Umieszczamy ten tekst, jak poprzedni z cyklu (”Rozwód”) w „czerwonym kręgu, bo dotyczy sprawy ważnej dla całej organizacji i wymagającej rozwiązania, a najpierw dyskusji, na poziomie władz naczelnych ZHR. Ale jednocześnie temat jest na co dzień ważny dla każdej drużynowej i każdego drużynowego, więc także ich zachęcamy do lektury. Redakcja

pwd. Aga Leśny

W swoim poprzednim artykule pt. „Rozwód” starałam się pokazać rozchodzenie się Organizacji Harcerek i Organizacji Harcerzy. Napisałam go pod wpływem obserwacji po ostatnim Zjeździe ZHR i dyskusji instruktorskich na „wyższych” poziomach (kurs phm. na Mazowszu).
Napisałam też, że „dół się broni”. I to jest prawda. Okazuje się, że w codziennej pracy harcerskiej zwycięża naturalność relacji. Czy konsekwencja rozdziału na poziomie Naczelnictwa, Głównych Kwater zniszczą ten porządek rzeczy? (Mają przecież odpowiednią „broń”; próby na stopnie, programy, terminarze, strategie) Czy może drużynowi swoją codzienną, harcerką pracą doprowadzą do ponownego spotkania się obu organizacji? Bo przecież wszyscy chcemy jednego ZHR-u, a może jednak nie ?

Nie dla koedukacji!
Jasne jest dla nas, że nie dążymy do połączenia drużyn męskich i żeńskich. Harcerze i harcerki mają część potrzeb rozwojowych odmiennych, a nawet wykluczających się. Ale dlaczego nie uczymy się od siebie nawzajem? Czemu nie budujemy wspólnych programów ?
Dlaczego nie tworzymy podobnych wymagań na stopnie z indywidualnie dostosowanymi do osoby, zadaniami ?
Jednak to są wyzwania/pytania skierowane do liderów naszej organizacji. W ich ręce złożyliśmy kierowanie ZHR-em i z tego będziemy ich rozliczać na kolejnym Zjeździe.

Daleko od Warszawy
A daleko od Warszawy, problemy o których pisałam w poprzednim artykule wydają się zupełnie nieistotne. 
Druh z małego miasta napisał mi, że w jego środowisku można powiedzieć, że jest tylko praktycznie jeden hufiec, choć formalnie są dwa; męskie i żeńskie. Ale wszystkim kieruje komendant hufca. Dobrze się znają, wszystkie imprezy mają razem. Nikogo to nie dziwi, bo do najbliższego, innego środowiska ZHR jest 160 km.
Najczęstsze relacje z innych, większych miast (Opole, Łódź, Poznań) dotyczą współpracy wewnątrz szczepów, z bliźniaczymi drużynami, w jednej dzielnicy czy gminie. Drużyny współpracują przede wszystkim przy organizacji obozów, uroczystości okolicznościowych. Często wspólnie działają w jednej szkole dzieląc harcówkę, robiąc wspólne bieg, jasełka i zbiórki. Drużynowe i drużynowi inicjują wspólną pracę, a doskonałym przykładem jest HOPR – bo przecież oczywiste jest, że harcerki same nie będą nosiły noszy, a harcerze pocieszali zagubionych dzieci.
Dużo bardziej niepokoi brak wzajemnej informacji i wiedzy o organizacjach. Instruktorzy nie znają wymagań na stopnie harcerek, instruktorki nigdy nie zajrzały do „Drogowskazów” – i nikomu nie wydaje się to złe lub dziwne.

Patologia
Zdrowo dla relacji harcerzy z harcerkami jest wspólnie działać. W miejscach, gdzie nie jest to normą, powinno zacząć być. To co musi być załatwione tylko w męskim gronie – niech będzie, ale niech zaistnieją też działania podejmowane z harcerkami. Inaczej nie będzie można nauczyć młodych dziewczyn i młodych chłopców fajnych, partnerskich i uczciwych relacji zbudowanych na tych samych fundamentach.
Co jest „przegięciem”? Wspólne kapituły stopni, wspólne podobozy, rozkazy, i wszelkie działania gdzie przekracza się granicę dobrego smaku oraz zaburza się odmienność metodyczną harcerek i harcerzy. Przegięciem jest też budowanie na obozie osobnej stołówki dla chłopaków (przykład z własnego zgrupowania!) żeby się za bardzo nie integrowali.
Co jest ważne i potrzebne? Wspólne wypady kadrą, jasełka, festiwale muzyczne, współpraca ze szkołą, wspólna praca grona instruktorskiego.

A na koniec 
W czasie nocnych dyskusji Sebastian Błaszczyk napisał: "Oczywistym jest że Organizacja Harcerek i Harcerzy różnią się od siebie. Zapewne można by wyliczać różnice, tylko zastanawiam się po co... Po to właśnie nie mamy w ZHR koedukacji,aby te dwie Organizacje były inne.
Ważnym jest jednak żeby ze sobą współpracowały. W samym Opolu nie mamy z tym problemu. Przepływ informacji, organizacji wszelkiej współpracy jest dość płynny. Myślę, że w innych miastach zapewne jest podobnie"

Dotarło do mnie wiele Waszych opinii, niektórych potwierdzających moją „diagnozę”, innych wręcz przeciwnie. Zapraszamy Was do publicznej dyskusji – na naszym forum, oraz do pisania polemik do „Pobudki”. Przecież to jest pismo właśnie dla drużynowych i instruktorów!

Agnieszka Leśnypwd. Aga LEŚNY