hm. Marek Gajdziński

Kto łamie Prawo Harcerskie? Kogo należy wyrzucić z ZHR a kogo zawiesić? O kilku lat te i podobne pytania krążą po środowisku instruktorskim naszego związku z coraz większą częstotliwością. Mam wrażenie jakby  wokół mnie trwało jakieś polowanie na czarownice. Sądzę, że po raz kolejny w historii harcerstwa przyszedł czas by przypomnieć sobie najbardziej podstawowe zasady naszego ruchu.

Kto łamie Prawo Harcerskie?

Wszyscy bez wyjątku je łamiemy. A wielu z nas nieomal, codziennie. Spóźniając się na spotkanie, używając wulgarnych słów (nawet w żartach), rozpowszechniając nie sprawdzone informacje, świadomie mijając się z prawdą (czyli kłamiąc – nazywajmy rzeczy po imieniu),  kupując sobie luksusowy samochód, przechodząc przez trawnik, całując się namiętnie z dziewczyną, oglądając sceny miłosne w filmie,  odmawiając jałmużny proszącemu, kierując samochodem i przekraczając dozwoloną prędkość. Mógłbym tak wymieniać bez końca.

Prawo Harcerskie jest wyrazem realizacji zasady oddziaływania pozytywnego będącej fundamentem harcerskiego systemu wychowania. Jest sformułowane w formie postulatów etycznych i moralnych, a nie zakazów jak to bywa w większości znanych nam uregulowań prawnych. Po prostu opisuje idealną postawę harcerza. Jest drogowskazem w pracy nad sobą, do której każdy z nas jest zobowiązany poprzez fakt złożenia przyrzeczenia i noszenia krzyża harcerskiego.

Ideał ma to do siebie, że jest nieosiągalny. Gdyby został osiągnięty przestałby być ideałem. To tak jak z nieskończonością. Kto prawidłowo pojmuje sens Prawa Harcerskiego, ten nie może o sobie powiedzieć, że ten ideał osiągnął. Takie stwierdzenie byłoby oznaką pychy i jako takie samo w sobie oznaczałoby złamanie Prawa.

Drugim ważnym dla naszych zasad metodycznych stwierdzeniem jest konkluzja polegająca na tym, że gdybyśmy żądali od instruktorów by ich postawa w pełni odpowiadała ideałowi opisanemu Prawem Harcerskim, tym samym zredukowalibyśmy skuteczność wychowawczą harcerstwa do zera. I to wcale nie dlatego, że powstała by trudność polegająca  na braku możliwości znalezienia  takich świętych i herosów w jednej osobie. Wszak tylko tacy mogliby być instruktorami. Ważniejsza jest inna konkluzja. Nawet gdyby udało się kilku takich znaleźć,  wtedy za nic w świecie nie mogliby by oni prawidłowo oddziaływać swoim przykładem na młodzież.

Powyższe stwierdzenie może się wydać dziwne ale tylko dla osób, które powierzchownie znają harcerski system wychowania. Instruktor, który wie jakie są mechanizmy naszego oddziaływania nie będzie się dziwił. Ale ponieważ czytać te słowa mogą także osoby niezorientowane, należy się wyjaśnienie.

Otóż wychowanie jest procesem dynamicznym, a szczególnie wychowanie harcerskie. Zakłada stopniowe dochodzenie do kolejnych, coraz wyższych celów w pracy nad sobą. W proces wychowania muszą być też wkalkulowane trudności. To znaczy, że  harcerze mają prawo do słabości i do popełniania błędów. Nie ma na świecie ani jednego żywego człowieka wolnego od grzechu. Każdy może zbłądzić i zgrzeszyć. Dla procesu wychowania nie jest ważne czy i jak ktoś upadł, lecz czy i jak się z tego upadku podnosi. Jeżeli zatem tak to wygląda, to najdoskonalszym wzorcem postawy instruktorskiej jest ta, która pokazuje harcerzom jak się podnosić z upadku i uwalniać od grzechu. Postawa idealna nie stanowiłaby przekonywującego i wiarygodnego wzorca. Tworzyła by bowiem dystans, który by sprawiał, że harcerze traktowali by swojego drużynowego jak świętego na ołtarzu lub bohatera patrzącego na nich z pomnika. Tego typu wzorce ideowe też są potrzebne w procesie wychowania. Dlatego kościół ma swoich świętych i patronów, a harcerstwo swoich bohaterów drużyn. Jednak w realnym wychowaniu, to nie te wzorce lecz wzorzec osobowy instruktora jest orężem najbardziej skutecznym. Dlaczego? Bo instruktor jest żywym człowiekiem, takim samym jak harcerze. Też ma prawo upaść. Najbardziej wartościową nauką dla harcerzy jest obserwowanie jak ich instruktor podnosi się z własnych upadków i jak walczy ze swoimi słabościami.  Tyle teoria wychowania harcerskiego.

