W ostatnim czasie wiele działo się w Związku Harcerstwa Polskiego. Najpierw, w lutym 2007 roku, z powodu utraty wiary w możliwość osiągnięcia swoich celów, rozwiązał się Ruch Całym Życiem (pisaliśmy o tym w marcowej POBUDCE). RCŻ był strukturą wewnątrz ZHP, która stawiała sobie za cel m.in. dokonanie przemian w Związkum, w kierunku, mówiąc z uproszczeniem "prawdziwego harcerstwa". Potem, bodaj po raz pierwszy w historii ZHP, w czerwcu 2007, Rada Naczelna ZHP nie udzieliła absolutorium Głównej Kwaterze i Naczelniczce (tj. ekipie kojarzonej z dotychczasowym tzw. aparatem). Następnie we wrześniu 2007 Nadzwyczajny Zjazd ZHP odwołał władze (w tym Naczelniczkę i Główną Kwaterę) i powołał nowe. To co szczególnie szokujące, to fakt, iż nowa Naczelniczka i nowa Główna Kwatera prawie w całości kojarzona jest z ozdrowieńczym myśleniem o ZHP. W związku z tym, korzystając "z zamieszania" poprosiliśmy nową Naczelniczkę, druhnę hm Małgosię Sinicę o wywiad. Cały zamieszczamy poniżej (zdjęcia pochodzą z galerii zjazdowej Zjazdu Nadzwyczajnego).

Marabut - po pierwsze, to chcę się zwracać do Ciebie po imieniu. Wiesz, pochodzę ze środowiska, w którym ‘Druhu" to się mówiło, kiedy chciało się kogoś obrazić. A harcerki i harcerze byli z sobą po imieniu. Czy pozwolisz ?

Naczelniczka - jak byś mówił do mnie „Druhno" to chyba byłoby mi przykro. Przecież „wczoraj" przed zjazdem mówiłeś do mnie po imieniu.

Marabut - no to mamy już pierwsze ustalenie. Im dalej w las tym więcej drzew ! Powiedz nam teraz, bo chcemy to naszym czytelnikom ogłosić - z jakiej drużyny pochodzisz ?

Naczelniczka - pytasz o pierwszą, czy tą w której byłam najdłużej ?

Marabut - pytam o tę najważniejszą.

Naczelniczka - 97 Gdańska Drużyna Harcerek plus dwa.

Marabut - jak to plus 2 ?

Naczelniczka - to znaczy, że w żeńskiej drużynie było dwóch instruktorów, którzy nam pomagali.

Marabut - muszę powiedzieć, że już im zazdroszczę. W ZHR-zrze niestety to nie do pomyślenia (śmiech). Powiedz nam z czym kojarzy Ci się owa drużyna ?

Naczelniczka - Z przygodą, z wędrówką, ale także z przyjaźnią i ...

Marabut - Co jeszcze Ci się kojarzy ?

Naczelniczka - Cóż, moje całe harcerskie życie jest jednym „wielkim przypadkiem" i zarazem wielką przygodą. Pierwszą drużyną, z którą byłam związana, była 150 GDH-rzy im. Braci Szymańskich (znane postaci z harcerstwa w Wolnym Mieście Gdańsku). To były lata osiemdziesiąte. Do tej drużyny trafiłam z „łapanki". Po prostu uczestniczyłam z nimi w kilku imprezach, po czym pewnego razu zaprosili mnie na Radę Drużyny i oświadczyli, że albo zostaję z nimi i prowadzę tę drużynę, albo nie będzie drużyny. Zostałam. Później wychowałam następcę, drużyna poszła swoim torem, ja trafiłam do Szczepu Bór, Olesia „ukląkł" przede mną na kolanach i powiedział: „ja Cię błagam, załóż drużynę żeńską, brakuje nam jej w szczepie, jak Ci się coś nie będzie udawać to ja Ci pomogę, ale ja cię błagam" Powiedziałam „dobrze". Poszłam na pierwszą zbiórkę i pomyślałam: „co ja zrobię w drużynie żeńskiej, zawsze przecież byłam w koedukacyjnej". Koszmar pierwszej zbiórki skończył się po pięciu minutach gdy zaczęliśmy się normalnie bawić. To była najfantastyczniejsza drużyna, powiem więcej - jest nadal jest fantastyczna.

Marabut - często ją odwiedzasz ?

Naczelniczka - staram się, niedawno byłam na ślubie dziewczyny, której tę drużynę przekazywałam;

Marabut - czyli chusta, która nosisz to jest chusta drużyny ?

