phm Agnieszka Leśny 

W kilku ostatnich numerach Pobudki, krążymy wokół problemu kim ma być instruktor, jak powinna wyglądać jego ścieżka rozwoju, wreszcie dlaczego mimo konkretyzacji oczekiwań i wymagań nie udaje nam się pożądanych instruktorów wykształcić. W artykule „Drużynowy i reszta świata. Instruktor ZHR – analiza krytyczna w odcinkach (3)” [Pobudka nr. 11] Marabut próbuje znaleźć rozwiązania powyższych problemów, proponując nowe spojrzenie na system stopni instruktorskich. Moim zdaniem nie tędy droga.

Problem pierwszy: p.o drużynowi

Marabut w swoim tekście pisze przede wszystkim o harcerzach. Ja problemem p.o drużynowych harcerek zajmowałam się już w 2002 roku pisząc tekst do Krajki [Krajka nr. 9 lato 2002]. Wtedy, posiłkując się danym ze spisu uważałam, że nie można dyskryminować p.o drużynowych w organizacji (np. poprzez odmawiania im udziału w konferencjach czy kominkach instruktorskich) biorąc pod uwagę jak znaczy odsetek drużynowych stopnia instruktorskiego nie posiada. Były to czasy kiedy podkładka rzeczywiście oznaczała wtajemniczenie do elitarnego, niedostępnego grona. Od tego czasu wielokrotnie mnie zapewniano, że problem się zmniejsza, jest coraz mniej p.o drużynowych. Trudno te zapewnienia jednoznacznie potwierdzić ponieważ brak jest rzetelnych, corocznych opracowań spisu. Można jednak snuć domysły na podstawie ogólnodostępnych danych, z których wynika, że coraz mniej mamy drużynowych bez stopnia instruktorskiego, ale ich liczba ciągle jest duża. W Organizacji Harcerek zmieniło się tyle, że p.o drużynowych są zapraszane na konferencje i warsztaty instruktorskie – stało się to właściwie normą.

Nie przypominam sobie w ostatnim czasie szerszej dyskusji na temat braku stopni instruktorskich wśród drużynowych; być może miała ona miejsce pośród Drużyny Naczelniczki, czy na innych zamkniętych warsztatach. Niemniej wydaję się, że problem jest najpoważniejszy w małych miasteczkach, z których dziewczyny wyjeżdżają do pracy lub na studia. W takich miejscach drużynowe zwykle są w wieku licealnym, więc bez stopnia instruktorskiego. Nie dość, że wyjeżdżając zostawiają swoje drużyny młodym następczyniom, to miejscu przeprowadzki trudno im kontynuować pracę wychowawczą i ich rozwój instruktorski się zatrzymuje. Czy możemy coś na to poradzić? Niewiele. Niemniej nie wydaję mi się, że pomysł Marabuta, który można skrócić do „zaakceptować” jest trafiony.

Przede wszystkim ciągle wydaję mi się aktualny argument, że uprawnienia nabyte w ZHR powinny być bliskie uprawnieniom państwowym. Bez sensu jest gdy nadając stopień przewodniczki dajemy instruktorce prawo do prowadzenia podobozu swojej drużyny, ale niestety jest to prawo martwe ponieważ wychowawcą kolonijnym może zostać osoba po maturze czyli mająca 19 lat. Niezależnie od stopnia instruktorskiego, musi ona mieć wtedy pełnoletniego opiekuna z uprawnieniami wychowawcy kolonijnego. Jaki jest status tego opiekuna, skoro drużynowa ma „glejt” w postaci podkładki który uprawnia ją do samodzielnej pracy?

Niewątpliwe stopień przewodniczki nie sprowadza się do uprawnień. Oznacza też możliwość aktywnego uczestnictwa w życiu Związku. Daje prawo wyborcze. Oczywiście dobrze by było gdyby na Zjeździe pojawiało się więcej przewodniczek i przewodników – wszak są najgorzej reprezentowani mimo, że stanowią największą grupę instruktorską, niemniej do podejmowania decyzji na Zjeździe potrzebna jest perspektywa dorosłego człowieka, która przychodzi z wiekiem – dlatego jestem przeciwna obniżania granicy wieku zdobywania stopnia przewodniczki tylko dlatego, że jest dużo p.o drużynowych.

Problem drugi: drużynowa phm?

