hm. Marek Gajdziński

Tego poranka, zdumieni rodzice kilku chłopców z klasy Va, przecierali z niedowierzaniem oczy widząc jak ich synowie, z ochotą wyskakują z łóżek i biegną do szkoły piętnaście minut przed czasem.

- Kie licho? – pomyślała mama Pawła gdy wcześniej niż zwykle wybiegł z domu.

- Każdego dnia, a zwłaszcza w poniedziałki, trzeba  go wołami wyciągać z pod kołdry.

Bez wątpienia coś wisi w powietrzu. Tylko co?

Tymczasem piątka naszych bohaterów; Paweł, Marek, Lech,  Andrzej i Janek spotkała się pod szkołą wcześniej niż zwykle. Ten niespotykany pośpiech spowodowany był ciekawością. Wczoraj, gdy jak zwykle siedzieli na podwórku, zastanawiając się jak zabić codzienną nudę, podszedł do nich Adam – straszy chłopak, który chodzi już do gimnazjum i z tajemniczą miną oznajmił, że ma dla nich  super propozycję. Postawił dwa warunki. Pierwszy - pełna tajemnica - nikomu ani mru-mru. Drugi, żeby poważnie się zastanowić, bo to co ma im do zaproponowania nie jest dla maminsynków i mazgai.  Sprostać temu mogą tylko faceci z jajami – prawdziwi twardziele. Kto chce na zawsze skończyć z nudą, wstąpić na szlak męskiego życia i porywających przygód, dowie się następnego dnia w szkole co ma zrobić. I zniknął równie szybko jak się pojawił.

Niby się specjalnie nie umawiali, a mimo to potkali się przed szkołą już o 7.40. Nikogo po za nimi jeszcze nie było i głupio było tak stać czekając nie wiadomo na co. Zwłaszcza, że nic się nie wydarzyło. Na pierwszej przerwie też nic, na drugiej nic. Podczas trzeciej przerwy, gdy już stwierdzili, że to pewnie jakaś lipa, wydarzyło się coś dziwnego.

Nie wiadomo dokładnie jak to się stało. Janek wpadł na  niejakiego Kibola – dryblasa z szóstej klasy, który swoją ksywkę zawdzięczał szalikowi Legii, noszonemu z lubością na szyi - nawet w lato! Gdy Janek odbił się od dryblasa i zobaczył przed kim stoi – ugięły się pod nim kolana. Kibol nie cieszył się w szkole najlepszą reputacją. Wszyscy młodsi przeczuwali, że lepiej nie wchodzić mu w drogę. A tu taki gips. Chłopcy stanęli jak wryci. Wypadało przyjść Jankowi z pomocą bo Kibol okazywał wyraźne oznaki irytacji i niedwuznacznie zbierał się do rękoczynu. Na szczęście,  w tym właśnie momencie pojawił się inny szóstoklasista, kumpel Kibola i odciągnął go na bok.

- Daj spokój stary ! To był tylko wypadek. Zapomniałeś jak byłeś w jego wieku.

Uwagę o wieku Janka wypowiedział z wyraźną wyższością tak jakby obaj uważali się za dorosłych.

- Odpuść młodemu.

O dziwo! Kibol opuścił ręce, gotowe już do zadawania ciosów i złagodniał. Poklepał nawet Janka po ramieniu i ruszył w swoją stronę. Gdy Janek dochodził do siebie, jego wybawiciel niespodziewanie oznajmił mu konspiracyjnym szeptem.

- Jestem Bartek. Mam dla was wiadomość od Adama. Jeżeli jesteście zainteresowani spotkamy się na następnej przerwie pod salą gimnastyczną. – po czym odwrócił się na pięcie i zniknął w  tłumie.

Żadna jeszcze lekcja nie dłużyła im się tak jak matma, która dzieliła ich od tego spotkania.

Gdy tylko zadzwonił dzwonek rzucili się pędem na korytarz i schodami w dół pod salę gimnastyczną. Po paru minutach, spokojnym krokiem nadszedł Bartek. Bez żadnych ceregieli rozdał im zaklejone koperty.

- Nie wolno ich otwierać aż do chwili gdy zobaczycie na dachu, sklepu po drugiej stronie ulicy wywieszoną niebiesko czarną flagę. Tego dnia wieczorem spotkacie się z Adamem. W kopertach znajdziecie informację jak dotrzeć na miejsce spotkania i o której godzinie. Ale uwaga! Będziecie musieli nieźle pogłówkować by tam dotrzeć. To będzie próba. Adam ufa, że dacie sobie radę i udowodnicie, że nie jesteście już dzieciuchami. Aha – pamiętajcie, póki co - my się nie znamy. Cześć!

Koperty, które starannie zostały przez chłopców schowane rozpalały ich ciekawość. Bali się ich jednak otworzyć. Obmacali je i stwierdzili, że jest w nich list oraz coś tajemniczego: twardego i okrągłego o średnicy około 2 centymetrów. Ale co? Chłopcy nie byli w stanie myśleć o niczym innym. Co chwila, któryś z nich wysuwał kolejną jeszcze bardziej od poprzednich nieprawdopodobną hipotezę. Czego chce od nich Adam? Co jest w kopertach?

W tym stanie napięcia i wyczekiwania upłynęły kolejne dwa dni. Bartek zachowywał się w szkole tak jakby nie pamiętał o spotkaniu pod salą. W ogóle nie zwracał na nich uwagi, choć oni starali się specjalnie wchodzić mu w drogę w nadziei na dalszą rozmowę i bliższe wyjaśnienia. Chcieli wypytać o co tu chodzi.  Nic z tego! Chłopak unikał nawet kontaktu wzrokowego. Tak było we wtorek i w środę. Dopiero w czwartek wydarzyło się to na co czekali. Na trzeciej przerwie, z okien szkoły zobaczyli flagę. Powiewała na dachu sklepu – na górze niebieska, na dole czarna. Wszystko się zgadzało –  jest znak od Adama. A więc to dzisiaj!

