hm. Marek Kamecki 

 

JAK PO RAZ PIERWSZY ZROBIĆ  SAMODZIELNY OBÓZ DRUŻYNY?        
Dlaczego tak upieram się , żeby robić samodzielne obozy drużyn.
 Powód jest prosty – obóz jest największą kumulacją sytuacji wychowawczych jaką drużynowy może sobie zorganizować. Jest kulminacją działań śródrocznych, jest też najatrakcyjniejszą „przynętą”. Dobry obóz daje energię i zapał na cały rok albo dłużej- dobre obozy wszyscy wspominają do końca życia. Słaby obóz potrafi pogrążyć drużynę i pogrzebać drużynowego na zawsze.

Niestety samodzielne obozy drużyn to absolutna rzadkość. Zadałem sobie trud przejrzenia wszystkich dostępnych stron internetowych drużyn ZHR.
 Poza kilkoma wyjątkami na zdjęciach widać harcerzy uczestniczących w koedukacyjnych zgrupowaniach liczących czasami ponad 100 osób !!!
Czy taki obóz jest jeszcze harcerski, czy jest to już organizacja wypoczynku dla dzieci i młodzieży?  Zgrupowanie dzieci ubranych w mundurki i śpiewających piosenki harcerskie nie jest jeszcze obozem harcerskim. A co wobec tego nim jest?
Obóz zaczyna być harcerski gdy wszystko co na nim się dzieje jest zbiorem sytuacji wychowawczych. Im więcej rzeczy harcerze robią sami – tym jest on lepszy. Jeżeli kwaterka rozbija harcerzom obóz to zabiera drużynowemu masę okazji wychowawczych, a chłopcom frajdę i poczucie zbudowania go własnymi rękami. Jeżeli na obozie gotuje kucharz to odbiera harcerzom całą zabawę z gotowania pozostawiając mycie garów i obieranie ziemniaków - łee!Można spytać – czy da się w rękach zastępu zostawić odpowiedzialność za ugotowanie na czas obiadu dla 70-osobowego zgrupowania – odpowiedź jest jedna – nie da się! Dlatego trzeba robić obozy  liczące 20-30 osób, a nie „harc – bazy” .  Na ostatnim obozie mojej drużyny zdarzyło się dwa razy, że młody zastępowy stracił panowanie nad zastępem i  na godzinę przed obiadem wszystko było w proszku. Ale w godzinę byłem w stanie sam ugotować obiad dla całej ok. 20 – osobowej drużyny. Gdybym na obozie miał 100 osób to co? – klapa!
Często słyszę od młodych ( a są inni?) drużynowych , że jak kwaterka zbuduje duże urządzenia obozowe, kucharz zajmie się gotowaniem, zaopatrzeniowiec wymyślaniem jadłospisu, kwatermistrz sprzętem, a komendant zdejmie z głowy wszystkie biurokracje to drużynowy ma więcej czasu na program.
Ale to jest stawianie wszystkiego na głowie bo właśnie to jest program!!!
Budowa obozu, gotowanie, gry, samodzielność i odpowiedzialność zastępowych , walka drużynowego z biurokracjami– sam mjut!!!
Takie skumulowanie sytuacji wychowawczych daje okazję do rozwoju dla wszystkich w drużynie – od żółtodzioba do drużynowego.
Niestety prawie nikt w naszej organizacji nie był nigdy na samodzielnym obozie- drużynowi są stale straszeni jakąś niewyobrażalnymi trudnościami w zrobieniu takiego obozu, hufcowi byli straszeni jak byli drużynowymi ( jeżeli w ogóle byli) i teraz nieświadomie straszą swoich drużynowych i w ten sposób zbliżamy się do modelu obozowania powszechnego w bratniej organizacji harcerskiej ( tej większej) – wielkich „harc-baz” , wykwalifikowanej kadry,kosztownego  sprzętu kupowanego za publiczne pieniądze .
Tylko nasze ogniska są bardziej „nabożne”, gawędy „sierożne”, piosenki smutniejsze, a młodzież – myk, myk do stowarzyszeń surwiwalowych , klubów żeglarskich i skałkowych umyka aż się kurzy.

 Zachęcam więc żeby zmierzyć się z wyzwaniem jakim jest samodzielny obóz drużyny, bo jest on kwintesencją skautingu, jest w głównym nurcie tradycji harcerskiej, jest zawsze ciekawy, rozwijający, daje poczucie siły i dumy.Na zgrupowania jeżdżą „cieniasy”.

Krok pierwszy:
Musisz podjąć decyzję!

 Najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku. Jeżeli chcesz to możesz to zrobić. Nie pytaj wokoło czy możesz, bo możesz jeżeli chcesz. Zawsze gdy człowiek chce zrobić coś innego niż wszyscy to całe otoczenie zawraca go z tej drogi. Im ważniejsze i bardziej wartościowe jest to coś – tym większy opór spotkasz wokoło. Nie żeby ktoś Ci żle życzył – wręcz przeciwnie – wszystkie rady będą wynikały z głębokiej troski i poczucia obowiązku. Autentycznie.
Ale zadaj sobie pytanie : czy gdyby Kolumb brał pod uwagę opinie – dopłynąłby do Ameryki? Gdyby Piłsudski słuchał rad ówczesnych polskich elit odzyskalibyśmy niepodległość ? Gdyby Małkowski nie szedł pod prąd działaczom skautowym i nie walczył o skautowość harcerstwa nasz ruch nie skończyłby jako paramilitarna przybudówka , albo patriotyczne kółko dla grzecznych dzieci? Każdy kto postanowił zrobić coś ważnego musi zawsze pokonać przede wszystkim własne strachy, a potem opór środowiska.
Po fakcie spotkasz się z  podziwem  i zawiścią.

 Krok drugi:
Przepisy

 Są dwie rzeczy , o które musisz zadbać :
1.       Musisz zadbać o jakiegoś instruktora w stopniu przynajmniej phm. , który zgodzi się z Tobą pojechać na obóz jako formalny komendant. Najlepiej żeby była to osoba od której możesz dużo się nauczyć , ale która pozostawi Ci prowadzenie obozu w Twoich rękach. W organizacji jest wielu „półśpiących rycerzy” – instruktorów , którzy na co dzień „pełnią” coś tam. Spróbuj znależć kogoś przychylnego – może z innej chorągwii?  Jak trzeba to mu nawet zapłać!

 2.       Musisz zarejestrować obóz w chorągwii tzn. w Kuratorium Oświaty.
Przepisy regulujące organizacje obozów to przede wszystkim Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dn. 21 stycznia 1997 r.
(Dz.U. z dn. 10 luty 1997). 

 „§ 6. 1. Placówka wypoczynku może podjąć działalność po przedstawieniu przez organizatora wypoczynku kuratorowi oświaty właściwemu ze względu na lokalizację placówki:
          1)karty kwalifikacyjnej obiektu (nie dotyczy obozów wędrownych oraz form wypoczynku organizowanych poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej)”

 Nie będę cytował co jest potrzebne do uzyskania Karty Kwalifikacyjnej Obiektu, ale w rozumieniu przepisów dotyczy ona przede wszystkim budynków w których ma się odbyć kolonia. Próba dostosowania terenowych warunków obozu harcerskiego do wymagań określonych w Karcie prawie na pewno skończy się koniecznością ciągnięcia atestowanej rury z wodą długości 3 km.

( przykład  autentyczny ) ,  wyłożenia ziemianki specjalną folią, czy innymi wymaganiami zależnymi od pomysłowości lokalnego Sanepidu.

Z drugiej strony trudno się dziwić pracownikom odpowiednich służb, że realizują powierzone im zadania i chcą , żeby obiekt jakim staje się obóz spełniał wszystkie wymagania. Ale jest dobra wiadomość , szczególnie dla drużynowych , którzy robią małe obozy – zatwierdzić obóz jako wędrowny.

Jeżeli weżmiemy do ręki dowolny program dowolnego obozu harcerskiego to równie dobrze można go przedstawić jako program obozu wędrownego. Przecież na każdym obozie gdzieś wędrujemy, każda gra czy zwiad jest związany z przebyciem jakiejś trasy. Nie jest to tworzenie fikcji czy pisanie nieprawdy. Większym absurdem jest próba zrobienia z 20-osobowego obozu placówki wypoczynku w rozumieniu przepisów. Znajoma pracująca w Sanepidzie w odpowiedzi na moje pytanie o małe obozy odrzekła bez zastanowienia – „róbcie wędrowne – po co w ogóle się upieracie, żeby robić z obozów harcerskich placówki wypoczynku ”.

Co jest potrzebne, żeby zatwierdzić obóz wędrowny? 
Cytowane rozporządzenie mówi w  & 6 pkt.  
§ 6. 1. Placówka wypoczynku może podjąć działalność po przedstawieniu przez organizatora wypoczynku kuratorowi oświaty właściwemu ze względu na lokalizację placówki:
(…)
5)       w przypadku obozów wędrownych - przebiegu trasy.”
 Zachęcam więc do robienia obozów wędrownych co nie przeszkadza obozować w tradycyjnym sensie.

 Krok trzeci:
Miejsce 

1.       Musisz uzyskać zgodę od lokalnego Nadleśnictwa – jest już trochę późno ale jeszcze można. Nie zapomnij od razu zamówić drewna za które będziesz musiał prawdopodobnie zapłacić (ok. 400,- zł.)
2.       Trzeba zawiadomić lokalną komendę  Policji, ośrodek zdrowia, i właściciela sklepu – najlepiej takiego, który codziennie przywiezie Wam zaopatrzenie na obóz.

