Coś zwaliło nam Naczelnego do łóżka i to tak poważnie, że nie był w stanie doczołgać się do komputera. Życzymy mu zdrowia tym bardziej, że cześć jego obowiązków musieli przejąć pozostali członkowie redakcji. A, że redaktor to istota z natury leniwa, nie wszystkim ta sytuacja odpowiada. Na mnie na przykład, wypadło napisanie ostatniego słowa przed publikacją. Robię to z radością, ale i straszną obawą, bo gdzie mi tam do talentu Kohuba, który jak nikt inny potrafi wsadzić kij w mrowisko tak aby nie poranić przy tym ani jednej mrówki.

15 numer Pobudki,  dostarczy wam drodzy Czytelnicy sporo materiału do przemyśleń.  Może nawet wywoła burzę. Takie jest zadanie Pobudki. Pobudzać do myślenia i do dyskusji. Każdy z nas tego potrzebuje. Łatwo jest bowiem chadzać koleinami przetartych dróg. Trudniej spostrzec kiedy koleina przeobraża się w wąwóz, z którego nie ma już wyjścia. Łatwo jest stać w miejscu, wymawiając się od jakiegoś ruchu zgubną wymówką, że zawsze tu staliśmy i stać będziemy. Ale jak przekonuje  Jacek Kaczmarski:

(...) Są miejsca gdzie w szlamie
woda niemal zastygła
pod kożuchem brudnej zieleni.
Tam ślad prędzej
niż ten kto zostawił go znika,
niewidoczne bagienne są sidła.
Ale źródło wciąż bije,
tłoczy puls między stoki
więc jest nurt choć ukryty dla oka.
Nieba prawie nie widać,
czeluść chłonna i ciemna.
niech się sypią lawiny kamieni.
I niech łączą się zbocza
bezlitosnych wąwozów
bo cóż drąży kształt przyszłych przestrzeni –
jak nie rzeka podziemna.
Groty w skałach wypłucze,
żyły złote odkryje,
bo źródło, bo źródło wciąż bije (...)

Czyż nie warto grać Pobudki?

Marek Gajdziński