Naczelniczka - nie, kręgu instruktorskiego, ale to całkiem inna historia.

Marabut - teraz z innej beczki. Chciałbym się dowiedzieć, co się tak naprawdę zmieniło ostatnio w Twoim życiu harcerskim ? Myślę, że masz mnóstwo przeżyć ale powiedz czy pomiędzy Twoimi doświadczeniami z 97 GDH-ek + 2, a tym co przeżywasz teraz można postawić jakiś wspólny mianownik ?

Naczelniczka - Tak, tempo działania ( śmiech). Ale tak na poważnie to ... nowe wyzwania.

Marabut - powiedz więc nam, co się stało w Bydgoszczy (na ostatnim Zjeździe ZHP) ?

Naczelniczka - to Ty mi powiedz, byłeś, siedziałeś z boku, widziałeś.

Marabut - no cóż, wygrałaś w sposób nieoczekiwany z promującym się od pewnego czasu, dotychczasowym Wiceprzewodniczącym ZHP Rafałem Klepaczem. Myślę, że nastąpiło to w wyniku zderzenia się pewnych rachub, które zawiodły, a także w wyniku istnienia dość dużego tzw. milczącego środka, który był zdezorientowany i nie mógł się zdecydować: komu uwierzyć. Zapewne to co mówiłaś na prezentacji o celach jakie chcesz osiągnąć i o ludziach, z którymi chcesz to sprawić, zostało ocenione jako najbardziej wiarygodne. Nie wierzę, że zostawienie jednego miejsca w Giece przedstawicielowi komendantów chorągwi, to była ta magiczna różdżka, która odmieniła wynik wyborów. Nie wydają mi się wiarygodne głosy, że tutaj „dogadali się" rzekomi reformatorzy z konserwatystami. Bo czymże tak naprawdę jest jedno miejsce w GC-e. Bardziej ukłonem w jakąś stronę niż ceną za poparcie. Tak to widzę.

Naczelniczka - jestem przekonana, że komendanci chorągwi odebrali to właściwie. To jedno miejsce w Głównej Kwaterze to nie karta przetargowa. To miejsce stanowić ma doskonały kanał dwustronnej komunikacji, dzięki któremu łatwiej będzie przeprowadzać przemiany w Związku. Natomiast stało się chyba w Bydgoszczy to, na czym mi zależało - doszło do realnego wyboru pomiędzy różnymi koncepcjami, a nie tylko ludźmi. Była tam przecież prezentowana koncepcja pominięcia szczebla komendantów chorągwi, których się boimy, którzy są „wsteczni" i moja, koncepcja wciągnięcia do współpracy dla dobra Związku wszystkich bez wyjątku. Takie spojrzenie u mnie wynika być może z faktu, że pochodzę z Chorągwi Gdańskiej. Z chorągwi, o której możemy powiedzieć mnóstwo wspaniałych rzeczy. W tej naszej chorągwi, naszej - bo kiedyś przecież również należałeś do niej, istnieje więź między hufcami zbudowana właśnie za pośrednictwem chorągwi. I to jest prawdziwa więź.

Marabut - czyli mówiąc kolokwialnie Ty startowałaś przeciwko komuś (w tym wypadku konkurentowi Rafałowi Klepaczowi), co w wyborach jest oczywiste, ale nie przeciwko jakiejś grupie, klasie - w tym wypadku konserwatywnym komendantom chorągwi.

Naczelniczka - nie, ja w ogóle nie startowałam przeciwko komukolwiek. Chciałam pokazać, że można inaczej. Chciałam, a raczej chcieliśmy aby  wybór dokonał się pomiędzy różnymi koncepcjami kierowania Związkiem.  Problem polega na tym, że my się bardzo często dzielimy, najwyższa pora, żebyśmy przestali się dzielić. Bo chcemy tego czy nie, nasza organizacja jest różnorodna, ta różnorodność stwarza nam problemy, ale i w tej różnorodności jest nasza siła.

Marabut - i wygrałaś. Na czym teraz będzie polegać Twój program działania ?

Naczelniczka - Ponieważ wchodzimy w połowie kadencji, nie chcemy robić żadnej rewolucji, jednak chcemy zmian, zmian na wielu płaszczyznach ... sposobu zarządzania organizacją, pracy  z kadrą, a przede wszystkim chcemy położyć nacisk na wychowanie... Poprzedni zjazd przyjął Strategię dla ZHP. Dotychczasowa Główna Kwatera nie uzyskała absolutorium ponieważ nie dość skutecznie tę strategię realizowała. My przede wszystkim musimy wrócić na drogę jej realizacji. Jednak strategia jest narzędziem, a nie celem samym w sobie. Więc być może trzeba będzie działanie ze strategią zacząć korygować.

