hm. Paweł Wieczorek KOHUB

Motto:” Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie. Święty i czysty jak pierwsze kochanie”

Nie podobają mi się dokonane przez moderatorów próby podsumowania e-zjazdu. Dla porządku: nie uważam, że sam zrobiłbym to lepiej. Wina leży w materii, nie w ludziach, którzy próbowali uporządkować coś, co było improwizowane i bardzo emocjonalne, zatem wszelkiemu porządkowi urąga. 

W felietonie mogę sobie pozwolić na subiektywizm i skrzętnie z tego prawa skorzystam; zamiast podsumowywać, spróbuję jeszcze namnożyć pytań i wątpliwości. Najpierw: czym był w ogóle e-zjazd? Nie chodzi o definicję lecz ocenę. Był karkołomną próbą pogodzenia ognia z wodą. „Wolna trybuna”, otwarta dla wszystkich którym bliski jest współczesny ZHR i jego problemy – ale nie bardzo wolna, bo cenzurowana przez moderatorów. Braterska rozmowa w kręgu, gdzie wszyscy są równi, tylko że ten krąg porozrzucany po całej Polsce, więc ludzie się nie widzieli i nie słyszeli, odpowiadali z opóźnieniem, często na głosy, które już wcześniej i trafniej ktoś podsumował. 
 
Raził brak wśród dyskutantów przedstawicieli władz organizacyjnych najwyższego szczebla, tak konsekwentny, że aż nasuwa się podejrzenie że celowy. „A gadajcie sobie, my i tak wiemy lepiej...” Powtarzam, to podejrzenia, nie zarzut, to tylko przyczyna jakiegoś niesmaku który pozostał. Zresztą ta absencja budziła jasno wyrażone w dyskusji obawy, że wypowiedzi „ludu Bożego” tak naprawdę naszych decydentów nic nie obchodzą, bo prawdziwy zjazd jest już dawno „ustawiony” i najważniejsze decyzje zapadły. Mam nadzieję że to nieprawda, inaczej los ZHR wydaje się przesądzony.

Wobec tego czy e-zjazd był „preludium”, czyli wstępem, przygotowaniem zjazdu właściwego, czy jedynie strojeniem instrumentów, z których tylko drobna część zagra we właściwym koncercie? Zagra fugę, czyli z włoska „ucieczkę” przed problemami, które nurtują tak wiele instruktorek, instruktorów, harcerzy starszych, rodziców?

 
 

Gdyby tak właśnie miało być, to e-zjazd był na nic. Owszem, wykazał że obawy, które od dłuższego czasu sygnalizuje POBUDKA są udziałem wielu z nas, a nie tylko, jak próbowano sugerować „nielicznej garstki niezadowolonych”. Pokazał jak bardzo podzielone jest harcerstwo w najważniejszych, ideowych, metodycznych i organizacyjnych sprawach. Że gdyby komuś naprawdę zależało na przyszłości ZHR musiałby się na serio wziąć za bary z wyszydzanymi „tematami zastępczymi”, takimi jak upolitycznienie albo wręcz upartyjnienie Związku, nierozstrzygnięte, ale budzące niepokój próby instytucjonalnego ogarnięcia rzeczy tak ulotnych jak formacja religijna harcerzy i wiele innych. Nie da się od tych problemów uciec. Chyba że do innej organizacji.

 
 

Próbując poważnie potraktować te 1010 zamieszczonych na forum głosów i jakoś je zalgorytmować, można dojść do kilku wniosków nader istotnych. Po pierwsze zdecydowana większość dyskutantów uważa, że harcerstwo trzeba budować na zaufaniu i braterstwie, a nie na coraz szczegółowszych przepisach i rygorystycznym egzekwowaniu rozkazów, zakazów, zaleceń, instrukcji, komentarzy do instrukcji – i tak coraz niżej od uchwał RN po niedbale rzucone polecenie komendanta hufca. Instruktor harcerski ma być wychowawcą i wzorem, a nie „cadykiem” nieodwołalnie interpretującym talmudyczne zapisy (bez obrazy chasydów, starszych braci w wierze). Po drugie harcerzami czują się nie tylko czynni instruktorzy. ZHR jest własnością publiczną i prawo do wypowiadania swoich opinii chcą mieć także rodzice (co chyba naturalne?) i – umownie określając tę grupę – harcerze starsi.

 
 

Po trzecie wreszcie, i tu już wypowiem się bardzo osobiście: dla nas, dla takich jak ja właśnie niedzisiejszych romantyków, harcerstwo jest „krajem lat dziecinnych”, cóż, że niekiedy bardzo przedłużonych. Jest więc „czyste jak pierwsze kochanie”, a dodam Mickiewiczowi do sztambucha że czyste i święte jest też ostatnie. Mam więc prywatną prośbę do Delegatów – potraktujcie je tak samo. Jako świętość, trochę jak Norwidowski „wielki zbiorowy obowiązek” – broń Boże nie jak rozgrywkę polityczną na wzór targów koalicyjnych. Bo mundur, bo krąg ogniskowy, bo Krzyż..

 
 

To wszystko było w e-zjeździe. Nie zmarnujcie tego, proszę!

 
 

hm Paweł Wieczorek – KOHUB

{mos_sb_discuss:9}

 

Niegdyś szef KIHAM Katowice, członek Rady Porozumienia, współzałożyciel ZHR. Dziennikarz (m.in. „Gość Niedzielny” przez 11 lat), trochę współpracownik radia i telewizora, wydawca, autor kilku powieści o harcerstwie („Zielone Straszydło”, „Pięć Zielonych”, „Wzgórze Rosiczki”). Ojciec dwóch dorosłych harcerek.