pwd. Eryk Patryk Kowalczyk HO
 
Jestem instruktorem w stopniu przewodnika, a granatową podkładkę noszę od czerwca 2004 roku. Z góry przyznaję się do tego, że niniejsze rozważania, właśnie w tej formie, zostały na mnie, aczkolwiek robię to dobrowolnie, w pewnym sensie wymuszone. Skoro jestem harcerzem, na którego słowie polegać należy jak na Zawiszy, czuję się w obowiązku przedstawić w przedsłowiu głównej myśli, okoliczności w jakich dane jest mi pisać co następuje.

Co tu dużo mówić, artykuł ten jest zadaniem końcowym kursu podharcmistrzowskiego, a uczestniczyłem w nim podczas, kilku dni sierpnia, minionych wakacji.

W świetle powyższego, uczciwie przyznaję się do konieczności napisania tego, co piszę, w celu ukończenia kursu. Czy takich podrzędnych względem wyższych, szerzej dotykających rzeczywistości, wartości nie jest przypadkiem, nie tylko na mojej harcerskiej, ściślej instruktorskiej, drodze więcej? Wszyscy instruktorzy dobrze wiedzą jak brzmi właściwa odpowiedź i gdybym uparł się, na tym ledwie początku, można już skończyć ale byłaby to postawa rzemieślnika harcerstwa, a ja jestem harcerskim marzycielem.

Konieczność, dla kogo? Czyżby dla tych, co po wielu latach harcerskiej działalności uzależnili się od harcerstwa do tego stopnia, że bez „munduru” czują się zwykłymi ludźmi? Być może, bo przecież instruktor, zwłaszcza ten na stanowisku, ma władzę, mniejszą czy większą ale władzę, a ta potrafi zniewolić sprowadzając pseudoambicje  do konieczności np. zdobywania kolejnych stopni instruktorskich. Jestem młody, może niedoświadczony lecz opisuję co widzę, co mnie bezpośrednio dotyka i boli mnie, że instruktorzy, w tym i ja, rozwijają się „wychowawczo” z konieczności, ale może tak ma być, może właśnie tak wygląda ten cały „napęd” ZHR-u. Ważne jest jednak, aby takiemu stanu rzeczy towarzyszyła przynajmniej świadomość osób zaangażowanych, niech wiedzą w czym uczestniczą, a nawet nie tylko wiedzą, niech mają również odwagę przyznać się do tego, bo harcerz postępuje po rycersku.

Oczywiście jest to wyłącznie jeden aspekt konieczności, a ta jest następstwem wielu, naprawdę różnych przyczyn, niejednokrotnie nawet pozytywnych, chociażby „wymuszenia” rozwoju grona instruktorskiego w rozwijających się środowiskach.

Może to Kogoś zaboli, trudno, nie będę przepraszał za prawdę.

Co by nie było, tematu jeszcze nie wyczerpałem i na pewno nie jestem w stanie tego uczynić, i nie pozwalają mi na to, zbyt skąpo nabyte, spostrzegawczo-interpretacyjne doświadczenia, niemniej jednak poruszyć powinienem jeszcze kwestię wyzwania, które przecież bliskie jest, w co głęboko wierzę, większości instruktorów, tych niewystarczająco doświadczonych. Wyzwanie to wkroczenie na nieznany teren, wyzwaniem jest odkrycie wcześniej nie poznanego. W końcu wyzwanie jest ideą! I tu chcę na chwilę się zatrzymać. Otóż zdobycie podharcmistrza czy harcmistrza będzie wyzwaniem tylko wtedy gdy będzie temu towarzyszyła idea. I to nie ta wygodna subiektywna jej interpretacja, lecz pełna, czysta, podstawowa idea skautingu. Nie można mówić o wyzwaniu na małym podwórku ZHR-u, jest ono tylko częścią ogromnego skautowego gospodarstwa.

I tak jak bitne lecz głupie koguty pieją i panują nad kurami tylko na swoim podwórku, tak też i czynią instruktorzy ZHR-u. Konieczne jest, dla jaj, zapładnianie kur przez koguty i konieczne jest zdobywanie kolejnych stopni instruktorskich. Czy też dla jaj? Wyzwaniem kogutowi będzie opuszczenie podwórka i szersze ujęcie własnego bytu przez samookreślenie się w większej rzeczywistości przy pełnym pozostaniu sobą (kogutem).

Czy stopnie instruktorskie świadczą o kolejnych działaniach podjętych przez jednostkę w ramach konieczności czy przyjęcia wyzwania? Nie wiem. Bóg jeden wie jak to się ma do poszczególnych sylwetek instruktorów.

Dla mnie zdobycie podharcmistrza z pewnością jest wyzwaniem, muszę się zmienić, lepiej poznać ZHR i stanąć w pokorze. Tym sposobem koniecznością staje się wytrwanie w obecnie posiadanym stopniu. Wiem, to niedoskonała teoria bo harcmistrzowie nie maja wyzwań. Jednak może koniecznością jest dzień dzisiejszy (pwd., phm.), a wyzwaniem dzień jutrzejszy (phm., hm.)?

pwd. Eryk Patryk Kowalczyk HO