hm. Paweł Wieczorek KOHUB
Jak wiadomo dziesiąty punkt jest szczególny, jako jedyny zawiera konkretny zakaz. W naszych wokółprawnych dysputach pokazywaliśmy nieprecyzyjność niektórych zapisów, może ich nieprzystawalność do współczesnych realiów ze względu na użycie słów, które w ciągu minionych stu lat zmieniły znaczenie. Chodziło nam mniej więcej o to, że jeśli któryś punkt prawa wymaga kilkustronicowego komentarza, definiowania pojęć i wyjaśniania „co poeta miał na myśli”, to może lepiej go po prostu przeredagować? Zachowując oczywiście treść i cel zapisu, zmieniając tylko stylistykę.
Z „dychą” inaczej, tam jest wszystko jasne. Nie pali i nie pije znaczy dziś dokładnie to samo, co za czasów Andrzeja Małkowskiego. Można przypominać historyczne szczegóły, ot takie na przykład, że w pierwszym Prawie, żywcem tłumaczonym z angielskiego było tylko 9 punktów, że Bi-Pi palił fajkę i zalecał, żeby najlepiej robić to przy ognisku, bo w lesie niebezpiecznie. OK, jeśli ktoś będzie w Polsce zakładał filię brytyjskiego scoutingu niech sobie Prawo ustala po angielsku. Natomiast Związek Harcerstwa Polskiego, powstały na zjeździe założycielskim w 1918 roku przez całą swoją historię, aż do rozwiązania przestrzegał, albo jak kto woli staropolszczyznę „obserwował” bezwzględny zakaz picia alkoholu i palenia tytoniu, nota bene pięknie to uzasadniając jako dążenie do zdrowia MORALNEGO, nie fizycznego harcerzy. Dlatego bez różnicy było, czy harcerz ma tyle lat, że mu kieliszek wódki zlasuje mózg, czy też więcej, i teoretycznie na zdrowie chlapnąć może... Otóż nie może. Nie może, bo kiedyś wybrał określony sposób życia i wciąż ma prosty wybór – albo być wiernym Przyrzeczeniu, albo zrezygnować z harcerstwa. Pijący munduru nie wkłada, nawet jak jest trzeźwy. To trochę jak z choroba alkoholową – nie można napić się od czasu do czasu; albo wcale, albo stale. Harcerz, albo pijak, tertium non datur.
Czy to można zmienić? Ależ proszę bardzo! Zresztą tak już było: Związek Harcerstwa Polskiego założony na Zjeździe Łódzkim w 1956 roku zafundował sobie taki oto idiotyczny zapis: „Harcerz chce być silny i zdrowy, nie pali tytoniu i nie pije napojów alkoholowych”. Z tego można łatwo wysnuć wniosek – jeśli tylko o siłę chodzi, akurat alkohol dostarcza organizmowi kupę łatwoprzyswajalnych kalorii, a już na pewno nie zaszkodzi piwo. Najlepiej „strong”. No i co? No i kupa.
Oczywiście dyskusja toczy się jedynie wokół dyspensy alkoholowo-tytoniowej dla dorosłych instruktorów. Czyli, między innymi, dla członków najwyższych władz organizacyjnych, bo to w „instancjach” średnia wieku a nadto uzawodowienie kadry są najwyższe. Budzi to bardzo brzydkie podejrzenia, aż sam się ich wstydzę, ale trudno, napiszę... Otóż czy przypadkiem wśród argumentujących za zmianą nie dominują ci, którzy tęsknią za modelem organizacji wypracowanym w pocie czoła po 1956 roku? Brzydko, brzydko. Ale cóż, takie skojarzenie samo się narzuca. Zachęcałbym dyskutantów z bratniej organizacji harcerskiej do zastanowienia, czy ich ktoś czasem nie wpuszcza w dyskusję o wyższości „ZHP – rok założenia 1956” nad „ZHP – rok założenia 1918” . Boczną drogą oczywista, i trochę chyłkiem, licząc na powszechną w społeczeństwie ignorancję historyczną.
Nie dajcie się, proszę, zignorować historycznie!
Niniejszy artykuł popełniłem zanim jeszcze Zjazd Programowy ZHP odrzucił projekt nowelizacji prawa. Czy to coś zmienia? Niestety moim zdaniem – nie. To już nie te czasy, gdy jakiekolwiek decyzje jakiejkolwiek władzy ucinały wszelkie dyskusje. Zwłaszcza w sytuacji, gdy ten sam zjazd mocno ograniczył innymi swymi postanowieniami podmiotowość przeciętnego harcerza, zastępowego, drużynowego w naszej bratniej organizacji. Nie oceniam, bo ani nie mam po temu kompetencji, ani nie chcę się wtrącać w sprawy ZHP, Obojętnie Który Rok Założenia. Po prostu doświadczenie uczy, że nie po to wydziela się w ruchu czy organizacji jakąś szczególną grupę osób, przyznając jej odrębne uprawnienia, żeby tego potem nie wykorzystać niekoniecznie w celach deklarowanych pierwotnie. Wasza sprawa, kochani, czy tak będzie, ale wolna droga i furtka do wprowadzenia statusu „skautów piwnych”, a może i koniakowych została właśnie uchylona. Teraz sobie radźcie... Zapewniam, że macie w nas sojuszników. Zapewniam, że bardzo żywo obchodzi nas kto i jak będzie wychowywał harcerki i harcerzy, którym prawnie zagwarantowano monopol na używanie Krzyża Harcerskiego. Nie dziwcie się, że na niektóre pomysły Waszych władz reagujemy bardzo emocjonalnie. Słowa „czuwajcie” jeszcze chyba wolno mi używać bez licencji, zatem użyję. W obu jego znaczeniach.
Dla poruszenia sfery emocji (zresztą czy o takich sprawach można dyskutować bez emocji i na trzeźwo?) podsunę Wam nieco argumentów prześmiewczych. Śmiech bywa skuteczną bronią, zwłaszcza przeciw napuszonemu, pseudonaukowemu bełkotowi, oraz wygłaszanym ex catedra jedynie słusznym poglądom niepodważalnych autorytetów. Prztyczka w nos takiemu, język pokazać, zrobić małpę – ot, właściwa droga. A że ktoś się zgorszy? No mam nadzieje, że ktoś się zgorszy, albo nawet ciężko wkurzy, sam byłem coraz bardziej zgorszony kiedy przygotowywałem te przykłady. Niech to będzie katharsis. Potem się wysmarkacie i pomyślicie o sprawie na trzeźwo.
hm. Paweł Wieczorek KOHUB
MOJE ZGORSZENIA:
Piosenka ostatniego ogniska
Już do odwrotu głos trąbki wzywa
Alarmując ze wszech stron
Wstaje wiara z puszkami od piwa
Każdy dzierży Warkę Strong
Każda twarz się rumieńcami płoni
Każdy puszkę krzepko dzierży w dłoni
A z młodzieńczej się piersi wyrywa
Tytoniowych dymów kłąb.
Gaśnie papieros w harcerskiej łapie
Sztachnij się ostatni raz
Niech ci w płucach radośnie zachrapie
Że na zawsze złączą nas
Wspólne kace i wspólne przepicia
Okocimski smak leśnego życia
I ta przyjaźń najtrwalsza na świecie
Którą złączył bruderszaft.
Obrazki z obozu

