pwd. Kasia Kozłowska

Wakacje powoli się kończą. Rozpoczyna się czas planowania harcerskiej pracy. A ja, zamiast pełna pomysłów po wspaniałym kursie podharcmistrzowskim zasiadać do pisania planu ze swoimi przybocznymi, latam z jednej rady na drugą. Nie ma dnia, w którym nie muszę myśleć, czy cele założone w zeszłym roku zostały zrealizowane, czy zaszły jakieś zmiany, czy mamy inne potrzeby, co wydarzy się w marcu, a co w maju, gdzie i z kim pojedziemy na biwak, itp., itd...
Nie, to mnie nie denerwuje, ot zwykły harcerski wrzesień. Siedzę więc sobie na tych radach i słucham cóż to ciekawego porabiać będę ja i moja drużyna w nadchodzącym roku. A że będzie kategoryzacja i gra kategoryzacyjna chorągwi. No to będzie, przecież trzeba się kategoryzować, ciągle podwyższać poziom pracy i pilnować pewnych standardów. To oczywiste. W planach jest również biwak szczepu. Wiadomo, trzeba się integrować. Pamiętamy również o stałych akcjach typu parada niepodległości czy harcerska wigilia w Matemblewie. O tak, o wszystkim pamiętamy i wszystko umieszczamy w harmonogramie. Ale wiecie, co? Gdy tego słucham to mnie krew zalewa!
 
I nie, dlatego żebym miała coś przeciwko tym wszystkim akcjom. Nie mam. Ale tego jest stanowczo za dużo. A właściwie to ZA DUŻO!!! Uwierzcie mi, że gdybym chciała mogłabym wypełnić akcjami hufca, szczepu, chorągwi, okręgu i całego ZHR-u trzy czwarte roku harcerskiego. Czy nie wygląda to tak jakby jednym z naszych głównych celów było osobiste poznanie się wszystkich członków Związku? Może przesadzam trochę w tym momencie, ale zastanawiam się, gdzie pozostaje miejsce na prace wychowawczą drużyn? Bo jeżeli nasze zbiórki mają prowadzić do konkretnego celu to plan powinien być spójny. Tyle, że o tą spójność coraz trudniej. Ile razy na kursach słyszałam, że w harcerstwie stawiamy na indywidualne podejście? Do każdego. Niestety organizując akcje hufca/szczepu/chorągwi/okręgu/Związku (niepotrzebne skreślić) nie jesteśmy w stanie zapewnić, że metody i formy pracy będą dostosowane do pojedynczej harcerki czy harcerza. I chociaż cele naszej wychowawczej pracy są podobne, a nawet wiele z nich powtarza się w planach pracy drużyn w całej Polsce, to bardzo trudno realizować je odpowiednio przy większej liczbie uczestników.

 Nie zrozumcie mnie źle. Lubię wyjazdy szczepu. Myślę, że moje harcerki również. Mogę się świetnie bawić na grze kategoryzacyjnej. Cieszę się, gdy mogę spotkać dawno niewidzianych znajomych, z którymi zetknęłam się na harcerskim szlaku. Jestem szczęśliwa, że moje dziewczyny też mają okazję ich poznać i nie tylko ich, ale całą rzeszę wartościowych ludzi. Tylko, dlaczego, kolejny raz idąc na Radę Drużyny i układając harmonogram, czuję się przytłoczona i bezsilna?

Przytłoczona, bo przeraża mnie ta ogromna ilość wspólnych akcji, na których „nie może nas zabraknąć". Przytłoczona, bo okazuje się, że ilość dni, które mogę poświęcić na zbiórki drużyny w pierwszym półroczu, mogę policzyć na palcach jednej ręki. Przytłoczona, bo moje zastępowe są przerażone, że mają tak mało zbiórek zastępu. I bezsilna. Bezsilna, bo nie wiem, co z tym zrobić. Każde przychodzące do głowy rozwiązanie wydaje się albo złe albo nierealne. Przecież nie zbojkotuję kategoryzacji, ani nie odwołam Dnia Niepodległości. Nie widzę żadnego innego wyjścia jak tylko przystopować. Zastanowić się, co jest naszym priorytetem. Powiedzieć sobie, co chcemy osiągnąć. I zweryfikować sposoby, jakimi do tych celów dochodzimy. Czy na pewno są one skuteczne? Paradoksem jest, że deklarując stosowanie metody indywidualnego podejścia, robimy tyle „imprez masowych".
 
Może jestem wyjątkiem. Może tylko mi to przeszkadza i mnie uwiera. Jeśli tak jest to dajcie znać, a zamilknę na wieki i uznam, że jest to problem marginalny. Ale przedtem przejrzyjcie swoje harmonogramy. Policzcie, ile macie zbiórek drużyny i zastępów, a ile większych akcji. Sama jestem ciekawa, co z tego wyniknie...
 
pwd. Kasia Kozłowska, Pomorska Chorągiew Hacerek ZHR
Drużynowa 9 Gdańskiej DH-ek  Gniazdo  im. Olgi Drahonowskiej, studentka pedagogiki na Uniwersytecie Gdańskim na specjalizacji Wczesna edukacja z językiem angielskim. Zapalona narciarka, która lubi również czasem pobiegać, pojeździć na rowerze oraz zagrać w tenisa. Uwielbia gotować i piec ciasteczka, szczególnie dla zaproszonych do domu gości.