Urszula Kucharska HR

   Statut ZHR to najważniejszy dokument związku. Można porównać go niejako do konstytucji, zawierającej spis najważniejszych zasad, mającej wytyczać drogę związku, kształtować i inspirować członków. 
     Dokument ten to obowiązujące prawo, prawo najwyższe, „konstytucyjne”. Statut powinien więc „konstytucję” przypominać, poruszać podobną problematykę i rozdzielać kompetencje władzy pomiędzy organy związku. Analiza porównawcza konstytucji i Statutu byłaby bardzo ciekawym zajęciem, jednak nie to będzie obiektem moich przemyśleń.

    Każda konstytucja jest wynikiem kompromisu, odzwierciedla różnorodność suwerena, jakim jest naród. W przypadku Statutu rzecz ma się podobnie, suwerenem są wszyscy członkowie Związku, którzy delegują swój głos reprezentantom. Moim celem jest zanalizowanie Statutu per se. Zastanowienie się, czy odpowiada on powszechnie obowiązującym normom prawnym. Pojęcie tych norm wykształciło się w krajach demokratycznych i jest stosowane przed sądownictwo konstytucyjne. Na tej podstawie sądy orzekają nieraz o zgodności lub niezgodności z Konstytucją, nawet jeśli sama konstytucja nie posiada odpowiednich przepisów. Powszechnie obowiązujące normy stały się niepisanym źródłem prawa, co ma na celu choćby uchronienie państwa przed radykalną zmianą reżimu, np. na totalitarny. Rozwiązania te są powszechne w Niemczech czy RPA i w tych przypadkach chyba łatwo znaleźć tego powody. 
    
Chciałabym zaproponować analizę kilku artykułów Statutu, które mogą zachęcać do szerokiej interpretacji.
Artykuł 5 definiuje cele związku. Wychowanie człowieka ma mieć na celu wykształcenie pewnych postaw – obywatelskiej, współodpowiedzialności za rodzinę, za naród i państwo polskie. Warto zastanowić się, czy nie należałoby dodać to tego katalogu pojęcia odpowiedzialności za Unię Europejską. Wszakże jesteśmy pełnoprawnymi członkami tej organizacji, posiadamy wszyscy jej obywatelstwo i mamy prawo do udziału w życiu społeczno-politycznym tej struktury. Może konieczne jest dzisiaj zaznajomienie młodych ludzi z Unią, tak, aby w przyszłość próbowali oni aktywnie działać w jej ramach, brać udział w rozlicznych forach i debatach europejskich. Celem powinno być przybliżenie Unii członkom ZHR i wykształcenie poczucia wspólnoty z innymi mieszkańcami Europy. Co prawda ta idea jest wymieniona w artykule 6, ustęp 10, pkt j, jednak w tym miejscu znaczenie jest nieco inne. Mianowicie „działanie na rzecz integracji” ma być jedynie środkiem do realizacji celów Związku. Może w dzisiejszej sytuacji to trochę mało?           
     W związku z „europeizacją” Polski, niektóre klauzule Statutu mogą nabierać nowego znaczenia. Artykuł 7 dopuszcza członkostwo cudzoziemców. Idea bardzo szlachetna, lecz mogąca stwarzać problemy. Mianowicie jak cudzoziemca uczyć patriotyzmu (w myśl artykułu 5 ustęp 1)? Jak instruktor cudzoziemiec może świadczyć o miłości do Polski? Wyłączając kwestie polonofilstwa, zadanie to jest bardzo trudne. Stąd też konieczność wprowadzenia celów bardziej ogólnych, które mogą również dotyczyć szerszego kręgu osób, (jak na przykład idea europejska). Warto zauważyć, że w takim przypadku lepszym rozwiązaniem byłoby, aby instruktor cudzoziemiec pokazywał jak on kocha swoja ojczyzną (Francję, Niemcy, Hiszpanię), i że ta miłość nie przeszkadza w zupełności interesom choćby Polaków. To wielkie wyzwanie, ale mogące przynieść wspaniałe rezultaty!
 

