pwd. Maciej Skórski
 
„Coraz częstsza nieobecność ojców w rodzinach to fakt dokonany. (...) Niestety, mimo największych starań i najlepszych chęci, (matki) nie są w stanie zastąpić synom ojców.” 
 
Wojciech Eichelberger, „Zdradzony przez ojca”

I tu właśnie znajdujemy kolejne zadanie dla siebie – zrekompensować tą nieobecność.
 
Ojca nie ma, ale dlaczego? Może odszedł? Może zginął w wypadku? A może po prostu nie ma czasu dla własnego syna? Może nie wie jak się nim zajmować? A może się obawia, że nie podoła?
 
Takich przykładów na nieobecność ojca mógłbym wymienić jeszcze wiele. Każdy z nich jest specyficzny, każdy z nich połączony z innymi czynnikami środowiskowymi (rodzeństwo, szkoła, podwórko) daje inny efekt na równie specyficznej psychice każdego chłopca. Czy jest jednak coś, co je łączy? Owszem, jest. Żebyście jednak dobrze mnie zrozumieli zacznę od początku.
 
Jerzy Witczak w swojej książce „Ojcostwo bez tajemnic” przytacza kilka, jego zdaniem,  najważniejszych argumentów w obronie uczestnictwa ojca w procesie rozwoju dziecka. Mówi o odmienności między miłością macierzyńską a miłością ojcowską. Ta pierwsza jest niejako bezwarunkowa - matka okazuje swoją miłość bez względu na wszystko, wystarczy być jej dzieckiem. Ojciec natomiast stawia pewne wymagania, jest „zachętą do rozwoju”, wytycza jego kierunki.
 
Inny argument Witczaka mówi o odmienności emocjonalnej obojgu rodziców – matka charakteryzuje się dużą niestabilnością nastrojów, ojciec jest bardziej konsekwentny w swoim postępowaniu. Chłopiec pozbawiony ojca może się okazać niezrównoważony emocjonalnie.
 
Jeszcze jeden argument na konieczność obecności ojca w procesie wychowania syna – za Witczakiem:  „...chłopiec obcując z ojcem, uczy się męskich zachowań, identyfikuje się ze swoją płcią...”. Nie na darmo o dziewczynce mówi się „córka Ewy”, a o chłopcu „syn Adama”. Od kogo bowiem dzieci mają nauczyć się wszelkich zachowań charakterystycznych dla swojej płci? Przecież ojciec nie będzie pokazywał córce, jak uwodzić mężczyzn, a matka nie pójdzie z synem na polowanie! Tylko mężczyzna może przekazać chłopcu prawdziwy wzorzec męskości, a kobieta dziewczynce – wzorzec kobiecości.
 
Wracając jednak na chwilę do zadanego na początku pytania: Ojca nie ma, ale dlaczego? Jak już mówiłem, przyczyn może być wiele. Łatwo je podzielić na dwie grupy – fizycznego i psychicznego braku ojca w procesie wychowania, i co ciekawe, ten drugi brak może być o wiele bardziej tragiczny w skutkach niż pierwszy.
 
Nie ma się co rozpisywać na temat pierwszej grupy przypadków – ojca nie ma: zginął, rozwiódł się, wyjechał za granicę. Nie pisze, nie odzywa się, po prostu go nie ma i nie będzie. Chłopiec może kiedyś go widział, może go pamięta, ale teraz nic już po nim nie pozostało poza sfrustrowaną matką, która nie radzi sobie z samotnym wychowywaniem syna.
 
Druga opcja, jak już wspominałem może być o wiele gorsza. Ojciec fizycznie jest w domu, ale nie uczestniczy lub uczestniczy w niewłaściwy sposób w procesie wychowania syna.
 
