hm. Tomasz Maracewicz 

W poprzednim numerze POBUDKI mówiliśmy o tym, dlaczego jest takie ważne, by w pracy harcerskiej, i nie tylko, stawiać sobie cele. Że potrzebne jest to do rozumienia sensu naszych działań, wybierania właściwych dróg i sprawdzania, czy daleko nam jeszcze do realizacji naszych marzeń.

Niby to wszystko oczywiste, a jednak w różnych dziedzinach życia: szczególnie w biznesie, w polityce i w wojskowości umiejętność właściwego formułowania celów urasta do rangi sztuki. Z jednej strony słusznie: bo cele postawione niewłaściwie są bezużyteczne, a z drugiej strony, aż dziw, że tyle z tym ceregieli skoro sprawa w gruncie rzeczy jest prosta.

Jak właściwie sformułowany cel winien wyglądać?

Weźmy typowy przykład jednego z celów, który tak często przewija się w rozmowach z drużynowymi: „chciałbym poprawić poziom harcerskiego wyrobienia w mojej drużynie". Rozumiecie ten cel? Bo ja ... nie. Czytając dalsze akapity uznacie zapewne, że zaczynam dzielić włosa na czworo i uprawiać tzw. czepiactwo. Niech Wam będzie. Ponieważ mam w tym swój ukryty cel (świadomość posiadanych celów jest najważniejsza!) to brnę dalej niezrażony.

- Druhu Drużynowy, do dzieła! Czyli chcesz poprawić poziom harcerskiego wyrobienia? A co to takiego jest ten „poziom harcerskiego wyrobienia"? - pytam ze źle skrywaną troską.

- Ależ Druhu Marabucie, naśmiewasz się ze mnie! Każdy przecież wie!! - odpowiadasz na to.

Ba, sęk w tym, że nie każdy. Bo czym w istocie swej jest to harcerskie wyrobienie? To, że umiemy ognisko jedną zapałką? Czy to, że w lesie, w nocy - nie boimy się wcale? Czy to, że wreszcie tę staruszkę etatową przez jezdnię przeprowadzimy? Czy to, że pełnimy służbę i miłujemy bliźniego swego? Cóż z tego bardziej harcerskie, ważniejsze, bardziej wymaga „podniesienia poziomu".

- Eeee, no jasne, że to wszystko jest ważne. Mnie jednak chodzi szczególnie o to, żeby na następnym zlocie hufca nie było takiego wstydu jak w tym roku. Żeby namioty równo i bez zarzutu, żeby na apelu chłopaki równo stali i zachować się potrafili, żeby wreszcie wyglądali tak fajnie, jak Ci z „dwa sześć pięć", od Makówy ... . -

- Czekaj, czekaj - toś już powiedział kilka rzeczy, które zaczynają być dla mnie klarowne i oczywiste: po pierwsze, że z obozownictwem jesteście na bakier i trzeba się wreszcie nauczyć, i namioty rozbić, i całe dla obozowiska oprzyrządowanie wystawić; po drugie - że z musztry się podszkolić trzeba; a po trzecie - mundury uzupełnić i na glanc wyszykować! -

- No właśnie o to idzie, mówiłem przecież: podnieść poziom harcerskiego wyrobienia, a Ty Marabucie tylko tyle, że na konkrety to przerobiłeś. Wielkie rzeczy! -

Ha, tu właśnie jest pies pogrzebany. Zanim nie przepiszemy naszych „marzeń" na język konkretów, to wszelkie nasze cele zdadzą się ledwie psu na budę. Bo co komu po takich celach jak „podniesienie poziomu ..." skoro każdy, ale to każdy: zarówno wizytujący drużynę hufcowy, jak i własny przyboczny czy zastępowi, rozumieć będą pod tym „poziomem uharcerzenia" co się komu rzewnie podoba, słowem wszystko, czyli nic.

Mamy więc jasny dla wszystkich konkret, bez niego cele nie są celami. To już coś. Czas jednak zrobić kolejny krok na krętej ścieżce planowania. Bo skoro już mówimy, że mamy „podnieść poziom ...", to żeby cele były sensowne, musimy sobie powiedzieć o ile chcemy poziom podnosić, potrzebna jest nam miara.