Natychmiast znaleźli ustronne miejsce i rozerwali swoje koperty. W każdej była taka sama dziwna, stara moneta i list:

„Zaraz po lekcjach, idź do sklepu przy szkole i przy kasie poproś o <<Mapę Dżungli>> Można za nią zapłacić tylko tą monetą, którą masz w kopercie.  Otrzymasz część mapy. Zachowaj dyskrecję.  Niech każdy zjawi się w sklepie sam, tak aby nie budzić niczyich podejrzeń. Gdy sprzedawca uzna, że coś nie gra - uda, że nie wie o co chodzi.  Dopiero gdy zdobędziecie i złożycie wszystkie pięć części mapy, będziecie mogli odnaleźć miejsce spotkania. Bądźcie  tam dzisiaj punktualnie o godzinie 18.00. Ubierzcie się w coś, co będzie można wybrudzić. Przyjdźcie razem ale ostrożnie! Upewnijcie się, że nikt Was nie śledzi!   
Szary Wilk”

Wszystko to było jeszcze bardziej tajemnicze niż dotychczas. I ten sklep. A więc i sprzedawca jest w zmowie z Adamem. O co tu chodzi! A może to jakieś ciemne sprawy? Może pakujemy się w kłopoty? Może to jacyś szpiedzy albo mafia? Pytań cisnęło się wiele. Dopiero Andrzej powiedział coś co ich uspokoiło.

- Panowie, Adam i Bartek to porządne chłopaki. Wszyscy to wiedzą. Nie palą, nie piją, co niedziela są w kościele i na sto procent są harcerzami. Mieszkają obok mnie! Często widzę ich w mundurze. Prawie co weekend razem gdzieś wyjeżdżają. Targają wtedy wielkie plecaki.

- Chłopaki! Na drugim piętrze wiszą jakieś zdjęcia harcerzy – zauważył Lech.

Rzucili się biegiem. Są zdjęcia! Jest Adam! Jest Bartek!

Uśmiechnięte, szczęśliwe gęby! To ich uspokoiło! Przy takich gościach włos nam z głowy nie spadnie.

Sklep spożywczy po drugiej stronie ulicy, znali od lat. Znali też właściciela. Prawie zawsze ich obsługiwał. U starszych uczniów miał opinię ponurego gbura, bo nie chciał im sprzedawać piwa i papierosów. Zawsze był bardzo zasadniczy. Nazywany był Buldogiem trochę z powodu wyglądu, trochę z racji, że zachowywał się jak pies ogrodnika - sam nie pił i nie palił i drugiemu nie dał. Mimo, że często kupowali od Buldoga słodycze, chipsy i colę dziś mieli prawdziwego pietra.

A może to jakiś ponury żart? Wygłupią się i dostaną po uszach. Jakaś tajemnicza „Mapa Dżungli”, stara wycofana już z obiegu, peerelowska złotówka. Wszystko to nie wyglądało najlepiej.

Lech zaproponował, żeby zagrać w marynarza. Padło na Andrzeja. Kiedy, jako pierwszy, wchodził do sklepu trzęsły się pod nim kolana. Dwa razy cofał się z pod samych drzwi. Wreszcie przemógł się i wszedł do środka. Nie było go dość długo. Po kilku minutach wybiegł, ze sklepu jak poparzony.

- No i co? Gadaj!

- Spoko! Dostałem kopertę i Snikersa, że niby dla pierwszego klienta - za odwagę.

Wchodzili do sklepu pojedynczo, w kilkuminutowych odstępach. Buldog zachowywał się całkiem normalnie, tak jakby sprzedawał im gazetę. Jak gdyby nigdy nic, brał stare złotówki i bez słowa podawał zaklejone koperty. Gdy ostatni z nich – Marek, wyszedł ze sklepu pobiegli pod kasztan na boisko szkolne by w spokoju złożyć do kupy pięć części tajemniczej mapy.

Mapa w niczym nie przypominała tego co wisi na ścianach w pracowni geograficznej. Był to prosty, schematyczny szkic z naniesionymi kilkoma tajemniczymi rysunkami.

- O rany! Chłopaki! Co to jest?

- Wygląda jak piracka mapa.

- Ten krzyż pod daszkiem to chyba szpital za boiskiem.

- Zgadza się, a te trzy drzewa? Identycznie wygląda kępa na skwerze. Tam jest taki pochylony świerk.

- Sprawdźmy to!

Spojrzeli po sobie. Nie! Nie będą czekać do wieczora. Ruszyli biegiem. Odległość od szpitala do skweru zmierzyli krokami. W przybliżeniu było to około jednego kilometra. A więc wszystko się zgadza. Potem charakterystyczne trzy krzyże na Parkowej Górze i poczta. Ostatecznie mapa zaprowadziła ich do budki telefonicznej postawionej na placu obok poczty. A wiec tu mają być punktualnie o 18-tej.

- Chłopaki wracajmy. Trzeba odwalić lekcje – przytomnie zauważył Lech.

- Racja! – odparł Marek

- Grzejemy do domów. Spotkamy się o w pół do szóstej pod szkołą!

Lech zawsze rozumował racjonalnie. I tym razem miał rację. Trzeba pokazać się w domu przy lekcjach, zjeść obiad, bo inaczej rodzice mogą robić problemy. Szybko wrócili na swoje osiedle i rozbiegli się do domów.

Zgodnie z umową spotkali się pod szkołą. W starych ciuchach, o które rodzice nie będą robić pretensji, wyglądali komicznie  - jak banda żebraków. Jeszcze raz dokładnie przeczytali list Szarego Wilka i bacznie rozglądając się w około ruszyli w stronę budki telefonicznej. „Upewnijcie się, że nikt was nie śledzi” – ostatnie zdanie listu brzmiało tajemniczo i złowieszczo.

W połowie drogi, Janek, który najczęściej oglądał się za siebie, dostrzegł przygarbioną postać skradającą się za nimi.

- Ktoś idzie za nami – oznajmił pozostałym – idźmy dalej jak gdyby nigdy nic.