    
Problemem dotyczącym cudzoziemców pragnących zostać instruktorami może być również wymóg „wiary chrześcijańskiej” (art. 4 ust. 4). Nie każdy cudzoziemiec jest automatycznie chrześcijaninem. Może to prowadzić do dyskryminacji. Problem tego artykułu nie dotyczy jedynie cudzoziemców. Po pierwsze, jak Związek sprawdza czy ktoś jest chrześcijaninem lub nie? Wywiesza się listę obecności na mszy? Sprawdza się znajomość Biblii? Kwestia ta jest na tyle problematyczna, że w praktyce może nie mieć żadnej mocy. Komisja instruktorska nie jest w stanie „sprawdzić” dogłębnie postawy chrześcijańskiej. Warto byłoby sprawdzić, jak egzekucja tego przepisu przebiega w poszczególnych środowiskach. Związek, w artykule 4 stawia sobie za cel być organizacją dla osób „poszukujących wiary”. Znów nasuwa się pytanie, czy w ten sposób nie bierze się na siebie zadań, jakie ma wypełniać Kościół? Czy harcerstwo ma być chrześcijańskim Kościołem czy też organizacją, która działa w oparciu o chrześcijańskie wartości? To są dwie różne sprawy, i mogą mieć daleko idące konsekwencje.  
    
Czy zbytnie eksponowanie chrześcijańskiej roli harcerstwa nie doprowadzi do „komunitaryzacji” samej idei harcerskiej? Czy należy wpisywać się w ten powszechny nurt dążący do separacji grup społecznych, stworzenia osobnych wspólnot (communities), które w gruncie rzeczy niewiele mają ze sobą wspólnego? Polityka separacji religijnej może doprowadzić do wykluczenia pewnych jednostek, które przecież często czują się i są Polakami, a nawet jeśli nie, mają również wiele do zaoferowania Związkowi i jego członkom. Widmo komunitaryzmu jest wszechobecne w Europie Zachodniej, może warto obudzić się w porę i odsunąć to niebezpieczeństwo od nas. Ponadto, jeśli porównuje się ZHR do państwa, można wyciągnąć wniosek, że demokratyczne państwo powinno umieć oddzielić się od religii. Historia wypracowała różne systemy współpracy państwa z kościołami. Dla Związku analiza tych doktryn może być ciekawa i owocna. 

    
Statut powinien być również precyzyjny. W przypadku Konstytucji wszelkie nieścisłości interpretacyjne są rozpatrywane przez Trybunał Konstytucyjny i po orzeczeniu stają się wiążące. Z kolei sąd harcerski nie ma takich uprawnień explicite. Interpretacja przepisów może nastąpić w wyniku sporów między członkami lub członkami a władzami Związku, ale w tym przypadku miałaby ona znaczenie drugorzędne, bo jej rezultat nie jest automatycznie wiążący na przyszłość. Może warto to sprecyzować poprzez zmianę statusu sądu harcerskiego lub uściślenie Statutu.
    
Obawy o brak dokładności może budzić art. 25 ustęp 5, w którym zakazuje się osobom pełniącym funkcje kierownicze udziału w „organizacjach politycznych (wszystkich szczebli) bez względu na pełnione tam funkcje”. Czym jest organizacja polityczna? Z pewnością partia polityczna, ale czy tylko? Czy pełnienie funkcji ministerialnej, nadawanej z klucza partyjnego (a w Polsce tak bywa) jest działalnością w organizacji politycznej? Czy wykonywanie mandatu radnego, który został wybrany z określonej listy, jest zgodne z powyższą klauzulą? To szereg pytań, jakie nasuwają się po lekturze tego artykułu. Ponadto tekst wyszczególnia, że zakaz ten dotyczy osób pełniących funkcje na kierowniczych stanowiskach, jakimi są komendant, komendantka, przewodniczący i przewodnicząca. Czy ta lista nie jest zbyt krótka? Czy nie należy rozszerzyć katalogu funkcji objętych zakazem po aż po drużynowych? Przecież to oni odgrywają kluczową rolę wychowawczą, a ich przynależność partyjna może (ale oczywiście nie musi) wypaczyć idee niezależności Związku i jego metody działania. 

    
Konkludując chciałabym podkreślić, że powyższe propozycje są moimi subiektywnymi ocenami. Myślę, że wszelkie dyskusje są jak najbardziej pożądane, aby pozwolić prawu lepiej odzwierciedlać rzeczywistość. 

Urszula Kucharska HR
4 Mazowiecka Drużyna Wędrowniczek „Strzygi”
Zalesie Górne