- Druhu Drużynowy, a ile czasu zajęło Im rozbijanie obozowiska na Zlocie hufca? -

- Marabucie, po pierwsze nie im, a nam, bo beze mnie w życiu by namiotów nie rozbili, a po drugie - trwało to prawie pięć godzin!!! A mogłoby połowę tego! -

Widzicie, już mamy miarę. Wystarczy, by powiedzieć, że drużyna ma umieć rozbić obozowisko samodzielnie, równo, zgodnie z założonym planem, każdy namiot z osobna prawidłowo, w czasie 2, 5 godziny. A gdy przypomnimy sobie, że połowa chłopaków ma mundury bylejakie i powiemy sobie, by ilość „niechluj" zmalała np. do 10 %. Znowu jest miara. Jasna i oczywista, wskazująca czy i na ile cele zrealizowaliśmy. No a zachowanie byle jakie na apelu? Też można na procenty, lub ilość wpadek, choć ostrzec muszę, że nie wszystko da się uczciwie zmierzyć. Jak to w życiu. A jednak próbujmy.

Czy czegoś brak w tych celach? No, właściwie jednego: terminu. Cel, w którym nie ma ani słowa na temat tego, kiedy chcemy go osiągnąć, jest pusty. Bo okazać może się, że pewne cele zawisną sobie na świętego Nigdy. Jakie to częste.

Jak dalekie winny to być terminy? To zależy na jak długi okres tworzymy plan pracy. Będziemy o tym jeszcze mówić. Naturalną koleją rzeczy winniśmy formułować cele na najbliższy rok harcerski. Ale to nie wszystko. Dobrze w formułowaniu celów iść dalej, i w kwestiach zasadniczych zakreślić sobie cele wieloletnie. A z drugiej strony zapewne, pomocnym będzie założenie sobie całej masy celów na okres krótszy, celów, które dzielić będą naszą pracę na mniejsze etapy.

Naturalnie, cele założone na okres długi będą zwykle mniej konkretne i mniej wygodne do pomierzenia (mówi się o takich celach - jakościowe), a cele założone na okres krótszy będą bardzo konkretne i łatwo mierzalne (cele ilościowe).

Są jeszcze inne cechy, którymi mądrze obmyślone cele winny się charakteryzować. Jedną z tych cech będzie przede wszystkim sens. Cele niepotrzebne, nierealne, bez sensu - narażają nasze pomysły i nas samych na śmieszność. I już.

Kogo i jakich sfer dotyczyć winny założone cele?

Głupie pytanie! Całej drużyny oczywiście! A jednak nie jest to do końca oczywiste. Bo czym są cele? Nie tylko pomocą w planowaniu (ba, podstawą planowania jak powiedzą niektórzy), ale również pewnym rodzajem prób, które stawiamy sobie na drodze. Prób dla poszczególnych chłopców (cele dotyczące każdego z nich z osobna), prób (celów) stawianych przed każdym z zastępów, prób/celów, które stawia przed sobą drużyna i wreszcie last but not least celów, które dotyczą Ciebie osobiście, Druhu Drużynowy. Rzeczywiście, rozpiętość ta jest ogromna, a poszczególne plany przenikają się wzajemnie i mają ze sobą ścisły związek.

Co do sfer, których cele winny dotyczyć - kłania się tutaj cała ta różnorodność i bogactwo obszarów, składających się na działalność harcerską. Bo czym można się w harcerstwie zajmować i czego dotyczyć mogą nasze próby, nasze formułowane cele. Ba, całego mnóstwa różnych ważnych i mniej ważnych spraw. I co tu zrobić, by o jakichś ważnych sferach nie zapomnieć?

Na przykład, formułując cele stawiane przed poszczególnymi chłopcami, warto zajrzeć do regulaminu stopni harcerskich, by przypomnieć sobie, jakich sfer dotyczą ich wymagania. Tworząc z chłopcem/dla chłopca plan stopnia, formułujemy dla niego de facto cele osobiste. Rytm zdobywania stopnia, charakterystyka wymagań - pomagają nam dostosować to planowanie indywidualne do potrzeb i możliwości chłopca. Harcerze muszą zdobywać stopnie! Pamiętaj o tym Druhu Drużynowy..

Patrząc bardziej ogólnie na sfery celów indywidualnych wystarczy przypomnieć sobie tory wychowania skautowego Lorda Bi-Pi, :

„ Aby osiągnąć cel wychowania - czynną postawę obywatelską - praca nasza musi iść czterema torami podstawowymi dla wykształcenia dobrych obywateli. ... Są to:

Charakter - który wyrabiamy przez system zastępowy, prawo skautowe, wiedzę skautową, puszczaństwo, odpowiedzialność zastępowego, gry zespołowe, zaradność rozwijaną w zajęciach obozowych. Łączy się z tym poznanie Stwórcy poprzez Jego dzieła, zaznajamianie się z pięknem przyrody i poprzez miłość zwierząt i roślin, do których zbliża życie pod gołym niebem.