Gdy dotarli do kolejnego skrzyżowania ulic, skręcili w lewo. Gdy zeszli z pola widzenia, ludzi, którzy szli za nimi, rzucili się biegiem na przód  i schowali się w pobliskiej bramie. Nie musieli długo czekać na potwierdzenie obaw Janka. Wkrótce na rogu pojawił się nie kto inny jak Kibol we własnej osobie. Było ich pięciu. Wszyscy mieli na szyjach szaliki Legii. Stanęli wyraźnie jakby czymś zaskoczeni. Chwilę pokręcili się bezradnie na skrzyżowaniu wyraźnie czegoś szukając.  Na szczęście żaden z nich nie wszedł do bramy. Po chwili ruszyli dalej i znikli za zakrętem .

Chłopcy przeprowadzili krótka naradę spierając się czy pojawienie się Kibola było przypadkiem, czy też „legioniści” usiłowali ich śledzić. Zdania były podzielone, ale Lech jak zwykle trzeźwo ocenił sytuację.

- Nie ważne! Grunt, że mamy ich z głowy. Idziemy dalej.

Bez przeszkód dotarli do miejsca, gdzie według mapy mieli się spotkać z Szarym Wilkiem. Byli tu kilka godzin wcześniej. Był to obszerny plac, w którym zbiegało się aż sześć ulic. Na skwerku po środku placu, obok nieczynnej fontanny stała, zaznaczona na mapie, budka telefoniczna.

Do godziny 18-tej pozostało jeszcze 5 minut. Stanęli w jej pobliżu i dla zabicia czasu zaczęli grać w „zośkę”. Czas mijał i nikt do nich nie podchodził. Już zaczęli się niepokoić, że może coś pokręcili, albo zostali zrobieni w balona, gdy Andrzej usłyszał dziwny dźwięk.

- Chłopaki! Telefon w budce dzwoni!

Rzucili się w jego kierunku, ale pech chciał, że właśnie w tej chwili sygnał zamilkł.

Jednak po długiej minucie niepewności odezwał się znowu. Słuchawkę podniósł Janek.

- Halo!

Ktoś „po drugiej stronie drutu” odezwał się jak gdyby nigdy nic.

- Tu Szary Wilk. No, już myślałem, że się nie połapiecie, ale nie zawiodłem się.  Jestem pod wrażeniem!. A teraz uwaga! Byliście śledzeni przez Kibola i jego kumpli. Przyszli za wami aż tutaj. Otoczyli plac. Rozejrzyj się! Stoją u wylotu ulic. Jest ich pięciu. Poznacie ich po szalikach Legii.  Musicie wydostać się z okrążenia i dotrzeć do mnie. Spójrz w stronę kościoła. Jestem na wieży. Daję znaki lusterkiem. Widzisz?

Janek spojrzał w tamtym kierunku. Właśnie zachodziło słońce  i z pod dachu wieży kościoła widać było słabe, pulsujące pomarańczowe światełko.

- Tak widzę – odparł Janek

- To dobrze! Kibol ani żaden z jego koleżków nie wejdzie na plac. Tu jesteście całkowicie bezpieczni. Jest sześć wyjść z placu, a ich tylko pięciu. Macie duże szanse. Niczego się bójcie! Jak kogoś złapią nie zrobią mu krzywdy. Narysują mu tylko flamastrem literkę „L” – znak Legii na dłoni i puszczą swobodnie.  Ale to nie wszystko! Odbierzcie od kelnerki z kawiarnianego ogródka przy fontannie paczkę dla mnie. To jest  harcerka, nie musicie się krępować. Poproście o paczkę dla Szarego Wilka. Kibolowi nie chodzi o Was tylko o zawartość tej paczki.  Waszym zadaniem jest wynieść tę paczkę z placu i dostarczyć do mnie w stanie nienaruszonym. Zastanówcie się jak to zrobić. Zadzwonię za parę minut w razie gdybyście mieli jakieś pytania. Do usłyszenia!

Szary Wilk rozłączył się i w słuchawce dało się słyszeć charakterystyczny przerywany dźwięk braku połączenia.

Janek powtórzył treść rozmowy. Marek poszedł do kelnerki po paczkę. Był to karton o wymiarach 15 x 15 x 15 cm o wadze około 0,5 kg. Odbyli krótką naradę. Zadanie było trudne, ale wiedzieli jak je wykonać. Nurtowało ich tylko jedno pytanie, to same które zadawali sobie od chwili tajemniczego spotkania z Adamem. O co w tym wszystkim chodzi? Postanowili właśnie o to zapytać i zażądać jasnej odpowiedzi. Po chwili w budce znów odezwał się sygnał telefonu. Słuchawkę podniósł Lech, którego chłopcy wytypowali do rozmowy.

- Halo!

- Tu Szary Wilk! Masz jakieś pytania?

- Tak mam – chcemy żebyś nam wyjaśnił o co w tym chodzi. Co jest w paczce i dlaczego Kibol chce nas dorwać?

- Nie bójcie się! Kibol i jego koledzy należą do harcerstwa. Tworzą zastęp Tury, który wchodzi w skład naszej drużyny. Jesteście na grze harcerskiej. Poddałem Was próbie, bo chciałbym żebyśmy razem utworzyli zastęp Wilki. Nie chcę w zastępie mięczaków tylko morowych facetów, którzy dadzą sobie radę w każdej sytuacji. Do tej pory pokazaliście klasę. Mogę być z Was dumny. Teraz spróbujcie wykazać się odwagą i sprytem. Pamiętaj i przekaż chłopakom! Kibol tylko wygląda groźnie! To równy facet i też chce Was widzieć w naszej drużynie.

- Dobra idziemy do Ciebie! Możemy się rozdzielić i rozpakować paczkę?

- Paczka musi zostać zapakowana. Rozdzielić się możecie – wszystkie chwyty są dozwolone.

- No to ruszamy!

- Do zobaczenia na wieży!

Po odłożeniu słuchawki Lech z wypiekami na twarzy powtórzył reszcie treść odbytej rozmowy. Wszyscy poczuli się tak jakby kamień spadł im z serca. Niepewność i obawa, które towarzyszyły im od kilku dni nagle się gdzieś ulotniły. A więc, będą przyjęci do harcerstwa. Tak jak ich starsi koledzy będą mogli jeździć na wycieczki i obozy, brać udział w tajemniczych hecach, o których w szkole opowiadane są legendy! Nareszcie!

