hm. Paweł Wieczorek KOHUB

W życiu każdego mamuta zdarza się taka chwila, kiedy musi komuś przyp... przypomnieć, że najwyższa pora wyginąć. No bo inaczej cała paleozoologia na nic. A jak tu żyć bez palezoologii, prawda?

Chwila prawdy przyszła i na KOHUBA. Odmładzałem się jak mogłem przez minione lata, sama na to wskazuje tytulatura, bo przecież mamut w kręgu gadów to pętak i w ogóle nie ma nic do powiedzenia. Co się zresztą potwierdza.

Jest czas, kiedy przestajemy ciućkać smoczek i siusiać w pieluchy. Jest taki czas. Jest chwila, kiedy zdajemy maturę i chwila, kiedy zdajemy drużynę. Te dwie chwile powinno dzielić niezbyt wiele lat, w każdym razie na pewno nie cała epoka geologiczna, co niestety zdarza się w ZHR. I wreszcie przychodzi ten czas, ta oczywista oczywistość, że w kręgu harcerskim nie mamy nic do powiedzenia. Bo wszystko już powiedzieliśmy. W każdym razie wszystko mądre. W jeszcze każdziejszym razie wszystko, co za mądre uchodzi w opinii harcerzy właściwych, czyli tych niepaleozoologicznych. Dobry obyczaj nakazuje mi w tym miejscu serdecznie pożegnać się z P.T. Czytelnikami, jako nieodwołalnie odchodzący w niebyt rednacz POBUDKI ( Ktoś powiedział „spieprzaj dziadu”? Nie dosłyszałem, słuch już nie ten, trąba mchem zarosła, kieł się zapętlił jak wąż Uroboros.) Jednak muszę zmartwić tych, co zacierają ręce, a to akurat słyszę, pogłoski o mojej śmierci są cokolwiek przesadzone. Przecież jeśli piszę, to myślę. A skoro myślę, więc jestem. I jeszcze pewnie trochę pobędę w jakimś ciele. Doradczym, mam na myśli...No to się pożegnałem jak umiałem, bo gdzie ja, a gdzie dobre obyczaje?Ba! Tylko kim teraz będę? Banałem stało się już moje hasło przewodnie, żem jest harcmistrz w stanie czynnego spoczynku. To niewiele wnosi, zależy przecież na ile czynnego – a to z kolei zależy od zdefiniowanych wyżej „harcerzy właściwych”, czyli tych, którzy mogą, ale na szczęście nie muszą, zapraszać starego KOHUBA na zbiórki i obozy, prosić o rady, o gawędy nawet. Tego coraz mniej jest, i tak się, kochani, zmierza ku wyginięciu. „Mistrzu! przez Śmierć!? przez Boga! - Ta jedna, jedyna droga” – że zacytuję Geniusza z „Wyzwolenia” tego zgreda Wyspiańskiego. Skoro był geniuszem, chyba wiedział co mówi...

Ja tam geniuszem nie jestem, więc się do krypty na katafalk nie wybieram. Pozycja „harcmistrza w stanie spoczynku”, już nawet mniejsza o to na ile czynnego, prócz tego że wygodniejsza niż murszenie w krypcie ma jeszcze jedną ogromną zaletę. Mianowicie trudno takiemu tego harcmistrza zabrać. Trudno mnie w nim nawet zawiesić, nie zatwierdzić, nie przedłużyć i tak dalej, co ostatnio zrobiło się modne. Bo któż, moja droga młodzieży, zdoła skutecznie zawiesić mój stopień, nadany przez komisję pod przewodnictwem Druha Stanisława Broniewskiego „Orszy”? Kto się odważy? Kto się zechce ośmieszyć?

Zauważyliście? Dotychczas swoje felietony poświęcałem komuś lub czemuś, najczęściej harcerstwu, a teraz nagle piszę o sobie. Jeśli nie zauważyliście, zwracam wam na to uprzejmie uwagę. Bo to jeszcze jeden dowód, że nie mam o czym mówić, ani pisać. Cóż to za temat, rozterki starego KOHUBA, nie? To temat zastępczy, a nawet schyłkowy.Niestety. Choć nie każdy lubi się do tego przyznawać, to jednak każdy widzi świat z własnej perspektywy. I ja nie tylko w sobie widzę schyłkowość. Czuję, jak otacza mnie ona ze wszystkich stron. Coś się kończy, ale czy coś się zaczyna? Gdzie ci młodzi gniewni, co świat podpalą w imię słusznych idei? Choćby przez śmierć, przez Boga... Gdzie ci, co stworzą nowe KIHAM-y, nowy ZHR? Niechby wieszali, kłuli, rąbali i palili. Ale oni tylko nudzą.

Do czego komu takie harcerstwo, które jest NUDNE? Ja bym napisał do czego, ale się wstydzę. Sami sobie dopowiedzcie.Tym felietonem żegnam się też z zasłużonym Zespołem Redakcyjnym POBUDKI. I nie będę wymyślał jakichś „ważnych przyczyn osobistych” ani „złego stanu zdrowia” – na zdrowie akurat, dzięki Bogu, nie narzekam. Po prostu po to wymyślono kadencyjność, żeby właśnie nie zanudzać. Starymi nawykami, odgrzewanymi pomysłami. Siła POBUDKI tkwiła w tym, i tkwi nadal jak kołek w płocie, że się stale zmieniała, dojrzewała, eksperymentowała formalnie i treściowo bezwzględnie żerując na żywym organizmie harcerstwa. Niech tak będzie nadal, póki on żywy, ten organizm, póki jemu oczko nie odpadło.

Oczywiście nie namaszczam następcy, bom nie Putin. Sam niech się objawi i nastąpi. Zakładam, że przede wszystkim nastąpi komuś na odcisk, no i bardzo dobrze!

Stanowczo też nie chowam się za nikim, nie uciekam przed odpowiedzialnością. Jak ktoś zechce, to jeszcze na udeptanej ziemi stanę. Jak ktoś zechce, to jeszcze na biwak lub kurs przyjadę się powymądrzać. Tylko jakoś czuje moja dusza, że nikt nie zechce – i dlatego czas wyginąć. Co Było Do Udowodnienia.
Czuwajcie! Na Was też przyjdzie kryska.


KOHUB