Marek Kamecki, doświadczony instruktor przypomina nam prawdy niegdyś oczywiste. Harcerstwo jest rzeczą prostą. Najważniejszy jest druzynowy. A najważniejszym zadaniem Związku jest kształcenie drużynowych.

hm. (?) Marek Kamecki

Nastał być może czas na spokojne zastanowienie się nad tym
„ co czynić nam należy”, czyli w jakim kierunku mamy rozwijać nasz Związek .

 

 Spory ideowe i chorobliwa chęć dookreślenia wszystkiego w regulaminach doprowadziły organizację na skraj wojny domowej, wzbudzając jałowe kłótnie. Nie tędy droga. Nie da zapisać się w regulaminach wszelkich przejawów działalności skautowej i całe szczęście. Nie można z harcerstwa robić sekty , gdzie każdy boi się zrobić cokolwiek bez narażenia na zarzut o niepoprawność, a cała energia idzie w kierunku udowadniania swojej ideowej prawomyślności.
Skauting to braterskie stowarzyszenie w którym wszyscy doskonalą swój charakter i ciało. W tym stowarzyszeniu kluczową rolę odgrywają jej liderzy.
 
Sensem istnienia związku jest kształcenie instruktorów. Gdyby tak na spokojnie się zastanowić to każdy drużynowy mógłby prowadzić drużynę w oparciu o lokalnie zarejestrowane stowarzyszenie nie wrzucając sobie na plecy całego bagażu organizacji krajowej.

Po co więc nam związek? - Tylko po to by kształcić drużynowych.

Dzisiejszy model kształcenia jest prosty choć w kilku punktach pracuje słabo. Myślę, że jest to bardziej błąd w realizacji niż w założeniu.

MODEL

1. Kształcenie rozpoczyna się w drużynie gdzie dzięki systemowi zastępowemu następuje naturalne wyodrębnienie przywódców-zastępowych. Drużynowy pracuje przede wszystkim z nimi, bo to właśnie zastępowi za kilka lat będą prowadzić drużyny i oni najwięcej wyniosą z harcerstwa.

2. Hufiec jest miejscem gdzie kilku, kilkunastu drużynowych organizuje wspólnie kurs zastępowych. Rolą hufcowego jest obserwacja i wyłapywanie przyszłych liderów. Za pomocą kapituły HO i HR hufcowy doszlifowuje wyrobienie harcerskie kandydata na drużynowego. W każdym hufcu powinna funkcjonować drużyna kadrowa (zastępy zastępowych pod wodzą drużynowych) , spotykająca się góra dwa razy w roku podczas  kilkudniowych harców.

3. Chorągwiana Szkoła Instruktorska w porozumieniu z hufcowymi typuje chłopców, którzy mają predyspozycje, sprawdzili się i wstępnie widzą się w instruktorstwie. W oparciu o instruktorów zdobywających drugi stopień – phm.
szkoła organizuje kształcenie . Proces kształcenia obejmuje zarówno kursy jak i
działania permanentne. Komisja Instruktorska sprawdza czy człowiek jest gotowy merytorycznie i mentalnie założyć i poprowadzić drużynę-jeżeli tak to przyznaje mu stopień. W oparciu o proces kształcenia drużynowych kształci się kadrę kształcącą czyli podharcmistrzów.

4. Centralna Szkoła Instruktorska podnosi poziom kadry kształcącej w chorągwiach i wspólnie z Komisją Harcmistrzowską przygotowuje instruktorów do pracy na poziomie i dla związku czyli harcmistrzów.

I wsio!

Co nawala w tym prostym systemie.
Jak zwykle największym zagrożeniem są próby udziwniania tego systemu i robienia z niego tego czym nie jest. Jego skuteczność leży w jego prostocie i przejrzystości.

Na etapie pierwszym problemem wydaje się przede wszystkim brak świadomości drużynowych o tym , że z punktu widzenia celów szkoleniowych, ich zadaniem jest kreowanie liderów. Hufce natomiast często starają się prowadzić kształcenie instruktorów co nie jest ich rolą. Z drugiej strony zaniedbuje się szkolenie zastępowych na rzecz zlotów, złazów i tym podobnych imprez hufcowych wyrywając drużynowym najlepsze terminy i sytuacje wychowawcze. Hufce niestety często stają się przez to „superdrużynami” i  hermetyzują się. Gdy trafią na ambitnego Komendanta Chorągwi – rodzą się konflikty.

Z kolei pozim chorągwiany jest często areną walk kompetencyjnych pomiędzy Komisją Instruktorską a Szkołą Instruktorską. Wynika to ze słabszego umocowania Szkoły mianowanej przez Komendanta od Komisji pochodzącej z wyboru co wydaje mi się rozwiązaniem błędnym.

Moja wiedza na temat tego jak obecnie funkcjonuje proces kształcenia harcmistrzów nie jest duża poza nieudokumentowanym przeczuciem, że stopień ten nadaje się w uznaniu zasług i odpowiednio długiego stażu w roli działacza, ale może się mylę. Mam nadzieję, że się mylę.

Osobnym problemem jest powszechne zjawisko „p.o. drużynowych” i ich zbyt młody wiek. Skutkuje to ich niesamodzielnością wychowawczą i organizacyjną,
a jest wynikiem braku kadry do obsadzenia już istniejących drużyn z jednej strony i przesądem, że drużynowy musi być b. młody, bo straci kontakt z chłopcami. Brak nam dobrych drużynowych w wieku powyżej 20-24 lat.

Kluczowym miejscem pracy wychowawczej jest drużyna , a najważniejszą osobą-drużynowy. Takie będziemy mieli harcerstwo jakich wykształcimy sobie drużynowych.