Wojciech Eichelberger mówi o czterech przyczynach takiego zachowania, które nazywa „zdradzaniem syna”. Po pierwsze, ojciec może znęcać się nad swoim synem, fizycznie lub psychicznie; takie postępowanie najczęściej prezentują alkoholicy, dogmatyczni ideolodzy, tzw. ludzie „żelaznych zasad” (m.in. wojskowi). Po drugie ojciec, jako niedojrzały jeszcze do wychowywania, ba, niedojrzały nawet do związku małżeńskiego, oddaje syna w ręce żony i matki zarazem, kobiety groźnej i autorytarnej – matki dla syna i matki dla siebie.Trzecia opcja występuje u ojców w dzieciństwie niedocenianych, u ojców, którzy nie do końca świadomie przez całe swoje życie próbują udowodnić sobie, że są coś warci. Wykorzystują do tego niestety swoich własnych synów, dla których stają się nieosiągalni i niedostępni. Ostatni, czwarty przypadek, to sytuacja, w której ojciec po prostu się chłopcem nie interesuje, a obowiązek jego wychowania zrzuca na matkę. Sytuację tą można przyrównac do ojca fizycznie nieobecnego.
 
Kiedy ojciec z któregoś z w/w powodów nie uczestniczy w procesie wychowania syna, nie przekazuje mu prawidłowego wzorca męskości, co gorsza zaburza w chłopcu obraz mężczyzny, a w najgorszych przypadkach może nawet sprawić, że jego syn odbierze drogę do męskości jako tą, którą on nie chce podążać.
 
Chłopiec, nad którym ojciec się znęca może w nieoczekiwanych chwilach objawiać dziwne lęki, porównywalne do lęku pojawiającego się w sytuacji zagrożenia życia. Nadmierna i niekontrolowana agresja jest kolejną cechą charakteryzującą takich chłopców. Z drugiej strony chłopiec z ojcem-katem może być osobą mocno zamkniętą w sobie tworzącą iluzję super grzecznego chłopca, który jednak okazuje się mocno nie asertywny.
 
Syn groźnej matki, obserwujący uległego ojca będzie osobą bardzo grzeczną, czyli jak najbardziej podporządkowaną władczej mamie. Pewnego dnia jednak odezwie się w nim chłopięcy instynkt, który zamieni go w przeciwieństwo poprzednika – stanie się wulgarnym i agresywnym egoistą.
 
Syn niedocenianego ojca, będzie czuł się dokładnie tak samo, jak jego tato – świadomy swojej małości i tego, że nigdy nie będzie tak dobry, jak on. Taki chłopiec nie ma czasu na przebywanie z rówieśnikami, a ojciec nie daje mu szansy na to, żeby się wykazał, co prowadzi w końcu do totalnego obniżenia poczucia własnej wartości.
 
Chłopiec, którego ojciec odsunął od siebie zajęty „swoimi sprawami” zostawia mu zazwyczaj w spadku niespełnioną i niedocenioną matkę, która robi z niego swojego mężczyznę. I to jest chyba najbardziej skomplikowana sytuacja. Chłopiec staje się bardzo mocno związany z matką, ta z kolei z jednej strony wywyższa go i uwodzi, z drugiej zaś poniża i wyśmiewa. Przedstawia mu obraz mężczyzny jako tego złego, którym nie może się stać – a przecież jego cel jest zupełnie odwrotny.
 
Wszystkie opisane tu konsekwencje stanowią jedynie pewne uogólnienia. Chłopiec, u którego pojawiają się wymieniane syndromy, w rzeczywistości prezentuje również szereg innych zachowań wynikających z występowania innych czynników wpływowych. Jednakże na podstawie tych uogólnień, można dopasowywać naszych harcerzy do modeli, wyciągać dalsze wnioski i starać się jakoś im pomóc.
 
Co zatem łączy te wszystkie przypadki „nie w pełni obecnego” ojca? To, że z takiej rodziny wychodzi „nie w pełni” mężczyzna.
 
I to jest właśnie jedno z naszych, jako drużynowych, zadań związanych ze zmianami obyczajowości w ostatnich latach – zrekompensować naszym harcerzom brak ojca. Nie spotkałem się jeszcze z chłopcem, który mimo kompletnej rodziny miałby takiego tatę, który ze swoją niezliczoną liczbą obowiązków znajdowałby wystarczającą ilość czasu dla swojego syna.
 