Zdrowie i siła - poprzez gry i ćwiczenia oraz znajomość higieny osobistej i higieny odżywiania.

Praca ręczna i zręczność - poprzez przygodne zajęcia w domu, ale szczególnie przez pionierkę, budowę mostów, urządzeń obozowych, samowyrażanie w sztuce, wszystko to przyczynia się do wytworzenia dobrego pracownika.

Służba bliźnim - poprzez realizowanie w życiu zasad religii, drogą spełniania zupełnie drobnych dobrych uczynków, obok służby społeczeństwu, pomocy w nagłych wypadkach, ratowania życia."

Rozumowanie logiką regulaminu stopni czy też „torów wychowania ... Bi-Pi" pozwala zapewnić pełny rozwój poszczególnych chłopaków. Formułowanie celów dla drużyny, która jest „sumą chłopców" wymaga już trochę innego spojrzenia. No bo jak to zrobić, żeby dogodzić wszystkim, i żeby skupiając się na jednym z obszarów nie zaniedbać innych, równie ważnych i drużynie potrzebnych. Warto chyba do tego sporządzić sobie pewną prostą systematykę „torów pracy drużyny".

Najpierwszym z nich będzie na pewno „tor wychowania". Tu sformułować winniśmy cele, (fachowo zwane celami wychowawczymi), które wyznaczą podstawowe kierunki pracy wychowawczej. Winny być one w pewnym sensie wypadkową indywidualnych planów rozwoju poszczególnych harcerzy w drużynie. Winny dotyczyć cech, postaw i umiejętności, które będziemy chcieli kształtować mniej lub bardziej wspólnie. Tu znajdziemy cele będące odpowiedzią na różne oczekiwania: „np. chcielibyśmy, żeby w przyszłym roku zastępy mogły odbywać samodzielne biwaki" czy też bolączki: „chłopaki są niesłowni". Tu zbieramy to, co da się zebrać z prób indywidualnych, co stanowi część wspólną naszej zbiorowości. Tych celów nie powinno być zbyt wiele: ot 4 - 6. Ale za to cała sztuka w tym, by w ten sposób sformułowane cele dotykały możliwie szeroko tego, co jest dla drużyny ważne.

Przykład różnej rangi celów zaliczających się do „toru wychowania":

Cele dla drużyny „starej":

  • w ciągu najbliższego roku harcerskiego 75 % harcerzy zdobędzie wyższy stopień harcerski;
  • sami w całości zarobimy (ani grosza od rodziców) na najbliższy obóz wędrowny (min. 2 tygodnie, północna Norwegia);
  • w najbliższej edycji drużyna zdobędzie tytuł „Drużyny Puszczańskiej";
  • przynajmniej połowa harcerzy podejmie stałą służbę na rzecz bliźnich (przez okres przynajmniej 6 miesięcy);

Podobne cele dla drużyny nowopowstającej:

  • w ciągu najbliższego roku harcerskiego przynajmniej 12 harcerzy zdobędzie stopień młodzika;
  • tego lata zorganizujemy samodzielny podobóz w ramach zgrupowania;
  • do końca sierpnia przyszłego roku drużyna zakończy okres próbny;
  • do wakacji drużyna będzie umiała śpiewać 10 piosenek;

Kolejny tor pracy drużyny w ramach którego należy formułować cele to „tor organizacji". Jest to tor, w którym planujemy i realizujemy potrzeby o charakterze organizacyjnym: dotyczące sprawności organizacyjnej drużyny, posiadanego sprzętu, zaplecza itp. W tej części, określamy potrzeby warunkujące realizację celów wymienionych w poprzednim „torze wychowania".

Przykłady:

Drużyna „stara":

  • do końca grudnia zrobimy w kotłowni szkolnej profesjonalną ścianę wspinaczkową;
  • do wakacji letnich skompletujemy sprzęt niezbędny do traperskiej wędrówki letniej;
  • w ciągu 1 miesiąca powstanie i będzie prowadzony na stronie internetowej drużyny „blog służby" opisujący pełnioną służbę;

Drużyna „nowa":

  • do wakacji zimowych drużyna zdobędzie i wyposaży pomieszczenie na harcówkę;
  • do zimowiska wszyscy harcerze z drużyny będą posiadać kompletne umundurowanie;
  • do wakacji letnich skompletujemy podstawowy sprzęt obozowy: namioty i sprzęt saperski;
  • w ciągu 3 miesięcy powstanie strona internetowa drużyny, w której sukcesywnie będą zamieszczane wszelkie aktualne informacje i sprawozdania z działań.