Instruktor ma żyć normalnym życiem. Takim jak żyją jego rówieśnicy. W tym życiu nie raz upadnie lub okaże słabość. Nie powinno się tego ukrywać. Jego harcerze powinni o tym wiedzieć i obserwować jak on się z tego upadku podnosi. Jak walczy ze słabością, jak naprawia wyrządzone komuś krzywdy. Bo to jest właśnie najbardziej wartościowa obserwacja. Tylko to może być wzorcem prawidłowej harcerskiej postawy.

Dlaczego przypominam prawdy zdawałoby się oczywiste? Ponieważ w ostatnich latach ujawniła się tendencja, do robienia z tego tematu tabu. Można odnieść wrażenie, że korpus instruktorski to kolegium świętych, wolnych od grzechów i słabości. Wyrazem tego są ciągle powtarzane oskarżenia  o łamanie prawa harcerskiego i towarzyszące im nawoływania do usuwania instruktorów ze Związku i zawieszania w prawach instruktorskich czyli czyszczenia środowiska z czarnych owiec. Miejmy nadzieję, że nie jest to przejaw instrumentalnego traktowania Prawa Harcerskiego, choć obserwując to co się dzieje w Organizacji Harcerzy, przeciwko komu kierowane są takie oskarżenia, a jeszcze bardziej przeciwko komu nie są, a powinny, nieodmiennie nasuwa mi się na myśl ludowa mądrość mówiąca, że nadzieja jest matką głupich. Ale zostawmy na razie na boku moje przypuszczenia i potraktujmy sprawę tak jakby to wszystko było efektem tylko i wyłącznie pomieszania pojęć.

Stwarzanie pozorów i udawanie, że instruktorzy w swojej masie nie łamią Prawa, a jeśli już, to tylko czarne owce, z którymi trzeba się jak najszybciej rozstać,  jest wysoce szkodliwe. Po pierwsze dlatego, że jest to kłamstwo – co samo w sobie nie mieści się idei harcerskiej. Po drugie dlatego, że wstydliwe ukrywanie słabości instruktorów przed harcerzami jest kłamstwem, które oni doskonale wyczuwają. To kłamstwo jak każda forma hipokryzji jest przyczyną poważnej demoralizacji. I to zarówno w wymiarze indywidualnym jak i zbiorowym. Zaryzykuję stwierdzenie, że w wymiarze zbiorowym, kiedy organizacja tworzy kłamliwe mechanizmy zmierzające do stworzenia wrażenia, że jej kadra instruktorska jest święta, demoralizacja jest poważniejsza, bo dotyka także złych wzorców zachowań społecznych.  
  

Czy powinno się karać instruktorów za łamanie Prawa Harcerskiego?

Na to pytanie mam prostą i zapewne szokującą dla wielu odpowiedź. NIE! Uzasadnienie tego stanowiska nie będzie proste. Opiera się ono na dwóch argumentach.

1.
Z pojęciem kary nierozerwalnie związane jest pojęcie winy. Nie wdając się w głębsze, filozoficzne rozważania na ten temat, dla każdego chyba jest oczywiste, że nie można nikogo karać dopóki nie ma absolutnej pewności o jego winie. Ustalenie winy w kontekście złamania Prawa Harcerskiego jest niezwykle trudne jeśli w ogóle jest to możliwe. Oczywiście, jeśli się ma wrażliwość i intelekt wkraczające poza przysłowiowe zupactwo.   A zgodzimy się że dla zupactwa nie ma miejsca w harcerstwie.

Prawo Harcerskie nie jest sformułowane z zakazów. Wyjątkiem jest druga część 10 pkt. Prawa, gdzie bardzo precyzyjnie określono, czego harcerzowi i instruktorowi robić absolutnie nie wolno.  Wielu, krytyków harcerstwa zarzuca nam, że jest to poważna niekonsekwencja. Czy słusznie – to jest sprawa dyskusyjna. Można by oczywiście zakaz picia alkoholu i palenia tytoniu zastąpić bardziej konsekwentnym w stosunku do idei oddziaływania pozytywnego nakazem wolności od nałogów pętających ducha i ciało, jak to jest w skautingu. Postulaty takie zgłaszane są nie od dziś. Nie chcę podejmować tu tej dyskusji. Sam jestem zwolennikiem pozostawienia obecnego zapisu nawet jeśli jest nie całkiem konsekwentny. Moim zdaniem, nadal przemawiają za tym wyższe racje społeczne. Piszę o tym aby zwrócić szczególną uwagę czytelnika na wyraźnie odmienną specyfikę 10 pkt Prawa.

Otóż, jest to jedyny zapis, na podstawie którego można w sposób uczciwy próbować przesądzać o czyjejś winie. Zakaz jest konkretny i bezwzględny, a więc można bez trudu ustalić czy ktoś go złamał czy nie. Nawet wtedy jednak nie jest to wystarczająca przesłanka do orzeczenia na temat winy. Aby można to było zrobić trzeba wpierw zbadać kontekst sytuacji w jakiej to nastąpiło i uczciwie przeanalizować wszelkie okoliczności. Może się na przykład okazać, że do zdarzenia doszło incydentalnie w wyniku wyższej konieczności. A więc nawet w tym przypadku, fakt złamania zakazu nie może automatycznie skutkować uznaniem winy i nałożeniem kary.