Uspokojeni i szczęśliwi obmyślili nowy plan wydostania się z okrążonego placu. Wzięli ze sobą paczkę i biegiem ruszyli w kierunku wejścia do księgarni. Żaden z szalikowców nie ruszył za nimi choć widać było wyraźnie, ze ich nagła akcja wywołała u nich poruszenie. 

Po kilku minutach wybiegli z księgarni i rozbiegli się po placu. Każdy z nich miał ukryty pod koszulką pakunek identycznych rozmiarów jak paczka odebrana od kelnerki. Szalikowcy zgłupieli. Kogo łapać, kto transportuje właściwą paczkę? Chłopcy zaczęli chodzić po placu z w przypadkowych kierunkach. Z pozoru mogło to się wydawać bez sensu, ale gdy po kilku minutach znów wszyscy spotkali się obok budki, wiedzieli już doskonale gdzie rozmieszczeni są szalikowcy i które wyjście nie zostało przez nich obstawione. Jeszcze raz odbyli krótką naradę i nagle rzucili się w tamtą stronę. Ale nie wszyscy. Janek i Lech pozostali na placu udając, ze chcą się wydostać ulicami obstawionymi przez ludzi Kibola. To dziwne posunięcie wprowadziło zamieszanie w szeregach szalikowców. Dwóch z nich nagle zniknęło z zajmowanych stanowisk. Widocznie rzucili się w pogoń ulicami miasta za trójką, której udało się już wydostać z placu. Na posterunku pozostał tylko Kibol oraz dwaj jego koledzy broniący wejścia w  ulice, które atakowali Janek z Lechem. Po kilku minutach również Jankowi i Lechowi udało się wydostać z placu. Nie było to nazbyt trudne jako, że w tej sytuacji już trzy wyjścia stały otworem.

Po kilkunastu minutach zaczęli zbierać się na  dziedzińcu kościoła. Każdy kto docierał na miejsce był mokry od potu, niemiłosiernie zmęczony. Gonitwa po ulicach miasta była mordercza. Szalikowcy szukali i gonili ich zacięcie, a oni żeby nie zdradzić miejsca zbiórki, kierowali się w różne odległe nawet rejony miasta. Dopiero, kiedy udało im się zgubić pogoń zaczynali wracać w stronę kościoła.  Niektórzy przebiegli po kilka kilometrów. Teraz jeden przez drugiego dzielili się wrażeniami. Markotny wrócił jedynie Paweł, który nie miał tyle szczęścia co inni i wpadł w ręce szalikowców. Wstydliwie chował przed resztą kolegów prawą dłoń, na której narysowano mu wielką literę „L”. Odebrano mu też jego pakunek. Na szczęście fałszywy.

Żaden z nich zresztą nie miał prawdziwej paczki Szarego Wilka. Gdy weszli do księgarni i poprosili właścicielkę o pomoc w stworzeniu fałszywych paczek, ta nie tylko dała im kartoniki wypełnione makulaturą. Gdy wyjaśnili jej o co chodzi, sama zaproponowała pomoc. To ona wyniosła prawdziwą paczkę z placu i dostarczyła ją na dziedziniec kościoła. Oddała ją Markowi, który pierwszy dotarł na miejsce. 

Gdy zebrali się wszyscy było już ciemno. Słońce zaszło jeszcze gdy robili rozpoznanie na placu. Teraz świat spowijały egipskie ciemności. Lech zarządził poszukiwania wejścia na wieżę. Znaleźli je bez trudu z tyłu za kościołem. Było otwarte. Weszli do środka. Na tym jednak ich szczęście się skończyło. W wąskiej klatce schodowej nie było światła. W każdym razie znaleziony włącznik nie działał. Pieli się więc krętymi schodami do góry w całkowitych ciemnościach, w milczeniu i z duszą na ramieniu. Co jeszcze ich dziś spotka? Na szczęście po kilkudziesięciu schodach, dostrzegli migocący blask słabego ognia. Na podeście obok grubych zwojów lin paliła się świeczka, odsłaniając kontury pomieszczenia. 

Gdy ostatni z chłopców, wszedł na podest, z cienia wyłoniła się wysoka postać w mundurze harcerskim. Był to Adam. Atmosfera tego miejsca była tak niesamowita, że nikt nie odważył się pisnąć słowem. Także Adam bez jednego słowa podszedł do palącej się świeczki i wyciągnął rękę po paczkę. Gdy ją otrzymał, jednym sprawnym ruchem noża  rozciął karton i wyjął z niego pięć srebrnych lilijek. Ułożył je wokół świeczki i usiadł dając ręką znak by wszyscy uczynili to samo. Usiedli w kręgu.

Adam zaczął mówić powoli. Chciał aby jego przemowa miała charakter uroczysty.  Pochwalił chłopców, za męską postawę wykazaną w ostatnim tygodniu, a zwłaszcza za odwagę i spryt udowodniony w zwycięskiej potyczce z Turami. Wyjaśnił, że każdy chłopak, którego zaprasza się do harcerstwa musi przejść podobną próbę męstwa. Próba, której oni zostali poddani zaczęła się w poniedziałek od sprowokowanej scysji z Kibolem. Przeszli ją bez zastrzeżeń. Sama gra udowodniła, że nie są już dziećmi. Ze stanowią  zgraną paczkę przyjaciół, że potrafią poświecić się jeden za drugiego by jako całość odnieść zwycięstwo. Dlatego on, w imieniu drużynowego oświadcza im, że o ile zechcą, będą mogli przystąpić do drużyny. Na ten znak otrzymają lilijki harcerskie, które udało im się wynieść z obławy na placu. Po czym każdego z osobna zapytał czy chce wstąpić do harcerstwa.

Chłopcy czuli się oszołomieni tą sytuacją. Szaleńcza bieganina, wielkie emocje, tajemnicze spotkanie na wieży i teraz to pytanie. Co tu gadać! Dostać się do harcerstwa? Przecież to marzenie każdego chłopaka w szkole! Wszyscy bez wyjątku potwierdzili.  Wtedy Adam wstał i każdemu przypiął do piersi metalowy znak lilijki.