Czemu tak się dzieje? Takie czasy! Robert Bly w „Żelaznym Janie” pisze o erze, w której ojcowie stali się zbyt zajęci, żeby zajmować się swoimi chłopcami. Opowiada też o ojcach, którzy nie mają się czym pochwalić swoim synom, bo przez całe swoje życie wkręcali trzy śrubki w drzwi samochodu.
 
Na koniec, pozwolę sobie wrócić do początku. Każdy wychowawca musi bowiem wiedzieć „z czym dokładnie ma do czynienia”. Opisane wyżej przykłady są grubym uogólnieniem problemów, jakie mogą wyniknąć w przypadku, gdy chłopcu na pewnym etapie życia zabrakło ojca. W zależności jednak od wielu innych czynników środowiska zewnętrznego (przede wszystkim jednak są to: kontakty z rówieśnikami – zarówno chłopcami, jak i dziewczętami, relacje z opiekunami w przedszkolu i szkole, powodzenie w nauce) chłopiec może sobie z tymi problemami poradzić lub też nie.
 
Jednakże prawda o naszych ZHRowskich drużynowych jest dość smutna. Nie znam ani jednego nastoletniego drużynowego, który potrafiłby celowo wpływać na naprawę utraconej relacji harcerza z własnym ojcem. Czy zatem może go zastąpić? Przynajmniej częściowo? Myślę, że to świetne pytania, ale na osobny artykuł. Mam jednak jedną metodycznie sprawdzoną radę.
 
Przez 4 lata prowadzenia drużyny chłopcy nauczyli mnie bardzo ważnej rzeczy – aby być sobą, być mężczyzną, być wzorem, wodzem i starszym bratem. Jeśli spełnisz te wymagania, oni sami do ciebie przyjdą i wezmą to, co im będzie najbardziej potrzebne. Jeśli będziesz męski, ojcowski (tzn. pomocny, życzliwy, dobry) od razu zobaczysz, że każdy z nich tak naprawdę cię potrzebuje. Jeśli jednak chłopcy nie są nachalni, „nie łakną” twojej wiedzy i umiejętności, to albo mają utopijne rodziny (co nie jest możliwe), albo jesteś kiepskim drużynowym. Nie możesz niczego robić na siłę, musisz być naturalny, nie udawaj ideału. Każda twoja wada, nawet ta najbardziej ukryta, zostanie prędzej czy później brutalnie zdemaskowana!  Chłopcy szukają autorytetu, ale autorytet musi być realny a nie idealny.
 
Poczujesz się dumny, kiedy wpuszczą cię do swojego świata.
 
pwd. Maciej Skórski, Dolnośląska Chorągiew Harcerzy ZHR
Urodziłem się i mieszkam we Wrocławiu od 1986r. Skończyłem tutaj XII LO, tutaj też zdałem maturę w 2005r. Obecnie uczę się we Wrocławskiej Szkole Filmowej na kierunku: Reżyseria.
W ZHR od 1999r. (25 WrŻDH im. HBS "Parasol"). W 2003r. założyłem 25 WrŻDH. Po jednorocznej przerwie w sezonie 04/05 założyłem kolejną - 26 WrŻDH "Straceńcy" im. Antosia Petrykiewicza, którą prowadzę do dziś. Uwielbiam oglądać i robić filmy, pływać na rejsy pełnomorskie, a do tego zwiedzać inne kraje.
 
BIBLIOGRAFIA 
 
1) Jerzy Witczak, „Ojcostwo bez tajemnic”, Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych, Warszawa 1987
2) Wojciech Eichelberger, „Zdradzony przez ojca”, Wydawnictwo Do, Warszawa 1998
3) Robert Bly, „Żelazny Jan”, tłum. Jacek Tittenbrun, Zysk i S-ka, Poznań 2004
 
 
/zdjęcie autorstwa Jarka Błoniarza pochodzą z galerii Zlotu Rodzin Harcerskich 2007: http://www.bloniarz.pl/index_7.htm#210/