Od redakcji: cieszy nas ten głos, nawet jeśli wołający na puszczy. Może wywoła dalsze, może wreszcie obudzi uśpionych, zgodnie z tytułową misją POBUDKI. Zamiast wymyślać specjalny, odredakcyjny komentarz, zacytujemy dwa listy, jakie autorowi na gorąco nadesłali dwaj redaktorzy naszego pisma.

Rafale,

Jestem gorącym orędownikiem pojednania i bardzo bym chciał, żeby zaczęło się od POBUDKI, która zresztą, jak wiesz jest ekumeniczna, publikuje od dawna artykuły instruktorów obu organizacji. Mam do tego osobiście Herbertowskie prawo, bo należę do tych "zdradzonych o świcie" - sześciu esbeków na prowadzone przeze mnie spotkanie Duszpasterstwa Harcerskiego przyprowadził jesienią 1983 roku "mój" komendant hufca, który potem oskarżał w procesie przed Komisją Instruktorską, co zaskutkowało usunięciem mnie z ZHP. Nikt mnie nigdy za to nie przeprosił.
Nie wiem, czy to dostrzegacie w ZHP, bo z artykułu wynika że nie. Piszesz naraz o dwóch zupełnie różnych sprawach: o rozliczeniu się z historią ZHP i o przeproszeniu pokrzywdzonych czy ewentualnym naprawieniu krzywd. Pierwsza kwestia jest wewnętrzną sprawą Twojej organizacji. Nie nam się do niej mieszać, to Was, instruktorów ZHP któreś kolejne młode pokolenie może kiedyś rozliczyć z tego, ze w dziejach organizacji funkcjonują równolegle dwie tradycje: Kamińskiego i Kuronia, Szarych Szeregów i zbiorowego członkostwa w PRON. I nie mówię tu o indywidualnych przypadkach, bo fakt że jeden z morderców księdza Popiełuszki był harcmistrzem ZHP oczywiście nie obciąża całej organizacji. Natomiast decyzje jej statutowych władz i owszem. Posługiwanie się wsparciem policji politycznej do rozstrzygania sporów ideowych w Związku hańbi ten Związek tak długo, aż sami jasno nie oświadczycie, ze było to niedopuszczalne, aż wymażecie z dziejów ZHP ludzi którzy za to odpowiadali, napiętnujecie ich po nazwiskach w podręcznikach historii. Ale powtarzam, to Wasza sprawa, to Wy, w ramach dbania o wizerunek organizacji i uczciwość wychowawcy powinniście zdecydować, czy można opierać się jednocześnie na tradycji służby "Bogu i Polsce" oraz wierności "sprawie socjalizmu". My prosimy jedynie o niewtrącanie się w nasze, ZHR-owskie spory ideowe. Zresztą nie musimy prosić. Nie słyszałem, żebyście się wtrącali
Teraz ta odrębna sprawa: skrucha i zadosyćuczynienie jako warunki dobrej spowiedzi. Zdaję sobie sprawę jak bardzo trudno jest przepraszać "za kogoś", że ludzie się przeciw temu buntują. Sam byłem wściekły że ktoś każe mi przepraszać za Jedwabne, albo za operację "Wisła", a potem ktoś przeprasza w moim imieniu. Nie ma zbiorowej odpowiedzialności, to prawda. Tylko, konsekwentnie, nie ma obowiązku żeby pokrzywdzony pierwszy wyciągał rękę - a żałujesz, że nie było tonów pojednawczych w przemówieniach wodzów ZHR. No. Nie było. Z Żydami, Ukraińcami, Niemcami możemy rozmawiać bez skrępowania jako Polacy (choć ciągle są to trudne rozmowy), ale nie bardzo widzę jak mielibyśmy wyciągać narodową rękę do zgody w stronę Rosjan, póki nie zmienią urzędowego stanowiska w sprawie Katynia. Przepraszam za porównanie, mocne, ale przez to czytelne. Bo dotyczy sporów zbiorowych. Człowiek we własnym imieniu może zawsze wybaczyć bezwarunkowo, nie czekając na gest winowajcy. W zbiorowości jednak zgadzam się z Herbertem... Może któreś wreszcie pokolenie dojrzeje do pojednania, wolałbym, żeby stało się to jeszcze za mojego życia, ale może chciałbym zbyt wiele... Ot, automatycznego zatarcia wszelkich kar nałożonych na harcerzy z przyczyn politycznych na przykład.

Powołujesz się na list biskupów z 65 roku. Wszyscy wiedzą że spotkał się on z potępieniem komunistycznych władz. Mało kto wie, że powstawał cztery lata, redakcję zaczęto na Soborze Watykańskim i w uzgodnieniu z biskupami niemieckimi. Uzgodnione zostało każde słowo, więc mowy tu nie ma o jakimś jednostronnym geście dobrej woli. Myślę, że gdyby prominentni przedstawiciele ZHP i ZHR porozmawiali ze sobą na neutralnym gruncie, uzgodnili jakąś wspólną politykę, byłoby możliwe ogłoszenie podobnego listu - nawet wbrew protestom większości, jako że sprawy etyczne nie podlegają demokratycznemu osądowi. Oczywiście byłoby wspaniale gdyby taki gest miał miejsce w stulecie scoutingu, zwłaszcza teraz, kiedy Prezydent Rzeczypospolitej objął patronat nad Harcerstwem Polskim, a nie nad jedną z jego części.

KOHUB

{mos_sb_discuss:15}