phm. Agnieszka Leśny HR 

Dobrze pamiętam dyskusje około Zjazdu Programowego w Poznaniu (2003) i sprawozdania, które po tym zjeździe powstały. Całe je pokreśliłam, stawiając przy wielu fragmentach wykrzykniki, aby nie zapomnieć tych „błyskotliwych" myśli przed zbliżającym się Zjazdem ZHR. Rozmawiało się wtedy dużo o elitarnej koncepcji ZHR jako o organizacji małej, ale dla wybranych i najlepszych. Do naszego harcerskiego języka wdało się słowo „dookreślenie".

Przypomnę mój ulubiony fragment opracowań wyników Zjazdu Programowego:

„Podsumowując dotychczasową dyskusję, zebrani uznali, iż:

- Harcerstwo nie jest dla wszystkich

- Harcerstwo jest bardziej wymagające od Kościoła

- Harcerstwo jest dla wychowanka

- Harcerstwo jest wspólnotą przyjaciół - panuje w nim atmosfera braterstwa"[1]

            Pamiętam też poczucie ulgi po Zjeździe ZHR, kiedy miało się wrażenie, że jednak taka wizja przegrała. Że harcerstwo może być dla wszystkich, a ZHR pozostanie organizacją otwartą na ludzi o różnych poglądach i różnych pomysłach na życie.

           Tymczasem, gdzieś w tak zwanym międzyczasie, wkroczyliśmy na drogę źle rozumianej elitarności. Kiedy i gdzie się to wszystko zadziało? Czy to źle organizowane kursy instruktorskie, czy komisje, które promowały tylko „swoich" ludzi? Jak to się stało, że młodzi przewodnicy żarliwie tłumaczą mi, że do ZHR nie powinno przyjmować się Żydów, a hufcowe w przedślubnej ciąży wywala się z organizacji? Jak to jest w ogóle możliwe, że w tej organizacji, która jest „wspólnotą przyjaciół - panuje w niej atmosfera braterstwa" tłumaczy się instruktorkom, którym poplątało się w życiu, że mają się „usunąć w cień" i poczekać aż „wszystko" się wyciszy?

            Ale jedna sprawa bulwersuje mnie szczególnie. Myślałam, że złość mi przejdzie - ale nie przechodzi... Ostatnio Komisja Instruktorska Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy (znana z nie przyznawania stopnia harcerzom jedzących mięso w piątki) NIE OTWORZYŁA próby na stopień przewodnika druhowi, który przyznał, że jest niewierzący. Komisja podważyła tym samym autorytet opiekuna i hufcowego - którzy chcieli otworzenia próby i podjęli się pracy z harcerzem. Zrozumiałabym, gdyby Komisja takiej próby nie chciałaby zamknąć. Wspaniała „poprawka chrześcijańska", choć niekonkretna i pozostawiająca wiele interpretacji - jest tu doskonałą podkładką do eliminacji wszystkich wątpiących oraz poszukujących. Ale jak można komuś nie otworzyć próby? Próby na stopień, która jest doskonałą okazją do pracy nad sobą pod opieką doświadczonego instruktora - mistrza. Próba jest czasem redefinicji własnych postaw, nowych przemyśleń. Dobrze dobrane zadania stwarzają SZANSĘ na odnalezienie tego, czego w życiu komuś brakuje. Próba - jak sama nazwa wskazuje może zakończyć się pomyślnie lub nie pomyślnie. Każdy, kto czegokolwiek w życiu próbuje liczy się z tym, że może nie osiągnąć celu. Wspomniany harcerz dużo bardziej potrzebował szansy i pracy z dobrym opiekunem niż żarliwy katolik znający na pamięć wszystkie dzieła Baden-Powella. Próba była dla niego motywacją na szukanie swojego miejsca w ZHR. Wiedział, że może nigdy przewodnikiem nie zostanie, ale chciał spróbować motywowany przez swoje harcerskie środowisko. Osobiście długo namawiałam go, aby stanął przed komisją licząc na mądrość i wsparcie osób w niej zasiadających.

Chwila, w której powiedział mi zły i rozżalony, że komisja nawet nie otworzyła mu próby, był jedną z tych, kiedy wstydziłam się za ZHR najbardziej. Każdy z Was to zna; gdy kumpel ze studiów powie, że się nauczył pić na obozie, albo, gdy gazety opiszą harcerza pedofila - to są takie momenty, kiedy aż boli nas wstyd za złe rzeczy, które dzieją się w harcerstwie.

O opisywanej tu sprawie dyskutowałam z wieloma ludźmi. Zwykle nasza rozmowa zaczynała się od pytania, skąd się w ogóle niewierzący w ZHR wziął. Sporadycznie pojawiły się też uznania podziwu jego tupetu skoro stanął przed komisją. Takie wypowiedzi pokazują tylko, że gdzieś po drodze zgodziliśmy się na to, aby ZHR był tylko dla katolików.

Nawet, jeśli tak jest - musimy dawać ludziom szansę.

Jeżeli ów druh przyjdzie do mnie i powie, że przenosi się do ZHP - będę musiała powiedzieć mu, że rozumiem. ZHR straci kolejnego super człowieka, który tu mógłby wiele innym dać, który od nas mógłby dostać to, co jest w życiu najważniejsze. A gdy myślę o komisji, która tak postąpiła - po prostu trafia mnie szlag.

Przewodniczący ZHR, w wywiadzie publikowanym w tym numerze, powiedział „Hipotetycznemu niewierzącemu przybocznemu trzeba w ramach pracy wychowawczej pomóc odnaleźć Boga". Zdanie to dedykuje Komisji Instruktorskiej Mazowieckiej Chorągwi Harcerzy ZHR, która zmarnowała doskonałą sytuację wychowawczą.

 

20 czerwca 2008,

Warszawa 


[1] Paczesna Izabela, Tożsamość ZHR, Krajka nr. 2 (2)/2003 s.35


Zdjęcia pochodzą z I Ogólnopolskich Warsztatów Skrzatowych 2008, w trakcie których wielu ludziom dano wiele szans. Fot. Bożena Dybowska, Agnieszka Leśny