W tym momencie na dole dało się słyszeć głośny rumor. Kilka par ciężkich butów dudniło po stopniach. Ktoś wbiegał na górę. Wnet z ciemności wyłonili się szalikowcy, ale nie w szalikach tylko w mundurach harcerskich. W pierwszej chwili, chłopcy byli trochę zdezorientowani, ale gdy Kibol wyciągnął rękę do Lecha i szczerze pogratulował mu zwycięstwa w grze, wszelkie obawy zniknęły. Szalikowcy ściskali dłonie młodych Wilków, gratulując im odwagi i sprytu. Potem razem usiedli w kręgu wokół płomyka świecy i  w świat popłynęły opowieści o wspaniałych przygodach, które dane było im przeżyć w drużynie. Adam wyciągnął plik zdjęć z ostatniego obozu. Kilkanaście następnych minut chłopcy w mundurach z zapałem wprowadzali nowicjuszy w tajemne zwyczaje obowiązujące w ich drużynie i w całym harcerstwie, snuli opowieści i odpowiadali na pytania młodych Wilków.

Rozmowa była tak zajmująca, że nikt nie zauważył iż na wieży pojawiły się dwie nowe postacie. Dopiero gdy dało się słyszeć znaczące chrząknięcie, chłopcy ujrzeli za sobą  księdza w sutannie i jakiegoś starszego chłopaka w wieku studenckim w identycznym jak pozostali mundurze. Pierwszy zerwał się na równe nogi, zastępowy Turów.

- Druhu drużynowy! Melduję zastęp Tury na zbiórce! Stan zgodny!

Po nim wyprężył się w postawie zasadniczej Adam.

- Druhu drużynowy! Melduję zastęp Wilki na pierwszej zbiórce. Wszyscy przeszli pozytywnie próbę męstwa.

- Dziękuję! -  odparł drużynowy po czym podał rękę każdemu z nowych

- Gratuluję i witam w naszej drużynie! No to mamy wielkie święto. Skoro wszyscy wykazali się dzielnością, pora utworzyć nowy zastęp. Powołuje zastęp Wilki i mianuje zastępowym druha wywiadowcę Adama  Kozłowskiego  - Szarego Wilka. A teraz czas obwieścić tę nowinę światu.

Co powiedziawszy złapał za linę zwisającą z dzwonnicy.

- Wilki do mnie. Dzwonimy na chwałę waszego zastępu!

Chłopcy zerwali się i chwycili za liny. Po kilku energicznych ruchach rozkołysany dzwon zaczął wydawać ogłuszające dźwięki.

Zdziwieni przechodnie zatrzymywali się i spoglądali z ciekawością na wieżę kościoła.

-  Co ten kościelny dziś tak długo dzwoni?

Nie wiedzieli, że są świadkami historycznego wydarzenia. Oto dziś powołany został do życia  kolejny zastęp harcerski. Niby nic ważnego, ale dla Adama, Lecha, Marka, Pawła, Andrzeja i Janka była to wielka chwila. Od tej pory ich życie weszło na nowe, szlachetne tory. Dźwięku tego dzwonu nie zapomną do końca swoich dni.

Uwagi metodyczne

Na przykładzie opisanej zbiórki będziemy mogli wspólnie prześledzić pewne „chwyty metodyczne”, które zostały w niej zastosowane i które zawsze warto stosować w pracy z zastępem

Opisałem tę zbiórkę tak jak byłaby ona odbierana przez chłopców. Celem tego zabiegu, jest pokazanie ich przeżyć i emocji. W ten sposób można zrozumieć jak działają zastosowane tu mechanizmy. Ćwiczenie polegające na próbie wyobrażenia sobie jak chłopcy będą odbierać twoje propozycje, warto wykonywać w myślach, w odniesieniu do każdego pomysłu jaki wpadnie ci głowy. W ten sposób, najłatwiej ocenić, czy twoje propozycje mają szansę stać się dla chłopców prawdziwym niezapomnianym przeżyciem.

Gdy uda ci się sprawić, że nie tylko ta pierwsza, ale również, wszystkie następne zbiórki będą równie emocjonujące, chłopcy wsiąkną w harcerstwo, łatwo przyjmując wszelkie wartości, które ono ze sobą niesie. Taka jest między innymi rola zastępowego – emocjonalnie związać chłopców z harcerstwem. Jestem przekonany, że gdy zastępowy wystartuje z takiego pułapu jaki tu zaproponowałem, kolejne zbiórki będą jeszcze lepsze, ciekawsze i bardziej wartościowe. Za każdym razem będzie wszak zdobywać coraz większe doświadczenie.

Przejdźmy zatem do opisu zastosowanych tu „chwytów”.

Z analizy wyobrażonych odczuć chłopców wynika, ze zbiórka ma jeden słaby punkt. Chłopcy nie mając pewności co do charakteru złożonej im propozycji, mogą w pewnym momencie stwierdzić, że ktoś robi sobie z nich „jaja” albo usiłuje wkręcić w jakieś nielegalne przedsięwzięcie. Po dojściu do takiej konkluzji wycofają się - i z misternych planów nici. Dlatego, na  tak zaplanowaną zbiórkę, mogą pozwolić sobie tylko zastępowi z  drużyn, których pozycja w szkole jest ugruntowana i widoczna. Nie czas i miejsce aby pisać jak do tego doprowadzić – jest to rola drużynowego. Wskażę na pewne niezbędne  elementy – tablica informacyjna ze zdjęciami, propaganda szeptana, czyli „legendy”, które krążą po szkole po każdej zbiórce drużyny, wycieczce czy obozie. Zauważ, że w trakcie tygodnia poprzedzającego zbiórkę nigdzie nie pada stwierdzenie, że Adam chce chłopców zaprosić do nowo tworzonego zastępu harcerskiego. Powinni dojść do tego samodzielnie. Powinni mieć przeczucia i móc te przeczucia zweryfikować. Dlaczego? Bo w ten sposób ODKRYJĄ TAJEMNICĘ! Nawet jeśli nie nabiorą pełnej pewności, (tak jak w opisanym przykładzie) to wejdą na ślad odkrycia. Dlatego zastępowym powinien zostać ktoś, kto jest bohaterem legend opowiadanych w szkole o harcerstwie, a na tablicy drużyny powinny znajdować się jego zdjęcia.