Co czynić nam należy...
1.    Uświadomić obecnym drużynowym ich rolę w procesie kształcenia instruktorów i pokazać sposoby wykorzystania systemu zastępowego do absorbowania przyszłych liderów. Myślę, że można by ująć ten temat w programie zjazdu programowo – metodycznego.

2.    Rozpropagować pracę drużyny kadrowej w hufcu - przekonać hufcowych do ich powstania  -  pokazać wzory.

3.    Ogłosić konkurs na hufiec , który organizuje najmniej imprez hufcowych (cenne nagrody)

4.    Przeszkolić chorągwiane szkoły instruktorskie do powołania programu monitorującego  wyłanianie z hufców nowych liderów („Młody Las”). Cele: prowadzenie spisu kandydatów na instr. (hufcowi), wplatanie w próby HO i HR elementów sprawdzenia się w roli przywódcy.

5.    Wprowadzić w praktykę kursów metodycznych i pwd. techniki identyfikowania i kreowania liderów w ramach systemu zastępowego.

6.    Zorganizować konferencję dla chorągwianych komisji instruktorskich w celu wymiany poglądów i odpowiedzi na pytanie : „Jak układać i prowadzić próby na pwd. , aby każdy nowy przewodnik założył nową drużynę”.

Tu dygresja.
Młody człowiek , który zdobył HO z elementami przygotowania do pracy wychowawczej , przeszedł przynajmniej półroczny proces kształcenia w tym dwa kursy, powinien w ramach próby na stopień założyć nową drużynę. Rolą Komisji Instruktorskiej powinno być stymulowanie do tworzenia nowych drużyn. Przecież jest nas tak mało!!! Ile jest miasteczek bez harcerstwa? Ile dzielnic w dużych miastach? Zamiast wymyślać jakieś duszyste próby i górnolotne tematy zastępcze najlepszym zadaniem , w którym można sprawdzić kompetencje jest założenie drużyny. Najlepszą próbą budyniu jest jedzenie budyniu.

Najlepszym probierzem ZHR-u będzie coraz większa liczba dobrze pracujących drużyn. I nie jest prawdą, że czasy nie są dobre dla harcerstwa i że młodzież jest inna. Nieprawda!  Wiem , bo sam sprawdziłem – od dwóch miesięcy prowadzę drużynę harcerzy- skauting działa!   To, że nie rozwijamy się ilościowo jest tylko i wyłącznie żle postawionymi akcentami w kształceniu i zdobywaniu stopni instruktorskich przede wszystkim pwd. Celem każdej szkoły i komisji instruktorskiej powinno być powstanie co roku kilku, kilkunastu nowych drużyn.

To są pomysły, które można wdrożyć już.

Jest też kilka tematów do przemyślenia i być może zweryfikowania obecnego modelu kształcenia. Są to raczej pomysły z kategorii burzy mózgów i wymagają innego niż dotychczasowe podejścia do tematu.

1. Czy może nie powinniśmy zmienić filozofii stopni i uznać za funkcje instruktorskie tylko te związane z drużyną.
Pierwszy stopień – przewodnik –drużynowy na stażu pracujący pod opieką innego drużynowego.
Drugi stopień – harcmistrz  -  drużynowy , powiedzmy nawet „superdrużynowy”. Mistrz harcerstwa. Przykład dla chłopców.

Pozostali tzn. hufcowi , komendanci chorągwi , gk-i , ich współpracownicy oraz liczna rzesza działaczy mają jedynie przydział  funkcji na czas kadencji.

2. Dlaczego nie uruchomić programu dla osób dorosłych chcących prowadzić drużyny, a nie należących wcześniej do naszej sekty. Rozwijająca się idea wolontariatu mogłaby nam dać wielu nowych ciekawych drużynowych. Dlaczego nie? Gdy powstawał skauting to przecież nikt  nie należał wcześniej do harcerstwa. Są targi kariery.Zapis w CV o pracy w harcerstwie dla wielu jest cenny.

3. Dajmy prawa wyborcze tylko drużynowym  – oni odwalają najcięższą robotę – niech decydują. Podniesie to rangę tej funkcji, zniechęci rzesze działaczy do „pracy” nad ulepszaniem i pogłębianiem harcerstwa, spowoduje , że obszar zainteresowania związku przesunie się na drużynę i jej potrzeby.

Spodziewam się, że nowe nasze dowództwo tak poprowadzi sprawy, że większość zjawisk niekorzystnych zniknie, ale nie oszukujmy się-władze działając samotnie niewiele mogą . Potrzebna jest szeroka dyskusja hufcowych, komendantów chorągwi po prostu instruktorów chcących i mogących zabierać głos w sprawach całego związku. Model kształcenia jest prosty-wymaga entuzjazmu i uczciwości wobec siebie i kolegów. Wymaga też uznania faktu , że skauting jest prosty.
 
Hm. (?) Marek Kamecki

ur.1964 , zamieszkały w najpiękniejszym mieście w Polsce we Wrocławiu Drużynowy zuchowy w latach 1979-80. Drużynowy 130 WrDH-y  „SKAUT” im. A. Małkowskiego  w latach 1979 – 1985. Szczepowy szczepu  „SKAUT” 1985-88. Instruktor KIHAM , Ruchu , hufcowy w pierwszych latach ZHR, 1990 – 93 za-ca Naczelnika Harcerzy ZHR ds. szkolenia instruktorów.                                                              
Prywatnie – ojciec trójki szaleńców, z wykształcenia historyk,  z zawodu pośrednik ubezpieczeniowy.   
                     
                            
{mos_sb_discuss:15}