A co dopiero w przypadku wszystkich pozostałych zapisów. Jestem nawet przekonany, że używanie terminu „złamanie prawa” jest nieuprawnionym, wynikającym z nadmiernego uproszczenia, nadużyciem myślowym. Złamać można zakaz. Jeśli zaś ktoś szczerze podąża drogą do ideału to może co najwyżej pobłądzić, zatrzymać się albo upaść. Żadna z tych okoliczności nie może być rozpatrywana w kategorii winy. Nawet gdyby nam się wydawało, że ktoś zawrócił z tej drogi czy całkowicie z niej zszedł, to nawet wtedy nie mamy prawa mówić o winie. Nie można nikomu czynić zarzutów z faktu, że nie jest doskonały, a tym bardziej go za to obwiniać! 

Kluczem do zrozumienia tego są słowa Przyrzeczenia Harcerskiego „mam szczerą wolę”. Być może te właśnie słowa i taka a nie inna koncepcja Przyrzeczenia Harcerskiego jest najbardziej dobitnym przejawem chrześcijańskich źródeł naszego ruchu. W sensie prawnym, słowa Przyrzeczenia to nic innego jak oświadczenie woli, które zawsze może być wycofane. 

W wymiarze ziemskim, nie istnieje żaden aparat służący do oceny czyichś intencji ani do mierzenia natężenia woli i poziomu szczerości. A ponieważ nie jesteśmy w stanie dokonać obiektywnego pomiaru, musimy w każdym przypadku opierać się na zaufaniu. Tak długo jak ktoś twierdzi, że chce się kierować w życiu Prawem Harcerskim, tak długo musimy mu wierzyć, że tak jest oraz przyznać mu prawo zatrzymywania się i błądzenia w tej drodze. Nie ustając przy tym w wysiłkach by go mobilizować do podnoszenia się z upadków i stawiania sobie ambitnych wyzwań. I to jest zadanie dla organizacji.  Przy okazji, jest to ważny argument za utrzymaniem przynajmniej jednego, wymagającego poświęcenia zakazu. To swoisty test szczerej woli. Bowiem, kto ją utraci najprędzej zaczyna lekceważyć zakazy zawarte w 10 pkt Prawa.    

Dlaczego bardzo ryzykownie jest kogoś innego obwiniać o niedostateczne wysiłki w dążeniu do ideału? Z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego, że ideał, tak jak nieskończoność i jak każdy absolut pozostaje trudny do szczegółowego określenia. Weźmy prosty przykład. Co to konkretnie oznacza „harcerz służy Polsce”? Daję laur Mistrza Świata w Próżności każdemu kto spróbuje skonkretyzować jakieś wymogi, które można by postawić każdemu bez wyjątku harcerzowi w tym względzie. Po drugie, nasza pozycja w drodze do ideału jest względna. Jeden może uznać, że dobrze służy Polsce, gdy wywiesza w każde święto flagę narodową, inny dołoży do tego, że uczciwie płaci podatki, a jeszcze  inny będzie od siebie wymagać świadomego i uczciwego udziału w wyborach. Jest też inny wymiar tej względności. Ktoś może uznać, że jego zadaniem jest zostać Prezydentem RP i wykorzenić wszelkie pozostałości socjalizmu w Polsce, a inny wręcz przeciwnie, podejmuje działalność polityczną w celu restytucji centralnego planowania i etatyzmu. I każdy będzie miał prawo mieć poczucie dobrze pełnionego obowiązku. Nikt też nie będzie miał  prawa robić komukolwiek zarzutów z powodu jakoby nie dostatecznego, czy błędnego zaangażowania w służbę Polsce. 

Oto jeden z powodów dlaczego Prawo Harcerskie nie nadaje się do stanowienia o winie, a więc także wyklucza stosowanie kar za jego łamanie.


2.
Drugim istotnym  aspektem mojego stanowiska są metodyczne założenia harcerstwa. Jedną z pięciu kardynalnych zasad harcerskiego sytemu wychowania jest pozytywny charakter oddziaływania. Prawidłowo pojmowane harcerstwo w ogóle rezygnuje ze stosowania kar jako środka oddziaływania. Nie oznacza to jednak, że w naszej praktyce wychowawczej kary nie są w ogóle stosowane. Niestety są i będą! A im instruktor jest słabszy merytorycznie i psychicznie, tym chętniej z nich korzysta. Jak już wyżej zostało powiedziane nie jesteśmy idealni. Dotyczy to także merytorycznego przygotowania instruktorów do pracy wychowawczej. Jednak do ideału powinniśmy dążyć także w tym obszarze. Dlatego trzeba stale to sobie uświadamiać. Zastosowanie kary świadczy tylko i wyłącznie o porażce jaką poniósł instruktor, który karę nakłada. Dotyczy to relacji drużynowy - harcerze, a jeszcze bardziej relacji wewnątrz środowiska instruktorskiego na linii przełożony - podwładny. Te instruktorskie relacje tworzą bowiem społeczną atmosferę wychowawczą w organizacji - swoisty klimat w jakim odbywa się proces wychowania w drużynach. I te wzorce powielane są potem przez drużynowych w pracy z młodzieżą.

