hm. Jarek Błoniarz
Najlepsi przywódcy to tacy, których istnienia ludzie nie dostrzegają.
Stopień niżej – to tacy,których ludzie cenią i szanują.
Potem tacy, których się boją;
wreszcie tacy, których nienawidzą.
Kiedy najlepszy z przywódców skończy swą pracę, ludzie mówią: Zrobiliśmy to sami.
Lao –tse.
Wybory w ZHR w pełnym szwungu – już wybraliśmy, właśnie wybieramy lub będziemy wybierać w najbliższym czasie naszych przewodniczących, naczelników, komendantów. Sporo przy tym dyskusji, podsumowań i ocen pracy naszych dotychczasowych wodzów a także prezentacji mniej lub bardziej ambitnych planów. Z moich obserwacji wynika, że w tych naszych instruktorskich dyskusjach dominuje ogromne przywiązanie do szczegółu. Ustępujący wodzowie są pytani najczęściej o motywy konkretnych decyzji: np. dlaczego nie zaliczono służby temu czy owemu, dlaczego zamknięto taki czy inny kurs, dlaczego nie zrobiono innego kursu itepe itede. Na tak postawione pytania padają lepiej lub mniej uargumentowane odpowiedzi, w których wódz uzasadnia, że w danej sprawie on wysłał mejla, a ktoś mu nie odpowiedział w terminie, on wydał rozkaz a ktoś go nie wykonał i generalnie – sami sobie jesteście winni, bo ja się starałem, a Wy mnie nie słuchaliście. Miałem świetne pomysły, ale nikt nie przyszedł na imprezę, którą zaproponowałem. Z drugiej strony: ja im zabroniłem, bo jestem Wodzem i mam do tego mandat. Co bardziej biegli w tej szermierce (a takich nam w ZHRze niestety nie brakuje), przenosząc najgorsze wzorce z polityki i dziennikarstwa, potrafią taką wymianę ciągnąć tygodniami, miesiącami, bardzo sprawnie posługując się przy tym naszymi regulaminami, pojęciami honoru, braterstwa i służby, czy dowolnymi innymi środkami, które akurat pasują do wybranej retoryki.
Oczywiste jest, że ani pytający ani odpowiadający nie mają w takiej formule najmniejszych szans przekonać się nawzajem. Często nie ze złej woli, ale po prostu – nie potrafią inaczej. Z przerażeniem obserwuję nieumiejętność niektórych wodzów w ZHR do wyjścia z narzuconej sobie roli mędrców, którzy czują się w obowiązku decydować o każdej aktywności na swoim terenie, wyrażać zgodę na każde spotkanie instruktorów, zatwierdzać każdy news na stronie. To musi być strasznie męczące tak znać się na wszystkim.

Mimo pięknego jubileuszu stulecia, harcerstwo przeżywa bardzo poważny kryzys. Jest nas coraz mniej a przede wszystkim brakuje nam instruktorów - czy to ZHP, czy harcerstwo poza Polską, Zawisza, czy wreszcie ZHR. W takiej sytuacji ostatnią rzeczą, na jaką nas stać, jest demotywowanie tych, którzy mają ochotę coś pożytecznego w organizacji robić. Dobrym Wodzem w ZHR drugiej dekady XXI wieku będzie nie ten, kto wywoła nową debatę ideową (tego mieliśmy już dość w ostatnich latach), ale ten, kto potrafi przekonać grono instruktorskie do wspólnej pracy na rzecz całego Związku.
Czego sobie i ZHR życzę.
Jarek
hm Jarosław Błoniarz
W latach 80 i 90 związany ze środowiskiem opolskiego IV Szczepu, a po powstaniu ZHR - I Opolskiego Hufca im Szarych Szeregów.
Drużynowy 141 ODHy. Od 1993 do 2001 poza ZHR. W poprzednich kadencjach władz p.o. komisarza zagranicznego, sekretarza generalnego i wreszcie skarbnik ZHR. Obecnie Wiceprzewodniczący ZHR i członek komendy kursu phm Jakobstaf.
Żona Joanna (tez instruktorka) i 4 dzieci (Basia 10 lat, Jas - 7 lat, Maciuś - 5 lat, Tosia - 3). Pracownik Agencji Reutera, od 1997 r. mieszka w Warszawie.