Marek Kamecki
„Skaut Naczelny jest wielkim przeciwnikiem regulaminów w pracy skautowej a wielkim zwolennikiem rozwijania samodzielnej inicjatywy zarówno u skautmistrzów, jak i u skautów-szeregowców. Z biegiem czasu musiano, oczywiście, wydać szereg postanowień regulaminowych, dotyczących otrzymywania odznak, ubioru oficerów itp.- ale od statutów i regulaminów nie rozpoczynano pierwszych kroków stowarzyszenia.”
Andrzej Małkowski „Jak Skauci pracują”, Kraków 1914, s.253
No i jak śmierdzący bumerang wraca temat wędrownictwa.
Dlaczego śmierdzący , bo już dawno skończyła mu się data przydatności do spożycia I gnije, i cuchnie z daleka. Czy bumerang może zgnić i czy ma datę przydatności do spożycia ? Czy w ogóle ktoś spożywa bumerangi? Nie wiem, ale ten lekko surrealistyczny nastrój nachodzi mnie zawsze, gdy zaczynam myśleć o wędrownictwie. Uwaga! Zara będę śpiewał!
Skąd ten humor? Z refleksji nad sytuacją wędrownictwa. Jest to sytuacja tragiczna, ale wynika ona wprost z działań ( lub braku działań) ostatnich dziesięciu lat. Podczas pracy w GK w latach 1990-93 mięliśmy świadomość ważkości tematu i pociągała nas wizja stworzenia nowoczesnego, prężnego ruchu wędrowniczego.
Jednak najpierw musiały zostać rozwiązane inne problemy - stopnie harcerskie, instruktorskie, sprawności, system kształcenia, regulaminy drużyny i innych jednostek – to wszystko trzeba było stworzyć od zera - praca ta została wykonana nie tylko na poziomie kartki papieru, ale przełożona na praktykę w wielu środowiskach. W wielu, ale nie we wszystkich, bo część środowisk ignorowała propozycje GK-i, oczekując na zbawienne zjednoczenie z ZHP-1918 i powrót do dobrych przedwojennych wzorów; nie wysilała się specjalnie we wspólnej pracy. Nikt z tego powodu nikogo nie szykanował ani nie nazywał - taki był czas – ZHR był zlepkiem środowisk o różnych tradycjach ideowych, metodycznych czy organizacyjnych. Tworząc regulaminy mieliśmy świadomość, że stanowią one raczej argument mający przekonać merytorycznie niż być represywnym narzędziem urawniłowki.
Chciałbym teraz usłyszeć od naszych druhów instruktorów z którymi zakładaliśmy ZHR w 1989 roku, a którzy głosowali za zjednoczeniem – co w ciągu ostatnich 10-ciu lat zrobiono w sprawie wędrownictwa ? Pytanie jest irytujące, bo koń jaki jest – każdy widzi. I wcale nie odczuwam satysfakcji z faktu, że tego właśnie można się było spodziewać.
O inne sprawy zapytam przy innej okazji.
Problem wędrownictwa nie jest do rozwiązania tam gdzie się go szuka.
Nie leży w nowych regulaminach, naramiennikach , podręcznikach czy wydziałach. Zanim zadamy znany wszystkim katalog pytań : czym jest wędrownictwo, jaka jest metoda wędrownicza, itd. musimy najpierw zdecydować jaki model organizacji chcemy mieć w ZHR.
Najogólniej rzecz biorąc mamy do wyboru dwie drogi.
