśny

{mos_sb_discuss:10}

hm. Karolina Kolbuszewska o sobie:
Do harcerstwa wstąpiłam dawno temu, bo niedługo minie już 20 lat!
Byłam harcerką w 270 Warszawskiej Drużynie Harcerek na warszawskiej Woli. Potem byłam zastępową zastępu Koniczyny, który przekształciłam w drużynę funkcjonującą do dnia dzisiejszego.
Przez wiele lat pracowałam w kapitułach stopni harcerek – najpierw samarytanki, potem wędrowniczki, a na końcu Harcerki Rzeczypospolitej.
Od ponad 3 lat byłam członkinią komendy Mazowieckiej Chorągwi Harcerek jako referentka harcerek, w ostatniej kadencji również jako wicekomendantka.
Pracuję też w zespole ds. harcerek przy GKH-ek.
Mam męża Andrzeja i 2 córki – prawie 3-letnią Izę i 5-miesięczną Ulę, dla których widok harcerskiego munduru jest na porządku dziennym.
Pracuję w Instytucie Pamięci Narodowej, chociaż aktualnie jestem z dziewczynkami w domu.
Moje hobby to fotografia, podróże i różnego rodzaju „rękodzieła”.
Dewiza, którą się kieruję w życiu jako mama: mając dzieci nadal można żyć aktywnie, tylko od rodziców wymaga to więcej wysiłku.