hm. Paweł Wieczorek KOHUB

Wszystko już było, jak powiedział Ben Akiba. Ów tytułowy jegomość nie ma nic wspólnego z Bin Ladenem, ani innymi muzułmańskimi ekstremistami, powiem więcej, stoi im wbrew, bo był Żydem. Ale mniejsza o genealogię, ważne, że wsławił się trafnymi, odkrywczymi powiedzonkami, znacznie mądrzejszymi niż moje „stać wbrew”. Dlatego go cytuję. 

Wszystko już było w harcerstwie. Na przykład pryncypialne dyskusje. Ten mądrze prawi, i ów mądrze prawi, nawet jeśli się zupełnie ze sobą nie zgadzają, widać to wyraźnie w bieżącym numerze POBUDKI (czy POBUDKA bieży? Wątpię, Ben Akiba na pewno nazwałby to lepiej). Po co zatem wyważamy otwarte drzwi? Głupiego robota.

Otóż nie, nie w harcerstwie. Bo wśród wielu trafnych definicji harcerstwa znam i taką, że jest to styl życia polegający na ciągłym odkrywaniu prawd oczywistych. Na przykład że Prawo Harcerskie jest znakomitym zapisem idei harcerskiej, ale to nie znaczy, że najlepszym z możliwych. Przy całym pięknym sztafażu tradycji nasze Prawo nie jest jednak Objawione, tylko napisane przez paru łebskich ludzi, a potem jeszcze wielokrotnie poprawiane. To, że tworząc przed laty Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej nie napisaliśmy nowego Prawa, nie wynikało z jego niereformowalności. Był to wyraz szacunku dla zrabowanego harcerzom dziedzictwa. Wszelkie próby dyskusji nad Prawem ucinał Druh „Orsza”, który uważał, że najpierw musimy odzyskać to, co nam podstępem zabrano, a dopiero potem ewentualnie dodawać coś od siebie. Czy zatem nasz Dekalog jest jak Dolina Rospudy, prawem chroniona, której nie wolno ruszać bo się na nas obrazi Unia Europejska? My, zgredy, mamuty i gady kopalne możemy tak uważać, bo mamy za sobą ciężki bój, który trwał dłużej niż przykuwanie się do drzew pod Augustowem, był też nieco bardziej niebezpieczny. A jednak podejmujemy dyskusję nad Prawem. Nie my pierwsi i nie my ostatni zapewne. Bo siłą harcerstwa jest jego młodość, no a  młodość to także prawo do eksperymentowania, do odkrywania Ameryk i wyważania otwartych drzwi. Oczywiście również do popełniania błędów. Jeszcze nikt nie wymyślił lepszej metody edukacji niż nauka na własnych błędach. Zwłaszcza jeśli bolą. 

Błądźmy więc, byle w szlachetnych intencjach i odpowiedzialnie. Co było błędem bratniej organizacji harcerskiej – powołanie Ruchu Całym Życiem, czy jego zamknięcie? Walka z wiatrakami, czy uznanie że wiatraki dały nam łomot i naruszyły kościec? Czy można to porównać z powołaniem KIHAM-ów w 1980 roku i samorozwiązywaniem ich w 1982? Oczywiście nie, zakrzykną mamuty. A może jednak? Wszystko już było – próby uzdrowienia harcerstwa powtarzano wielokrotnie w dziejach, bo zawsze gdzieś, na jakimś odcinku się ono sypało. Każdy ma swoje Westerplatte, każdy harcerz ma swoje ambicje naprawy ruchu. To naturalne. Gorzej będzie, jeśli przestaniemy się spierać i zostaną nam sprane szmaty zamiast poglądów.

Dyskusja na temat wkraczania do metodyki obcych słów, które po przetłumaczeniu na nasze wcale nie okazują się takie obce, ma tradycje jeszcze starsze niż Prawo w jego obecnej postaci. Marabut na pewno wie, ale młodszym przypomnę, że na początku polskiego scoutingu dominowała w nim terminologia angielska (no właśnie, „scouting”) i niemiecka, bo organizacja powstała w państwie austriackim. A jakie zabawne były pierwsze próby spolszczania scoutowych nazw! W „Harcach młodzieży polskiej” Schreibera i Piaseckiego (Lwów, 1912) mamy nie tylko „namiot” zamiast „celty” i „harcerza” zamiast „scouta”. Mamy też „łagiewkę” zamiast obcej menażki, opończę zamiast peleryny, no i sławetny „wyruch z koczowiska na harce w naziomie”, czyli start z biwaku na grę terenową. Jakoś się nie przyjęło, a komu to przeszkadzało, prawda? Zwłaszcza ten uroczy „wyruch”...

Związek Harcerstwa Rzeczypospolitej przekroczył niedawno pewną granicę dojrzałości. Obserwowałem to z bliska z trochę mieszanymi uczuciami. Otóż organizacja, która – jak dla mnie – powstała wczoraj, dorobiła się już bohatera ze swego własnego grona, Harcmistrza Rzeczypospolitej Tomasza Strzembosza. Uroczystości nadania imienia pierwszego Przewodniczącego Pomorskiej Chorągwi Harcerzy były wzruszające i poruszające, a „mieszane uczucia” biorą się stąd, że widziałem na własne oczy pokolenie harcerzy, którzy już nie mieli szansy poznać Tomka, choć od jego odejścia minęło tak niewiele czasu... Spieszmy się kochać ludzi, którzy tak szybko zostają wyniesieni na sztandary. Ale, znowu sięgając do starożytnych porzekadeł – spieszmy się powoli, abyśmy po drodze nie przeoczyli czegoś ważnego. Tak się przypadkiem złożyło, że piszę te słowa akurat na koniec wielkopostnych rekolekcji, więc nie są one bynajmniej odkrywcze. Ale uważny czytelnik znajdzie w dwunastej POBUDCE zdanie, że czasem warto powtarzać rzeczy oczywiste, bo w ten sposób lepiej zapadają w pamięć.

Wszystko już było, i wszystko może być znowu. A jak może, to zapewne będzie. Nie wiem, czy Ben Akiba to przewidział. Pewnie tak, bo mądry był z niego facet.

KOHUB