Jarosław Żukowski

Dusza chłopca

Jest w skautowaniu taka chwila, kiedy trzeba się zastanowić, czy aby przypadkiem nie utknęło się w harcerstwie z rozpędu, przez przypadek. Wszyscy koledzy z drużyny dawno odeszli i tylko ja jeden tkwię wśród coraz to młodszych twarzy, coraz słabiej je znając i rozumiejąc. Myślę, że jest to chwila najpoważniejszej próby, przez którą przychodzi przejść drużynowemu. Dopóki nie da on sobie pozytywnej i jednoznacznej odpowiedzi dopóty trudno mu będzie zaangażować się w pełni w pracę z chłopakami.
We "Wskazówkach dla skautmistrzów" na str. 36 znalazłem swego rodzaju test, którym śmiało można się posługiwać, aby dowiedzieć się, czy moje miejsce w drużynie jest sprawą przypadku, czy też wypływa z wewnętrznego przekonania o sensowności pracy skauta - wychowawcy. Myślę tutaj o "duchu skautowym”, który wydaje się dany każdemu, jak pisze B.-P., ale niepielęgnowany, zapomniany, zepchnięty na margines przez rutynę odchodzi pozostawiając zamiast radości i satysfakcji zgorzknienie. Duch skautowy to nic innego jak naturalne dla każdego chłopca otwarcie się na "zew puszczy czy bezkresnej drogi". Duch skautowy jest zawsze w duszy chłopca i on jest tą wartością, której nie wolno zgubić drużynowemu, gdyż wówczas straci wspólny język z chłopakami.

"Bohaterowie stepów, kresowi osadnicy, odkrywcy, włóczędzy dalekich mórz i lotnicy wśród chmur są dla chłopców właścicielami zaczarowanego szlaku.
Chłopcy pójdą tam, gdzie oni poprowadzą i będą tańczyć w takt ich melodii, jeśli będzie to pieśń męczeństwa i dzielności, przygody i bohaterskich zmagań,. umiejętności i zręczności, lub pogodnego poświęcenia się dla innych" (s 36-37).

Na ile drużynowy potrafi być odkrywca, włóczęgą, osadnikiem, dla siebie przeżywać swoja własną skautową przygodę, na tyle pójdą za nim jego chłopcy. Będzie działał bowiem jak magnes, przyciągnie do siebie gromadkę swych wiernych wielbicieli. Drużynowy nie powinien oglądać się tylko i wyłącznie na zawsze mniejsze możliwości swoich chłopaków, lepiej będzie, jeśli odpowie na wyzwanie otwartych przestrzeni na miarę swoich możliwości, a tym samym wzbudzi w swoich harcerzach ducha podziwu i naśladownictwa.

Pisząc o duchu skautowym, pisze B-P. o jednym z najważniejszych jego atrybutów, o wyobraźni. "Czy nigdy nie widzieliście bawołów, kroczących w centrum Londynu po parku Kensington ? (...) ja widywałem je tam przez długie lata." (s.37). Paranoja, schizofrenia, demencja starcza emerytowanego generała? Nic z tych rzeczy. On po prostu ciągle żył w świecie skautowego ducha, jego dusza chłopca nieustannie poprzez wyobraźnię wyrywała się ku innym miejscom, czasom, przestrzeniom. "W starej, brudnej sadzawce mogą chłopcy widzieć przygodę, co więcej, jeżeli drużynowy jest mężczyzną -chłopcem, to także ja tam zobaczy. Wprowadzenie nowych pomysłów do pracy nie wymaga ani wielkich kosztów, ani specjalnych przyrządów. Chłopcy pomogą sobie sami dzięki wyobraźni" (s. 34).

Czy pamiętacie scenę z "Kapitana Hooka" z Robertem Williamsem, gdzie za żadną cenę zdziadziały Piotruś Pan nie mógł powrócić do swej dawnej postaci, ani też zjeść posiłku razem z chłopakami. Oni opychali się przysmakami, a on nie mógł dostrzec, żeby naprawdę coś jedli. Ale tylko do chwili, kiedy uruchomił swoją wyobraźnię. Wówczas zobaczył uginające się stoły i stał się na powrót Piotrusiem Panem -wodzem chłopaków.
Czytajcie "Wskazówki..."

Żuk Kosmaty

{mos_sb_discuss:3}