Jak już zostało powiedziane, każdy ma prawo upadać i błądzić. Wartością wychowawczą jest sposób w jaki instruktor podnosi się z upadku, wraca na drogę ku ideałom i naprawia wyrządzone krzywdy. To jest dopiero wartościowy wzorzec osobowy, jaki harcerstwo wykorzystuje w procesie wychowania. I to nie tylko w najprostszym tego rozumieniu. W sensie filozoficznym jest to widomy znak obecności Chrystusa w naszym gronie.

 

Kto rażąco narusza Prawo Harcerskie?

Problem powstaje wtedy gdy instruktor upada i wcale nie zamierza się podnieść, albo nie przyjmuje do wiadomości, że upadł. Taką właśnie sytuację nazywam rażącym naruszeniem Prawa Harcerskiego. Sytuacja taka zawsze skutkuje demoralizującym wpływem na środowisko harcerskie w jakim ma miejsce, a więc musi zostać jak najszybciej zażegnana.

Częstym rodzajem rażącego łamania Prawa Harcerskiego są sytuacje powodujące negatywne skutki społeczne np. prowadzące do publicznego zgorszenia, kompromitowania ideałów harcerskich i naruszenia wiarygodność wychowawczej organizacji. Z taką sytuacją mamy do czynienia najczęściej wtedy gdy dochodzi do złamania prawa państwowego lub ogólnie obowiązujących poza harcerstwem norm współżycia społecznego.

Prawo Harcerskie składa się z postulatów moralnych, które daleko wychodzą ponad normy etyczne obowiązujące w społeczeństwie. Na straży tych norm stoją prawo państwowe i zasady współżycia społecznego. Dla harcerzy, a zwłaszcza dla instruktorów przestrzeganie tych norm to nie żaden szczyt osiągnięć lecz absolutne minimum, na którym można dopiero budować. W niektórych partiach politycznych i stowarzyszeniach  być może jest miejsce dla przestępców. W harcerstwie nie!

W tym miejscu muszę jednak wejść w krótką dygresję historyczną. Nieco wyżej mówiliśmy o nakazie służby Polsce. Zwróćmy uwagę na fakt, że Józef Piłsudski był agentem japońskim i niemieckim, a płk. Kukliński amerykańskim. Czy mimo tego, że na gruncie ówczesnego i dzisiejszego prawa można by to było kwalifikować jako zdradę stanu, ktokolwiek zdrowy na umyśle i sumieniu mógłby im zarzucić, że nie kierowali się w życiu nakazem służby Polsce? Nie wyobrażam sobie tego. Sam wielokrotnie łamałem prawo obowiązujące w PRL, chociażby pisząc poza cenzurą, kolportując ulotki i organizując nielegalne zgromadzenia. I nie mam sobie nic do zarzucenia. Dlaczego. Bo prawa obowiązujące w tamtych realiach historycznych nie były prawami sprawiedliwymi i nie realizowały polskiej racji stanu.

Sytuacja jednak zmieniła się w 1989r, kiedy Polska odzyskała niepodległość. Od tej pory każde złamanie prawa państwowego jest aktem wrogim wobec Polski, ponieważ przyczynia się do degradacji stosunków społecznych panujących w naszej Ojczyźnie. ZHR akceptuje w pełni porządek prawny Rzeczpospolitej Polskiej. Dotyczy to bez wyjątku każdego instruktora. Żyjemy w wolnym kraju, kto tego porządku nie akceptuje może bez żadnych konsekwencji prawnych opuścić ZHR i założyć lub wstąpić do innego stowarzyszenia. Może też wyjechać z Polski. Przestrzeganie prawa państwowego jest obowiązkiem każdego instruktora, a jego bezceremonialne łamanie musi być uznane za rażące naruszenie Prawa Harcerskiego, a właściwie jeszcze gorzej, bo fundamentów tego Prawa.  

Jeszcze raz podkreślam, bo zależy mi na specjalnym uwypukleniu tej kwestii. Kto łamie prawo Rzeczpospolitej Polskiej, ten godzi w interes Polski i niszczy wychowawcze fundamenty harcerstwa.  Jest to najbardziej rażące naruszenie Prawa Harcerskiego.

 

W jakich sytuacjach konieczna jest reakcja władz harcerskich?

Rozpatrzmy taki przykład.
Instruktor nie dochował czystości przedmałżeńskiej, która według wielu tradycyjnych interpretacji Prawa Harcerskiego jest postulowana w 10-tym jego punkcie. Zdarza się. Przypuszczam, że zdarza się powszechnie. Czy oznacza to, dyskwalifikację takiego instruktora jako wychowawcy?

Jest to sytuacja tak intymna, że do jej ujawnienia dochodzi bardzo rzadko. W zasadzie tylko w trzech przypadkach; pojawienie się widocznych skutków społecznych czyli po prostu ciąża,  donos (ohyda), brak zrozumienia, że jest to przekroczenie Prawa Harcerskiego i afiszowanie się z tym wobec środowiska.

Reagując na tego typu sytuację, trzeba wziąć pod uwagę przede wszystkim wychowawcze skutki tej reakcji w odniesieniu do harcerzy.