Marabut ma rację pisząc, że schemat drużynowa = przewodniczka, hufcowa = podharcmistrzyni, komendantka chorągwi = harcmistrzynie zamknął nam myślenie na inny podział funkcji i stopni. Świadczy o tym choćby podział na podobozy tegorocznego obozu starszyzny Organizacji Harcerek (podobóz drużynowych przewodniczek, hufcowych podharcmistrzyń, Drużyny Naczelniczki, instruktorek niemetodycznych [szczepowe, sekretarze chorągwi] i KAHA). Łatwo domyślić się, że drużynowa podharcmistrzyni (np. ja J) ma problem z wyborem podobozu. Pierwszy zdaje się być mało atrakcyjny; bo przecież przewodniczką ów drużynowa była już kilka lat i teraz jest na poziomie podharcmistrzowskim. Drużynowa nie chce „równać w dół”. Niestety podobóz podharcmistrzowski jest dla hufcowych – czyli głównym kryterium jest tu funkcja nie stopień. Niemniej nasza organizacja przez lata funkcjonowała we wspomnianym na początku schemacie – do niego dostosowany jest regulamin stopni instruktorskich. Będąc sama drużynową ze stopniem podharcmistrzyni wiem, że zdobywanie zielonej podkładki, zgodnie z minimum kursu phm,  rozbudziło we mnie myślenie w skali ponad hufcem i chęć działania na poziomie chorągwi. Dużo musiałam na ten stopień zrobić i dużo się nauczyć. Teraz, prowadząc drużynę z tej wiedzy korzystam w stopniu znikomym. Czasami wydaję mi się, że funkcja stereotypowo przypisywana przewodniczkom wyłącza mnie z grona podharcmistrzyń.

Marabut pisze:

„[…]Obecny system stopni instruktorskich nie promuje (z wyjątkiem pierwszego stopnia) rozwijania umiejętności prowadzenia drużyny. […] Nie muszę chyba motywować, dlaczego taki stan rzeczy jest nie do przyjęcia. Na kompetencjach drużynowych stoi nasz Związek. Jeśli chcemy dobrego ZHR-u, potrzebujemy dobrych drużynowych. Jakie to proste ! A jednak systemowo sobie z taką konstatacją nie radzimy. Niestety.”

W kontekście tego co pisałam wcześniej, z powyższym stwierdzeniem nie mogę się zgodzić. Owszem, jeśli chcemy dobrego ZHRu, potrzebujemy dobrych drużynowych ale to nie znaczy że na kompetencjach drużynowych stoi nasza organizacja. Drużynowi potrzebni są do prowadzenia drużyn, natomiast by mogli to robić potrzebni są instruktorzy przygotowani do zarządzania organizacją ogólnopolską, a to nie są te same kompetencje, które potrzebne są w prowadzeniu drużyny.

Dodatkowo uważam, że gdyby stopień podharcmistrzowski, podobnie jak przewodnikowski rozwijałby w znacznym stopniu umiejętności potrzebne na funkcji drużynowego – tym bardziej nikt phm by nie zdobywał bo byłoby to po prostu nudne. Młody człowiek, instruktor potrzebuje wyzwań. Dwa podobne do siebie stopnie, z których każdy zdobywa się co najmniej rok nie były by atrakcyjnym wyzwaniem. Dodatkowo spowalniałoby to rozwój i nabywanie umiejętności potrzebnych w prowadzeniu hufców i wyższych jednostek – a na to nie możemy sobie pozwolić jeśli nie chcemy obciążać drużynowych dodatkowymi obowiązkami.

Problem leży gdzie indziej. Załóżmy, że drużynowa przejmuje drużynę posiadając stopień przewodniczki, a funkcję pełni około trzech lat. Jeśli chce zdobywać stopień podharcmistrzyni (co wskazuje kategoryzacja drużyn harcerek) po około dwóch latach od zamknięcia stopnia pwd to rzeczywiście będzie „wyciągana” z drużyny – i tu się z Marabutem zgodzę. Wszak, aby realizować próbę trzeba udzielać się aktywnie w hufcu, współtworzyć zespół instruktorski itd. Tego nie da się zrobić w drużynie.

Przy obecnym tempie życia, realizowanie wymagań phm w trakcie pełnienia funkcji drużynowej, z dużym prawdopodobieństwem odbije się na jakości prowadzenia drużyny.

 Problem trzeci: misja bez ludzi

Jednym ze źródeł problemu ze zdobywaniem stopni instruktorskich, a następnie przygotowywaniem instruktorów do pełnienia poszczególnych funkcji,  jest moim zdaniem, brak powiązania planu strategicznego ZHRu z planem rozwoju tzw. zasobów ludzkich (kadry wychowawczej + przyjaciół). Tu szukałabym przyczyny spadku jakości pracy instruktorskiej, o którym w ostatnim czasie wiele się mówi oraz coraz niższej skuteczności oddziaływania organizacji na społeczeństwo.