Tajemnica, jest nieodłącznym składnikiem chłopięcego świata, czymś co rozpala ciekawość do czerwoności. Tajne mapy , tajemnicze nazwy, tajemnicze miejsca – to wszystko jest naturalnym żywiołem chłopców. Nic tak nie pobudza ich wyobraźni. Zauważ, że wszystkie chłopięce powieści przygodowe osnute są wokół jakiejś tajemnicy. Dlaczego? Bo to prosty i skuteczny chwyt wywołujący pożądany stopień zainteresowania. Chłopcy uwielbiają wszelkiego rodzaju tajemnice, ponieważ fascynuje ich ćwiczenie własnej wyobraźni i odkrywanie prawdy. To jest przygoda sama w sobie.

Przygotowanie do zbiórki trwa kilka dni. W tym czasie zastępowy odpowiednio rozbudza ciekawość chłopców i podsyca ich zainteresowanie. Jego celem jest emocjonalnie pobudzić chłopców do działania. Nie tylko sama zbiórka ma być przeżyciem. Chłopcy muszą żyć harcerstwem przez cały czas. Bo harcerzem nie jest się tylko na zbiórce i w mundurze. Harcerzem jest się całym życiem. Póki chłopcy nie zrozumieją tego w kategoriach ideowych, zastępowy organizuje życie zastępu tak aby ich myśli wciąż krążyły wokół spraw harcerskich.  W późniejszym okresie, gdy zastęp okrzepnie, przyjdzie czas na zadania między zbiórkowe, które angażują już nie tylko myśli ale zmuszają do podjęcia działań. Zawsze warto wytwarzać pewnego rodzaju napięcie w oczekiwaniu na kolejną zbiórkę.

Nie licząc tajemniczej propozycji zastępowego, cały okres przygotowania do zbiorki zaczyna się od zainscenizowanego incydentu z Kibolem. Ten element odgrywa w planie zbiorki bardzo ważną rolę. Po pierwsze kreuje przeciwnika do gry, która odbędzie się za kilka dni. Po drugie, buduje w chłopcach poczucie bezpieczeństwa. Oto, wysłannik tajemniczego Adama, skutecznie staje w ich obronie. Kiedy Bartek przekazuje im tajemniczą wiadomość od Szarego Wilka nie jest już obcym. Jest już kimś kogo chłopcy polubili, kimś komu mogą zaufać. Ich stosunek do dziwnych poleceń zawartych w liście będzie więc ufny. Ktoś, kto w taki sposób zadbał o ich bezpieczeństwo, nie zrobi im głupiego numeru.

W  scenariuszu przygotowań do zbiórki, pojawia się postać osoby dorosłej – Buldoga. Każda drużyna ma kogoś takiego w swoim otoczeniu. Może to być były harcerz albo rodzic jednego z obecnych harcerzy. Ważne jest aby, tak jak w pokazanym przykładzie, był to ktoś, kto jest w pewien sposób chłopcom znany i kogo postawa jest jednoznacznie szlachetna.

Chłopcy w wieku harcerskim, zwłaszcza w pierwszym jego okresie mają skomplikowane relacje z ludźmi dorosłymi. Z jednej strony, osoba dorosła budzi zaufanie i jest naturalnym autorytetem. Wykorzystanie Buldoga w planie zbiorki podnosi w oczach chłopców wiarygodność złożonej im propozycji. Skoro ktoś taki jest w nią wtajemniczony (flaga na sklepie, zakup mapy przy pomocy starej monety) to Adamowi można zaufać - mimo, że jego wskazówki i polecenia są co najmniej podejrzane.

Z drugiej strony, u chłopców w wieku harcerskim pojawia się lęk przed bliższymi kontaktami z nieznajomymi, a zwłaszcza z osobami dorosłymi. Konieczność wykonania bardzo dziwnej transakcji, przy użyciu bezwartościowej monety, jest bodaj najcięższą próbą odwagi, na którą chłopcy zostali wystawieni przez zastępowego.  Zauważ, że jeszcze nie zostali harcerzami, a już harcerstwo motywuje ich do przezwyciężania lęków społecznych – czytelna ilustracja pośredniego charakteru oddziaływania metody harcerskiej.

Innym elementem próby jest ćwiczenie powściągliwości. Chłopcy otrzymali tajemnicze koperty. Bez wątpienia pali ich ogromna ciekawość. Doznają silnej pokusy by je otworzyć. Muszę tę pokusę przezwyciężyć. Muszą czekać na tajemniczy sygnał. Nie wiedzą jakie będą konsekwencje otworzenia kopert przed czasem. Tymczasem próba trwa kilka dni. W tym czasie niby nic konkretnego się nie dzieje, a jednak napięcie rośnie z każdą godziną oczekiwania na pojawienie się flagi. Koperta wiąże ich z harcerstwem, bo rozpala ciekawość. Co się stanie, kiedy wreszcie pojawi się oczekiwany znak?

Kolejnym elementem zbiorki jest mapa – dziwny obrazek, złożony z pięciu części. Dlaczego z pięciu? Zastępowy zanim złożył chłopcom tajemniczą propozycję, musiał ich przez pewien czas obserwować. Jego uwadze nie uszedł fakt, że tworzą oni typową podwórkową bandę. Jest ich w tej bandzie pięciu. Adam chciałby oczywiście aby cała piątka znalazła się w harcerstwie. Zabezpieczył się więc na wypadek gdyby któryś z chłopców miał wątpliwości. Każdy z nich musi zdobyć swój fragment mapy. Inaczej mapa nie zostanie odczytana i nikt nie zdoła dotrzeć na spotkanie. Nic więcej już nie trzeba robić. Chłopcy sami zadbają o to aby w ich rękach znalazła się kompletna mapa. A to oznacza, że zmotywują się wzajemnie do tego by każdy z nich przeszedł próbę. Gdy to się uda, gdy spotka ich powodzenie, stosunek największego nawet sceptyka do tej przygody stanie się pozytywny.

