Motto:” Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie. Święty i czysty jak pierwsze kochanie”
W felietonie mogę sobie pozwolić na subiektywizm i skrzętnie z tego prawa skorzystam; zamiast podsumowywać, spróbuję jeszcze namnożyć pytań i wątpliwości. Najpierw: czym był w ogóle e-zjazd? Nie chodzi o definicję lecz ocenę. Był karkołomną próbą pogodzenia ognia z wodą. „Wolna trybuna”, otwarta dla wszystkich którym bliski jest współczesny ZHR i jego problemy – ale nie bardzo wolna, bo cenzurowana przez moderatorów. Braterska rozmowa w kręgu, gdzie wszyscy są równi, tylko że ten krąg porozrzucany po całej Polsce, więc ludzie się nie widzieli i nie słyszeli, odpowiadali z opóźnieniem, często na głosy, które już wcześniej i trafniej ktoś podsumował.
Wobec tego czy e-zjazd był „preludium”, czyli wstępem, przygotowaniem zjazdu właściwego, czy jedynie strojeniem instrumentów, z których tylko drobna część zagra we właściwym koncercie? Zagra fugę, czyli z włoska „ucieczkę” przed problemami, które nurtują tak wiele instruktorek, instruktorów, harcerzy starszych, rodziców?
Gdyby tak właśnie miało być, to e-zjazd był na nic. Owszem, wykazał że obawy, które od dłuższego czasu sygnalizuje POBUDKA są udziałem wielu z nas, a nie tylko, jak próbowano sugerować „nielicznej garstki niezadowolonych”. Pokazał jak bardzo podzielone jest harcerstwo w najważniejszych, ideowych, metodycznych i organizacyjnych sprawach. Że gdyby komuś naprawdę zależało na przyszłości ZHR musiałby się na serio wziąć za bary z wyszydzanymi „tematami zastępczymi”, takimi jak upolitycznienie albo wręcz upartyjnienie Związku, nierozstrzygnięte, ale budzące niepokój próby instytucjonalnego ogarnięcia rzeczy tak ulotnych jak formacja religijna harcerzy i wiele innych. Nie da się od tych problemów uciec. Chyba że do innej organizacji.
Próbując poważnie potraktować te 1010 zamieszczonych na forum głosów i jakoś je zalgorytmować, można dojść do kilku wniosków nader istotnych. Po pierwsze zdecydowana większość dyskutantów uważa, że harcerstwo trzeba budować na zaufaniu i braterstwie, a nie na coraz szczegółowszych przepisach i rygorystycznym egzekwowaniu rozkazów, zakazów, zaleceń, instrukcji, komentarzy do instrukcji – i tak coraz niżej od uchwał RN po niedbale rzucone polecenie komendanta hufca. Instruktor harcerski ma być wychowawcą i wzorem, a nie „cadykiem” nieodwołalnie interpretującym talmudyczne zapisy (bez obrazy chasydów, starszych braci w wierze). Po drugie harcerzami czują się nie tylko czynni instruktorzy. ZHR jest własnością publiczną i prawo do wypowiadania swoich opinii chcą mieć także rodzice (co chyba naturalne?) i – umownie określając tę grupę – harcerze starsi.
Po trzecie wreszcie, i tu już wypowiem się bardzo osobiście: dla nas, dla takich jak ja właśnie niedzisiejszych romantyków, harcerstwo jest „krajem lat dziecinnych”, cóż, że niekiedy bardzo przedłużonych. Jest więc „czyste jak pierwsze kochanie”, a dodam Mickiewiczowi do sztambucha że czyste i święte jest też ostatnie. Mam więc prywatną prośbę do Delegatów – potraktujcie je tak samo. Jako świętość, trochę jak Norwidowski „wielki zbiorowy obowiązek” – broń Boże nie jak rozgrywkę polityczną na wzór targów koalicyjnych. Bo mundur, bo krąg ogniskowy, bo Krzyż..
To wszystko było w e-zjeździe. Nie zmarnujcie tego, proszę!
hm Paweł Wieczorek – KOHUB
{mos_sb_discuss:9}
Niegdyś szef KIHAM Katowice, członek Rady Porozumienia, współzałożyciel ZHR. Dziennikarz (m.in. „Gość Niedzielny” przez 11 lat), trochę współpracownik radia i telewizora, wydawca, autor kilku powieści o harcerstwie („Zielone Straszydło”, „Pięć Zielonych”, „Wzgórze Rosiczki”). Ojciec dwóch dorosłych harcerek.