Gdy pojawia się ciąża sytuacja wychodzi ze sfery życia intymnego i staje się problemem w pewnym sensie społecznym. Z punktu widzenia Prawa Harcerskiego i dekalogu jest tylko jeden uczciwy sposób rozwiązania tej sytuacji. Jest nim małżeństwo. Jeżeli instruktor tak właśnie widzi sposób rozwiązania sytuacji i podejmuje realne kroki w tym kierunku, to uważam, że tym samym wykazuje się postawą godną naśladowania. Dostarcza swemu środowisku najbardziej wartościowych wzorców postawy. Tak! Okazałem się słaby. Zgrzeszyłem, ale jestem człowiekiem odpowiedzialnym i tak szybko jak to możliwe wezmę odpowiedzialność za to co się stało i załatwię swoje sprawy wobec mojej partnerki i przed Bogiem.  Sprawy te mogą się skomplikować na wiele różnych sposobów. Na przykład zawarcie związku małżeńskiego okaże się z jakiegoś powodu niemożliwe. Zawsze wtedy decydująca jest chęć instruktora do poszukiwania najbardziej odpowiedzialnego sposobu rozwiązania tej sytuacji. Dopóki taka chęć istnieje i dopóki środowisko instruktorskie odbiera czytelne sygnały, że podejmowane są realne kroki w tym kierunku, zdarzenie takie przynosi więcej korzyści wychowawczych niż szkód. W żaden sposób nie może być pretekstem do stwierdzenia, że instruktor utracił wiarygodność wychowawczą. Organizacja nie ma prawa wtedy reagować!

Inna jest sytuacja gdy najskrytsze tajemnice życia intymnego instruktora dochodzą do wiadomości przełożonych przypadkiem (niezwykle rzadko)  lub za sprawą donosu (najczęściej - dla podkreślenia powtórzę - ohyda). Gdybym ja bym takim przełożonym, próbował bym dyskretnie pomóc instruktorowi, który ma problem, tak aby korzyści odniósł on osobiście oraz aby moje działania wpłynęły korzystnie na atmosferę wychowawczą w środowisku.

Przede wszystkim należy sobie zadać pytanie, czy wiedza o tym przedostała się już do środowiska, a w szczególności do młodzieży harcerskiej. Jeżeli tak to, rozwiązanie sytuacji powinno uwzględniać ten fakt. Podjęte działania muszą być widoczne. Ale oczywiście nie chodzi o żadne karanie czy zawieszanie instruktora. To świadczyłoby tylko o inkwizycyjnym charakterze organizacji. To nie organizacja ma podejmować jakiekolwiek działania tylko instruktor, którego to dotyczy! Kto tego nie rozumie niech może lepiej przemyśli czy nadaje się na instruktora harcerskiego.

Zaplanowane działania powinny zmierzać do osiągnięcia dwóch celów. Po pierwsze pokazać, że instruktor ma świadomość swojej słabości, a po drugie pokazać sposób rozwiązania tej sytuacji i wysiłek włożony w pracę nad sobą.

W rzadko występującym w przyrodzie przypadku, gdy władze harcerskie dowiadują się o faktach, o których nikt inny nie wie, osobiście zalecałbym poprzestać na rozmowie z zainteresowanym instruktorem i uzyskaniu deklaracji rozwiązania problemu  w duchu Prawa Harcerskiego. Należy okazać ZAUFANIE! W takiej sytuacji organizacja nie ma prawa reagować! Każda oficjalna reakcja dopiero stworzy problem wychowawczy. 

Ktoś mi teraz zarzuci, brak konsekwencji, że ukrywanie Prawdy jest złamaniem Prawa Harcerskiego i oznaką hipokryzji. Temu odpowiedzieć mogę tylko tyle, że świat wbrew naiwnym przeświadczeniom nie jest czarno biały.  Życie niesie ze sobą wiele sytuacji, w których trzeba dokonywać wyborów trudnych to znaczy takich, gdzie kolidują ze sobą wartości najwyższego rzędu, a każda decyzja oznaczać będzie poświęcenie jednej wartości kosztem drugiej. Tak jest i w tym przypadku. W takiej sytuacji trzeba podjąć trudną decyzję czy Prawda jest ważniejsza niż interes wychowawczy konkretnych harcerzy. Kierując się bezwzględnym pragnieniem dania świadectwa prawdzie, można zaprzepaścić wiarygodność wychowawczą drużynowego, czy wręcz pozbawić harcerzy ich mistrza i całkowicie odciąć od harcerstwa. Ja uważam, że w takiej sytuacji trzeba szukać rozwiązania, które będzie korzystne przede wszystkim dla procesu wychowania.

Wiem, że to co napisałem obudzi „święte” oburzenie instruktorów ukształtowanych przez wzorce religijności, które były kiedyś odpowiedzialne za zjawisko polowania na czarownice. Ale wydaje mi się, że cały cywilizowany świat, a także kościół stara się tych wzorców nie kultywować. Szczególnie w harcerstwie powinniśmy o tym pamiętać no chyba, że chcemy się wzorować na prawie szariatu i w ten sposób widzimy kształt stosunków społecznych jakie miałyby w Polsce panować. 