Oczywistym jest, że gdy organizacja pozarządowa – jaką jest ZHR, w miarę zmieniających się warunków zewnętrznych zmienia swoje cele – musi również zmieniać wymagania co do wiedzy i umiejętności ludzi, którzy owe cele mają realizować. ZHR w miarę elastycznie wyznacza strategię działania i priorytety, dostosowując się do zmian zachodzących w naszym społeczeństwie (poza reformą systemu kształcenia) – tymczasem wymagania i tryb zdobywania stopni instruktorskich, czyli nasz główny element kształcenia organizacyjnego, nie zmienił się od lat!  W dynamicznie rozwijających się organizacjach, gdy pojawia się korekta celów i strategii, natychmiast stawia się pytanie czy osoby tworzące organizację posiadają odpowiednie umiejętności do realizacji nowych celów, a przede wszystkim czy jest ich wystarczająca ilość. Jeśli jest ich za mało, należy zastanowić się jak rekrutować nowych, albo przekwalifikować starych.

Oczywiście na dobrze wykształconą instruktorkę, składają się nie tylko wiedza i umiejętności ale i elastyczna, otwarta postawa, która pozwala na sprostanie coraz to nowym wyzwaniom.  Jednak, jeśli od kilku lat mówi się o kryzysie braterstwa i porozumienia, a w tym umiejętności negocjacji, komunikacji itd. (co bardzo jasno przedstawione jest w dokumencie „cele i priorytety naczelnictwa na lata 2006 – 2008) – natychmiast powinni iść za tym konkretnie działania, których adresatem są instruktorzy np. wprowadzenie warsztatu negocjacji czy komunikacji interpersonalnej w minimum kursu instruktorskiego.  Jeśli Naczelnictwo widzi problem w kurczącym się ruchu wędrowniczym, powinno wypracować strategię pozyskiwania i rekrutacji instruktorów przygotowanych do pracy w tym ruchu. Tymczasem, mimo, że problem wielki – w terminarzu Ohek 2006 – 2007 (pełne dwa lata) znajdujemy tylko dwa wydarzenia adresowane szczególnie dla osób zainteresowanych wędrownictwem z czego tylko jedno dla członków obu organizacji!

Jeżeli zakładamy, że ZHR nie tylko „goni” zmiany we współczesnym świecie, ale stara się je przewidywać i być na nie przygotowanym; minimum kursów instruktorskich oraz regulamin stopni instruktorskich powinien być dynamicznie rozwijany, modyfikowany itd. Do tego trzeba też wypracować procedurę owych modyfikacji by nie trzeba było zwoływać w tym celu Zjazdu.

Zakładając, że plan kształtowania kadry dla organizacji wygląda następująco:

Od razu widać, że dobrze nam idzie do poziomu spisu ZHR. Nie ma prognozy pozyskiwania i utraty instruktorów, nie ma prognozy zapotrzebowania itd.  Dlatego też pod znakiem zapytania stawiamy możliwość realizacji nowych celów i wyzwań. Używając nieco kolokwialnego określenia; nie mamy ludzi do ich realizacji, a ponadto nawet nie wiemy ilu ludzi potrzebujemy! Bez takich szacunków ani nie możemy zaplanować rozwoju organizacji ani wykonać korekty celów. W ostatnich latach jedynie program „Rozwój”, niestety dość niefortunny, zawierał konkretne przełożenia strategii na liczby. Policzone zostało ile musi powstać nowych drużyn by Organizacja Harcerzy zaczęła się stabilnie rozwijać.

Dlatego też jeśli np. naszym celem jest odbudowa ruchu wędrowniczego, należy oszacować ile drużyn i instruktorów jest do tego potrzebnych. Następnie na ile realnie jesteśmy w stanie tym potrzebom sprostać. Kolejnym krokiem powinno być wsparcie organizowania kursów metodycznych dla zaplanowanej ilości uczestniczek (a nie; tyle miejsc ile chętnych), w różnych miejscach i terminach. Ostatnim wyzwaniem będzie rekrutacja chętnych na te kursy tak by wszystkie zaplanowane przez nas miejsca zostały wykorzystane itd.

Niezależnie od tego jak bardzo wzdrygamy się na dźwięk słowa „zarządzanie” czy „rekrutacja”, istnieją sposoby dobrej rekrutacji do organizacji pozarządowych, istnieją sposoby podnoszenia wydajności i wspierania tych członków którzy już w tej organizacji działają, istnieją sposoby projektowania systemu szkoleń i doskonalenia które pozwalają realizować cele danej organizacji itd. My tymczasem zastanawiamy się czy dobry drużynowy powinien mieć granatową podkładkę, zieloną, a może czerwoną…

phm. Agnieszka Leśny HR m.in.: szczepowa 4 WDHiZ „Czwórka Warszawska" im. Andrzeja Romockiego „Morro", studentka m.in.: V roku Pedagogiki Ogólnej na Uniwersytecie Warszawskim