 Krok czwarty:
Finanse

 Mały 20-30- osobowy obóz jest dużo tańszy od udziału w zgrupowaniu.
 W zeszłym roku zrobiłem właśnie taki obóz , który trwał trzy tygodnie i kosztował uczestników 570,- zł. – to znacznie taniej niż cokolwiek na rynku – żeby było jasne nie miałem żadnego dofinansowania , któremu z zasady jestem przeciwny. Oszczędność wyszła na transporcie. Co więcej za te pieniądze zakupiłem cały sprzęt na obóz ( plandeki, gary, sznurek, miski i bambetle do kuchni, nagrody dla mistrzów sprawności, art. biurowe, ubezpieczenie oc i składki za pół roku dla działaczy zhr). I jedliśmy całkiem przyzwoicie. Żywienie grupowe na osobę jest dużo tańsze na małym obozie niż na zgrupowaniu.

  Krok piaty:
Sprzęt

 Ekwipunek osobisty typu toporki, piły, busole , saperki są w  mojej drużynie prywatne . Sprzęt prywatny żyje dłużej i ma większe znaczenie wychowawcze.
Namioty zastąpiłem zestawem trzech plandek kupionych w markecie budowlanym (łączny koszt zestawu 160,- zł. ) . Można je całkiem sprytnie rozbić tak, że miejsca jest więcej niż w wysokiej „dwunastce”. Szczegółowe rozwiązania dla chętnych. Do kuchni kupiłem płytę na piec i dwie rury kominowe ( ok. 60,-zł.)
Wystarczyło spokojnie. Trzy garnki bo jeden miałem i patelnia , kilka misek, deska, durszlak, chochle itp. W tym roku mogę obniżyć wpłaty rodziców , albo może kupię liny…?

Krok szósty
Transport

 Ekwipunek osobisty przynieśliśmy na obóz na plecach (ok. 20 km.) podczas dwóch pierwszych dni obozu. Reszta przyjechała w bagażniku Punto przywieziona przez byłego harcerza (ok. 90,- zł.). Po obozie sprzęt został w stodole właściciela sklepu na nast. rok – zabiorę go po obozie bo będę miał duże oszczędności na zakupionym sprzęcie. Paliwo na samochód dyżurny na obozie w tym wożenie ratowników kosztowało ok. 300,-zł.

 Krok siódmy
Woda 

1.       Do picia – codziennie przyjeżdżała z jedzeniem w 5-cio litrowych butlach co stanowiło koszt ok. 2,- zł.  na osobę dziennie. W przyszłym roku z tych butli zrobimy tratwę albo pomost.
2.       Do kąpieli  - udało mi się podpisać umowę z miejscowym WOPR-em i jak tylko była pogoda to przywoziłem ratowników , pod  których nadzorem zdobywający Pływaka wytyczyli kąpielisko, a potem połowa drużyny zdobyła Kartę Pływacką.

 Krok ósmy:
Wyżywienie

 Jadłospis trzy dni wcześniej układał zastępowy do mojej akceptacji.
Warunki były dwa –
1.       precyzyjna ilość – żadnego magazynowania żywności.
2.       żadnych półproduktów, proszków, torebek, puszek – pełny slow ford !

 Codziennie rano ok. godz. 6.00 pod obóz zajeżdżał samochód z towarem i brał zamówienie na nast. dzień. Trzy faktury wypisane raz w tygodniu i wsio! – i co w tym trudnego?

 Kończę te kilka rad starego „Druha – Boruha” bez specjalnej nadziei, że coś się w tym względzie diametralnie zmieni. Temat w ogóle jest mało ekscytujący – do tego w przeddzień zjazdu…
Liczę jedynie na kilku drużynowych , którym drgnie ambicja i którzy mają w sobie chociaż iskierkę „ duszy rogatej”. Róbcie samodzielne obozy drużyn – są naprawdę świetne!!!

                                                                              Marek Kamecki

    § 11. 1. Placówką wypoczynku kieruje nauczyciel, czynny instruktor harcerski od stopnia podharcmistrza włącznie lub inna osoba, posiadająca co najmniej trzyletni staż pracy opiekuńczo-wychowawczej lub dydaktyczno-wychowawczej, spełniająca warunki określone w § 12 ust. 2. Przepis § 12 ust. 3 stosuje się odpowiednio. 


hm. Marek Kamecki HR
Nadal jeszcze (od jesieni 2005r.) nie przywrócony do służby instruktorskiej za sprawą Naczelkików dh. hm. Pawła Zarzyckiego i hm. Michała Sternickiego.
Urodzony w 1964r., zamieszkały w najpiękniejszym mieście w Polsce we Wrocławiu. Drużynowy zuchowy w latach 1979-80. Drużynowy 130 WrDH-y  „SKAUT” im. A. Małkowskiego  w latach 1979 – 1985. Szczepowy szczepu  „SKAUT” 1985-88. Instruktor KIHAM, Ruchu, hufcowy w pierwszych latach ZHR, 1990 – 93 za-ca Naczelnika Harcerzy ZHR ds. szkolenia instruktorów.  Obecnie drużynowy. Prywatnie – ojciec trójki szaleńców, z wykształcenia historyk,  z zawodu pośrednik ubezpieczeniowy.