Sama mapa przypomina znane z literatury przygodowej pirackie plany prowadzące śmiałków do skarbu. Skojarzenie to ma tak silne fundamenty osadzone w kulturze, że żaden chłopiec nie może przejść obojętnie obok takiego wyzwania. Jednocześnie, prawidłowe odczytanie mapy, wymaga ruszenia głową oraz wykazania się elementarną znajomością okolicy zamieszkania. Jest to typowe harcerskie ćwiczenie, a w tym przypadku próba znajomości miejsca zamieszkania i umiejętności kojarzenia.

Rysując mapę nie można przesadzić z poziomem jej trudności. Zastępowemu zależy, aby chłopcy próbę tę przeszli pomyślnie. Sukces zmotywuje ich do dalszego podążania szlakiem przygody, porażka przeciwnie, zruinuje zaplanowaną zbiórkę. Dlaczego chłopcom potrzebne jest pasmo sukcesów? Ponieważ odnosząc je, zwielokrotniają swoją determinację dotarcia do końca próby.     

Głównym elementem zbiorki jest gra.  Chłopcy uwielbiają wszelkiego rodzaju rywalizację i współzawodnictwo. W tym przypadku, dochodzą dodatkowe emocje. Sytuacja w jakiej zostali postawieni nie jest do końca jasna. Przeciwnik, mimo zapewnień tajemniczego Szarego Wilka, może okazać się niebezpieczny. Jak w każdej dobrze zaplanowanej grze taktyczno terenowej, cel – zadanie do wykonania musi być bardzo precyzyjnie określone. W tym przypadku chodzi o wyniesienie paczki z obławy i dostarczenie jej do wyznaczonego miejsca. Zasady gry powinny być jak najsprostsze i wyjaśnione w sposób nie pozostawiający wątpliwości. Zastępowy musi pamiętać o tym, że w tego typu grach nie chodzi tylko o wykazanie się sprytem, czy szybkością. Tak na prawdę, gry harcerskie są treningiem postępowania fair play. Warunkiem, tego, że chłopcy będą nabierać pożądanego nawyku trzymania się zasad, jest to aby reguły postępowania zostały precyzyjnie zrozumiane. Każda gra powinna być podsumowana. Jego treścią jest nie tylko wskazanie zwycięzcy, ale przede wszystkim ocena postępowania chłopców w odniesieniu do reguł gry.

Zaproponowana tu gra ma charakter zespołowy. Celem nie jest bynajmniej indywidualny sukces tego czy innego chłopca. Nie chodzi o to, któremu z nich uda się wydostać z obławy, tylko o to aby cały zespół odniósł wspólny sukces. Wymaga to zaplanowanego działania, obmyślenia taktyki, konsekwencji w jej realizowaniu, a czasem nawet poświęcenia się dla dobra wspólnego. Każda tego typu gra ma więc ogromne walory społeczne.

Gra taktyczna wymaga przeciwnika. W tym przypadku zastępowy poprosił o pomoc jeden ze starszych zastępów. Od zainscenizowanej scysji z Kibolem, przeciwnik ten („kumple Kibola”) ma charakter jak najbardziej naturalny. Pierwsza harcerska gra w życiu chłopców, powinna być zachętą, a więc musi być przez nich wygrana. Dlatego Tury pełnią tu rolę raczej „sparing partnera” – dają wyraźne fory chłopcom. Chłopcy nie mogą o tym wiedzieć. W przeciwnym wypadku gra nie była by tak emocjonująca i zostałaby odebrana jako coś sztucznego.

Zwróćmy też uwagę, na to, że jednym z ostatnich elementów zbiórki jest nagłe pojawienie się Turów, ale już nie w roli przeciwników, lecz przyjaciół. Symbolicznym gestem zmieniającym wzajemne relacje obu zespołów są gratulacje i podanie sobie dłoni. Jest to bardzo ważny element zbiórki. W drużynie harcerskiej musi panować atmosfera przyjaźni. Inaczej trudno by to było nazwać harcerstwem. Zastępy często ze sobą rywalizują w różnych grach i zawodach. Może to być przyczyną pojawienia się antagonizmów. Każda sytuacja grożąca konfliktem powinna być zakończona czytelnym gestem braterstwa.

Zwróćmy też uwagę na delikatny charakter wzajemnych stosunków pomiędzy młodszymi i starszymi chłopcami.  W naturze nie układają się one najlepiej. Starsi chłopcy potrafią być bezlitośni dla młodszych. W harcerstwie szczególny nacisk kładzie się na to by te relacje były całkowicie braterskie.  W tym przypadku Tury, odgrywając swoje role, tak naprawdę, wykonują pewną służbę na rzecz młodszych. To zbliża i wykształca szlachetny typ wzajemnych relacji. Możemy być pewni, że po zakończeniu takiej zbiórki, nasi poborowi poczują się pewniej w swojej szkole. Zyskają nowych, starszych, przyjaciół, na których pomoc będą mogli liczyć. To jedna z wielkich zalet drużyny harcerskiej osadzonej w środowisku szkolnym. Dodajmy zalet bardzo atrakcyjnych dla kandydatów do harcerstwa.

Zauważmy jakie miejsce wybrał zastępowy na zakończenie zbiórki. Wieża kościoła. Który z chłopców ma okazję znaleźć się w tak tajemniczym miejscu? Rzadko który! Dzwonnica jest oczywiście tylko jednym z przykładów takiego miejsca. Życie w zastępie powinno umożliwiać chłopcom poznanie takich niesamowitych, tajemniczych miejsc, do których trudno dotrzeć,  i które zwykle są niedostępne. Chodzi nie tylko o walor poznawczy. Takie miejsca są po prostu pociągające.