Inna jakościowa sytuacja jest wtedy, gdy instruktor nie rozumie jaki jest sens postulatu czystości w prawie harcerskim, afiszuje się wszem i wobec swoimi podbojami miłosnymi, powodując publiczne zgorszenie. W takiej sytuacji nie ma innego wyjścia jak pozbawić go możliwości oddziaływania na młodzież. Jego wpływ prowadzi bowiem do demoralizacji. To jest właśnie ta sytuacja, w której dochodzi do tego co nazywam rażącym naruszeniem Prawa.

Opisany tu, właściwy moim zdaniem sposób reagowania umieściłem w bardzo konkretnym kontekście. Ale oczywiście inteligentny czytelnik bez trudu uogólni sobie przedstawione tu wskazówki i postulaty na wszystkie inne obszary opisane Prawem Harcerskim.


W jakiej formie powinno się reagować na przypadki rażącego łamania Prawa Harcerskiego?

Czy instruktor, którego postawa nie stanowi wartościowego wzoru wychowania powinien pozostawać instruktorem i w ramach harcerstwa oddziaływać na młodzież? Odpowiedź wydaje się prosta. NIE! Trzeba sobie tylko odpowiedzieć na kolejne pytanie. W jakiej formie rozstawać się z takim instruktorem?

W sposób uczciwy, szanujący jego godność i pozostawiający mu prawo obrony. Na szczęście Statut ZHR spełnia w tym zakresie wszelkie cywilizowane normy. Istnieje ścieżka odwoławcza. Każdy instruktor, który czuje się pokrzywdzony ma prawo odwołać się od decyzji o skreśleniu go z listy instruktorów do niezależnego Sądu Harcerskiego. Sytuacja taka ma miejsce wtedy gdy decyzja jest kontrowersyjna, to znaczy w przeświadczeniu usuniętego instruktora niesprawiedliwa.  Doświadczenie uczy, że odwołania zdarzają się w dwóch przypadkach. Albo usunięty instruktor jest zdeprawowany to znaczy nie potrafi prawidłowo odróżniać dobra o zła, wtedy odwołanie jest odrzucane. Albo organ władzy harcerskiej, który go usunął  jest zdeprawowany i posługuje się przynależnymi uprawnieniami w sposób instrumentalny.  Chyba się zgodzimy, że ta druga sytuacja jest groźniejsza dla misji naszego Związku. 

W ostatnich latach wprowadzono do regulaminów ZHR instytucję zawieszenia. W założeniach Naczelnictwa rozwiązanie to miało być wykorzystywane w sytuacjach wątpliwych, kiedy wyjaśnienie zarzutów uzależnione jest od działania czynników zewnętrznych.. Na przykład wtedy gdy w stosunku do instruktora ZHR formułowane są publicznie zarzuty, czy to przez media czy przez prokuraturę o złamanie, nie Prawa Harcerskiego bo to mediów i wymiaru sprawiedliwości nie interesuje, lecz prawa państwowego. W takich sytuacjach celem zawieszenia jest odsunięcie instruktora od funkcji wychowawczych do czasu wyjaśnienia stawianych mu zarzutów. Jeśli wyjaśnią się na jego korzyść zawieszenie ustaje i uznaje się je za niebyłe, jeśli odwrotnie, następuje skreślenie z listy instruktorów. Przy czym zgodnie ze wszelkimi standardami, również od decyzji o zawieszeniu przysługuje instruktorowi prawo odwołania się do Sądu Harcerskiego.

Można by sądzić, że skoro nasze rozwiązania prawne spełniają wszelkie standardy to nie powinno być wokół tego żadnych nieporozumień. Niestety tak nie jest.

Głownie z dwóch powodów.

Pierwszy polega na stosowaniu przez władze harcerskie instytucji zawieszenia w charakterze kary.  Cóż, niejednokrotnie wskazywałem na mechanizmy, które powodują, że przy awansach instruktorskich obowiązuje selekcja negatywna i przełożonymi często zostają instruktorzy najmniej kompetentni z pośród tych którym mają przewodzić. Na szczęście brak kompetencji jest chorobą uleczalną. Człowiek nie posiadający dostatecznych kompetencji instruktorskich ale wewnętrznie uczciwy, może szybko swoje kompetencje uzupełnić. Więc zjawisko to ma szansę przejść do historii. Wystarczy tylko czujność i uczciwość Sądu Harcerskiego. Na szczęście tu standardy są nadal wysokie.

Przerażenie natomiast budzi we mnie pewne podejrzenie.

 

Czy instytucja zawieszenia stała się narzędziem w walce politycznej w „wrogami” rewolucji prowadzonej pod hasłem „dookreślenia”?

Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć wprost. Nie siedzę w głowach rewolucjonistów i sam nie mam mentalności rewolucyjnej. Ale mogę obserwować wydarzenia i wyciągać wnioski

Jak się zapewne czytelnicy zorientowali, to nie przypadek, że dla zilustrowania swoich tez na temat sposobu reagowania organizacji na przejawy łamania Prawa wykorzystałem kwestie czystości przedmałżeńskiej. Mam nieodparte wrażenie, że w ostatnich dwóch latach panuje wokół tych spraw swoista histeria. Tak jakby Prawo Harcerskie nagle zawęziło się do par excellence stosunków pomiędzy instruktorami płci przeciwnej. Nagle przestało się mówić o tak dawniej żywych problemach jak abstynencja, uczciwość czy prawdomówność skupiając się na intymnym życiu instruktorów.

Warto przypomnieć żenujący i odrzucony na szczęście przez Zjazd projekt tzw. seks uchwały i powiązać to z całą serię zawieszeń jakie miały ostatnio miejsce w Organizacji Harcerzy. To chyba nie przypadek. Mam podejrzenie, że jest to skutek instrumentalnego traktowania Prawa Harcerskiego obliczonego na odwrócenie uwagi od faktycznych, moralnych i etycznych  problemów środowiska instruktorskiego, które to inicjuje.

Żeby zilustrować, jak ta histeria jest podsycana przytoczę pewną historyjkę z życia wziętą. A życie jak wiadomo potrafi dostarczać znacznie ciekawszych historii niż literatura.

Pewien powszechnie szanowany i lubiany instruktor przyszedł do swojego przełożonego  zwierzyć mu się ze swojego problemu. Jego narzeczona zakomunikowała mu, że spodziewa się dziecka. Instruktor ów, sam czuł się z tym źle. Był wewnętrznie przekonany, że w tej sytuacji nie ma moralnego prawa przewodzić dużemu zespołowi instruktorskiemu. Podzielił się tą refleksją z przełożonym i poprosił go o urlop na czas niezbędny do uregulowania swoich osobistych spraw. Zrobił tak mimo, że był w tym czasie zaangażowany w wiele wartościowych działań, będących oczkiem w jego głowie i właśnie kończył próbę podharmistrzowską. Jednocześnie zapewnił komendanta, że  nic nie stoi na przeszkodzie by sprawa została załatwiona szybko i honorowo w zgodzie z wymogami kościoła.

Nie wiem, czy tego typu sytuacja musi koniecznie skutkować czasowym odsunięciem instruktora od bieżącej pracy.  Wcześniej napisałem co o tym myślę. Ale w tej konkretnej sytuacji to ów instruktor doszedł do takiego wniosku. Powtarzam, miał problem sam ze sobą, co jest już ostatecznym dowodem szczerości jego intencji i chęci podążania drogą harcerskich ideałów. W tej sytuacji bez wątpienia, urlop był najlepszym z możliwych rozwiązań.

No cóż. Stało się inaczej. Już następnego dnia wypuszczona przez kogoś plotka obiegła całe środowisko rozprzestrzeniając wiadomość na temat intymnych szczegółów jego życia. Przełożony zamiast udzielić instruktorowi urlopu, zawiesił go w prawach i obowiązkach instruktorskich. Rozkaz ukazał się miesiąc przed ślubem, kiedy już zaproszenie leżało na biurku owego przełożonego.
 
Trudno oprzeć się wrażeniu, że zrobiono to z wyraźnym zamiarem ukarania i napiętnowania tego człowieka, a w konsekwencji  poniżenia go w oczach środowiska. Gdyby nawet harcmistrz będący przełożonym tego instruktora nigdy w życiu nie słyszał o wyłożonych tu podstawowych zasadach obowiązujących w relacjach pomiędzy instruktorami, to przecież obok wiedzy instruktorskiej istnieje też zwykła ludzka przyzwoitość. No chyba, że przyjmiemy, że funkcjonariusz władz harcerskich jest z tej ludzkiej przyzwoitości zwolniony, co byłoby postulatem nad wyraz nieodpowiedzialnym.  Niestety muszę z przykrością stwierdzić, że nieszczęsny harcmistrz był nie raz uświadamiany o tym, że podobne do tych zachowania muszą być rozpatrywane w kategoriach pospolitego świństwa. Kilka miesięcy wcześniej zrobił dokładnie to samo. Zawiesił innego instruktora na trzy tygodnie przed jego ślubem. Wtedy również spotykał się w podobnymi do tej ocenami swoich działań. Podobna sytuacja miała miejsce także rok temu.

Druh harcmistrz do dziś nie widzi niczego złego w swoim postępowaniu, mimo tego, że doświadczeni instruktorzy zwracają mu na to uwagę. Powstaje pytanie, czy na czele dużych struktur harcerskich  może stać instruktor w tak rażący sposób łamiący Prawo Harcerskie i jak organizacja ma reagować na tego typu przypadki. Bo, że w sytuacji kiedy on sam nie widzi niczego niestosownego w swojej postawie, reagować powinna to chyba jest oczywiste.

Wracając do tematu. Do opowiedzianej historii muszę dodać  informację, że każdy z tych trzech zawieszonych instruktorów, mówiąc oględnie, nie przejawiał entuzjazmu w stosunku do ideowej i metodycznej rewolucji prowadzonej w OHy.  Dzięki tej informacji zyskujemy nowe spojrzenie na sprawę. 

