hm. Paweł Wieczorek KOHUB

Motto: „Czy ten ptak kala gniazdo, co je kala, czy ten co mówić o tym nie pozwala?” C.K.Norwid
 
Nasza redakcja znowu zaniedbuje swoje podstawowe obowiązki. Właściwie nie piszemy nic o Białej Służbie, a kolejny ósmy numer POBUDKI powinien być jej właśnie poświęcony. No to narażę się świątobliwym – nie powinien. Są w harcerstwie sprawy o których należy dużo pisać, ale są też takie, które wymagają cichego działania, szarej pracy bez fanfar. Do której kategorii zaliczylibyście „BS”? Biała Służba po prostu jest i na szczęście nikt nie ma wątpliwości że być powinna, a jeśli coś tam przy jej organizacji szwankowało, jeżeli coś można by zrobić lepiej – od tego są właściwe władze żeby dokonać oceny i wyciągnąć wnioski.
Ach, jak to się przyjemnie pisze: od tego są właściwe władze! Nie trzeba recenzować każdej ich decyzji, można zająć się czymś innym redagując tę obrzydliwą internetową gazetkę, którą tak długo uważano za wrogą harcerstwu... Bo „kalaliśmy gniazdo”.

O tym kalaniu trochę warto napisać, gdyż nie wypada kalać cicho. Wręcz nie wolno. Jeśli dzieje się źle w naszym bloku, należy o tym głośno mówić, zanim urwie się popsuta winda, łamiąc komuś kark, zanim jakaś wiecznie pijana konkubina z konkubinem zatłucze kolejne niechciane dziecko. Milczenie w imię blokowej solidarności byłoby nie w porządku. O tym pisał Norwid – skończył w bezimiennej mogile. O tym pisała POBUDKA – nie wiemy jak skończy, ale umówiliśmy się kiedyś, że nie będziemy chować prawdy pod korcem, nawet niewygodnej.

Czasem, oczywiście, możemy z kalaniem przesadzić – nie z kłótliwości, raczej z nadmiaru troski. Pisałem już kiedyś o pozornej sprzeczności między „braterstwem” a obowiązkiem strzeżenia prawdy „jak Zawisza”, ba! nawet przepraszałem za zbyt mocne słowa. Fakt że o tym także pisał Cyprian Kamil tylko potwierdza, że coś jest na rzeczy:

„Oj! Zasługuje na wielką naganę,
Kto kala gniazdo własne – ale taki,
Co widzi, ile gniazdo jest skalane,
To mi dopiero łotr, to lada jaki!...”

Zapewne więc POBUDKA zasłużyła na naganę, którą usłyszeliśmy ze zjazdowej trybuny. Ta reklama  (a tak, Polacy są przekornym narodem), jak również wcześniejsze próby odebrania nam głosu wyraźnie przyczyniły się do wzrostu czytelnictwa – w kwietniu na stronę weszły 6494 osoby, w maju, mimo że nie było nowego numeru, jeszcze 3962. Nie piszę tego by się chwalić, raczej po to, żeby całemu zespołowi uzmysłowić jaka na nas spoczywa odpowiedzialność. To już nie jest mała, nic nieznacząca ścienna gazetka. Nie było też pismo odskocznią do kariery dla „środowiska POBUDKI”, jak nam to niejednokrotnie zarzucano. Z litości nie zacytuję tu głosu pewnego instruktora z pewnej strony internetowej, który „wiedział lepiej”, że my tylko udajemy troskę o Związek, a tak naprawdę chcemy po prostu załapać się na stołki. Ten druh obiecał przeprosiny, jeśli okaże się, że nikt z nas nie będzie kandydował na najwyższe stanowiska. To była taka „figura retoryczna” jak mniemam, dlatego nie oczekuję żadnych przeprosin.

No, ale miało być o rowach. Są. Nie my je wymyśliliśmy, ani nie my w pocie czoła je kopaliśmy. Przeciwnie – najgorsze są rowy zamaskowane, przykryte zmyślnie gałęziami, do takich wpaść najłatwiej i dlatego my te gałęzie próbowaliśmy odrzucać i odkrywać groźne pułapki. Na zjeździe wszyscy zgodnie deklarowali zamiar zasypywania niebezpiecznych rowów – tu pełna zgoda, chcemy w tym pomagać ze wszystkich sił. Pytanie jak to robić? Rzecz łatwa nie jest, mamy na szczęście całe wakacje na myślenie nad nowym programem POBUDKI. Zapytaliśmy już nowego Druha Przewodniczącego jak widzi naszą rolę – z jego opinią możecie się zapoznać w wywiadzie. Zapytaliśmy też Naczelników – czekamy na ich odpowiedź.

Teraz zwracamy się z prośbą do Was, Drodzy Wchodzący na Stronę. Nie bądźcie tylko biernymi konsumentami, piszcie do nas, podsuwajcie pomysły, krytykujcie. To zapewne lepsze niż potępienie ze zjazdowej trybuny...

Bo na pewno jest co krytykować, jest nad czym myśleć. Nawet w samym zespole redakcyjnym nie ma pełnej zgody co do przyszłej formuły pisma. Ot, na przykład inna pozorna sprzeczność zawarta w prawie: czy harcerz, który jest bratem każdego innego harcerza może się z niego trochę pośmiać, pomny zapisu „harcerz jest pogodny”? Czy autorska rubryka rednacza KOHUBACHANALIA wyczerpuje znamiona obrazy? Nie chcemy nikogo obrażać – prywatnie uroczyście oznajmiam, że ABSOLUTNIE nie taki był mój zamiar, ale jeśli ktoś poczuje się dotknięty, cóż, zamkniemy rubrykę. Tylko nie popadajmy w drugą skrajność, nie róbmy z POBUDKI arcypoważnego i tym samym śmiertelnie nudnego zbioru naukowych i „naukawych” opracowań z dziedziny zagadnień wyczerpujących zakres abstrakcyjnego myślenia o aksjologii biegania w krótkich spodenkach. Bo wyczerpiemy raczej czytelników. Jeśli harcerstwo przestaje być zabawą, przestaje być harcerstwem, chociaż oczywiście niektórych bawi zagadnienie „czy abrakadabryczne elukubracje immanentnej negacji transcendentują nicość samą w sobie?”, że zacytuję Franca Fiszera i „Wzgórze Rosiczki”. Innymi słowy pojawia się pytanie dla kogo ma być POBUDKA – dla drużynowych, dla instruktorów liniowych szerzej mówiąc, dla sympatyków harcerstwa czy też harcerstw? A może dla harcerskich gerontonaukowców? Uprzedzam, że wtedy to już beze mnie...

Zasypujmy rowy. I sadźmy na zasypanych rowach róże. Sadźmy je przyszłemu światu. A kto chce „w przywiędłych laurów liść z uporem stroić głowę”, niech ją sobie stroi do woli, tylko niech nam naszej nie zawraca.

Hm Paweł Wieczorek KOHUB
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

{mos_sb_discuss:15}