MODEL KADROWY
Harcerze dochodząc do wieku wędrowniczego (16 lat.) zaczynają być absorbowani przez służby kształceniowe hufca i w ramach programów stopni rozpoczynają formację pod kątem tworzenia, prowadzenia i rozwijania zespołów. Dwa lata pomiędzy 16-18 rokiem życia są przeznaczone po to by w ramach macierzystej drużyny harcerzy podejmować rozliczne funkcje , wykształcić się na instruktora i w efekcie założyć nową drużynę. Organizacja ma charakter szkoły liderów, zapominamy o wędrownictwie ( i co z tego?), mamy za to coraz więcej dobrych przywódców, coraz więcej drużyn, chociaż ceną jest utrata części młodzieży, która nie jest zainteresowana instruktorstwem. Przerysowując można powiedzieć, że sensem istnienia drużyn jest potrzeba formacyjna instruktorów. Harcerze stanowią nawóz, na którym wzrastają drużynowi.
MODEL WIELOSTOPNIOWY
Harcerze „robią” w drużynach skauting do 16 roku życia, następnie przechodzą do drużyny wędrowniczej gdzie funkcjonują już całkiem inne rozwiązania.
Nowy sposób podejścia do pracy z wędrownikami musi mieć charakter całościowy:
- Prawo Wędrownicze - (przecież zuchy mają swoje prawo dostosowane do swojego poziomu to dlaczego wędrowników traktować odmiennie), w wielu organizacjach skautowych na świecie , które wyodrębniają formacje wędrowników występuje odrębny dla nich kodeks. Zachowujemy katalog wartości i nadajemy mu bardziej czytelną dla współczesnej młodzieży formę.
- Program skierowujący aktywność chłopców poza harcerstwo i dający możliwość poważnego wejścia w wiele zagadnień od służby poprzez formację, aż po rekreację. Program ważny społecznie ale jako pretekst dla formacji. ( patrz Szkoły Bojowe)
- Metoda – nie jako odprysk czy modyfikacja metody pracy z chłopcami w wieku 11-16, ale całkowicie nowe podejście mające u podłoża opis potrzeb i determinantów psycho-fizycznych chłopców w wieku wędrowniczym. Zachowując podstawowe zasady metody ( naturalność, oddziaływanie od wewnątrz, dobrowolność, pośredniość, pozytywne oddziaływanie, wzajemność oddziaływania) można stworzyć o wiele bardziej trafne narzędzia metodyczne. Czy i jakie stopnie, jakie techniki pracy z grupą, mundur, miejsce obrzędów- to wszystko wymaga fundamentalnego przemyślenia.
- Organizacja – bądźmy konsekwentni – jeżeli chcemy poważnie postawić na wędrownictwo, ściągnąć do harcerstwa nową młodzież, mieć wpływ na rzeczywistość poprzez silną formację prawie dorosłych i dorosłych mężczyzn, to musimy dać im ich własną organizację, mundur, znaki – to wszystko co tworzy poczucie więzi , a o czym dowiaduje się każdy uczestnik kursu zastępowych. Naczelnik Organizacji Wędrowników ZHR ma wtedy szansę stworzyć ramy dla nowego ruchu wychowawców wędrowniczych.
- Ruch Wychowawców Wędrowniczych – a więc na koniec to co pierwsze i najważniejsze. Ruch to ludzie przejęci ideą. Ruch to przyjaźnie i wspólnie spędzony czas na swobodnych dyskusjach. Ruch to entuzjazm i optymizm, to „...nieugiętość w tym co nas łączy, zgoda w tym co nas dzieli, a nad wszystkim miłość braterska i umiłowanie pokoju”.
Czy mamy dzisiaj w ZHR taki ruch, czy są instruktorzy chcący tej przygody – może są – ja nie wiem, po prostu nie wiem. Nie przesądzam, że ich nie ma.
