hm. Marek Kamecki 

Zapadający wieczór roztacza wokół zapachy minionego dnia. Las szumi spokojnym powiewem nadchodzącej nocy, a pobliski strumień szemrze opodal. W dolince, z dala od ludzkich siedzib, przy niewielkim , ale wesoło trzaskającym ogniu siedzi kilkunastu chłopców pod wodzą swojego drużynowego. Po dniu pełnym przygód - podchodów, gier terenowych, podpatrywania dzikich zwierząt, z pełnymi brzuszkami, wykąpani i szczęśliwi chłopcy sennie wsłuchują się w ostatnie słowa gawędy o rycerzach zamieszkujących ongiś pobliskie zamczysko. Wesołe śpiewy i zabawa  odpłynęły z dymem ogniska i zapada cisza. Za chwilę wszyscy zasną w zbudowanych przez siebie szałasach i tylko wartownik przy żarzącym się ogniu będzie nasłuchiwał nocnych odgłosów lasu.

To nie scena z powieści przygodowej - to widok znany każdemu kto wkroczył na ścieżkę harcerskiego bractwa stając się uczestnikiem wielkiego skautowego ruchu rozkwitającego w niemal każdym zakątku świata.

W każdy weekend, w każde wakacje, miliony chłopców w małych grupkach zaszywają się w głuszy, by przeżywać przygodę swojego życia, marzyć o bohaterstwie i brykać cały dzień bez umiaru z piórami zatkniętymi we włosach i włóczniami - gotowi odeprzeć każdego wroga i nieść pomoc potrzebującym.

Taki jest świat chłopca - taki może być świat chłopca jeżeli tylko znajdzie  się ktoś - dorosły mężczyzna -  gotowy poświęcić nieco czasu  i stać się ich wodzem - drużynowym.

Różne są powody dla których mężczyźni z duszą chłopca gromadzą wokół siebie kilkunastu urwisów biorąc na siebie radosny trud wychowania metodą skautową.

Dla większości jest to kontynuacja tego w czym wzrastali - jako członkowie harcerskiego bractwa bądź to przejęli istniejące już drużyny, bądź to zainspirowani przez swoich liderów zaczynają zakładać nowe gromady.

Dla niemałej grupy fascynacja ruchem przychodzi u progu dorosłości, gdy potrzeba identyfikacji i chęć dokonania czegoś wyjątkowego skierowuje ich na tory wyczynu wychowawczego. Wtedy wybór i metody pracy są bardziej świadome , a nierzadko bardziej twórcze i nowatorskie.

Są też tacy , którzy nosząc w sobie wspomnienie harcerstwa z młodości i mając już za sobą najbardziej absorbujące lata kariery zawodowej i życia rodzinnego; gdy majątek jest już zgromadzony, a dzieci dorosłe , wracają do atmosfery lat dziecięcych i poświęcają swój wolny czas na powrót do romantycznej krainy marzeń. Ich doświadczenie życiowe wnosi do każdej organizacji dużo spokoju, a do metody pracy prostotę i nastawienie na efektywność.

Niniejsza książka jest przeznaczona dla każdego drużynowego bez względu na jego wiek i rodzaj organizacji do której należy. Jest raczej zbiorem obserwacji,  dobrych rad i sugestii niż podręcznikiem, gdyż taki w myśl metody skautowej jest po prostu niemożliwy. Każda grupa chłopców jest inna , każdy drużynowy inny, a sposób pracy polegający na wydobywaniu indywidualnych, dobrych cech z każdego pojedynczego chłopca uniemożliwia ujęcie tematu w formie zamkniętego kursu.

 

Dlaczego więc warto zostać drużynowym harcerzy?

Warto, bo można poprzez to zrobić coś naprawdę pożytecznego. Ujęcie kilkunastu chłopców w ramy ruchu samowychowawczego uchroni ich być może od wpadnięcia w złe towarzystwo i zmieni całe ich życie.

To fascynująca perspektywa! - wpłynąć pozytywnie na życie kilkunastu ludzi, którzy pójdą inną drogą niż egoistyczny ogół społeczeństwa. Bezinteresowna praca nad rozwinięciem w młodym człowieku chęci do doskonalenia się jest bez wątpienia czynem wartym zachodu.

 

Warto, bo prowadząc drużynę trzeba wysilić swój intelekt i wolę. Oddziałując przede wszystkim własnym  przykładem, (bo taka jest metoda harcerska) nie można zawieść chłopców - trzeba być ich bohaterem i ideałem. Trzeba wykrzesać z siebie optymizm i umiłowanie przygody, uruchomić szare komórki i zaproponować chłopcom takie gry, które rozpalą ich do białości.

Robienie skautingu byle jak, na pół gwizdka, kończy się odpływem młodzieży, albo, co gorsza , gromadzeniem się wokół drużynowego-partacza osobników miernych, za to bardzo „ideowych" - przeżywających harcerstwo teoretycznie.

