Marcin Zaród EZECHIEL & Paweł Wieczorek KOHUB

Gdynia 12 listopada, 2005 r.

Drogi Kihamie, na wstępie dziękuję Ci za wspólne gdyńskie spotkanie. Wspaniale było słuchać opowieści i dyskusji o rzeczach ważkich toczonych przez wybitnych znawców  harcerstwa.   Ilość zgromadzonych autorytetów moralnych i harcerskich, biła na głowę zbiórki hufca i chorągwi. Raz po raz herold wykrzykiwał znane herby i rody, a nam trudno było nie paść na kolana..

W jednej sali, niczym w soczewce, zgromadziło się  żywe wspomnienie potęgi KIHAMu. Choć starszy jesteś od nas o prawie 10 lat, wciąż duszę masz młodą. Życzymy Ci godnego spoczynku i zajęcia odpowiedniego miejsca w panteonie harcerskim.

Dobrze było zobaczyć, że nasze korzenie, na których zbudowaliśmy ZHR, wciąż jeszcze wiercą się w poszukiwaniu własnego stanowiska. Zobaczenie skamieniałości na żywo było cenną lekcją geologii porównawczej. Z naszej perspektywy KIHAM był jednością, dobrze było zobaczyć, że Wy też mieliście dyskusje i wątpliwości. Hagiografia nie buduje prawdziwego braterstwa, bo szanować można dopiero ludzi z krwi i kości.

Do momentu spotkania nasze dyskusje, pozbawione zdrowego historycznego dystansu, cechowały się zawsze przyziemnym rozumieniem problemów i chęcią ich natychmiastowego rozwiązania. Dopiero słuchanie Waszych debat o imponderabiliach i pryncypiach, wyzwoliło nas z okowów praktyki.

My w ZHR, staramy się budować harcerstwo na miarę naszych sił i czasów. Choć wiemy, że stoimy na ramionach gigantów, wolimy patrzeć w przyszłość. Od patrzenia się pod nogi można dostać zawrotów głowy, albo manii wielkości.

Każde pokolenie chce popełniać własne błędy i na nowo wyważać otwarte drzwi. Wasze doświadczenia bywają dla nas cenne, dopiero, gdy nasze siły zawiodą. Czasem, gdy w drużynie wszystko się wali, sięgamy po “białą książeczkę” i spostrzegamy, że nasze problemy nie są wyjątkowe.

Niemniej przez parę lat naszej służby budujemy ciągle naszą tożsamość. Chcąc iść naprzód stawiamy sobie coraz to inne problemy. Neutralność, bezrobocie, uzależnienia to wrogowie równie zaciekli, co agenci SB. Inne cele, inne środki, chociaż ten sam duch.

Życzymy Wam, byście potrafili zaakceptować swoje miejsce w micie założycielskim ZHRu. Niech nasze obecne działania staną się mitem założycielskim, dla przyszłych pokoleń.

12 listopada, Ezechiel przemyka z prędkością światła za plecami gigantów – fot Jarek Błoniarz

Z wyrazami szczerego szacunku

pwd Marcin “Ezechiel Zaród HO

 

Ładuje się sełce

Ja jako były KIHAM-owiec ładuję się bałdzo, choć stały i choły, pałkinson, sełce, alchajmeł i te rzeczy, gdzie to ja położyłem zęby, aha, już są, że wciąż o nas pamiętacie Młodzi Harcerze! Wprawdzie spotkało się  Was z nami tylko 120, ale za to grupa reprezentatywna, z samym Druhem Przewodniczącym włącznie, więc tym razem ilość przeszła w jakość. Z wielką frajdą obserwowaliśmy Wasze godne podziwu zaangażowanie w sprawy ZHR-u, w te wszystkie bezrobocia, uzależnienia i neutralności. Zaiste neutralność bije mocniej niż ZOMO, okrutne jest też pranie mózgów, któremu zostajecie poddani na każdej zbiórce hufca czy chorągwi. Wiemy, bywamy. Doceniamy, jak staracie się budować harcerstwo na miarę Waszych czasów i sił. Słuchaliśmy o tym z wywieszonymi językami i zadyszką, bo to wielki wysiłek. Jest naszą starą, KIHAM-owską tradycją, że na spotkaniach każdy może zabrać głos i powiedzieć o tym, co go gnębi, albo po prostu interesuje. Wasza nieporównywalna z niczym aktywność pokoleniowa w popełnianiu własnych błędów doprawdy nas poraziła, dlatego zamilkliśmy w trwodze i prowadzący dyskusję musiał udzielać głosu samym najmłodszym, zresztą inni nie mogli się dopchać.

Martwi mnie tylko, że jako przedstawiciel 25-latków jestem za stary by dożyć dnia, gdy decyzyjne funkcje w ZHR obejmą Twoi, Ezechielu, rówieśnicy. Ja wiem, to musi potrwać, do młodości trzeba długo dojrzewać. Przez te głupie szesnaście lat od powstania Związku byliście zmuszeni wybierać do władz same skamieliny, dobrze, że żywe. My w KIHAM-ach mieliśmy lepiej, nam los podarował prawie dwa lata na przedyskutowanie problemów, zalgorytmowanie ich, a potem jeszcze siedem na stworzenie całkiem nowej organizacji harcerskiej, w okowach sporów o imponderabilia i pryncypia. Którą, jak dziś czytam, to Wy założyliście i z pokorą przyznaję się do sklerozy, nie pamiętam Cię ze Zjazdu Założycielskiego... Cóż, musicie sobie jakoś poradzić w warunkach paraliżującej demokracji. Przynajmniej nie grozi wam Alzheimer, bo co do Parkinsona, widząc sterty nowych regulaminów i wytycznych oraz rozgałęziające się jak baobab drzewo struktur organizacyjnych, mam jednak pewne obawy. Ale to starcze lęki, nie przejmujcie się naszymi doświadczeniami, stać Was na własne. Zatem porzućcie obawy, na następnym spotkaniu KIHAM-ów nas już nie będzie i poprowadzicie je sami, nieprzytłoczeni koniecznością bratania się z jakąś żywą krwią czy tym bardziej kością.

Głęboko ufając w reprezentatywność pokoleniową Twojego listu pozdrawiam Cię drżącą dłonią. KIHAJ... przepraszam: Czuwaj i przejmij pałeczkę!

KOHUB

P.S. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, Ezechielu. To dla Ciebie próba traw...