hm. Tomasz Maracewicz 
  
Jest jeszcze coś, o czym do tej pory nie wspominaliśmy. Organizacja. Taka na przykład jak Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej, Związek Harcerstwa Polskiego, SHK FSE czy też Stowarzyszenie Harcerskie.

Świadomie w naszych rozmowach ten aspekt harcerskiej działalności usuwam jak gdyby na dalszy plan. Nieprzypadkowo. Organizacja to miejsce, gdzie powstaje dla skupionego w niej ruchu harcerskiego "strategiczny" program wychowawczy. Program odnoszący się do aktualnych potrzeb społecznych i wyzwań, jakie przynosi ze sobą współczesny świat. Program ten formułuje się w różnorakich dokumentach programowych, również w najważniejszych z nich, czyli statutach. W Statucie ZHR założenia takiego programu znaleźć można między innymi w paragrafie 5. Czytamy w nim:

 

"Celem Związku jest:

1.      Wychowanie człowieka metodą harcerską:

-     w myśl Przyrzeczenia i Prawa Harcerskiego,

-     do świadomej postawy obywatelskiej w poczuciu współodpowiedzialności za losy własnej rodziny, narodu i państwa polskiego.

2.      Upowszechnianie w społeczeństwie ideałów harcerskich."

Istotą istnienia Organizacji jest jednak przede wszystkim umożliwienie pracy drużyn poprzez: kształcenie instruktorów, tworzenie zaplecza programowego i metodycznego, pomoc gospodarczą i organizacyjną czy wreszcie inspirowanie odpowiedniej atmosfery wewnątrz i na zewnątrz Organizacji. Nie ma jednak nic dziwnego w tym, że o Organizacji wspominam na końcu. Bo przecież najważniejsza jest Drużyna.

Skoro już jestem przy organizacjach harcerskich, chciałbym odnieść się do ich różnorodności, a w szczególności do pojawiającego się tu i ówdzie postulatu zjednoczenia istniejących organizacji harcerskich. Tu dwie refleksje: po pierwsze - jestem przekonany, że prowadząc wychowanie młodzieży do życia w pluralistycznym społeczeństwie, najlepiej służyć będzie temu pluralizm, który zaczyna się już w harcerstwie. I po drugie – uważam, że cechy wyróżniające nasze organizacje nie są wcale pozorne. Korzystając z okazji, chciałbym pokazać kilka cech ZHR-u na tle Związku Harcerstwa Polskiego, bo to te dwie organizacje najczęściej namawia się do „pogodzenia”.

Żeby było jasne, nie chcę podejmować się ocen dotyczących jakości czy skuteczności wychowania prowadzonego przez te dwie organizacje. Na pewno nie jest to miejsce odpowiednie na takie oceny. Godzi się stwierdzić jedynie, iż w obu organizacjach są zarówno środowiska bardzo dobre, mogące pochwalić się skutecznym oddziaływaniem wychowawczym w duchu określonym naszym Prawem, jak i środowiska słabe, bierne, odległe od oczywistych standardów harcerskiej służby. Wydaje mi się, a w opinii tej opieram się o zdanie wielu przyjaciół z ZHP, iż tych drugich środowisk w ZHR-rze jest mniej.

Trudno jest mi również w ramach tego materiału wypowiadać się na temat różnic ideowych, bo nie wiadomo co porównywać – czy tekst stosowanego Prawa Harcerskiego (są przecież takie same) wraz z tekstami odpowiednich zapisów statutowych i deklaracji władz obu organizacji, czy raczej praktykę działania. Ogólnie rzecz biorąc mam przekonanie, iż ZHR jest bardziej konsekwentny w opieraniu się o chrześcijańskie źródła idei harcerskiej, w mniejszym stopniu dopuszcza możliwość swobodnych interpretacji Prawa Harcerskiego i wreszcie – większy nacisk kładzie na kompetentne realizowanie programu wychowawczego niż na spełnienie postulatu zapełnienia wolnego czasu dzieci i młodzieży bezpiecznymi dla nich i pożytecznymi zajęciami. Kwestia różnic ideowych w świadomości instruktorów obu organizacji i w praktyce ich działania jest zapewne obszarem, który zasługuje na poważniejsze przeanalizowanie i opracowanie.

Odejść chcę też od wątków personalnych i historycznych, choć i one, podobnie jak wymieniane powyżej zagadnienia winny w końcu doczekać się solidnej monografii.

To, o czym można ponad wszelką wątpliwość powiedzieć, to widziane „gołym okiem” różnice w podstawowych rozwiązaniach funkcjonalnych, wpływających zasadniczo na obraz organizacji i wynikające z tego konsekwencje, również w zakresie skuteczności wychowawczej:

Po pierwsze: ważną cechą występującą w praktyce ZHR jest równoległe działanie dwóch niezależnych, ale współpracujących z sobą pionów wychowawczych - męskiego i żeńskiego. Przyczyną takiego prowadzenia pracy harcerskiej nie jest wcale konserwatyzm i chęć ślepego naśladownictwa międzywojennych wzorów. Wybór powyższy wynika z oparcia się o chrześcijański model ról społecznych kobiety i mężczyzny, co w związku z przekazywaniem postaw i wartości przede wszystkim przez przykład osobisty instruktora, wymaga osobnej pracy kobiet-wychowawców z dziewczętami i mężczyzn – z chłopcami. Przyczyną takiego podziału jest też fakt, iż przedstawiciele obu płci  mają odrębne potrzeby, warunki i możliwości psychofizyczne. Wymagają one stosowania odmiennych form i programów pracy tak, aby jak najlepiej przygotować młodych ludzi do przyszłych powołań życiowych. I jeszcze jedno. Znamienne słowa usłyszałem od jednego z przyjaciół z ZHP: „dla nas koedukacja jest przekleństwem, od którego nie jesteśmy w stanie się uwolnić. Przekleństwem - bo w drużynach grupujących młodzież dojrzewającą, fakt udziału w przeróżnych zbiórkach, wyjazdach, imprezach przedstawicieli obu płci sam w sobie często zastępuje program. A nie jesteśmy w stanie się z tego uwolnić - bo wielu instruktorów nie potrafiłby zrealizować atrakcyjnego programu rezygnując z tego rodzaju „głównej atrakcji”.