Marabut - chciałem zadać pytanie, które być może na tym etapie jest pytaniem trudnym. Otóż w mojej opinii ZHP ma bardzo dużą rozpiętość ideową. Zilustruję to na takich dwóch przykładach z ostatnich dni. Jeden przykład jest taki: wyczytałem właśnie w Internecie, że już jacyś puryści rzucili się na druhnę Naczelniczkę, że ma mundur niezgodny z regulaminami Związku, i mimo, że jest okres przejściowy, ale Naczelniczka, co jak co, winna już sobie mundur wg. nowego wzoru nabyć. A drugi jest taki, że jak wyszedłem z sali Zjazdu ZHP w Bydgoszczy na przerwę i poszedłem w zupełnie inną stronę niż wszyscy delegaci, nagle odkryłem, że paru delegatów, nota bene młodych, poszło też w drugą stronę, żeby sobie zapalić. Czy to jest tak, że w ramach strategii, w ramach tego, jak myślicie o harcerstwie, będzie się chciało tę tożsamość ideową Związku jakoś bardziej szczegółowo określać czy też raczej ZHP ma być takim pomysłem na bardzo szeroką formułę, gdzie miejsce jest dla wszystkich.

Naczelniczka - ZHP nigdy nie będzie czarne albo białe, tak samo jest z ZHR-em. Myślę, że borykamy się z taką sama rozpiętością ideową. U nas jest być może bardzie widoczna, bo nas jest więcej, natomiast na takie samo pytanie muszą sobie odpowiedzieć obydwie organizacje i ZHP i ZHR.

Marabut - kolejna kwestia. Dla naszych instruktorów jest absolutnie niezrozumiałe, że można być zawodowym harcerzem, za pieniądze. Mamy wyobrażenie, że członkowie władz naczelnych ZHP to tacy, co nic innego w życiu nie mają i żyją z harcerstwa wykorzystując je do partykularnych interesów. Jak to jest faktycznie ?

Naczelniczka - moja obecna Główna Kwatera ZHP póki co nie składa się z „zawodowych harcerzy". Na razie nikt nie jest na etacie, docelowo na pewno dwie osoby, nie zakładałam natomiast, że cała GK-a będzie na etacie. Ja osobiście na razie nie planuję odejścia z pracy, choć nie wykluczam, że może to się stać konieczne, gdy wyzwania zaczną mnie „przerastać" czasowo. Uważam, że my instruktorzy harcerscy, do normalnego funkcjonowania potrzebujemy więcej niż „jeden świat". Jednak, aby zapewnić sprawne funkcjonowanie organizacji, póki co, niezbędne są osoby, które mogą poświęcić się jedynie temu. ZHP to duża organizacja skupiająca 134 656 osób i dysponująca olbrzymim majątkiem.

Marabut - obserwujemy obecnie kryzys przywództwa. Jest on teraz szczególnie dojmujący, bo jest przecież tak, że poprzez Internet drużynowi mogą się bezkarnie komunikować między sobą, nie potrzebując pośrednictwa żadnych komend; a krytyka i obelgi przeróżne mogą wisieć w necie zupełnie bezkarnie. Jest dla mnie oczywiste, że próba poderwania takiej organizacji jak ZHP, do przekształceń poprzez strategie, dokumenty, apele - nie da wielkiego efektu. Co chcesz takiego zrobić, żeby pociągnąć za sobą ludzi ?

Naczelniczka - chciałabym, żeby każdy instruktor w tej organizacji miał poczucie, że nie jest sam; żeby każdy mógł znaleźć innego instruktora, na którym będzie mógł polegać. Znalazł Przyjaciół, wsparcie, znalazł tutaj napęd do rozwijania siebie, nie tylko w dziedzinach harcerskich i niekoniecznie muszę to robić swoimi rękoma. Ten człowiek musi się znaleźć obok tego drugiego instruktora.

Marabut - byłaś jedną z osób, które podpisały się pod projektem uchwały przepraszającej instruktorów pokrzywdzonych przez ZHP. Pisaliśmy o tym w Pobudce. Uchwała owa na poprzednim Zjeździe nie przeszła. Czy uważasz, że ciągle jest za co przepraszać ?

Naczelniczka - wtedy  wydawało mi się, że to jest jedyna forma załatwienia pewnych spraw. Dzisiaj szukałabym innych form.