W tym przypadku efekt tajemniczości i niedostępności miejsca został wzmocniony poprzez wykręcenie żarówek na wąskich i krętych schodach. Wejście na wieżę w całkowitych ciemnościach, wymagało sporej odwagi. Jednocześnie było świetnym wprowadzeniem do prostego, ale jakże emocjonującego obrzędu, jaki wymyślił zastępowy. Tajemnicza sceneria, nikły płomyk świecy, uroczysty ton gawędy podsumowującej przebytą próbą, i wreszcie symboliczne wręczenie lilijek na znak włączenia chłopców do braterskiego kręgu harcerstwa. To wszystko musiało zrobić niezapomniane wrażenie na najbardziej nawet gruboskórnym chłopcu.

Przedostatnim aktem zbiórki było pojawienie się drużynowego. Nie na każdej zbiórce zastępu jego obecność jest potrzebna, czasem nawet bywa niewskazana. Tym razem jednak, była to zbiórka wyjątkowa. Drużynowy miał na niej bardzo ważną rolę do spełnienia. Osoba instruktora reprezentuje autorytet całego harcerstwa. Potwierdzenie przez niego faktu powołania  nowego zastępu Wilki i przyjęcia chłopców  na okres próby, było aktem o szczególnym dla nich znaczeniu.

I wreszcie ostatni element - niesamowity finał zbiórki. Uderzenie w dzwony na cześć nowego zastępu, bez wątpienia pozostanie w pamięci chłopców aż do śmierci. Zwiąże ich z harcerstwem na dobre i złe. Tym bardziej, że sami wprawili te dzwony w ruch. Tego typu niesamowite chwile potrafią wywrzeć wielki, szlachetny wpływ na ludzkie życie.

A obrzędowość? Kolor flagi, jaka pojawiła się na sklepie nie był przypadkowy. Prawdopodobnie są to barwy drużyny lub przyszłe barwy zastępu. Adam posłużył się swoim mianem puszczańskim. Wystąpił jako tajemniczy Szary Wilk. Na mapie narysowano głowę wilka - przyszły symbol zastępu. W ten sposób zastępowy niepostrzeżenie wprowadził chłopców w atmosferę zastępu, stworzył legendę, która stanie się fundamentem budowy ich przyszłej obrzędowości. Wybiegając w przyszłość, warto aby zastęp posiadał swoje własne, tajemne miejsce zbiórek Być może ksiądz proboszcz zgodziłby się aby szczególnie ważne zbiórki zastępu odbywały się na tej dzwonnicy, na której wszystko się zaczęło.

Zwróćmy jeszcze uwagę na to w jaki sposób następuje przejście od jednego do kolejnego elementu zbiórki.  W każdym przypadku jest ono naturalnym, logicznym następstwem wydarzeń. To bardzo ważne. Chłopcy są bardzo wyczuleni na wszelkiego rodzaju sztuczność i schematyczność. Każda zbiórka ma być przygodą. Oczywiście, że jest to przygoda, której scenariusz został wcześniej wymyślony. O tym, czy da się osiągnąć efekt jak najbardziej naturalny, decydują nie tylko poszczególne elementy zbiorki, ale także forma przejścia od jednego do drugiego – ma być po prostu jak najbardziej logiczna.

Okres przygotowania do zbiórki. Jest bardzo rozciągnięty w czasie. Wymaga zaprojektowania kilku „punktów kontrolnych”, dzięki którym zastępowy będzie mógł kontrolować, czy jego propozycje „chwytają” i czy chłopcy podejmują wyzwanie. Zobaczmy jak zostało to zaprojektowane.

Punkt pierwszy to spotkanie z Bartkiem pod salą gimnastyczną. Jeżeli chłopcy zjawią się na nim i odbiorą koperty, będzie to znaczyło, że zainteresowali się złożoną przez Adama propozycją. Drugi punkt kontrolny to transakcja kupna mapy od Buldoga. Jeżeli chłopcy pojawią się w sklepie będzie to oznaczać, że podjęli wyzwanie i stawią się na zbiórce. Punkt trzeci jest w rękach Turów. Śledząc chłopców udających się na spotkanie, jednocześnie kontrolują czy prawidłowo odczytali mapę. W razie gdyby się pogubili zastępowy będzie wiedział gdzie ich odnaleźć. Ostatni punkt kontrolny znajduje się na wieży kościoła, skąd zastępowy może obserwować zachowanie się chłopców na placu, nawiązać z nimi kontakt telefoniczny i obserwować przebieg gry. Oczywiście punkty kontrolne to nie wszystko. Zastępowy rozpoczynając całą zabawę powinien mieć zawczasu przygotowane scenariusze awaryjne na wypadek gdyby sprawy nie szły tak jak zostały przewidziane i zaplanowane.

To chyba wszystkie ważniejsze uwagi. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci powodzenia. Jest wrzesień. Idealny moment na pobór. Mam nadzieję, że przedstawiony tu pomysł pierwszej zbiórki przypadł Ci do gustu. Jeżeli jakiś element tej zbiórki, nie pasuje do charakteru  Twojego środowiska  albo okolicy zamieszkania – zmień go. Możesz zmienić dosłownie wszystko. Dostosuj plan do specyficznych potrzeb i możliwość Waszej drużyny i zastępu. To ma być Twoja zbiórka – Twój pomysł.  Pamiętaj tylko o przedstawionych uwagach metodycznych i organizacyjnych. Wierzę, że możesz wykombinować zbiórkę znacznie lepszą od tej.

Powodzenia!

MAREK GAJDZIŃSKI "SZWEJK"
Obecnie Komendant Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy. Wcześniej – wieloletni drużynowy 16WDH (1977-87), inicjator Unii Najstarszych Drużyn Harcerskich Rzeczypospolitej (1980), członek KIHAM i Ruchu (1980-89), wicenaczelnik Ruchu Harcerstwa Rzeczypospolitej (1987-88), założyciel Polskiego Bractwa Skautowego (1988), Członek prezydium komisji organizacyjnej ZHR (1989), wicenaczelnik ZHR d/s harcerstwa męskiego (1989-90). Po 10 letniej przerwie i powrocie do Związku, przyboczny 16WDH oraz twórca i pierwszy Komendant Główny HOPR.
Prywatnie – żonaty, dwójka dzieci (oboje w ZHR), inżynier elektryk i przedsiębiorca.