hm. Paweł Wieczorek

Czas pożegnań, choć przecież jesień dopiero się zaczęła. Druh Zdzisław Peszkowski odszedł na Wieczną Służbę. Nie „wartę", odkłamywała kiedyś to wyświechtane słowo Ś.P. Druhna Maryla. Trudno przecież wyobrazić sobie naszego Kapelana, żeby gdzieś stał, patrzył w dal i pilnował. On tam już działa, już coś pożytecznego zakłada, na pewno.

„Człowiek wielkiego serca" - też prawda, ale także i banał. Jednego serca? Nie wystarczyłoby mu nawet kilku serc dla pomieszczenia tego ogromu miłości do Boga i do ludzi. Człowiek Wiary, Miłości i Nadziei. I Wybaczenia przede wszystkim.

Jako jedyny dojechał do Katynia i wrócił. Łaska Boża odwróciła od Jego potylicy lufę enkawudzisty,  żeby mógł głosić prawdę po całym świecie. Obywatel świata, Polak w świecie, Harcerz w świecie. Wszędzie Go było pełno, a już na pewno tam, gdzie był komuś potrzebny. A komu nie był?

Zawsze pogodny, skory do uśmiechu. Zawsze wybaczający, pojmujący ludzkie słabości.

fot. Krzysztof Świdrak - 1 sierpnia 2004, Warszawa

Chyba jednego tylko w ludziach nie mógł zrozumieć, choć wybaczał jak wszystko: braku odwagi. Jasnego spojrzenia w twarz każdemu niebezpieczeństwu.

Dla nas był i będzie przede wszystkim harcerzem, to zrozumiałe.

A jednocześnie jakże znamienne. Któżby o nim słyszał w świecie, gdyby był TYLKO harcerzem. Dopiero fakt, że jego służba Bogu, Polsce i Bliźnim wyrażała się działaniami na tak wielu różnych polach, że tyle uczynił dobra w swym pracowitym życiu dla środowisk niezwiązanych z harcerstwem w żaden sposób, ten fakt sprawił, że tak chętnie przyznawaliśmy się do Niego jako do Harcerza. On, oczywiście nigdy się tego się nie wypierał, bo przecież do końca żył w Prawie.

I dlatego, jestem o tym głęboko przekonany, dopóki istnieć będzie Harcerstwo, nie zapomnimy o Tobie nasz Druhu!

Czuwaj i Szczęśc Boże!

KOHUB