Ba, powiecie, że na to wszystko trzeba pieniędzy! I zgoda, do tego potrzebny jest trzeci tor, nazwijmy go „torem mamony". Tu jest miejsce na określenie celów finansowych: tzn. ile pieniędzy i w jaki sposób pozyskać zamierzamy, by udało nam się zrealizować wymienione wcześniej cele. Przykłady:

Drużyna „stara":

  • w ciągu dwóch miesięcy pozyskać sponsora do wykonania ściany wspinaczkowej (potrzeba 12 000 PLN);
  • znaleźć pracę i zarobić 30 000 PLN na obóz letni w Norwegii;

Drużyna „nowa":

  • zarobić: 2000 PLN na wyposażenie harcówki i 5 000 PLN na sprzęt obozowy.

Czy to wszystkie obszary? No bo tak: wyznaczyliśmy sobie cele wychowawcze, wyznaczyliśmy cele organizacyjne (niezbędne do realizacji tych wychowawczych), wyznaczyliśmy wreszcie cele finansowe (potrzebne do realizacji i jednych, i drugich). Jest jeszcze jeden tor, o którym w tym komplecie łatwo zapomnieć: „tor rozwoju". Planując przyszłość warto podejmować działania, których efekty będą potrzebne dużo później niż czas, na który planujemy. Chodzi tu o wyrobienie sobie, po wojskowemu mówiąc - dobrej „podstawy wyjściowej" dla przyszłych lat harcerskich. I tak na przykład:

Drużyna „stara'

  • przynajmniej dwóch harcerzy weźmie w najbliższej edycji udział w kursach drużynowych;
  • w ciągu 6 m-cy założymy nowy zastęp w sąsiedniej szkole;

Drużyna „nowa"

  • przynajmniej 5 harcerzy ukończy do wakacji kurs zastępowych.
  • w wyniku naboru jesiennego pozyskamy 15 nowych członków, z których do wakacji „dotrwa" 10;

Jak się zabrać za stawianie celów?

Jest wiele na to sposobów, a najlepszy to ten, z którym dobrze się czujesz. Można zacząć „od ogółu do szczegółu" i np. rzucić hasło: jedziemy na wędrówkę do Norwegii, ale sami na to zarobimy! ani grosza od staruszków, żadni sponsorzy - sami własnymi rękami! I potem dorobić do tego wezwania cele szczegółowe. I to jest najlepsza metoda dla wizjonerów.

Można też odwrotnie „od szczegółu do ogółu", czyli najpierw przyjrzeć się każdemu z chłopców, szukać odpowiedzi czego potrzeba każdemu z nich, a potem, sumując te informacje, wypracować cele główne i ogólne (metoda dla analityków). Ja lepiej czuję się w tej pierwszej, ale to kwestia gustu.

No dobra, pozostaje jeszcze kluczowe i ostateczne pytanie: kto ma te cele formułować? Ba, odpowiedź nie jest prosta. Mądre teorie motywacji mówią, że najlepiej, gdy w formułowaniu celów uczestniczą Ci, których te cele dotyczą. A już na pewno winni oni te cele znać! Tyle mądre teorie. Praktyka jest trochę inna: udział (harcerzy, zastępu zastępowych, Rady Drużyny) w formułowaniu celów i ich znajomość zależy od wielu czynników, a w szczególności od poziomu wyrobienia chłopców i drużyny. I Waszego wyczucia. Nie zdziwię się, gdy drużynowy „nowej" drużyny, szczegółowe cele dotyczące chłopców i drużyny będzie formułował sam, część z nich zapisze sobie poufnie w kajeciku, a część, w mniej lub bardziej poważnej formie wygłosi na ognisku. Nie zdziwię się również, gdy w „starej" drużynie cele indywidualne będą sobie chłopcy wyznaczać sami (przy uwzględnieniu ew. uwag drużynowego), a cele drużyny formułować będzie i zatwierdzać Rada Drużyny. Można tak i tak. Sami musicie rozsądzić, co będzie w Waszej drużynie naturalniejsze i właściwsze.

I jeszcze jedna uwaga na samym końcu: bez względu na to czy cele drużyny wywiesicie w harcówce, czy zachowacie je in pectore, warto je bezwzględnie gdzieś zapisać. Pamięć jest ulotna, a nic tak nie pozwala ocenić przebytej drogi jak cofnięcie się do tekstu celów sformułowanych na początku. Pouczająca to zabawa!