phm. Filip Bisztyga HR
 
Na drodze każdego harcerza napotykamy drogowskazy - czasem podążamy za nimi świadomie, czasem pod presją sytuacji, a czasem pod wpływem drugiej osoby zupełnie nieświadomie. Takich rozdroży na harcerskiej drodze jest mnóstwo, wielu z nas wypada na zakrętach nie dostosowując się do przepisów panujących na drodze, część już w pełni świadomie prostuje wcześniej podjęte nieświadome decyzje, a reszta ciesząc się z tego, kim jest, wygląda już za horyzont ciekawiąc się, co ich czeka dalej, jak tym razem będą mogli uszczęśliwić świat, nasz „mały ZHR-owy świat”.
 
Moja droga miała różne fazy, ale doprowadziła minie do mementu, w którym zacząłem podejmować świadome kroki, począwszy od przejęcia drużyny harcerzy, reaktywowania drużyny wędrowników, organizacji obozów, aż do otwarcia próby podharcmistrzowskiej. Ogromna potrzeba sprawdzenia się w roli komendanta zgrupowania doprowadziła mnie do weekendowego kursu podharcmistrzowskiego organizowanego przez mazowiecką chorągiew harcerzy, którego ukończenie jest nieodłączną częścią każdej próby. 
 
Chciałbym podzielić się refleksjami oraz wskazać różnice, jakie dostrzegam w systemie pomorskim, którym jestem objęty oraz mazowieckim, który miałem okazję poznać. 
 
Gdy otrzymałem pierwsze wezwanie na zbiórkę kursową, pomyślałem: jest okej, ciekawa szata graficzna, konkretna informacja, program na wstępie przepełniony treścią religijną oraz niskie koszta, co dla mnie miało dość duże znaczenie, biorąc pod uwagę przejazdy na miejsce zbiórek. Po dotarciu na miejsce, grupka kilkunastu kursantów rozpoczęła biwak apelem. Pierwszą częścią zajęć było spotkanie z dyrektorem warszawskiego Muzeum Powstania, pan Ołdakowski chętnie odpowiadał na nurtujące nas pytania. Kolejnym elementem była msza święta a następnie przejazd do miejsca zakwaterowania, jeszcze krótkie zajęcia, wspólna modlitwa wieczorna i sen. Kolejnego dnia, po śniadaniu, udaliśmy się na zajęcia o tematyce PR-u w ZHR-ze, następnie ciekawe zajęcia w formie spaceru z naczelnikiem harcerzy hm. Michałem Sternickim HR, które poruszając wyobraźnie kursantów przedstawiały ich instruktorską drogę, a następnie spotkanie z osobą duchowną, która poprowadziła dyskusję na temat metody In vitro, o której we współczesnym świecie ostatnio głośno. Po zakończeniu bloku zajęć udaliśmy się na szybki, obiad by chwilę później uczestniczyć w harcerskim sakramencie małżeństwa. Po południu mieliśmy okazję odświeżyć się w jednym z warszawskich basenów, uczestniczyć w wieczornych zajęciach, już na terenie miejsca zakwaterowania i udać się na niedługi spoczynek. 
 
Niedzielę rozpoczęliśmy od mszy świętej, po której udaliśmy się na ul. Litewską do biura naczelnictwa i uczestniczyliśmy w zajęciach pod przewodnictwem Andrzeja Glassa, prowadząc dyskusję na temat jego nowej książki, następnie odbyły się zajęcia poświęcone stopniom i próbom instruktorskim, poprowadzone przez hm. Pawła Zarzyckiego HR. Około południa zakończyliśmy pierwszą  zbiórkę, poświęconą postawie i osobie instruktora. Interesujące zajęcia pomogły mi uporządkować i rozszerzyć dotychczasową wiedzę, lecz wracając do domu odczułem pewien niedosyt ilości przerobionego materiału, nie czułem presji czasu i przekonania, że mamy dużo do zrobienia, przedyskutowania, podsumowania.    
 
Kolejne spotkania zbiórkowe przebiegały bardzo podobnie, różniąc się oczywiście tematyką. Druga część  poświęcona była głównie osobie hufcowego i funkcjonowaniu hufca, rozwiązywaliśmy poglądowe problemy hufca, tworzyliśmy sylwetkę hufcowego, pracowaliśmy nad planem pracy oraz relacjami hufcowy-drużynowy. Druga zbiórka wydawała mi się jeszcze mniej zasobna w tematy poświęcone zdobywaniu podharcmistrzowskiej wiedzy, nie tylko ja to zauważyłem lecz również kilku innych uczestników. 
 
Podczas trzeciej zbiórki kurs przeniósł się na Kresy na Ukrainę, gdzie prócz udzialu w dwóch blokach zajęć o tematyce wędrowniczej i zuchowej rozdawaliśmy paczki tamtejszym mieszkańcom i zwiedzaliśmy Kresy.             
 
W kursie podharcmistrzowskim „Pogoń 2009” uczestniczyłem chcąc jeszcze przed HAL’09 zamknąć stopień i być komendantem zgrupowania. Cieszę się, że miałem okazję poznać instruktorów z innych środowisk, nawiązać z nimi współpracę i posiąść wiedzę, którą oferował tenże kurs. Zajęcia, w których uczestniczyłem, były przygotowane i przeprowadzone na dobrym poziomie, lecz uważam, że czas przeznaczony na zajęcia takie jak basen, kino, strzelnica, zwiedzanie ośrodka dla niewidomych, zwiedzanie Kresów, spacery oraz codzienne msze święte, mógł być szerzej wykorzytsany na uzupełnienie program kursu oraz pozwolić na dokończenie żywych dyskusji, które wywiązywały się po zajęciach i podczas kominków. Bardzo brakowało mi wymiany zdań w gronie kursantów, dysput, które szufladkują nabytą wiedzę i budują osobowość dając poczucie przynależności. Kadra kursu wprowadziła pozytywny klimat wśród kursantów, nawiązali oni pozytywne otwarte relacje, co dało poczucie pewności podczas kursu i pozytywnie nastawiało.
 
Jako instruktor wywodzący się z innego środowiska, spod innych rąk instruktorskich czuję pewien niedosyt. W mojej głowie został obraz kursu przewodnikowskiego, którego druga część miała również formę weekendowego kursu, gdzie pomiędzy zajęciami były chwilowe przerwy, napięty grafik nie dawał czasu na relaks, a wieczory kończyły się w kręgu wokół świecy, przy brzęku gitary i rozmowach, dlatego wyobrażenia na temat kursu podharcmistrzowskiego były podobne. Tego mi właśnie brakowało najbardziej, bo nic tak nie spaja harcerskich szlaków jak harcerski krąg i wspólny wysiłek.      
 
 
Czuwaj!
 
                                              
phm. Filip Bisztyga HR
Pomorska Chorągiew Harcerzy im. Tomasz Strzembosza
Były drużynowy 87 GDH „Zielony Płomień” im. T. Zawadzkiego „Zośki” 
Drużynowy 87 Gdańskiej Drużyny Wędrowników „Zielony Płomień”