Zanim jednak ktokolwiek zacznie znowu bić wędrowniczą pianę niech zada sobie i innym pytanie: czy dzisiaj stać w ogóle ZHR na tworzenie wędrownictwa? Model wielostopniowy gdzie organizacja pracuje na kilku poziomach (zuchy, harcerze, wędrownicy, harcerze starsi) wymaga innego podejścia niż organizacja o charakterze kadrowym. Nie będę w tym miejscu opisywał możliwych rozwiązań programowo- metodyczanych, niech stworzą je ci, którzy chcą o wędrownictwo zawalczyć, mimo oporów materii, trudności obiektywnych, ludzkiej zawiści i głupoty, własnej słabości, czy obojętności chłopców. Niech szukają przynęty na badenpowellowską wędkę . Chętnie podzielę się pomysłami z lat 1990-93 , które nie zdążyły nawet ujrzeć światła dziennego, bo nikogo z nowych pozjednoczeniowych władz nie interesowało, co tam jest. Prace poszły w kierunku wędrowniczego naramiennika i jeszcze nie wróciły. Niech nie wracają.
Dzisiaj ZHR stoi przed koniecznością odpowiedzi na pytanie jaki przyjąć model wychowawczy organizacji. Odpowiedź na to pytanie jest kluczem do rozwoju lub powolnego obumierania ZHR. Każdy kto chwilę, bez emocji i kontekstu nadchodzącego zjazdu się nad tym zastanowi - przyzna mi rację.
Podjęcie decyzji za modelem kadrowym uwolni nas od rozstrzelenia uwagi na kształcenie instruktorów i wędrownictwo, pozwoli stworzyć spójny, owszem, wąski, ale konkretny program wychowawczy, odetnie od mglisto-duszystych sylwetek HR-a , które blokują samowychowanie młodzieży, postawi sprawę jasno - wierzymy, że najwięcej z harcerstwa korzystają instruktorzy i dlatego naszym celem jest organizacja tworząca i rozwijająca harcerskich liderów.
Wybór modelu wielostopniowego da szansę stworzenia nowej jakości w polskim harcerstwie – wędrowników z własną metodą, kodeksem, organizacją i przede wszystkim programem, który może przyciągnąć rzesze młodzieży nie zainteresowanej dotąd harcerstwem. Spowoduje to również rozkwit harcerstwa starszego, gdyż odpływ z organizacji nie będzie miał miejsca, tak jak dzisiaj, na początku gimnazjum, ale wędrownicy już jako dorośli ludzie będą podejmowali świadome decyzje o odejściu, albo o dalszej służbie już w formacji harcerstwa starszego. Jest to bardzo kusząca perspektywa , ale obawiam się, że nas po prostu na nią nie stać.
Jak bumerang wraca problem wędrownictwa, a właściwie jest to problem całej organizacji - jej jakości i pożyteczności w społeczeństwie. Bumerang już solidnie śmierdzi i choć każdy z nas wie, że bumerangów się nie jada, to smród jest coraz większy Data przydatności do spożycia mija każdego dnia. Przez ostatnie 10 lat przepłynęły przez ZHR dwa harcerskie pokolenia. Chłopiec, który mając w 1993 roku 11 lat wstąpił do drużyny jest dzisiaj dwudziestotrzyletnim facetem. Co spotkało go przez te lata w naszym harcerstwie. Często o tym myślę.
Możemy tak bawić się przez następne 10 lat i wcale nie zauważyć, że inni poszli naprzód, że proponując młodzieży jakieś niestrawne popłuczyny wielkiego i wspaniałego harcerstwa z II Rzeczpospolitej sprzeniewierzamy się jako organizacja naszym harcerskim ideałom, naszemu instruktorskiemu powołaniu.
CZUWAJ!
hm. Marek KAMECKI
ur.1964 , zamieszkały w najpiękniejszym mieście w Polsce – we Wrocławiu. Drużynowy zuchowy w latach 1979-80. Drużynowy 130 WrDH-y „SKAUT” im. A.Małkowskiego w latach 1979 – 1985. Szczepowy szczepu „SKAUT” 1985-88. Instruktor KIHAM , Ruchu, hufcowy w pierwszych latach ZHR, 1990 – 93 za-ca Naczelnika Harcerzy ZHR ds. szkolenia instruktorów. Prywatnie – ojciec trójki szaleńców, z wykształcenia historyk, z zawodu pośrednik ubezpieczeniowy.