Nie trzeba mieć doskonałej pamięci by, przypomnieć sobie jaki poziom agresji i ile wrzawy podniesiono w chwili gdy okazało się, że poprzedni Przewodniczący ZHR podał się do dymisji w związku z trudną moralnie sytuacją osobistą w jakiej się znalazł. Podkreślam! Sam podał się do dymisji! Nie trzeba go było siłą odrąbywać od stołka i publicznie rozdzierać szat. Zrezygnował w poczuciu odpowiedzialności za atmosferę wychowawczą w organizacji, którą reprezentował. Ile pomyj wylano publicznie na tego człowieka mimo, że ostatecznie jako instruktor zachował się honorowo. Kto te pomyje wylewał? Kto wrzawę podnosił?

A teraz zestawmy to z przypadkiem pewnego harcmistrza, który został publicznie oskarżony o przestępstwa natury homoseksualnej. Nie o kwestie obyczajowe tylko o przestępstwa zagrożone karą wieloletniego pozbawienia wolności. Owszem instruktor ten został natychmiast zawieszony, ale w taki sposób by nikt się o tym nie dowiedział. Rozkaz specjalny, w którym to zawieszenie nastąpiło jest tajny  - do dziś nie został opublikowany. Z serwisu zhr.pl próbowano usunąć wszelkie informacje mogące świadczyć o tym, że człowiek ten był kiedykolwiek instruktorem ZHR. Zamiast przykładnej kary i publicznych głosów oburzenia  - tuszowanie sprawy. Jestem zdania, że akurat w tym przypadku postąpiono właściwie. Warto sobie jednak zadać pytanie skąd się bierze ta dysproporcja w sposobie traktowania instruktorów? Czy nie wynika z tego, że ów harcmistrz należał do grona osób czynnie wspierających politykę dookreślenia ideowego realizowaną przez GKHy.

Znane są z mediów przypadki, że inni instruktorzy pełniący bardzo wysokie funkcje w Organizacji Harcerzy znajdują się w stanie oskarżenia o pospolite przestępstwa. Mimo to nie zrezygnowali z funkcji, co uważam za naganne. W tej chwili jednak nie o ocenę tych postaw mi chodzi. Zastanawiam się nad sposobem reakcji władz OHy. Czy w sytuacji podejrzenia o rażące złamanie Prawa Harcerskiego, gdzie proces wyjaśniania zarzutów odbywa się poza ZHR, Naczelnik nie powinien zastosować, stworzonej właśnie w tym celu  instytucji  zawieszenia? Zwłaszcza, że jak wiadomo, Naczelnik  nie ma oporów przed stosowaniem  tej procedury. Opory ma wobec swoich najbliższych kolegów.

Przełożeni mają oczywiste  prawo nie stosowania  instytucji zawieszenia wobec instruktorów, którym chcą i mogą okazać zaufanie.  Jednak trzeba sobie jasno powiedzieć, że  może to dotyczyć tylko tych sytuacji gdy sprawa zamyka się w wąskim  kręgu osób i ma taki charakter że nie może zaszkodzić wiarygodności wychowawczej harcerstwa jako organizacji. Gdy rzecz dotyczy instruktorów pełniących eksponowane funkcje o charakterze publicznym, a jeszcze bardziej wtedy gdy zarzuty pod ich adresem formułowane są publicznie w  poważnych mediach, i przez prokuraturę, obowiązkiem przełożonych jest dbać przede wszystkim o interes wychowawczy a więc o wiarygodność harcerstwa.  To jest tak zwana oczywista oczywistość. A jednak tak się nie dzieje. Dlaczego? 

Zdaje się że nie tylko ja wyciągam z tego taki o to smutny wniosek  Trzymaj się blisko władzy, usługuj jej, a włos ci z głowy nie spadnie. Koledzy zamiotą brudy pod dywan i odwrócą uwagę środowiska krzycząc „łap złodzieja”.  W przypadku ZHR rolę tę pełni grzebanie się w szczegółach intymnego życia instruktorów.

Niestety, tak długo jak tego wnioski będą mogły być formułowane wiarygodność wychowawcza ZHR będzie poddawana trudnej próbie.

Wiara w to, że instruktorzy ZHR są ślepi i głusi, że nie potrafią kojarzyć faktów i wyciągać wniosków świadczy o tym, że obecne  kierownictwo OHy kiepsko rozpoznaje znaki czasu. Taktyka „łap złodzieja” nie nadaje się do zastosowania w tego typu środowisku. Milczenie nie zawsze oznacza, że udało się ludzi wyprowadzić w pole. Częściej spowodowane jest zażenowaniem i brakiem umiejętności reagowania na tak wstydliwe sytuacje.   

Na koniec muszę postawić najważniejsze pytanie. A może godząc się przez lata na taką sytuację wszyscy razem naruszamy zasady Prawa Harcerskiego? Nie pytam o to bo mam plan wszystkich nas ukarać i wyrzucić z harcerstwa. Znacie już moje poglądy. Pytam by pobudzić nas wszystkich bez wyjątku do refleksji.  

hm. Marek Gajdziński, Mazowiecka Chorągiew Harcerzy ZHR