Po drugie: wszystkie funkcje wychowawcze w ZHR, od drużynowego, przez hufcowych, komendantów chorągwi, aż po Naczelnika i Przewodniczącego Związku pełnione są społecznie, bez jakiejkolwiek formy wynagrodzenia finansowego. Uważam, iż warunkiem realizacji celów harcerstwa jest osobiste zaangażowanie instruktorów wszystkich szczebli wynikające z ideowości i poczucia służby, a nie zaspokajania prywatnych potrzeb i ambicji. Trudno spodziewać się, by pracujący za pieniądze instruktor harcerski, w dobie trudności na rynku pracy, nie podejmował działań chroniących go przed jej utratą. A tak jest, szczególnie na pochodzących z wyboru funkcjach kierowniczych, że łatwiej można utrzymać tę pracę poprzez pozyskanie odpowiednio głosujących na zbiórkach wyborczych stronników, niż poprzez wykonywanie dobrej, harcerskiej roboty. Bo dobrą, harcerską robotę bardzo trudno jest dostrzec – jej efekty każą długo na siebie czekać. Tak naprawdę kiełkują w duszach i charakterach naszych wychowanków, a manifestują się dopiero w godzinie próby. Nie muszę dowodzić, jak ogromne znaczenie dla ideowej organizacji wychowawczej mają intencje i kwalifikacje moralne kadry kierowniczej. Oczywiście, to nie jest tak, że wszyscy instruktorzy etatowi są potencjalnymi, bezideowymi karierowiczami. Żeby uniknąć dylematów w ewentualnych ocenach, za lepszy uznaję system gdzie problem zapłaty za służbę instruktorską – nie jest problemem.

Po trzecie: w ZHR czynne prawa wyborcze, a więc możliwość decydowania o swojej organizacji mają jedynie instruktorzy liniowi tj. tacy, którzy mają zaliczoną przez przełożonego służbę instruktorską, mają określony przydział służbowy i pełnią z wyboru lub mianowania konkretną, instruktorską funkcję. To bardzo ważne, że na decyzje Zjazdów poszczególnych szczebli wpływ mają tylko tacy instruktorzy, którzy mają codzienny kontakt ze swoją organizacją, rozumieją jej problemy i potrzeby, potrafią rzetelnie i z autopsji ocenić służbę wybieranych funkcyjnych. Naturalnie, mile widziani są w ZHR instruktorzy, którzy chcą pomagać, współuczestniczyć w konkretnych przedsięwzięciach, zabierać głos w różnych sprawach mimo, że z jakichś tam powodów są na urlopie instruktorskim, w rezerwie lub mają status członka współdziałającego. Jednakże dawanie takim instruktorom czynnego prawa wyborczego, mogłoby stać się przyczyną podejmowania przez organy przedstawicielskie Związku decyzji nieuwzględniających realnej sytuacji, a także mogłoby być okazją do „kupczenia” głosami osób niezorientowanych, co bywało cyniczną praktyką etatowych komendantów różnych szczebli w ZHP, w czasach, kiedy byłem jego członkiem (1973-86).

Po czwarte: zagadnienia finansowo-administracyjne są w ZHR przeniesione do równoległej struktury: Naczelnictwa, Zarządów Okręgów i Zarządów Obwodów, których członkami z urzędu są Naczelniczka i Naczelnik (Naczelnictwo), Komendantka i Komendant Chorągwi (Okręgi) i hufcowe/hufcowi (Obwody). Daje to możliwość oddzielenia tych zagadnień – ważnych, ale nie najważniejszych w Związku, od kierownictwa w obszarze działań wychowawczych, będących solą harcerstwa.

Myślę, że można poszukiwać innych różnic w praktyce działania obu organizacji. Konsekwentnie jednak powstrzymując się od pobieżnych ocen wskazać chcę na jeszcze dwa ważne elementy: oczywistych korzyści, jakie odnosi i odnosić może harcerstwo polskie w wyniku zdrowej konkurencji i współzawodnictwa w obszarze jakości pracy wychowawczej prowadzonej przez działające w Polsce organizacje harcerskie (o ile wszyscy zadbamy, że konkurencja ta będzie zdrowa) oraz nakazu braterstwa harcerskiego, który płynie z treści wspólnego Prawa, i którego żadna rywalizacja nie powinna nam przesłaniać.

hm. Tomasz Maracewicz

Tomasz Maracewicz hm MARABUT
Żeglarz z urodzenia i przekonania, ornitolog z wykształcenia, broker ubezpieczeniowy z przypadku.
Żona Hanna – historyk sztuki i synowie: Wiktor - zuch, Kajetan - zuch i Ignacy – będzie zuch.
Przyrzeczenie harcerskie w 1973, drużynowy 1 WDH w Gdańsku w latach 1978-86, KIHAM, Ruch, w latach 1990-1993 Naczelnik Harcerzy, obecnie członek komendy Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy