hm. Robert Chalimoniuk

Każdy, kto choć raz w życiu, jechał niemiecką autostradą nie potrzebuje opisów jej użytkowania. Szerokie, proste, niemal idealnie gładkie drogi pozwalają szybko się przemieszczać, zapewniając przy tym niezbędne bezpieczeństwo. Trzy albo i więcej pasów w jedna stronę, wiadukty,tunele, bezkolizyjne przejazdy. Prosto jak okiem sięgnąć.

Nie znajdziesz na nich kolein czy posezonowych wybojów.Jadący nie ma powodów by odczuć jakiekolwiek wibracje. Dobrze wyprofilowana trasa zapewnia idealne prowadzenie.

 

Specjalna nawierzchnia sprawnie odprowadza wodę z opadów,nie ma mowy o kałużach. Samochód sunie w przestrzeni cicho jak samolot. Dobre oznakowanie pomaga odnaleźć właściwą drogę, wygodę - niezbędna infrastruktura:stacje paliw, parkingi, przydrożne restauracje i kafejki. Wszystko to zadbane i utrzymane w należytym porządku. Nawet nawiane przypadkowo liście zbiera specjalny drogowy odkurzacz. Jakikolwiek remont czy naprawa nie zakłóca tempa jazdy.

 

Sieć dróg gęsto pokrywa cały kraj. Szybko można się przemieścić w wybrany rejon. Praktycznie i wygodnie. Komfort. 

 

Wjeżdżając do Polski od razu czuć różnice. Warkot wybojów i nierówności łatanej drogi z miejsca wybudza z błogości.

 

Kręte wąskie drogi, najczęściej jednopasmówki, praktycznie bez pobocza, czasem i dodatkowo z drzewami w skrajni. Ciężko bez drżenia serca wyprzedzić na nich sunące trasą TIRy. Uważać trzeba na koleiny, zdradliwe kałuże zakrywające wyrwy. Droga dłuży się a czas przejazdu staje się nieprzewidywalny. Męczarnia.

 

Autostrad w Polsce praktycznie nie ma, a te skrawki, które są wiele pozostawiają do życzenia. Często zwężone przez remonty do jednego pasa ruchu, poszatkowane bramki opłat.

 
 

 Czemu tu w Polsce nie mamy takiej infrastruktury drogowej jak nasi zachodni sąsiedzi?

 

No tak, powiecie Niemcy to bogaty kraj, z potężną gospodarką niemal nieskażony komunistyczną ekonomią. Stać ich i tyle. No dobrze, ale autostrady mają też Czesi, Słowacy czy choćby Litwini. Też z byłego bloku i wcale od nas nie zamożniejsi. Czemu więc u nas nie udało się zbudować autostrad? Czemu nie mamy solidnych dróg?

 

Badając sprawę zawsze usłyszymy podobne tłumaczenie. Tu ktoś obiecał, ale nie wywiązał się ze zobowiązania. Tam minął termin, ktoś zaniedbał i sprawa przepadła. Gdzie indziej nikt nie czuje się odpowiedzialny za organizacyjny bezwład – oni zawalili, nie załatwili. Jakoś tak wyszło. Tam gdzie wreszcie uda się coś zbudować szybko wychodzą buble – zła nawierzchnia,nieprawidłowo przygotowane podłoże. Jakaś robota na chybcika – byle skończyć,aby było. I to wieczne tłumaczenie czy wręcz wmawianie – przecież jest dobrze.

 

Ach są jeszcze błędy w przepisach i skomplikowane procedury prawne, które ograniczają i utrudniają, więc to cud ze cokolwiek się udaje. Po prostu lepiej się nie da.

 
 

Odwiedzam w tym roku obozy. Pierwsze, co rzuca się w oczy to oczywiście jego zabudowa, porządek. Krzywe prycze, za wąskie by zmieścił się na nich materac i wygodnie nocować, półki na ubrania sprzyjające bałaganowi z którym widać że i tak nikt nie walczy – przecież sprzątaliśmy. Urządzenia rozmieszczone w namiocie zupełnie nieporęcznie – jakoś tak wyszło. Na zewnątrz straszy niedokończona brama w formie wieży czy zastępujący ja szlaban, – aby było. Zdobnictwa praktycznie brak Hitem jest kurnik przypominający slums na drzewie – obity folią chyba z worków na śmieci.

 

Czemu to tak urządzone, niedopracowane? Odpowiedź zwykle jest podobna. A to zgrupowanie nie zapewniło odpowiednich gwoździ. Żerdek byłoza mało i nie w porę – nie załatwili. Oni, inni. A to pogoda była fatalna –wiadomo na nią nie ma rady. Wreszcie - jakoś tak wyszło. Poza tym - przecież jest dobrze…

 

 
 

Co ma wspólnego budowa autostrad z naszym harcerskim życiem?Z pozoru niewiele. Przecież nie będziemy uczyć harcerzy prawidłowego układania nawierzchni, obsługi walca czy koparki. Nasze zadanie jest mniej praktyczne za to o wiele ważniejsze. Tu bowiem w tych latach spędzonych w harcerskim mundurze zbudować możemy prawdziwe fundamenty. Kształtować solidność i obowiązkowość.Nauczyć rzetelności i odpowiedzialności. Wpoić słowność...

 

Nie jest bowiem na tyle istotne czy nasi harcerze opanują operowanie siekierą czy młotkiem. Jak sprawnie będą operować szyframi czy rozróżniali oznaczenia funkcji. Owszem może być to przydatne. Istotą jednak jest to jakie cechy w nich poprzez wszystkie aktywności ukształtujemy. Nie tylko na obozie.

 

To jest ta podstawa pod nasze autostrady.

 
hm. Robert Chalimoniuk, Mazowiecka Chorągiew Harcerzy ZHR

/tekst ukazał się w  piśmie instruktorów Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy "Harcerskie Mazowsze" nr. 8 z dnia 7.10.2010. Przedruk za zgodą redkacji/