Marabut - czyli gesty nie są najważniejsze, najważniejsze jest działanie.

Naczelniczka - tak, zdecydowanie, gesty pozostają na papierze. Jestem przekonana, że teraz same gesty nie wystarczą.

Marabut - powiedz jakie skojarzenia budzi w Tobie skrót: ZHR.

Naczelniczka - cóż, był kiedyś taki piękny dzień w moim życiu, kiedy pojechałam, żeby zostać instruktorem ZHR-u. Pojechałam na spotkanie z druhną (miała ona na imię Anita), która zapisywała osoby chcące jeszcze przed zjazdem Założycielskim wejść w struktury ZHR-u. Było to w Gdańsku, na Uniwersytecie, w jakimś takim małym pokoju. Pojechałam do niej pełna nadziei, że zmienię teraz organizację na lepszą, bo mówiło się, że w tej mojej jest tak źle. Usiadłam koło tej druhny i ta druhna zaczęła mnie pytać, i pokazywać mi jaka to zła jest ta moja organizacja, i zrobiła to tak skutecznie, że podziękowałam jej za rozmowę i nigdy więcej nie przyszło mi do głowy, by opuścić ZHP.

Marabut - Ale przecież ona też była z ZHP ?! No cóż, to raczej przykra historia.

Naczelniczka - no właśnie. Z czym jeszcze mi się ZHR kojarzy ? Tak jak ZHP - z ruchem harcerskim. Ze wspólnym obozem pod namiotami w Olpuchu, gdzie jeden podobóz był z mojego szczepu a drugi byl ze szczepu ZHR-u. I był to świetny obóz.

Marabut - W ZHR-rze jest powszechne poczucie dużych różnic pomiędzy ZHR, a ZHP. Myślę, że to naturalne, gdy mniejsza organizacja próbuje się odróżnić. Jak Ty odbierasz te różnice ?

Naczelniczka - na pewno mamy inny system kształcenia. Kiedyś to prześledziłam z racji tego że zajmowałam się kształceniem. Jeśli pytasz o taką inność organizacji to pozwól mi dokończyć tą moją opowieść o przejściu do ZHR-u. Otóż wróciłam do mojego hufca i poszłam do komendanta Andrzeja Nawrockiego, spojrzałam na niego i powiedziałam: Szefie ale ja juź nie chcę tam przejść. On mnie zapytał: dlaczego? Bo tam nie dostanę nic więcej jak mam tu. Tam nie jestem w stanie dać więcej niż mogę dać tu. Z mojego hufca do ZHR odeszło dwóch instruktorów. Nie odszedł nikt więcej. Dlatego zapewne, że w moim hufcu problemy dla których trzebaby odejść nie istniały. System stopni był taki sam, historia, praca z bohaterem, w hufcu nie było komendanta na etacie. My byliśmy państwem w państwie, w Chorągwi Gdańskiej. Dlatego trudno było mi zauważyć jakieś wielkie, spektakularne rzeczy poza kolorem munduru.

Marabut - gdybyś teraz mogła wybierać, taką funkcje w harcerstwie, która sprawiłaby Ci największa frajdę - co byś wybrała ? Kim chciałabyś być ?

Naczelniczka - drużynową.

Marabut - no ja chyba też,. To ciekawe. Kiedy Baden-Powella spytano o to samo, odpowiedział, że gdyby miał wybór, to chciałby być zastępowym. Jest w tym głęboka myśl.  Cofnąć się do momentu kiedy harcerstwo nas przede wszystkim bawiło.

Naczelniczka - ja nie przeżyłam tego w życiu.

Marabut - nie byłaś zastępową ? To co Druhna Naczelniczka wie o harcerstwie? (śmiech)

Naczelniczka - no, niewiele,  masz rację. Ale z każdą chwilą uczę się coraz więcej.

Marabut - a ile masz sprawności?

Naczelniczka - nie pamiętam, ale na starym mundurze był cały rękaw.

Marabut - może na zakończenie chcesz coś specjalnego powiedzieć naszym czytelnikom, mając na uwadze, że czytają nas głównie instruktorzy ZHR-u ?

Naczelniczka - to będzie banał, ale bardzo ważny banał: chciałabym, abyśmy spoglądali na wszystkie organizacje harcerskie w Polsce jak na jeden wspólny ruch. To chyba nie jest trudne.

Marabut - dziękujemy Ci bardzo serdecznie za wywiad i trzymamy kciuki za powodzenie misji.

Z druhną Małgorzatą Sinicą rozmawiał Tomasz Maracewicz.