Warto, bo najwięcej z harcerstwa wynoszą drużynowi. Oni tworzą swoje własne sposoby pracy, są stale poddani presji tworzenia nowych sytuacji, muszą zmierzyć się z różnymi problemami począwszy od tych stricte wychowawczych, a skończywszy na pokonywaniu oporu urzędników nadleśnictwa podczas przygotowywania obozu. To dobra szkoła zaradności, pomysłowości i hartu ducha. Drużynowi korzystają też najwięcej w naszym ruchu gdyż stara prawda mówi , że „ żeby kogoś czegoś nauczyć trzeba najpierw samemu dobrze to umieć". Istnieje pewien brutalnie wypowiedziany pogląd, mówiący że „...harcerze to nawóz na którym wzrastają drużynowi i dobrze bo to o ich wzrost tak naprawdę chodzi."

Nie zgadzając się z formą tego porównania muszę się w dużym stopniu zgodzić z jego przesłaniem.

Warto, bo prowadząc drużynę nabywa się doświadczenie, które będą spożytkowane w pracy zawodowej. Wielu pracodawców bardzo dobrze reaguje na wzmiankę w CV o prowadzeniu drużyny harcerskiej nie mówiąc o tym jak bardzo pomaga to tym, którzy decydują się prowadzić własny biznes.

Zdolność improwizacji, radzenia sobie w każdych warunkach, upór, pozytywne nastawienie, wiara we własne siły, lojalność, honor, dobre relacje z ludźmi - tego nie można nauczyć się w żadnej szkole biznesu - a będąc drużynowym można!

Warto, bo tajemnica pszczół mówi, że im więcej człowiek daje - tym więcej zyskuje. Jest to ekonomia miłości głosząca, że kręcenie się w życiu tylko wokół własnego nosa wcale nie przynosi największych korzyści. Praca społeczna określana współcześnie mianem wolontariatu zawsze była i będzie uznawana za pewien rodzaj frajerstwa. Dopiero po latach widac jak bardzo to frajerstwo się opłaciło, jak wiele spraw , przedsięwzięć gospodarczych czy choćby zwykłych życiowych oparło się na znajomości z harcerstwa.

Czasami pół żartem , pół serio mówimy z dumą o mafii harcerskiej , takiej pozytywnej mafii - i coś w tym jest.

 

Warto, bo przyjaźnie zawiązane w drużynie są przyjaźniami specyficznymi, przyjaźniami na całe życie. To nie jest znajomość ze szkoły , ze studiów to całkiem inny rodzaj związku opartego nie tylko na wspólnych przeżyciach, ale i na wspólnocie idei. Nie bez powodu mówi się o skautingu , że to bractwo.

Po latach okazuje się , że te przyjaźnie się sprawdzają. Na współczesnej pustyni związków międzyludzkich ludzie, którzy wyrośli w harcerstwie stanowią oazy normalności.

Warto, bo życie ostatnich kilku pokoleń instruktorów pokazuje, że w harcerstwie zawiązują się znajomości i przyjaźnie przeradzające się w miłość między dwojgiem ludzi, a  małżeństwa harcerskie się sprawdzają. Na tle ogólnej degręgolady , rosnącej liczby rozwodów czy po prostu tysięcy nieszczęśliwych ludzi tkwiących w nieudanych związkach te harcerskie małżeństwa są przykładem jak można budować miłość, rodzinę, dom na solidnej podstawie. Dzieje się tak gdyż jak powiedział poeta: „...miłość to nie jest patrzenie sobie w oczy, ale wspólne patrzenie w dal."  I w harcerstwie tak właśnie jest.

Tym bardziej jeżeli jest się drużynowym.

Zachęcam więc wszystkich tych , którzy nie boją się otworzyć serca na wołanie puszczy, tych, którzy chcieliby w życiu zrobić coś więcej niż tylko karierę w firmie czy zarobić kolejne pieniądze, tych, którzy chcą się sprawdzić, chcą zmierzyć się z realnymi problemami żywych ludzi, aby zgłosili się do najbliższej komendy harcerskiej i zaproponowali swój udział w rozwoju naszego ruchu.

Szczególnie gorąco zwracam się do licznego grona instruktorów - niedrużynowych, żeby jeszcze raz przemyśleli swój szlak i  powrócili do prowadzenia drużyny. Ja wiem, że udział w różnego rodzaju komisjach, komendach, kapitułach, kręgach, radach i czym tam jeszcze jest pożyteczny, ale czy ten czas i energia nie mogłaby być wykorzystana lepiej?

Sam na swojej harcerskiej drodze byłem szczepowym, hufcowym, członkiem komendy chorągwi, vice - naczelnikiem harcerzy, szefem szkoły instruktorskiej i Bóg wie kim jeszcze, ale zapewniam, że najwięcej frajdy i pożytku dało mi i innym prowadzenie drużyny.

Zanim wyruszycie na szlak na czele kilkunastu żądnych przygód urwisów musicie się odrobinę przygotować. Mam nadzieję , że  następne rozdziały tej książki zainspirują każdego z Was do założenia drużyny i twórczej pracy nad  charakterami Waszych harcerzy.

 

hm. Marek Kamecki